Читать книгу Imperium Gessler od kuchni - Małgorzata Pietkiewicz - Страница 8

Оглавление

Klan Gesslerów jest dziś najbardziej rozpoznawalny wśród znanych w Polsce rodzin restauratorów. Do tej popularności przyczyniły się oczywiście media, ale też oni sami. O każdym z Gesslerów śmiało można powiedzieć, że jest nieprzeciętny i prowadzi niebanalne życie. Od blisko dwudziestu lat karmią Polaków.

Palmę pierwszeństwa niewątpliwie dzierży teraz Magda – zażywna, energiczna blondynka z lokami. Widzowie „Wściekłych garów” w niedogolonym, ekscentrycznym artyście z muszką przy kołnierzyku rozpoznają Adama – obecnie najstarszego z rodu Gesslerów. Bardziej wyrobieni w gastronomicznym who is who wymienią też Martę – cichą blondynkę z równo przystrzyżoną grzywką, zawsze trochę na uboczu jak jej Qchnia Artystyczna, z rzadka pokazującą się w telewizji. Są w tej rodzinie jeszcze postacie drugoplanowe – równie ciekawe – ale Magda, Marta i Adam to filary i trzy punkty odniesienia tej historii.

Wiele osób gubi się w rodzinnych koligacjach Gesslerów, notorycznie myli Martę z Magdą, a Piotra z Adamem, mylone są dzieci, restauracje, zasługi i porażki. Mimo dzielących ich różnic, animozji, Gesslerowie pozostają monolitem, rodzinnym klanem, gdzie wszyscy pracują na najmocniejsze dziś w świecie restauracyjnym Warszawy, a może i Polski, nazwisko. Dlatego też rodziny tej pełno wszędzie – najwięcej oczywiście w Internecie. Skalę popularności najlepiej obrazują wyniki wyszukiwarki – po wrzuceniu do Google’a nazwiska Gessler program odnajduje około miliona siedmiuset tysięcy publikacji, w których się ono przewija. Dla porównania: potraktowana w ten sam sposób inna warszawska potęga cukiernicza, jaką jest Blikle, ma tylko trzysta pięćdziesiąt tysięcy wyszukań.

Gesslerów kochają serwisy internetowe, kolorowe czasopisma, niemało ich w gazetach codziennych – słowem jest na nich popyt. Kwestią czasu wydawało się, kiedy trafią na szklany ekran. I trafili. Magda do „Kuchennych rewolucji” w TVN, Adam zaś prowadzi wspomniane „Wściekłe gary” w TVP 1. Oba programy stały się szalenie popularne i Magda już trzeci sezon rewolucjonizuje cudze restauracje, a Adam drugi sezon odkrywa kunszt przyrządzania dobrego jedzenia.

Gesslerowie także sami piszą w mediach, na tym polu także odbywa się cicha rywalizacja. Każde z trójki ma swój felieton kulinarny. Najdłużej rubrykę prowadzi Marta, od kilkunastu lat podaje smaczne i zdrowe przepisy w „Wysokich Obcasach”, sobotnim dodatku do „Gazety Wyborczej”. Magda publikuje kulinarne felietony w tygodniku „Wprost”, Adam jest felietonistą w „Przekroju”.

Na gastronomicznym rynku rodzina jest od ponad dwudziestu lat, ciągle na fali, ciągle w czołówce i ciągle na ustach plotkarzy, choć bardziej odpowiednie byłoby powiedzenie, że brana jest na języki. Gessler – wypracowana przez lata marka – wiąże się nie tylko z charakterystycznym designem, składa się na nią przede wszystkim jakość potraw i obsługi, czyli tego wszystkiego, czego szukają klienci, a co nie zawsze otrzymują.

KURA W ROSOLE ADAMA GESSLERA

( 1 )

Kurę 600-gramową należy opłukać, oczyścić i wrzucić do wrzącego wytrawnego rosołu. Gotujemy około 40 min, dzielimy na dwie części.

