Читать книгу Zakonnice odchodzą po cichu - Marta Abramowicz - Страница 5
BOHATERKI
SIOSTRA DOROTA
ОглавлениеPamiętnik siostry Doroty: cztery zeszyty w kratkę zapisane maczkiem czarnym długopisem. Cztery lata w klasztorze. W pierwszych dwóch z postulatu głównie cytaty z Pisma, fragmenty wierszy, książek, nie tylko religijnych. Domyślam się, że to drogowskazy, które miały kierować Dorotę w stronę tego, co najważniejsze. Kolejne dwa zeszyty to pamiętnik nowicjuszki, potem junioratki. Trudno czytać go w autobusie, bo spomiędzy kartek wysypują się święte obrazki z Matką Boską, zasuszone kwiaty i wycinki z gazet. Na jednym fotografia obrazu Martwy Chrystus Hansa Holbeina.
Na okładce wykaligrafowane:
„W codzienności składamy dar z siebie przez gesty ofiary, często niepozornej i ukrytej”.
Tak miało być każdego dnia, w każdej minucie i każdej sekundzie. Życie zakonnicy miało być nieustannym wyrzeczeniem, ale tak, żeby nikt tego nie widział. Żeby przypadkiem nie służyło wyścigowi do świętości. Przechwalaniu, która bardziej dziś się umartwiła.
Choć zgromadzenie z ducha było franciszkańskie, ale radować siostry miały się poprzez cierpienie. Skąd Dorota o tym wie?
Po pierwsze, powiedziała jej to Mistrzyni. Że należy codziennie składać małe ofiary, codziennie w cichości się umartwić.
Po drugie, Papież właśnie uczynił Faustynę świętą. A w swoim Dzienniczku pisze ona:
Za każde upokorzenie podziękuję Panu Jezusowi, szczególnie pomodlę się za osobę, która mi dała sposobność upokorzenia. Wyniszczać się będę na korzyść dusz. Nie liczyć się z żadną ofiarą, ścieląc się pod stopy Sióstr, jako dywanik, po którym nie tylko mogą chodzić, ale i swoje stopy mogą obcierać. Pod stopami Sióstr jest dla mnie miejsce. Będę się o nie starać w praktyce w sposób niedostrzegalny dla oka ludzkiego. Wystarcza, że Bóg widzi.
Po trzecie, wzorem takiego życia jest święta Tereska od Dzieciątka Jezus, a Jan Paweł II ogłosił ją Doktorem Kościoła.
Tuż przed obłóczynami Mistrzyni zapytała: Czy chcecie być świętymi? Dorota odpowiedziała, że nie, że przyszła, by zbliżyć się do Boga. Mistrzyni aż zaparło dech w piersi: – Tu jest obowiązek dążenia do świętości! To jest istota bycia w zakonie! Wszystko zmarnujecie, jeśli tego nie zrobicie!
Nikt nie wyjaśnia, co to znaczy być świętą. Ale skoro tak nakazuje Mistrzyni, to Dorota pragnie zrobić wszystko, żeby być jak najlepszą zakonnicą.
Czyta Dzieje duszy i chce być taka, jak święta Tereska. Chce pójść jej małą drogą. Tak jak ona oddać się Bogu, uznać swoją nicość i cierpieć z radością, bo „dusza odczuwa szczęście, gdy poświęca się dla Jezusa”.
Na wzór Tereski układa swoją małą drogę:
Na rekreacji dosiadać się do sióstr, za którymi nie przepada. Słuchać ich z zainteresowaniem, choćby umierała z nudów. Podczas posiłków odmawiać sobie wszystkiego, co lubi. Czyli jabłek, agrestu, winogron i czekolady. Jeść to, czego nie znosi, czyli cebulę. Taką żywą, parzącą, ostrą. Taką, której nie może przełknąć. W czasie wolnym nie czytać, choćby nie wiem jak za tym tęskniła. Nie zaglądać do biblioteki, żeby nie mieć pokus. W kaplicy nie rozpraszać się podczas modlitw. Oddać się Jezusowi cała. A kiedy nie wychodzi, to starać się jeszcze mocniej. Wierzyć w głos Pana, który pomoże jej dążyć do doskonałości.
Mistrzyni doradza, aby wzorem dwóch świętych, Faustyny i Tereski, prowadziła dzienniczek. Niech zapisuje w nim swoje grzechy i uchybienia oraz postanowienia poprawy. Będzie widziała swoje postępy. Dorota więc skrupulatnie wszystko notuje.
