Читать книгу Imperium Gessler od kuchni - Małgorzata Pietkiewicz - Страница 14

Оглавление

Rocznik 1955. Ukończył, choć niektóre źródła podają, że nie ukończył, więc bezpiecznie będzie napisać: studiował reżyserię filmową na Wydziale Radia i Telewizji na Uniwersytecie Śląskim. Na ekranie zadebiutował w 1977 r., Jan Łomnicki obsadził go w roli Tytusa w znanym filmie „Akcja pod Arsenałem”, rok później zagrał niewielki epizod w „Szpitalu przemienienia” w reżyserii Edwarda Żebrowskiego. Potem przez chwilę grał u Adama Hanuszkiewicza. Przystał do trupy, by zagrać postać Konrada z Mickiewiczowskich „Dziadów”. Spektakl miał być wystawiony w dziesiątą rocznicę słynnych „Dziadów” w reżyserii Kazimierza Dejmka, które wywołały marcowe protesty studenckie w 1968 r. Mieli trzynaście prób i sztuka spadła z repertuaru jeszcze przed premierą, zdecydowały względy polityczne. Adam odszedł z teatru, bo jak twierdzi, zależało mu tylko na roli Konrada. Do dzisiaj zresztą bez zająknięcia cytuje Wielką Improwizację.

Sam także próbował sił jako reżyser, początkowo z powodzeniem. Maciej Nowak, który jest nie tylko krytykiem kulinarnym, ale również teatralnym, przypomina, że w roku 1980 albo 1981 Adam wyreżyserował spektakl „Tryptyk romantyczny”. Krytyk wspomina: – Było to chyba jedyne przedstawienie finansowane przez „Solidarność”, wystawiane było w chorzowskim Spodku, dzisiaj rzecz niemożliwa. Spektakl zrobiony z niespotykanym rozmachem, na który jednorazowo przychodziły tysiące ludzi.

Adam zaś zaznacza: – Jeśli chce pani rozmawiać ze mną o teatrze, to proszę posłuchać: to, co teraz robię U Kucharzy, jest prawdziwym teatrem. Pomysł na taką restaurację nie wynikł z tego, że tęsknię za sceną. Teraz robię teatr prawdziwy. To, co się potocznie nazywa „teatrem”, jest zawracaniem dupy.

W tym samym duchu o dokonaniach restauracyjnych Adama Gesslera wypowiada się Nowak: – Czy on jest niespełnionym aktorem, reżyserem? Chyba nie, bo w dużej mierze to, co teraz robi, to teatr, choć bardzo specyficzny. Kiedyś bardzo chciał być człowiekiem teatru, ale przez teatr popadł w pierwsze problemy finansowe.

Opowiadając o Adamie Gesslerze, nie da się uniknąć tematu jego kłopotów finansowych. Te perypetie są powszechnie znane. To opowieść jak z serialu, w kolejnych odcinkach przewijają się potyczki z miastem o czynsz, długi, odsetki, zajęcia komornicze. Ten spór ciągnie się od kilkunastu lat w stołecznych sądach, można go porównać z tasiemcową „Modą na sukces” – nikt tego nie ogląda, ale każdy mniej więcej wie, o co chodzi.