( 2 )

Wkładamy do glinianego naczynia (lub garnka), dodajemy dwa pęczki włoszczyzny, liść laurowy, 15 ziarenek pieprzu, ziele angielskie, doprawiamy do smaku. Wkładamy do piekarnika (rozgrzanego do temperatury 170 st. C) pieczemy 30 – 40 min. Pod koniec dodajemy 100 g selera naciowego i natkę pietruszki (dwie całe gałązki). Pieczemy jeszcze 3 – 5 min.

( 3 )

Kurę podajemy z warzywami z rosołu, kluskami kładzionymi oraz polewamy sosem cytrynowym.

Maciej Nowak, znany miłośnik jedzenia, a także słynący z ostrego pióra krytyk kulinarny, swego czasu napisał: „Pośród wielu nurtów współczesnej warszawskiej gastronomii szczególnie mocno wyróżniają się gesslery. Nazwisko znanej familii restauratorów piszę małą literą nie z powodu braku szacunku dla ich dokonań. Jest dokładnie odwrotnie. Wpływ Fukiera i innych lokali tej rodziny na nasze gusta kulinarne w ciągu ostatnich kilkunastu lat jest tak wielki, że nazwisko Gessler powoli przechodzi do kategorii rzeczowników pospolitych. Podobnie jak np. nazwisko dr Guillotin. A wkład gesslerów w dzieje III Rzeczypospolitej jest nie mniejszy niż gilotyny w czasach Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Gesslery charakteryzują się ciepłym, dworkowym kolorytem, na kredensach w salach jadalnych stoją zazwyczaj słoiki z przetworami, ciasta i pasztety, a goście siedzą na wygodnych tapicerowanych XIX-wiecznych fotelikach. Kuchnia oparta jest w dużym stopniu na tradycyjnych polskich przepisach, ale interpretowanych nowocześnie, z uwzględnieniem najnowszych mód. Ale najprościej rozpoznać gesslera po jabłku. Jeżeli ujrzycie schody z ułożonymi na nich rumianymi jabłuszkami, jeżeli wpadnie wam w oko drewniany toczony stożek obłożony tymi owocami, możecie być całkowicie pewni – oto znaleźliście gesslera”. Tyle Maciej w felietonie z „Gazety Wyborczej”. A w rozmowie ze mną uzupełnił:

– Tak, jak Magda wpłynęła na gastronomię lat 90., przywracając świetność Fukierowi i później poprzez swoje gesslery, tak Adam rozpoczął nową epokę warszawskiej i polskiej gastronomii, otwierając restaurację U Kucharzy w Hotelu Europejskim.

Nowak nie boi się porównań, że w latach 90. Fukier był oazą na gastronomicznej pustyni stolicy. Magda i jej ówczesny mąż Piotr Gessler – brat Adama – podnieśli wówczas poprzeczkę tak wysoko, że inni chcąc rywalizować, musieli włożyć naprawdę dużo wysiłku i pieniędzy w swoje restauracje.

Wprowadzony przez Magdę styl ma ambicje dworkowe, ale przerobione na kulturę miejską. Restauratorka wywyższyła do wartości nadrzędnych rustykalność, folklor, teraz bardzo popularne także w innych lokalach. Gesslery poznamy po przecierkach na ścianach, barwnych tkaninach, kolorowych tapetach, bogato haftowanych materiach, ścianach obwieszonych obrazami, rysunkami, fotografiami; nasze oczy napotkają wszędobylskie drobiazgi, które uroczo zagracają przestrzeń; nie zabraknie suchych bukietów, kompozycji z żywych kwiatów, haftów, wstążeczek, kokardek, wikliny, koszyków – można by tak wymieniać i wymieniać. Ten styl bardzo się spodobał nowemu mieszczaństwu polskiemu, mieszczaństwu lat 90. Po siermiężnej komunie, smutnej, szarej, byle jakiej, nagle pojawiła się Magda ze swoimi przecierkami, jabłuszkami i wyrazistymi kolorami. Zaczęła przenosić zachodnie wzorce na rodzimy grunt.