DZIENNICZEK
Nowicjat, sierpień
Rozdarłam welon. Dopiero co go dostałam, muszę bardziej uważać.
Prosiłam o zacerowanie – pasożytnictwo. Powinnam to zrobić sama.
Przy zmywaniu odwrócić się twarzą w stronę zlewu.
Nie mówić o sobie. W ogóle nie mówić, tylko słuchać.
Trwać w posłuszeństwie: tylko to, co chce przełożony. Tylko tak, jak chce przełożony. Tylko wtedy, kiedy chce przełożony, Tylko z tą, którą wyznaczy przełożony.
Rozpoznane wady:
1. Kokieteria: nieuleczalna, ciągle zagrażająca, wyłącza myślenie, a działają zmysły i podświadomość.
LECZENIE: oddanie Matce Bożej, uświadomienie sobie, z kim rozmawiam, opanowanie.
2. Łakomstwo: mocno zakorzenione, wciąż nawracające. Powoduje ból brzucha, osłabia czujność, obciąża i rozleniwia.
LECZENIE: nie wykorzystywać okazji, unikać stresów, pamiętać o drobnych umartwieniach.
3. Zdrada: zdradzam Go, choć Go kocham. Nie staram się być zawsze idealna, a powinnam. Z tchórzostwa, nieuwagi, nieświadomie, dla zabawy, bo mi nie wystarcza to, co mam, bo chcę się sprawdzić, coś zdobyć, popisać się.
LECZENIE: umartwianie, pozostawanie tu i teraz.
4. Wymądrzanie: denerwuje otoczenie, ośmiesza mnie w oczach rozmówców. Dotyczy Boga (niedozwolone!), matematyki, historii, ogólnych wiadomości, przeczytanych książek.
LECZENIE: w pierwszej chwili milczenie, próba pokonania chęci mówienia, rozbudzanie w sobie chęci słuchania. Poskromić też dążenie do nauki i nabywania wiedzy.
5. Pragnienie pochwał: silne pragnienie pochwał i akceptacji, silny bunt przeciw naganom.
LECZENIE: postępowanie zgodnie z regułami zgromadzenia, milczące przyjęcie upomnienia, dostosowanie się. Modlitwa do Matki Bożej.
Wrzesień
Żyję swoim życiem. Modlę się, uśmiecham, pracuję.
Cały dzień skupiałam się nie na Bogu, ale na swoich grzechach.
Walnęłam szczotką w barierkę, pracowałam bardzo wolno. Co robić w gniewie?
Nie podzieliłam się z siostrą Agnieszką ciastem. Dzielić się z siostrami nawet okruchem.
Dzień skupienia zmarnowany na czytaniu.
Śmiałam się głośno w kuchni. Nie przystoi.
Kontrolować zawsze swoją postawę, nie ślizgać się na krześle.
Notatki z wykładu: Godność siostry zakonnej
Siostra zakonna to nie byle kto. Mamy swoją godność. Nikt nas nie poniży bardziej niż my same siebie. Mamy godność Oblubienicy Chrystusowej. Odpowiadamy miłością, bo On nas obdarza miłością.
Październik
Nowicjat: strach, samotność, pustynia. Znów płakałam wbrew posłuszeństwu. Klęska – żyję w wiecznym strachu.
Rozmawiałam z Mistrzynią. Powiedziałam jej, że nie czuję się tu kochana, nikt na mnie nie czeka, nie ufa, nie pokłada nadziei we mnie. Oszukano mnie. To sekta: rozbudowany aparat powołaniowy, a potem nic już nikogo nie obchodzisz. Służ, kochaj, pracuj, bądź wydajna.
Czy to jest ta czarna noc, o której piszą św. Tereska i św. Faustyna?
Mistrzyni poradziła, żeby jeszcze więcej się modlić i każdego dnia przyjąć jakieś upokorzenie. To ma pomóc wytrwać w powołaniu.
O ducha umartwienia proszę Cię, Panie. Cebula.
Zmywanie: nie gadać, nie uderzać garnkami, cicho wszystko stawiać.
Wbrew posłuszeństwu płakałam 6 razy.
Nie potrafię zachować się tak, żeby wszystkich zadowolić.
Zjadłam na kolację dwie kromki zamiast jednej.
Nie pracowałam od 15.15 do 15.45 – lenistwo. Nie dopuszczać do bezczynności.
Mistrzyni przyszła po chorobie do kaplicy. Nie zapytałam, jak się czuje.
Co na kolację? Cebula, uśmiech, słuchanie.