Kilka lat temu dziennikarz Juliusz Ćwieluch dotarł do źródła pierwszych niepowodzeń biznesowych i finansowych Adama, rozmawiał z byłym pracownikiem firmy, którą Adam w 1984 r. założył wraz z dwoma wspólnikami – Przedsiębiorstwo Powierniczo-Konsultingowe Havit GBH. Nazwa Havit była skrótem od słów: „handel”, „video”, „turystyka”.Tajemnicza zbitka liter GBH to z kolei inicjały wspólników: Gessler, Brzeziński, Hołub. Reporter w swoim materiale tak opisał tę historię: „»Niejaka Jansen, Dunka polskiego pochodzenia, namówiła Adama na biznes z silnikami Diesla« – wspomina Roman Rojewski, zastępca redaktora naczelnego miesięcznika »Personel i Zarządzanie«, były pracownik Havitu. Jansen załatwiała używane silniki Diesla i sprowadzała je do Polski. Adam brał zaliczki od właścicieli polonezów, którzy chcieli zamontować silnik na ropę. Zarobione pieniądze miały pójść na wielkie plenerowe przedstawienie »Grek Zorba« w reżyserii Adama. Gessler działał z rozmachem. Reklama w ogólnopolskiej prasie, reprezentacyjne biuro w hotelu Polonia, miał nawet wizytówki – ewenement jak na tamte czasy. Pierwszych piętnastu klientów było zachwyconych. »Ale następna partia silników to był szmelc. Zostaliśmy oszukani. Zaczęły się schody, bo nie było z czego oddać pieniędzy« – wspomina Rojewski. Prawie trzystu wystawionych do wiatru klientów wydzwaniało, gdzie są ich silniki. »Jak już któryś dorwał Adama, ten władczym tonem mówił do sekretarki: proszę wpisać pana na listę priorytetową. Przez jakiś czas to nawet działało« – wspomina były pracownik. W styczniu 1985 r. Adam Gessler opuścił swoje biuro w kajdankach, a firma przestała istnieć. Kłopoty brata musiał załatwić Piotr. »Ponieważ nie było na pensje, Piotr rozdawał sprzęt biurowy. Ja dostałem wynagrodzenie w postaci białego biurka, walizkowej maszyny do pisania i palmy doniczkowej« – dodaje Rojewski. Z więzienia – po prawie trzech miesiącach odsiadki – wyciągnął Adama ojciec poseł. Za kratkami Gessler wymyślił jeszcze biuro matrymonialne oparte na ofertach nagrywanych na wideo. Pieniądze z tego przedsięwzięcia miały pójść na wielki koncert Krystiana Zimermana na Stadionie Dziesięciolecia”.

PRZEKĄSKA ADAMA GESSLERA

Potrzebujemy dwóch patelni (to pierwsza tajemnica). Na jedną i drugą wlewamy sklarowane masło. Na jednej smażyć będziemy pokrojoną w piórka cebulę, na drugiej polędwicę. Z tej wykrajamy trzy 1,5-centymetrowe plastry, obtłukujemy raz z dwóch stron tłuczkiem do mięsa. Każdy wie, że aby usmażyć stek, mięso po ucięciu ubija się pięścią, a nie tłuczkiem, by nie rozerwać włókien. Tajemnica mojej przekąski tkwi chyba w tym tłuczku.

Gdy masło na obu patelniach jest już bardzo rozgrzane, kładziemy na jednej mięso, a na drugiej cebulę. Smażymy. Cebula ma być złota, a plastry polędwicy obustronnie obsmażone.

Zdejmujemy mięso z patelni, kładziemy na nagrzany talerz, oblewamy sosem z podsmażenia, na nie kładziemy zdjętą z patelni cebulę, polewamy wszystko masłem z cebulowej patelni, solimy grubą morską solą. Ja do tego podaję białą bułkę grubo posmarowaną masłem.

Przeznaczeniem Adama Gesslera było jednak restauratorstwo. Zanim jednak zaczął robić swój „teatr prawdziwy”, wciąż ciągnęło go do tego normalnego. W lutym 1992 r. podpisał z miastem umowę na wspólne prowadzenie teatru. Miał odbudować zniszczony przez pożar budynek Teatru Rozmaitości w Warszawie, pokryć jego zobowiązania oraz zdobywać pieniądze na jego program artystyczny. Miał finansować działalność sceny z prowadzonej w budynku gastronomii. Mówiono o daleko idących planach repertuarowych, dodatkowo w budynku Teatru Rozmaitości miało powstać studio nagraniowe i telewizyjne. Z planów nic nie wyszło, a strony spotkały się w sądzie trzy lata później. Spółce Adama zarzucano, że kilka miesięcy po podpisaniu umowy odstąpiła od remontu, zostawiając teatr z długiem sięgającym blisko 5 miliardów starych złotych. Miasto żądało zapłaty tej kwoty i odsetek za dwa lata. W sądzie wyprano brudy porządnie i raptem okazało się, że Adam ma kłopoty z płaceniem czynszów za inne warszawskie lokale. Od tego momentu przez urzędników z lubością był nazywany „największym dłużnikiem m.st. Warszawy spośród najemców miejskich lokali”. Lata konfliktów skończyły się eksmisją z Rynku Starego Miasta, gdzie prowadził Dom Restauracyjny Gessler – w miejscu wcześniejszego szyldu Krokodyl. Po wielkich bojach, które trwały piętnaście lat, miastu udało się odzyskać zaledwie kilka tysięcy złotych, pieniądze pochodziły z licytacji zajętego wyposażenia restauracji. Długi pozostały. Restaurator jest wciąż winny miastu pieniądze, pewnie już ponad 21 milionów złotych. Mimo eksmisji, zajęcia przez komornika części majątku z lokalu, Adam konsekwentnie zaprzecza oskarżeniom, uważa, że to jemu miasto jest winne te pieniądze.

