Читать книгу Szara siostra - Mark Lawrence - Страница 7
Prolog
ОглавлениеZniszczenie klasztoru, czy to męskiego, czy żeńskiego, nie jest łatwym zadaniem, nawet dla potężnego rodu Tacsisów, potomków cesarzy.
Lano Tacsis przybył na Skałę Wiary przygotowany do wojny. Jego zbroja z arkowej stali lśniła krwawo w blasku tysiąca szkarłatnych gwiazd. Przed nim ustawiły się zwarte szeregi jego osobistej straży, żelaznego rdzenia armii Tacsisów wykutego przez jego ojca. Ci żołnierze zahartowali się w walkach na wschodnich granicach cesarstwa oraz na zachodzie, na brzegach Marnu.
Jednakże jego wiara w zwycięstwo opierała się nie tylko na włóczniach armii. Towarzyszyli mu Noi-Guin, sprowadzeni z mrocznych komnat Tetragode.
Dziecko oddane Tetragode składa się w ofierze ciemności. Nieliczne mogą przeżyć szkolenie, ale dorosła osoba, która po co najmniej dziesięciu latach zejdzie z murów fortecy w bezksiężycową część nocy, będzie kimś zupełnie innym. Uwolni się od wszelkich zobowiązań wobec rodziców albo rodzeństwa, odetnie się ją od drzewa Przodka. Stanie się Noi-Guin – instrumentem śmierci stojącym poza moralnością i religią, poświęcającym się wyłącznie zleconemu mu zadaniu. Najbogatsi spośród Sisów mogą sobie pozwolić na ich usługi, ale rzadko zdarza się zadanie, które wymagałoby udziału więcej niż jednego dziecka Tetragode. Nikt z żyjących nie pamięta, by na jedną misję wyruszyło ich więcej niż troje. Nawet najstarsze opowieści nigdy nie wspominają o więcej niż pięciorgu. Tego dnia, gdy Lano Tacsis przybył do klasztoru i stanął na Skale Wiary, towarzyszyło mu ośmioro dzieci Noi-Guin.
– Nona Grey? Jesteś tego pewna? – Lano uniósł zasłonę hełmu, by przyjrzeć się mrocznej sylwetce stojącej na drodze jego armii. Wydawała się maleńka na tle ogromnych kolumn. – Siostra Klatka... wróciła do Słodkiej Łaski. – Walnął pięścią w otwartą dłoń. Zadźwięczał metal. – Och... to znakomicie! Bałem się, że odeszła pomimo moich instrukcji. – Zerknął w lewo. – Jesteś pewna, że to ona?
Clera Ghomal uniosła ku niemu ciemne oczy.
– Oczywiście. Któż inny pozwoliłby mi odejść?
* * *
Siostra Klatka czekała, nie rzucając cienia, pośród wyniosłych słupów. Starsze mniszki i młode nowicjuszki obserwowały ją z kamiennego lasu ciągnącego się za jej plecami. Gdy nadejdą Tacsisowie i popłynie krew, siostra Róża nadal będzie toczyła własną bitwę gdzieś z tyłu, próbując uratować siostrę Cierń przed śmiercią od ran. Clera zostawiła ją krwawiącą na ziemi. Mogła ją zabić w jednej chwili, ale nie zrobiła tego. Zawsze to coś.
Miecz trzymany przez Klatkę ofiarował swą ostrość światu oraz korytarzowemu wiatrowi, który syczał z bólu rozcinany przez jego ostrze. Siostra Klatka czekała na swoją bitwę, szukała swego środka, poszukiwała ciszy i bezruchu. Pelarthijczycy byli coraz bliżej. W całej historii Słodkiej Łaski niewiele Czerwonych Sióstr opanowało umiejętności, których uczono w klasach Miecza i Drogi lepiej niż siostra Cierń.
Ale siostra Klatka maszerowała w rytm innej muzyki.
Święci nie pochwalają gniewu, czym bowiem jest w swym sercu wiara, jeśli nie pogodzeniem się z tym, czego nie potrafimy zmienić? Mądrzy zwą wściekłość głupotą, ponieważ nie znajdzie się w niej wielu prawd. Ci, którzy nami władają, miażdżą gniew swymi stopami, albowiem widzą go wyraźnie i zdają sobie sprawę, że to ogień, a któż chciałby zobaczyć głodne płomienie pośród tych, którzy są jego własnością?
Jednakże dla siostry Klatki furia była bronią. Otworzyła się przed gniewem, który do tej pory powstrzymywała. Jej przyjaciółka umierała. Jej przyjaciółka. Gniew miał w sobie czystość. Wypalał smutek. Na pewien czas. Wypalał strach. Nawet okrucieństwo i nienawiść szukają schronienia, ale gniew go nie chce. Pragnie tylko niszczyć. Jest darem naszej natury, ukształtowanym przez niezliczone lata. Czemu mielibyśmy go odrzucać?
Wszystkie prawa Kościoła czy państwa próbują oddzielić nas od naszego gniewu. Każde z nich ma za zadanie nas oswoić, wyjąć nam z rąk to, co powinno należeć do nas. Wszystkie regulacje próbują odebrać nam prawo do słusznej zemsty i przekazać je sądom, trybunałom, sprawiedliwości i sędziom. Księgi prawa chcą zastąpić napisanymi inkaustem linijkami to, co uznajemy za słuszne. Więzienia i kaci mają za cel jedynie uniemożliwienie nam pobrudzenia sobie rąk krwią tych, którzy nas skrzywdzili. Wszystko to istnieje jedynie po to, by przedłużyć czas dzielący czyn od jego konsekwencji. Wznieść nas ponad naszą zwierzęcą naturę, uwięzić bestię w klatce i oswoić ją.
Siostra Klatka obserwowała stojącego na Skale wroga zakutego w błyszczącą stal.
Jej gniew jest jak oceaniczne fale wzbierające na głębokich wodach, by uderzać o brzeg z białą furią, jedna po drugiej, bezustannie rozdzierające wysokie klify, rozbijające głazy na małe kamyki, a kamyki na ziarenka piasku. Tak właśnie obala się góry. Jej gniew jest gniewem burzy targanym hukiem gromu i rozświetlanym błyskawicami, wichrem wyrywającym najstarsze drzewa z twardej ziemi. Jest nieustępliwością skał piętrzących się gniewnie ku zimnemu niebu. Jest jak kawałki tłuczonego szkła wewnątrz klatki piersiowej. Nie pozwala na sen, na odwrót ani na kompromisy.
* * *
Nona Grey unosi głowę i przygląda się nieprzyjacielowi czarnymi jak noc oczami. Wydaje się, że pali się w nich ogień, ale być może to tylko odbicie blasku pochodni.
– Sama jestem dla siebie klatką. – Unosi miecz. – I otworzyłam drzwi.