Читать книгу Saga rodu z Lipowej 13: Śmierć wilka - Marian Piotr Rawinis - Страница 4
WIESZCZEK
Оглавление- Pokazać mu rozpalone żelazo!
Ponury, zarośnięty strażnik, który był pomocnikiem kata, a któremu niegdyś wyrwano język, skinieniem głowy odpowiedział na królewskie polecenie. Z paleniska wyjął żelazny pręt z końcem rozgrzanym do czerwoności. Podszedł do siedzącego na ziemi i powoli zbliżył żelazo do jego twarzy, żeby stary człowiek poczuł ciepło.
Król Jagiełło zbliżył się z drugiej strony.
– Gdzie moi synowie, Alabanie? – zapytał groźnie. – Gdzie moi synowie?!
Alaban, sławny wróż i wieszczek, rzucił się na kolana. Suchymi rękami o powykręcanych palcach próbował uczepić się królewskich stóp, ale strażnicy zatrzymali go na miejscu.
– Łaski, wielki królu! – zaskomlił. – Łaski! To już niedługo!
– Niedługo? – zapytał król. – Ostrzegałem cię, żebyś mówił prawdę, przepowiadaczu. Tylko prawdę. Obiecywałeś, a nie spełniło się nic z twoich obietnic. Dość tego! Wystarczająco długo już czekałem. Chcę prawdy, a nie bajania. I chcę synów!
Król był niezadowolony, bo już od dawna czekał na wywróżoną przez wieszczka odmianę. Któregoś dnia Alaban przyszedł i oznajmił:
– Gwiazdy wam niezwykle sprzyjają, wielki królu. Będziecie mieli wiele dzieci. Będziecie mieli wielu wnuków. Będziecie mieli wielkie królowanie.
– Kiedy? – zapytał król. – Kiedy to nastąpi?
– Niedługo, najjaśniejszy panie.
Dopytywał się potem jeszcze wielokrotnie. Wieszczek burczał coś pod nosem, ale dokładnej odpowiedzi nie umiał udzielić. Tymczasem czynił rozmaite sztuki. Wróżył z lotu ptaków, patrzył w gwiazdy. Prychał na miejscowych uczonych i wyśmiewał po cichu ich umiejętności, czym mu się zresztą odwdzięczali. Chodził w swojej długiej do ziemi, grubej szacie podobnej do koszuli, z wielgaśnym kijem w ręku, nie strzygł się i nie golił, nie dbając o długie siwe włosy i długą rozczochraną brodę.
– Gwiazdy żądają cierpliwości – powtarzał. – Cierpliwości.
Wreszcie król stracił cierpliwość. Osobiście udał się do izby Alabana, urządzonej w baszcie Wawelu. Kazał towarzyszącym mu ludziom wynieść z niej wszystko, wszystko do ostatniej rzeczy, wszystko co tylko wieszczek zgromadził przez te lata. Komnata, piękna, wygodna komnata, stała się ponura, zimna i pusta, a głos w niej pobrzmiewał smutnym echem.
– Żebyś mógł łatwiej myśleć – powiedział król.
A potem kazał rozgrzać żelazo.
– Niedługo. Już niedługo – drżącym głosem obiecywał Alaban.