Читать книгу Saga rodu z Lipowej 23: Choroba miłości - Marian Piotr Rawinis - Страница 7

KAMIENIE PAMIĘCI

Оглавление

Wczesną wiosną Mikołaj wraz z żoną udali się na objazd posiadłości. Wędrowali po drogach i ścieżkach, które pamiętał od dziecka, a za którymi tęsknił przez lata niewoli. Modlili się pod każdym krzyżem na rozstajach, próbowali wody z każdej studni i źródełek pomiędzy skałami, odpoczywali w miłych dla oka zakątkach.

– Latami o tym marzyłem – opowiadał. – O prostych przyjemnościach, jakie daje życie w Dolinie u twojego boku.

Dłużej zatrzymywali się na polach, we wsiach i w młynach.

– Panie Boże dopomóż! – wołał Mikołaj ku pracującym.

– Panie Boże zapłać! – odpowiadali.

Prostowali grzbiety, patrzyli z niedowierzaniem, a potem porzucali swoje zajęcia i biegli ku panu, żeby pokłonić się mu do stóp i wyrazić radość z jego powrotu.

W Częstochowie złotnik Urban bardzo się zdziwił zamówieniem Mikołaja z Lipowej.

– Oprawić w najlepsze złoto? – powtórzył zamówienie. – Ten zwykły kamyk? Wybaczcie, panie, ale to najdziwniejsze zamówienie, o jakim słyszałem.

– Może i najdziwniejsze – zgodził się Mikołaj. – Chyba nieczęsto macie sposobność dotykać kamieni, które pochodzą z Golgoty, na której umarł Chrystus Pan.

Urban spojrzał na rycerza i zobaczył, że ten wcale nie żartuje. Uśmiechnął się domyślnie.

– Wybaczcie – przeprosił z ukłonem. – To zapewne wy jeste¬ście owym rycerzem, który w cudowny sposób został ocalony z rąk Saracenów, a potem pielgrzymował do Ziemi Świętej. Tak, nie może inaczej być, to wy.

– Ja – potwierdził Mikołaj zaskoczony, że wszyscy słyszeli już o jego długiej podróży.

Kiedy szedł tutaj, ludzie kłaniali mu się powszechnie i zastanawiał się nawet, czemu to robią i czemu, gdy ich minął, żywo gestykulują, jakby zobaczyli coś dziwacznego.

Saga rodu z Lipowej 23: Choroba miłości

Подняться наверх