Oddajmy jeszcze na chwilę głos Maćkowi Nowakowi, który doskonale Magdę zna i od lat się z nią przyjaźni:

– Magda jako wykształcona, utalentowana malarka sama stworzyła i wypromowała ten styl. Jest łatwo rozpoznawalny, taki trochę wiktoriański, troszkę dziewczyński, z podkreśleniem motywów kwiatowych, takie samo ciepełko. Niemcy nazywają takie miejsca gemütlich.

Słownik podaje, że tego przymiotnika używa się w języku niemieckim na określenie przytulnego, wygodnego lokalu, ale także wtedy, gdy chcemy komuś powiedzieć, by czuł się swobodnie, czuł jak u siebie w domu, a także i wówczas, kiedy chcemy, by się rozgościł. I gesslery sprawiają, że czujemy się w nich swojsko i swobodnie.

Ta książka jest próbą przybliżenia osobowości naszych bohaterów. Poznając rodzinę, jej historię, jesteśmy w stanie zrozumieć ich kulinarny genius loci, kunszt, który decyduje o kolejnych przedsięwzięciach. Można przyjść do jednej czy drugiej restauracji Magdy albo Adama, zamówić, zjeść, zapłacić, wyjść, ale można przyjść i świadomie przeżyć przygodę z miejscem i serwowanymi potrawami. Pasją wszystkich Gesslerów są bez wątpienia restauracje, ale także smakowanie życia, branie z niego najlepszych kąsków, choć nie zawsze to, co dobre dla naszych bohaterów, dobre jest dla ich otoczenia. Opisując wyjątkową rodzinę, miejsca składające się na jej wielkość, poznajemy także współczesną Warszawę, tworzymy miniprzewodnik po wybranych zakątkach – nierozerwalnie związanych z tą familią, ale także z historią miasta i kraju. Wystarczy przejść się chociażby warszawskim Nowym Światem i pozaglądać do knajpek, barów, kawiarni, by zrozumieć, dlaczego – używając określenia Maćka Nowaka – gesslery są marką.

Historia tego imperium – chociaż podzielonego, ale jednak imperium, zaczęła się w 1989 r. na ulicy Senatorskiej 37, w pałacu Błękitnym, gdzie mieściła się pierwsza rodzinna restauracja. Słynęła z tego, że miała szyld „Bracia Gessler, zawsze otwarte”; ponoć był on bardziej przekonujący niż pierwszy, „Nigdy nie zamknięte”. Bracia Piotr i Adam jako pierwsi wprowadzili zasadę, że lokal pracuje do ostatniego gościa. To było novum w jeszcze komunistycznej Warszawie, gdzie nocnym lokalem był dansing z gołymi panienkami, a kelnerzy tak za dnia, jak i w nocy znudzeni, bezczelni i niefachowi. Na Senatorskiej natomiast kelner kłaniał się w pas. Co tam kelner, sam właściciel się kłaniał, zapraszał, nadskakiwał. Adam wyciągnął z lamusa coś, co wydawało się oczywiste przy prowadzeniu restauracji, a co wymarło w komunie – kindersztubę i kulturę w stosunku do drugiego człowieka.

Do pałacu Błękitnego przymierzali się różni restauratorzy, ponieważ jednak kuchnia była mała, nie decydowali się na wynajem. Braciom taki drobny defekt nie przeszkadzał; mówi się, że podobno pierwszy kucharz odmówił pracy na tej niewielkiej przestrzeni. We wspomnieniach pojawiają się obrazy, jak to gotując na dwupalnikowej butli na gaz potrafili dziennie nakarmić i czterysta osób. Już wtedy Adam był liderem, dzisiaj powiedzielibyśmy frontmanem. Piotr na zapleczu kręcił lody i piekł ciastka – wszystkim taki układ odpowiadał. Adam zadawał szyku, przechadzając się między stolikami w czarnym fraku, miał nienaganne maniery i aktorską pewność siebie, był czarujący i uroczy, niewątpliwie trudno było mu się oprzeć. Był kolorowy na tle ciągle jeszcze siermiężnej, socjalistycznej stolicy. Kawiarnię braci odwiedzała warszawka, tu bywali wszyscy: rozgorączkowani przemianami społecznymi politycy, artyści i przedstawiciele nowo rodzącej się klasy biznesmenów.