Nie zapisuję wbrew posłuszeństwu plusów. A tak nakazał spowiednik. Nie zrobiłam listy zalet.
Na plus: Przyznałam się, że nie umyłam podłogi.
Na minus: Rozglądałam się po ludziach w kościele.
Rekreacja: Nie potrafię rozeznać, kiedy coś powiedzieć, a kiedy słuchać, o czym kiedy mówić.
Na następną: Przygotować coś zabawnego i ciekawego – pomyśl.
Notatki z wykładu: Wnioski do modlitwy kontemplacyjnej
Najbardziej liczy się nie to, czy modlitwa jest udana, piękna, pełna głębokich myśli i uczuć, lecz to, czy jest wytrwała i wierna.
Nawet jeśli ktoś jest bardzo praktykujący i zaangażowany, a nie uczynił modlitwy stałą częścią dnia, do pełni jego życia duchowego stale będzie czegoś brakowało. Nie odnajdzie prawdziwego wewnętrznego pokoju, zawsze będzie narażony na nadmierne troski we wszystkim, co będzie robił.
Czas ofiarowany Bogu nigdy nie jest czasem kradzionym ludziom, którzy potrzebują naszej miłości i obecności.
Jeśli zajmiemy się Bogiem, on zajmie się naszymi sprawami znacznie lepiej od nas.
Listopad
Na plus: Po obiedzie siostry mówiły różne rzeczy, a ja nie kwitowałam, nie ucinałam, nie ironizowałam. Chwała Najwyższemu.
Na rekreacji wesołość, radość. Czy tak powinno być?
Jestem przewrażliwiona na punkcie tych obowiązków, które mi nie wychodzą.
Gazety, moda, filmy, piosenki, polityka wpływają na czystość umysłu, który ma być tylko dla Chrystusa.
– A ja bym ustawiła szklanki tak – próbowałam postawić na swoim. Siostra Mistrzyni chciała je ustawić inaczej. A przecież przeznaczono mi słuchać i wykonywać. I to robić powinnam.
Na plus: Nie podjęłam dyskusji o Jedwabnem.
Na minus: Jezus nie jest w centrum mojego życia.
Za dużo gadam, siostra Archaniela mówi, że mam nieprzyjemny dla ucha głos.
Pozwalam sobie na rozmowy, także na tematy świeckie, na swobodną pozycję ciała.
Nie gestykulować. Nie pamiętam, co robiłam z rękami podczas kolacji.
Nie kierować rozmowy na tematy: polityki, filmów, piosenek.
Notatki z wykładu: Wnioski do modlitwy kontemplacyjnej cd.
W modlitwie myślnej liczy się nie to, żeby dużo myśleć, ale żeby bardzo kochać.
Nasza podstawowa praca w tym czasie polega nie na zastanawianiu się, ofiarowywaniu, robieniu czegoś dla Boga, lecz na tym, by mógł nas kochać jak małe dzieci.
Aby naprawdę wejść w głąb modlitwy, trzeba zostać wprowadzonym w stan bierności, w którym Bóg i dusza spotykają się w ukryciu. Trzeba też, żeby nasze serce zostało zranione. Zranione miłością Boga, zranione pragnieniem Ukochanego. Modlitwa może naprawdę wejść w głąb jedynie za cenę takiego zranienia. Bóg musi nas dotknąć na poziomie na tyle głębokim, żebyśmy całą naszą istotą nie mogli się już bez niego obejść. Raniąc nas, coraz głębiej przygotowuje nasze prawdziwe uzdrowienie.
Grudzień
Przespałam kawał adoracji. Brak gorliwości?
Rozproszenia na różańcu.
Rekreacja: skupiałam się na tym, co mówią siostry. Nie zauważyłam, że w centrum nie stoi s. Mistrzyni. Zwrócić na nią uwagę.
Mam takie pragnienia: obejrzeć film o Franciszku, o Abrahamie, przeczytać parę książek. Czy mogę?
W kościele zachowywać ciszę. Nie rozcierać zmarzniętych rąk, nie wycierać nosa.
Chciałabym decydować o wielu rzeczach, ciężko przychodzi mi posłuszeństwo.
Co z cebulą na śniadanie w niedzielę?
Brak miłości do s. Krystyny i do s. Olgi. Dlaczego się nie modlę? Dlaczego brak mi żarliwości w modlitwie?
Jestem łakoma, ser polewam dżemem. A wystarczyłoby nie.
Uważać na przerywanie siostrze Mistrzyni, lepiej przerwać sobie.
