Читать книгу Nie znam się na epidemiach - Marcin Kędzierski - Страница 6

ODCINEK 2

Оглавление

14 MARCA | SOBOTA | 22.58

Badacz polityki publicznej, niezależnie od dziedziny, którą się zajmuje, opiera się na analizie dostępnych danych i na tej podstawie stawia hipotezy lub pytania. Zatem zacznę od danych, którymi dziś dysponujemy.

1 1. Mamy w Polsce trzecią ofiarę śmiertelną. Pierwsza miała 57 lat, druga 73 lata, trzecia – 66 lat. Wszyscy byli obciążeni innymi chorobami. Przyjmując robocze założenie, że rzeczywista śmiertelność to 0,6%, w Polsce mamy obecnie około 500 zarażonych. Oznacza to, że diagnozujemy 20% przypadków (jest ich obecnie 103). Zasadniczo potwierdzałoby to, że istotne objawy wykazuje około 20% dotkniętych wirusem.

2 2. Śmiertelność bardzo różni się w zależności od kraju. 14 marca, na godz. 22.00 w Niemczech zanotowano 4525 przypadków, a we Francji 4469. W Niemczech zmarło 8 pacjentów (0,17%), a we Francji 91 (2%) (porównałem te kraje, bo mają podobną liczbę przypadków i przebieg epidemii). We Włoszech i Hiszpanii odsetek zgonów jest większy (kolejno 6,8% i 3%). Włoskie prawie 7% wynika najprawdopodobniej z ograniczeń służby zdrowia i konieczności rezygnacji z leczenia pacjentów powyżej 80. roku życia. W państwach nordyckich śmiertelność jest na obecnym etapie epidemii radykalnie mniejsza: Dania – 0,12%, Szwecja – 0,20%, Norwegia – 0,28%, a Finlandia – 0% (!) przy ponad 600 zakażonych.

3 3. Pojawiły się dziś badania wskazujące, że 90% zarażonych w Niemczech ma poniżej 60 lat, podczas gdy we Włoszech jest niemal odwrotnie. To tłumaczyłoby różnice w śmiertelności. Jednym z wyjaśnień tej sytuacji, które brzmi wiarygodnie, jest siła więzi rodzinnych – na północy Europy są one słabe albo bardzo słabe, na południu (w tym we Francji) – silniejsze. Oznacza to, że państwa, dla których charakterystyczne są silniejsze więzi rodzinne, muszą prowadzić zupełnie inną politykę niż państwa, w których więzi są słabsze.

4 4. Wielka Brytania przyjęła strategię izolowania osób 70+. W świetle punktów 2. i 3. taka strategia wydaje się mieć sens, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę inną niż na południu Europy sytuację społeczną.

5 5. Nie można zapominać, że radykalna izolacja jest prostsza niż selektywna izolacja, ale jej skutki gospodarcze są dziś nie do przewidzenia. Można założyć, że przy wydłużeniu się okresu „narodowej kwarantanny” kraje czeka solidna recesja, z której trudno będzie szybko wyjść. Niestety poważna i długotrwała recesja będzie mieć negatywne skutki nie tylko gospodarcze, ale i społeczne.

6 6. Psychologowie społeczni zwracają uwagę, że choć obecnie społeczeństwa pozytywnie reagują na decyzję o zamknięciu, za kilka tygodni poziom aprobaty dla obostrzeń może spaść. Nastroje społeczne zmienią się, kiedy skutki gospodarcze zaczną być dotkliwe dla większej grupy ludzi (dziś są dotkliwe jedynie dla określonych branż).

WNIOSKI:

1 1. Jeśli uwzględnić dostępne dane i wskazane powyżej założenia, decyzja o zamknięciu gospodarki do 25 marca wydaje się właściwa – takie jest społeczne oczekiwanie. Kupujemy sobie czas (przynajmniej mamy taką nadzieję). Ponadto, mając na uwadze silniejsze więzi społeczne, niepodjęcie takiej decyzji mogłoby nas wepchnąć na ścieżkę południowoeuropejską (czy tak się jednak nie stanie, wciąż nie wiemy).

