Читать книгу Nie znam się na epidemiach - Marcin Kędzierski - Страница 4
DLACZEGO NIE ZNAM SIĘ NA EPIDEMIACH?
ОглавлениеTemat koronawirusa z Wuhan pojawił się w debacie publicznej w połowie stycznia 2020 roku. Choć w tamtym czasie wielu traktowało informacje napływające z Chin w kategoriach ciekawostki, to osoby zajmujące się analizą sytuacji międzynarodowej miały świadomość, że owa ciekawostka przyniesie nam sporo kłopotów. Pierwotnie mówiło się jednak wyłącznie o kosztach finansowych, spowodowanych spowolnieniem gospodarczym w Państwie Środka i możliwym zmniejszeniem się tempa światowego wzrostu gospodarczego. W tamtych dniach prawie nikt nie podejrzewał, że ta mała burza na krańcu świata przerodzi się w globalny sztorm. W końcu nie była to pierwsza „chińska” epidemia spowodowana przez koronawirusa – w pamięci mieliśmy epidemię SARS, która dotknęła Azję Południowo-Wschodnią w 2003 roku. Wtedy problem udało się szybko opanować i to doświadczenie działało na wielu uspokajająco.
Wizja „zatrzymania świata” i mnie wydawała się wówczas mało prawdopodobna, ale intuicja podpowiadała, że to, co nas czeka, może być czymś znacznie bardziej poważnym niż epidemia SARS sprzed prawie dwudziestu lat. Wszystko przez globalizację – choć wielu może się wydawać, że świat wygląda tak od dawna, to jednak od 2003 roku uległ on niezwykle dynamicznym zmianom. Tylko by je dostrzec, musielibyśmy trochę „wyjść z czasu” i spojrzeć na bieg wydarzeń z pozycji zewnętrznego obserwatora. Już samo porównanie statystyk międzynarodowego ruchu lotniczego stanowi najlepszy dowód, że skala globalnych przepływów wzrosła co najmniej kilkukrotnie, jeśli nie bardziej. Mając tego świadomość, swój ostatni styczniowy wykład dla studentów z przedmiotu „Globalne dobra publiczne” poświęciłem właśnie wirusowi z Wuhan. A koleżankom i kolegom z Klubu Jagiellońskiego napisałem 28 stycznia, że to będzie jeden z trzech najważniejszych tematów 2020 roku.
Dlatego od końca stycznia zacząłem powoli gromadzić informacje, podejrzewając, że mogą się one do czegoś przydać. Kiedy w Polsce pojawiły się pierwsze przypadki zachorowań, a rząd podjął decyzję o zamknięciu szkół i uczelni, poczułem, że nadszedł właściwy moment, aby zacząć się tymi informacjami i ich interpretacją dzielić w internecie. Tym bardziej że w opinii publicznej dominował strach przed „scenariuszem włoskim” i dało się wyczuć zapotrzebowanie na jakiekolwiek analizy, które pozwoliłby choć nieco ten strach oswoić.
Pierwszy wpis powstał w piątek, 13 marca. Po kilku dniach okazało się, że nowych informacji jest wiele. Tak dużo, że materiału wystarczy na co najmniej kilkanaście kolejnych wpisów. Z czasem do mojego internetowego dziennika docierało coraz więcej czytelników i zaczęły się interakcje, które stanowiły inspirację do dalszych przemyśleń. W rezultacie z pierwotnie planowanych kilku zrobiło się czterdzieści odcinków, z których każdy stanowi zapis stanu wiedzy i emocji z tamtych dni. Wszystkie one tworzą opowieść o pierwszej fali epidemii – epidemii koronawirusa, epidemii strachu, „epidemii nadziei”.
* * *
Prawda jest taka, że pisząc w styczniu o znaczeniu koronawirusa z Wuhan, najprawdopodobniej się pomyliłem. To nie jest tylko jeden z trzech najważniejszych tematów 2020 roku. Nie wiem bowiem, co poza wojną nuklearną lub uderzeniem asteroidy w Ziemię byłoby w stanie przebić efekt spowodowany przez pandemię covidu-19.
Wiem za to jedno – czeka nas mnóstwo zmian, na które nie jesteśmy gotowi. Nie oznacza to jednak, że świat się zmieni. Giuseppe di Lampedusa powiedział, że nieraz bardzo wiele musi się zmienić, aby wszystko mogło zostać po staremu. A czy tak się stanie? To już temat na zupełnie inną opowieść.