Nie mówić Basia, ale siostra Barbara. Używanie zwrotu „siostro” pozwala pamiętać, że rozmawiam ze swoją siostrą. Dzięki temu mogę przyjąć postawę pełną szacunku.
Styczeń
Cukierek jeden, drugi, nieumartwione ciało, ociężała dusza.
Powrót do jedzenia cebuli.
Chyba źle zrobiłam, dopraszając się o jedzenie. Czy nie powinnam raczej okazać umiarkowania?
Na plus: pomodliłam się przed posiłkiem, zjadłam w refektarzu. Na minus: nie pomodliłam się po.
Od poznawania siostry Olgi odrzuca mnie znowu zazdrość. Oddałabym mój dowcip za wrażliwość, śpiew za pracowitość, grę na gitarze za panowanie nad sobą; posłuszeństwo, elokwencję za umiejętność pozostawania w cieniu. Nieprawdopodobne, że ktoś może mieć te cechy tak po prostu. Urodzona zakonnica.
Kiedy słucham:
– przestaję jeść,
– staram się przyjąć pozycję szanującą mówiącego,
– nie drapię się po plecach,
– wytrzymuję nieodpartą chęć zmiany tematu.
Nie umartwiłam się na kolacji, nie jedząc masła. Zjadłam kromkę więcej.
Kochać każdą siostrę, bo w każdej mieszka Chrystus.
Siedziałam 25 minut, pijąc herbatę. Lenistwo i senność.
Notatki z konferencji dla sióstr.
„Każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy” (Mt 19:27–29).
Opuścić – nie myśleć, zaufać, pozostawić, nie powracać, smakować wolności.
Luty
Na adoracji opieram się na łokciach – boli mnie kręgosłup. Gdy zacznę ćwiczyć, może minie. Wtedy jak najmniej się opierać.
Żyć w duchu ubóstwa. Gdy nie stać mnie na coś, poproszę mamę. Poprosić o zatyczki do uszu.
Denerwuję się, kiedy siostry rozkazują mi zrobić coś, co mogłyby same.
Przeklinałam przy albie. Oblałam albę wodą i przypaliłam.
Rekreacja toczyła się wokół mojej osoby. Było to przyjemne. Ale czy wysłuchałam, co mówiła s. Mistrzyni o Achabie i Dawidzie?
Nie podziękowałam jeszcze s. Krystynie za herbatę.
Lubię być w centrum uwagi. Ale kiedy czuję się opuszczona, czy nie jestem właśnie w centrum Twojej uwagi?
Przyjechałam z małej wsi do miasta i spotkałam tu siostry. To wszystko otrzymałam z ręki Jezusa. Czy nie powinnam kochać bardziej tego, co On mi daje, kochać Jego rodzinę? Jego miasto? Niech ono będzie w moim sercu na pierwszym planie. To wszystko, z czym przyszłam, moje wiano, posag, oddaję Jemu.
Abym zawsze zjednoczona z Jezusem mogła się modlić 24 godziny na dobę.
Marzec
Rzadko zdarza się zwyciężyć swoją wadę. Widzieć drobne zwycięstwa. One uczą wytrwałości, podtrzymują. Radować się nimi, budować.
Zjadłam jabłko Olgi. Jakim prawem? Co teraz?
Boże, na co ja mogę Ci się przydać?
Nie poruszać tematów, na których się nie znam. Czyli: polityka, muzyka klasyczna, żywienie, organizacja ślubów, duchowość, rolnictwo, geografia, historia.
Czy wstaję, jak wchodzi s. Mistrzyni?
Nie skubać skórek. Nie obgryzać ich, gdy z kimś rozmawiam.
Dlaczego musimy gotować księdzu coś innego? Dlaczego on ma jeść kotlety, a my kaszę z masłem? Zadałam przy innych siostrach takie pytanie. Przecież on nie jest gościem, mieszka z nami. A potem jeszcze krytykowałam hierarchię kościelną, pogardzanie siostrami. Nie powinnam tak robić. To moja wada. NIE PANUJĘ NAD JĘZYKIEM.
Kwiecień
Od dłuższego czasu mam rozproszenia na różańcu.
Nie potrafię poddać się posłuszeństwu przełożonej, o wiele łatwiej mówić jest ze spowiednikiem.
Nie mam wdzięcznego usposobienia. Tak mówi s. Mistrzyni.
Interesowanie się sprawami świata: mama przysyła gazety. Zrezygnować z tego, co sprawia mi przyjemność.
Doświadczam wielu wrogich uczuć i myśli w stosunku do wielu sióstr. Odmówić Zdrowaś Mario za każdą myśl.