2 2. Po 25 marca warto rozważyć wprowadzenie selektywnej izolacji. Zważywszy jednak na specyfikę polskiego społeczeństwa, jak i relatywnie niższą niż na Zachodzie sprawność służb, bez której będzie bardzo trudno zagwarantować skuteczną izolację osób – powiedzmy – 60+ (plus osób obciążonych innymi chorobami), rozwiązanie takie jest bardzo ryzykowne. Zaleta – dalibyśmy sobie szansę na uniknięcie recesji. Wada – możemy przyśpieszyć scenariusz hiszpański, który przy słabości naszej służby zdrowia może zakończyć się katastrofą.

3 3. Jeśli rząd chce myśleć o strategii izolacji określonych grup osób i w miarę „bezpiecznym” zarażaniu się pozostałej części populacji (strategia brytyjska), to od najbliższego poniedziałku musiałby rozpocząć zakrojoną na dużą skalę politykę informowania, że taka strategia jest rozważana, i przez to wpływać na sposób myślenia społeczeństwa. To – przy słabości instytucji państwa – w jakimś stopniu umożliwi „społeczną samokontrolę”. Na razie nie należy wskazywać daty wprowadzenia takiego rozwiązania, a jedynie nastawić opinię publiczną na to, że może zostać wprowadzone i że trzeba się do niego przygotować. Taką strategię można by oficjalnie przyjąć na przykład po Świętach Wielkanocnych, choć de facto zacząć ją wdrażać od początku kwietnia. Do tego czasu trzeba kierować precyzyjny przekaz informacyjny dla osób 60+ oraz zidentyfikować osoby młodsze, które są w grupie podwyższonego ryzyka.

Osoby 70+ bywają niesamodzielne, a wiele z nich wymaga stałej lub czasowej opieki. To oznacza, że do funkcjonowania w izolacji potrzebują kilkuset tysięcy asystentów. Zakładam, że najczęściej byliby to członkowie ich rodzin. Po przeprowadzeniu testu na obecność wirusa „asystenci” mogliby zamieszkać na stałe z seniorem/seniorami i wraz ze swoim podopiecznym poddać się izolacji. W zamian utraconych przychodów osoby te powinny otrzymywać zasiłek. Zakładam, że można by go w części sfinansować z „trzynastki” dla emerytów – sytuacja jest nadzwyczajna, a te 11 mld zł to mógłby być jakiś bodziec dla osób, które musiałyby zrezygnować z pracy na jakiś czas (sześć miesięcy, a nawet rok).

Za dwa–trzy tygodnie będziemy znać pierwsze skutki strategii brytyjskiej. To daje nam przewagę, bo jeśli tam selektywna izolacja zawiedzie, będzie trzeba zrewidować te założenia. Mamy szczęście w nieszczęściu, że jesteśmy „opóźnieni” o jakieś dwa tygodnie w rozwoju epidemii w stosunku do innych państw, więc mamy więcej czasu na przygotowania. Ponadto każdego dnia dostajemy coraz więcej danych do analizy, co będzie ułatwiało kalibrację działań przy stosunkowo niewielkich liczbach zakażonych i zgonów.

UWAGA KOŃCOWA:

Taka strategia ma szansę powodzenia, o ile w ciągu najbliższych dziesięciu dni nie wejdziemy na tzw. ścieżkę południową, co niestety nie jest pewne (ze względu na charakterystyczne dla polskich rodzin silne więzi). Oznacza to jednak, że jak najszybciej władze muszą zmodyfikować przekaz informacyjny i coraz mocniej zachęcać do izolacji wewnątrzrodzinnej.

Zdaję sobie sprawę, że wszystkie te propozycje są niezwykle trudne do wprowadzenia w życie, ale jesteśmy w takiej sytuacji, że prostych rozwiązań już nie ma.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Nie znam się na epidemiach

Подняться наверх