Читать книгу Offline. Jak dzięki życiu bez pieniędzy i technologii odzyskałem wolność i szczęście - Mark Boyle - Страница 8

Оглавление

Po południu, w przeddzień przeprowadzki do domku, gdzie miałem mieszkać bez elektryczności i podstawowych wygód, które przez większość życia wydawały mi się oczywiste – telefonu, komputera, żarówek, pralki, bieżącej wody, telewizji, elektronarzędzi, kuchenki gazowej, radia – dostałem e-mail, być może ostatni, jaki kiedykolwiek otrzymam, od redaktora pewnego wydawnictwa. Przeczytał mój artykuł opublikowany tego ranka w gazecie i chciał zapytać, czy nie napisałbym książki o swoich doświadczeniach.

Rok wcześniej, kiedy zacząłem myśleć o zbudowaniu chatki – fundamentu mojego, jak miałem nadzieję, prostszego stylu życia – naszła mnie ponura, lecz racjonalna konkluzja, że nie licząc osobistych dzienników, prawdopodobnie nigdy więcej niczego nie napiszę. Słyszałem, że wydawcy nie przyjmują już ręcznie pisanych tekstów jak za czasów D.H. Lawrence’a, zwłaszcza jeśli żaden z ciebie D.H. Lawrence; dlatego moja decyzja, aby zacząć używać prostszych, mniej zmechanizowanych narzędzi, zdawała mi się gwoździem do trumny jedynego dostępnego mi źródła zarobkowania. Fakt ten zaakceptowałem, bo zawsze twierdziłem, iż – cytując dziewiętnastowiecznego pisarza i transcendentalistę Henry’ego Davida Thoreau – ważniejszym jest „wstać, by żyć”, niż „zasiąść do pisania”. A jednak ta perspektywa wyraźnie mi ciążyła.

Stąd jego e-mail mnie zaskoczył. Odpowiedziałem, że jestem zainteresowany. Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia, jak to miałoby się udać i czy to w ogóle możliwe. Przez całe dorosłe życie wszystko pisałem na komputerze, od esejów i prac naukowych aż po artykuły i książki. Już zaczęło do mnie docierać, że w porównaniu z pismem maszynowym pismo odręczne nie tylko stanowi odrębny kunszt, ale też wymaga zmiany sposobu myślenia. Nie będzie szybkiego i wygodnego stukania w klawisze ani wyszukiwania informacji w internecie, koniec z autokorektą, kopiuj-wklej i łatwym kasowaniem. Aby przeorganizować stronę, będę musiał zacząć od początku. Zastanawiałem się, jak będzie przebiegać redagowanie tekstu bez możliwości natychmiastowej komunikacji, do której przywykł nowoczesny świat wydawniczy. To wszystko nie mieściło mi się w głowie. Ten plan mógł się nie udać ze stu różnych powodów, więc sięgnąłem po ołówek i postarałem się, żeby było ich tylko dziewięćdziesiąt dziewięć.

~

Niemal dziesięć lat temu, zanim postanowiłem „wyciągnąć wtyczkę” i odłączyć się od cywilizacji przemysłowej, rozpocząłem życie bez pieniędzy. Ten roczny w pierwotnym zamyśle eksperyment potrwał trzy lata, a od tamtej pory pieniądze odgrywają w moim życiu nieznaczną rolę. Pewnie myślisz sobie: oto ktoś o poważnych skłonnościach masochistycznych. Nie winię cię.

Jednakże bliższe prawdy jest stwierdzenie przeciwne. W słowach takich, jak „rezygnacja”, „porzucenie” i „wycofanie” zawsze pobrzmiewa niebezpieczne echo poświęcenia, ograniczenia i ascetyzmu, które podkreśla to, co tracimy, zamiast tego, co możemy zyskać. Bardziej prawdopodobne, że o alkoholiku ktoś napisze: „rzucił picie”, niż „odzyskał zdrowie i poprawił stosunki z ludźmi”. Z mojego doświadczenia wynika, że strata i zysk nieustannie się ze sobą przeplatają. Co chwila dokonujemy wyborów – czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie. Przez większość życia z całkowicie uzasadnionych powodów skłaniałem się ku pieniądzom i maszynom, nieświadomie wybierając egzystencję pozbawioną wszystkiego, co te rzeczy zastępowały. Pytanie, które dotyczy nas wszystkich, a które zbyt rzadko sobie zadajemy, brzmi: co jesteśmy gotowi stracić i co chcemy zyskać, brnąc po omacku przez swoje krótkie cenne życie?