Adam Gessler z dnia na dzień stał się wpływowym restauratorem. Wprawdzie lokal nie miał jeszcze żadnego indywidualnego charakteru, ale i tak ciągnęły do niego tłumy, bo stał się modny. W 1989 r. na Senatorską trafiła z przyjaciółmi Magda Ikonowicz-Müller, córka znanego korespondenta Polskiej Agencji Prasowej Mirosława Ikonowicza. Przyjechała dopiero co z Madrytu z siedmioletnim synem Tadeuszem. Od niedawna była wdową i jak łatwo się domyślić, była zagubiona, załamana, szukała miejsca w życiu.

I tu, na Senatorskiej, zawiązuje się akcja naszej historii, pojawiły się w tym miejscu wszystkie osoby: był zatem Adam, najstarszy brat, z wykształcenia reżyser i aktor, był i młodszy brat Piotr, cukiernik, i jego pierwsza żona Marta oraz ich mały synek Mikołaj, no i jak już wspomnieliśmy, pojawiła się młoda wdowa Magdalena Ikonowicz-Müller.

Historia poplątanych miłości i rozstań w rodzinie Gesslerów opisywana była wielokrotnie, a w zależności od opowiadającego fakty różniły się między sobą.

Kiedy Magda zawitała na Senatorską, podobno obaj bracia byli nią oczarowani. Adam wiecznie zabiegany, zajęty milionem interesów rzadziej bywał w restauracji, Piotr cukiernik był na miejscu, i tak się jakoś porobiło, że porzucił żonę z dzieckiem i uległ magnetyzmowi Magdy – artystki, kosmopolitki z koneksjami w świecie, i wreszcie po prostu ładnej, powabnej kobiety. Ona sama w wielu wywiadach wspomina, że wtedy w lokalu na Senatorskiej oświadczyli się jej obaj bracia, ale wybrała Piotra. Czy tak było? Może tak, może nie.

Piotr i Magda zostali oficjalnie parą, choć on jeszcze nie miał rozwodu. Kochankowie wyjechali do Madrytu – krąży opowieść, że podobno ojciec braci Zbigniew, wtedy poseł na Sejm ze Stronnictwa Demokratycznego, interweniował u samego ministra spraw wewnętrznych Czesława Kiszczaka, by ten cofnął paszport młodszemu synowi i w ten sposób przerwał z jednej strony miłosną sielankę, z drugiej rozpad młodego małżeństwa. Kiszczak jednak niczego takiego nie zrobił i zakochani wyjechali w świat. Po powrocie Magda zaczęła pracować w lokalu przy Senatorskiej, wniosła swój zmysł artystyczny i charakter. Mimo pogmatwanych relacji cała czwórka pracowała nadal wspólnie, lokal był zbyt dochodowy, by ktokolwiek chciał zrezygnować. Magda, równie nietuzinkowa postać jak Adam, obdarzona temperamentem i mocnym charakterem, chciała brylować, rola cichej myszki nie była w jej stylu. Dla tych dwojga jedna restauracja była za mała, choć jak czas pokazał, Starówka też okazała się dla nich za ciasna.