Tłumaczył, że nie płacił czynszu w lokalu przy Rynku Starego Miasta, bo urzędnicy odebrali mu dzierżawę innego lokalu przy Senatorskiej, gdzie zainwestował w remont. Urzędnicy śródmiejscy konsekwentnie odpowiadali: Gessler stracił lokal, bo przebudował go bez zgody, ale nie jest to powodem, by nie płacić czynszu. I przez te piętnaście lat na różne sposoby próbowali uprzykrzyć życie niesolidnemu najemcy: odłączali wodę, prąd. Jednak najbardziej spektakularna akcja w ich wykonaniu miała miejsce w kwietniu 2003 r. Urzędnicy do Domu Restauracyjnego wkroczyli późnym popołudniem w asyście policji i straży miejskiej, by skontrolować legalność sprzedaży alkoholu. Zezwolenie na wyszynk wygasło Gesslerowi w 1998 r. Miasto nie chciało wydać nowego, bo byli z nim w ostrym sporze. Jak donosiła prasa, efektem tego urzędniczego wejścia było zarekwirowanie stu pięćdziesięciu litrów piwa, dwustu butelek wina i jednej butelki wódki. Mimo braku ważnej koncesji Adam znalazł sposób, by podawać mocniejsze napitki. Na forach internetowych bywalcy wspominali, że wino, wódka i inne trunki, owszem, były, ale jako darmowy poczęstunek do jedzenia. Ktoś z internautów wyjaśniał, że „pił do kolacji wódkę, była ona gratis, ale za to cena jedzenia rekompensowała jej cenę”. Sprawa trafiła do sądu, który uznał racje Adama. Przywrócono mu koncesję i do czasu eksmisji mógł już bez uciekania się do sprytnych wybiegów serwować alkohol.

Po latach lawirowania w przepisach prawnych i unikania płacenia podatków skarbówce, a ZUS-owi składek, dostał sądowy zakaz prowadzenia działalności gospodarczej – na pięć lat, do 2009 r. Ale z odzyskaniem tych należności są kłopoty, bo Adam Gessler nie posiada majątku – na rozprawach w sądzie mówił, że korzysta z przedmiotów „osób trzecich”. Nie prowadzi też żadnej z firm, robią to za niego bliscy – synowie Mateusz i Adam oraz druga żona Joanna Sobieska-Gessler.

W 2005 r. sprawy przybrały dla niego bardzo nieciekawy obrót. W marcu warszawski sąd rejonowy skazał go na rok więzienia z zawieszeniem na trzy lata. W wyroku, od którego się odwołał, sąd uznał jego winę i obarczył odpowiedzialnością za zniszczenie zabytkowej piwnicy w kamienicy na Starym Mieście, gdzie prowadził restaurację. Zdaniem sądu zniszczył kamienne schody, kamienną opaskę nad wejściem do piwnicy, zburzył ściany działowe oraz wykuł otwory na przewody. Nielegalnych przeróbek Adam dokonał w 1994 r. na potrzeby przedstawienia na podstawie powieści autorstwa noblisty Isaaca Bashevisa Singera. Nie miał zgody na prace ani od konserwatora zabytków, ani od właściciela lokalu, czyli miasta. Pociąg do teatru ponownie sprowadził na niego kłopoty.

Problemy finansowe ścigają Adama do dzisiaj. Emitowane w Jedynce „Wściekłe gary” jeszcze na dobre nie zadomowiły się na ekranie, gdy komornik w imieniu Stołecznego Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami dopytywał o możliwość zajęcia honorariów autorskich Adama. Dla TVP program produkuje zewnętrzna agencja i to z nią Adam miał podpisaną umowę, więc komornik wszedł na jego honorarium. Miasto ciągle szuka sposobu na odzyskanie należności, a on spokojnie i z wdziękiem uczy w telewizji, jak zrobić śledzia w lnianym oleju…

Kiedy w październiku 2007 r. eksmitowano go ze Starówki, wydawało się, że restaurator już się z tego kryzysu nie podniesie. Nic bardziej mylnego, on miał już w zanadrzu inny projekt. Na tyłach Hotelu Europejskiego otworzył restaurację U Kucharzy. To był hit, który podbił Warszawę i zdystansował konkurencję.

Imperium Gessler od kuchni

Подняться наверх