Tak jak w przypadku niniejszej książki również tamtego popołudnia, w przeddzień rozpoczęcia życia bez pieniędzy („życie na łonie natury” wciąż brzmi tandetnie), spytano mnie, czy jestem zainteresowany opisaniem swoich doświadczeń. Rok później tamta książka i ja sam mieliśmy być znani jako Człowiek bez pieniędzy. Była to opowieść o wszystkich wyzwaniach, lekcjach, cudach, zmaganiach, radościach, błędach i przygodach, które stały się moim udziałem podczas pierwszego roku życia bez pieniędzy. W trakcie powstawania tamtej relacji mój redaktor poprosił, abym w krótkim rozdziale określił „zasady eksperymentu”. Pieniądze łatwo zdefiniować, więc zasady były jasne: nie mogłem wydać ani otrzymać nawet pensa przez co najmniej rok. Zważywszy, że kierowały mną pobudki nie tylko osobiste, lecz także ekologiczne, geopolityczne i społeczne, dokładałem idiotycznych wysiłków, aby nie korzystać z owoców globalnego systemu walutowego, poza którym próbowałem żyć. Jednak w ostatecznym rozrachunku te narzucone sobie ograniczenia były stosunkowo jasne i proste: żadnych pieniędzy.

Kiedy więc redaktor, który pierwszy skontaktował się ze mną w sprawie czytanej właśnie przez ciebie książki, poprosił, abym określił zasady mojego życia bez technologii, jego prośba powinna była wydawać się rozsądna. A jednak natychmiast wprawiła mnie w zakłopotanie. W przeciwieństwie do pieniędzy niełatwo jest wyznaczyć wyraźną granicę między tym, co stanowi technologię, a co nie. Język, ogień, smartfon, siekiera – nawet ołówek, którym zapisuję te słowa – można by uznać za przejawy technologii, choć wzdragam się przed takim brakiem precyzji. Co miałoby stanowić granicę: epoka kamienia? żelaza? osiemnasty wiek? Na to pytanie nie da się odpowiedzieć, skoro nawet słowa można uważać za wytwór technologii, a im dłużej zastanawiałem się nad latami, które przeżyłem bez pieniędzy, tym mniej istotne wydawało mi się znalezienie idealnego rozwiązania.

Tamte lata nauczyły mnie też, że zasady czynią z życia grę, którą trzeba wygrać, wyzwanie, któremu trzeba sprostać, bo tworzą czarno-białe scenariusze, ku którym skłania się społeczeństwo. Moje życie należy do mnie i jest podatne na te same sprzeczności, zawiłości, kompromisy, konflikty i chaos co życie innych. Moje ideały często wyprzedzają o krok zdolność ich pełnego urzeczywistnienia i nie ma w tym nic złego; zastanawiam się wręcz (tę myśl rozwinę nieco później), czy hipokryzja nie jest wskaźnikiem ideału najwyższego.

Towarzyszyło mi silne przekonanie, że jeśli mam napisać książkę o swoich doświadczeniach, powinna ona odzwierciedlać prawdziwy cel „wyciągnięcia wtyczki”, a było nim zgłębianie istoty człowieczeństwa – z wszelkimi jego zawiłościami, sprzecznościami i chaosem – po odrzuceniu tego, co nas rozprasza i zakłóca nasz kontakt z najbliższym otoczeniem.

Po dziesięciu latach bardziej zależy mi na rzetelnym zbadaniu złożoności prostoty, a mniej na udowodnieniu swoich racji. Sednem mojego stylu życia jest palące pragnienie poczucia, że stanowię element naturalnego krajobrazu, co wzorem najstarszej wspólnoty amiszów z Ameryki Północnej chcę osiągnąć, używając wyłącznie takich narzędzi i technologii (jeśli już muszę użyć tego słowa), które nie uzależnią mnie od instytucji i sił nieszanujących zasad i wartości, zgodnie z którymi chcę żyć. Później zaś, gdy życie nieuchronnie pociągnie mnie dalej – wyrywając z tej mozolnie wywalczonej prostoty mojego domku i małego gospodarstwa, by wepchnąć w objęcia społeczeństwa coraz bardziej pogrążającego się w wirtualnej rzeczywistości – chcę móc uczciwie i prosto opisać kompromisy i dylematy, z którymi przyszło mi się zmierzyć. To wszystko, co mogę powiedzieć na temat zasad rządzących moim życiem.

Na tyle, na ile niedoskonałość słów pozwala opisać rzeczywistość, pierwszy rozdział tej książki ma za zadanie oddać urok naturalnego krajobrazu, którego częścią próbuję się stać, a także domku, w którym moje nowe życie się rozpoczęło. Potem poprowadzę cię przez kolejne pory roku, kiedy to pozbywałem się różnych zakłóceń, których dogodność, jak się przekonałem, tłumi nas pod wieloma względami. Dlatego na dalszych stronach znajdziesz nie tyle opowieść o człowieku żyjącym bez technologii, ile zbiór spostrzeżeń, opisów codzienności, rozmów toczonych przy wiejskich furtkach, przygód i refleksji, które, mam nadzieję, ukażą obraz kogoś, kto próbuje okroić swoje życie z ekstrawagancji nowoczesności i przywrócić mu jego surową postać.

Właściwie, jeśli się nad tym zastanowić, to w tej książce wcale nie chodzi o mnie.

Offline. Jak dzięki życiu bez pieniędzy i technologii odzyskałem wolność i szczęście

Подняться наверх