SZCZAW W QCHNI ARTYSTYCZNEJ

Tomek przywiózł z Białowieży szczaw. Czy wiecie, jak smakuje zupa szczawiowa? Jeśli jeszcze w tym roku jej nie jedliście, wpadnijcie do nas. Będą grzyby, przepiórki w płatkach róży – pamiętacie książkę Laury Esquivel? – i ciepły deser, czyli maliny, jeżyny posypane kruszonką z cukrem trzcinowym, cynamonem i migdałami.

PYSZNA ZUPA SZCZAWIOWA,

SAŁATA Z LEŚNYMI GRZYBAMI,

DELIKATNA PRZEPIÓRKA W PŁATKACH RÓŻ Z RYDZAMI I ROZMARYNEM,

OWOCE LEŚNE POSYPANE ZŁOCISTĄ KRUSZONKĄ.

Adam mówił, że opisywana w mediach scena, jak obaj bracia i ich wspólnik na początku roku 1991 poszli na cygaro do hotelu Marriott, by podzielić majątek, jest prawdziwa. Ponoć odpalili cygaro jedną zapałką, a później losowali, jak podzielić trzy lokale, których dorobiła się spółka. Adam wylosował restaurację przy ulicy Trębackiej, Piotr Fukiera na Rynku Starego Miasta, a ich wspólnik Leszek Brzeziński został przy Senatorskiej w pałacu Błękitnym. Magda i Piotr zaczęli przywracać świetność Fukierowi. Piotr swym zwyczajem poszedł na zaplecze do pracy, a żółtą koszulkę lidera założyła Magda – nie musiała już dzielić ze szwagrem gospodarstwa. Mogła rozwinąć skrzydła. Wiedziała, że klient wyda duże pieniądze, ale chce być traktowany wyjątkowo, poza tym konkurencji prawie nie było, klasa prawdziwych restauratorów dopiero się rodziła.

Magda podeszła do kuchni z artystycznym zacięciem. Na talerzu miało być nie tylko smacznie, ale i ładnie – mówiono, że serwuje malowane jedzenie. Polacy o światowej kuchni wiedzieli mało, ale byli jej ciekawi i chłonęli ją chętnie. Magda – bywała w świecie smakoszka – wiedziała, co podać, a przede wszystkim, jak podać. Miejsce miało być estetyczne, kelnerzy czyści, uprzejmi i dyskretni. „U Fukiera serwowali polędwicę z lawy. Do stolika podawano rozżarzony rożen, kawał polędwicy i zioła. Klient sam tworzył sobie obiad. To był absolutny hit” – wspominał w tygodniku „Polityka” Piotr Adamczewski, znawca światowej kuchni. Magda wszystkiego doglądała osobiście, najważniejszych gości sama witała i usadzała, dość szybko znalazła swoje miejsce w życiu.

Niedługo potem Adam także pojawił się na Rynku z własnym biznesem, otworzył Krokodyla, później przemianowanego na Dom Restauracyjny. Dlatego na początku lat 90. Gessler na Starówce to był on, jeszcze nie Magda. „Krokodyl był nocnym dansingiem. Głównym elementem wnętrza była metalowa rura dla striptizerek” – wspominał Adam w jednym z wywiadów.

Żeby historia miała dramaturgię, muszą pojawić się kłopoty – w 1992 r. Gessler wszedł w spór z miastem, które wypowiedziało mu umowę najmu. Adam nie uznał tej decyzji, odmówił opuszczenia lokalu i zaprzestał płacenia czynszu. Awantura była szeroko i dokładnie opisywana w mediach, Adamowi nie szczędzono gorzkich słów, miasto, by się go pozbyć, odcięło prąd i wodę. Przed sądem toczyły się rozprawa za rozprawą, Adam je przegrywał, czasami coś poszło po jego myśli, ale zła fama się roznosiła i przylgnęła na długo. Mimo tych niesprzyjających okoliczności goście przychodzili do niego i jedli. On sam za każdym razem tłumaczył, że to miasto jest mu dłużne za koszt wszelkich remontów przeprowadzonych w restauracji. Po piętnastoletniej batalii, w październiku 2007 r., komornik zajął zadłużony na 21 milionów złotych lokal Dom Restauracyjny przy Rynku Starego Miasta. Warszawka znowu miała o czym mówić, a gazety pisać. A Adam? Otworzył nową restaurację, U Kucharzy. Okazała się przebojem.

Od lat Adama Gesslera otacza aura kontrowersji – ten swój niejednoznaczny wizerunek wykorzystuje nawet w czołówce animacyjnej „Wściekłych garów”. Porażkę przekuł w sukces, cenna umiejętność. Po licytacji Domu Restauracyjnego nie poddał się i mimo że uważany był za bankruta, odniósł kolejny sukces. Nic dziwnego, że przydomek, którym obdarzył go w jednym z felietonów Maciej Nowak, przylgnął do niego na dobre – „król Midas warszawskiej gastronomii”. Faktycznie, każdy nowy pomysł i projekt Adama jest niczym złota kura, znosi jaja i znosi. U Kucharzy w Hotelu Europejskim na Krakowskim Przedmieściu bije rekordy popularności, czasami zjedzenie lunchu graniczy z cudem, klienci są zawsze. Jako jedna z nielicznych w Polsce restauracja uzyskała w latach 2009 i 2010 wyróżnienie w kultowym czerwonym przewodniku Michelina.

Na fali nowego sukcesu wyrosły kolejne projekty gastronomiczne Adama Gesslera: U Kucharek, który jednak nie udźwignął sukcesu Kucharzy, Bistro à la Fourchette („fourchette” po francusku znaczy „widelec”), czyli słynny stołeczny bar Przekąski Zakąski. Jest on miejscem kultowym, jakby był od zawsze w mieście. Nowak żartuje: – Wszystkim się wydaje, że Przekąski Zakąski są od zawsze, od trzydziestu lat lub więcej, jak więc widać, na dobre rozgościły się na mapie Warszawy.

Nieprawdopodobny klimat jest zasługą i właścicieli, i obsługi – słynnego pana Romka, ale też klientów (napiszemy o tym w rozdziale o Bistro). Dzieło wieńczy menu, proste i przez to genialne. Bar zyskał na popularności w kraju i w świecie z powodu głośnej po katastrofie smoleńskiej wojny o krzyż przed Pałacem Prezydenckim – bistro znajduje się dokładnie vis à vis siedziby byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Gromadzący się ludzie, zwolennicy i przeciwnicy krzyża, w harmonii posilali się w Przekąskach Zakąskach, o tyle dla nich wygodnych, że otwartych non stop.

Marta nie brała udziału w tym rodzinnym wyścigu, poszła własną, spokojną drogą, bardzo dla siebie charakterystyczną. Wysmakowana prostota w stylu zen i dworsko-babciny Fukier to są dwa różne światy, które na szczęście nie muszą ze sobą konkurować. Marta nigdy nie ukrywała, że na starcie pomógł jej Adam, do dzisiaj jest mu za to wdzięczna i nie zapomina o przysługach. Pozostają w dobrych relacjach, dzwonią do siebie, rozmawiają. Po rozejściu się dróg pionierów z Senatorskiej Marta swoje nowatorskie przepisy oparte na zdrowym żywieniu sprawdzała w nowo otwartym lokalu przy Rynku Nowego Miasta. Pierwsza w Warszawie kuchnia wegetariańska robiła furorę, nie potrzebowała nawet specjalnej reklamy. Zdrowe jedzenie, lekkie, odtłuszczone, było na czasie – młodsze pokolenie Polaków z lubością zamieniało schabowego na sałatki. Zaproponowana nowa idea kuchni spodobała się klientom i Marta w 1994 r. otworzyła Qchnię Artystyczną w Zamku Ujazdowskim przy ul. Jazdów, nieopodal Łazienek Królewskich. Tego samego roku, w maju, odbyły się tam słynne piąte urodziny „Gazety Wyborczej”, przyszło kilka tysięcy osób. Ostatni goście witali świt przy kuflach piwa z tarasu nowej kultowej restauracji w mieście. Wtedy, w połowie lat 90. dwudziestego wieku, Qchnia była synonimem warszawki, przez długie lata był to bez wątpienia najmodniejszy lokal w mieście, i chociaż wydawało się, że moda przeminie, to jednak z biegiem lat on utrzymał się, jest nieustannie na topie, ma wyróżnienie w przewodniku Michelina, ale co najważniejsze, przez te siedemnaście lat Marta Gessler cały czas trzyma bardzo wyrazisty styl kulinarny. Trochę ascetyczny, ale swojski. Qchnia Artystyczna doskonale wpasowała się we wnętrza Zamku Ujazdowskiego, nierozerwalnie też związała się z Centrum Sztuki Współczesnej. Qchnia, Zamek i CSW tworzą idealny trójkąt.

Losy Gesslerów to historia, odciskają się niczym kroki milowe na kulinarnej mapie stolicy. Po restauracji na dawnej Senatorskiej, „cały czas otwartej”, zostało tylko wspomnienie, za to na Starówce rządzi dzisiaj niepodzielnie Magda – ma tam dwie frontowe restauracje, włoską Trattorię Bellini oraz słynnego od lat Fukiera. U wylotu placu Zamkowego znajduje się zaś restauracja Polka. Poza tym ma dodatkowo kilkanaście innych restauracji w całym mieście.

KOTLETY SCHABOWE MAGDY GESSLER

To dobre mięsiwa, które trzeba szanować. Dlatego moje kotlety smażę na smalcu, tradycyjnie z dwóch warstw: na wierzchu schab karkowy, pod spodem – środkowy, bo wtedy są bardziej soczyste. I nie dodaję specjalnych przypraw. Buntuję się przeciwko nadużywaniu niepotrzebnych składników. Ale marynuję schab w mleku i szalotce.

Przemieszczając się Traktem Królewskim na południe, odwiedzimy je po kolei, najpierw jednak trafiamy na Krakowskie Przedmieście, do Hotelu Europejskiego – ta część traktu należy do Adama. Aby zrozumieć kuchnię restauracji U Kucharzy, trzeba przede wszystkim odbyć podróż w czasie. Poznać Hotel Europejski za czasów jego świetności – przełomu XIX i XX wieku, aż do czasów II wojny światowej. Bracia chcą przywrócić magię tego miejsca sprzed wojny, odtwarzają smaki Warszawy lat 20. i 30. Adam znów ma wizję, o której opowiada z pasją. Europejski i historia jego świetności, tej dawnej i tej dzisiejszej, to inny rozdział tej opowieści.

Przemierzając stolicę dalej obranym szlakiem, trafiamy na plac Trzech Krzyży – ta kolejna gastronomiczna enklawa Warszawy przyciąga masę gości i turystów, po gesslerowskim wystroju łatwo poznać, że oto mamy do czynienia z restauracjami Magdy Gessler albo przez nią firmowanymi. Z placu Trzech Krzyży spacer w okolice Agrykoli zajmuje najwyżej kilkanaście minut, przy placu Na Rozdrożu wyraźnie widać bryłę Zamku Ujazdowskiego, a w nim znaną już czytelnikowi Qchnię Artystyczną – wpadamy więc na kawę do pani Marty, najlepiej na taras, który wiosną i latem jest nie do opisania piękny. Niektórym trudno sobie wyobrazić wiosnę w Warszawie bez tarasu QA, z którego rozciągają się malownicze widoki na prawobrzeżną część miasta. W tym miejscu zakończymy podróż, chociaż Trakt Królewski ciągnie się aż do Wilanowa. My tam jednak nie zajrzymy, bo na razie nikt z licznej rodziny Gesslerów nie otworzył na tej trasie restauracji ani nawet drobnego bistro à la fourchette.


Imperium Gessler od kuchni

Подняться наверх