S. Krystyna nie rozumie moich żartów. Czuję, jak mnie atakuje. Zniewala mnie moja do niej niechęć. Przymnóż mi wiary, Panie, że możesz mnie uzdrowić.
Nie jeść jabłek.
Pamiętać o modlitwie przed jedzeniem i po nim. Nie umartwiam się i piłam kompot. Zabrakło dla siostry Mistrzyni.
Na plus: wysłuchałam Olgi, że jej nogi puchną.
Oduczyć się słów: spoko, sorry, kurde, kurczę.
Nie wchodzić po dwa stopnie. Wchodzić z klasą.
Włosy trzeba związać.
Myśli przeciw czystości: chcę ładnie wyglądać, nie mam odwagi wyglądać brzydko.
Maj
Jan Chrzciciel został zabity za prawdę. Był głosem słowa. Ja jestem chyba bełkotem.
Co zrobić w gronie narzekających? To niebezpieczne.
Nie byłam wierna w przestrzeganiu poleceń – przedłużałam te czynności, które sprawiały mi przyjemność. Brak umartwiania i ascezy wewnętrznej.
Buntowałam się przeciwko obowiązkowi, który wykonywałam nie najlepiej, nie chciałam go.
Denerwowałam się przy stole, kiedy dla mnie zabrakło.
Wbrew posłuszeństwu posługiwałam się młodzieżowym slangiem.
Poddawałam się atmosferze nerwowości przed ważnymi wydarzeniami.
Obgadywałam siostrę Olgę: gdzie polazła? Przeklinałam: nie wiem, gdzie co jest w tym cholernym klasztorze.
Komentowałam upomnienia przełożonej, nie zgadzałam się z nimi, denerwowałam się, prowokowałam do narzekań na przełożoną.
Zareagowałam łzami i buntem, kiedy przełożona nie dała zgody, aby moja rodzina mnie odwiedziła.
Siedzę w refektarzu i nie słyszę nic. Przenika mnie smutek i poczucie straty.
Notatki. Przygotowanie do modlitwy do Maryi.
O Maryi myśleć jak o Mamie. Oddać się jej na własność.
Oddanie rozumu: Oddaję Ci, Mamo, wszystkie moje myśli, sądy i cały rozwój intelektualny. Zgadzam się, że poznam tylko tyle, ile Bóg zechce, a nawet na to, że Bóg mi rozum zabierze, jeśli to będzie potrzebne.
Oddanie woli: Pozwalam, byś, Mamo, miała dostęp do mojej woli i mogła mnie zawsze przekonać do tego, czego pragniesz.
Oddanie ciała: Oddaję Ci, Mamo, moje zdrowie, urodę, chorobę, śmierć. Zgadzam się na wszystkie cierpienia, jakie Bogu spodoba się zesłać na mnie.
Oddanie uczuć: Kochana Mamo, oddaję Ci moje uczucia, lęki i obawy. Wszystkie niepotrzebne przywiązania do ludzi i rzeczy.
Oddanie świata: Oddaję Ci, Mamo, wszystkie rzeczy zewnętrzne. Od dziś należą do Ciebie. Racz je wykorzystać dla Bożej chwały.
Czerwiec
Dać wolność siostrom: niech kłaniają się, jak chcą, szeleszczą różańcem. Są wolne w miłości. Niech mnie to nie gorszy. Nic mnie nie powinno gorszyć.
Miałam podejrzenia, że niektóre siostry miały wakacje, a my nie. Podejrzenia te wyrządzają siostrom krzywdę, którą jestem zobowiązana wynagrodzić.
Czasem zadaję sobie pytanie: co ja tu robię? Skoro wszyscy ludzie robią coś innego. Często jednak nie robią nic godnego uwagi, ale tak naprawdę jestem tu po to, by oni mogli robić rzeczy dobre. Muszę być świętą także dlatego, że to jest im potrzebne, mimo wszystko. Muszę tu być, bo jestem Mu potrzebna, choć nie wiem do czego i po co.
Czasem wydaje mi się grzechem moja tęsknota za domem. Ale może grzechem jest tylko nieuporządkowanie, a nie samo przywiązanie. Tęsknię za miejscem, gdzie jestem kochana, podziwiana, czekana. To jest właśnie złe. To jest źródłem rozproszeń. Skierować miłość do rodziny na czysty tor. Straci nade mną władzę.
Nie przeprosiłam sióstr za niegrzeczne odezwanie się. Nosiłam się z pewnym żalem, który racjonalnie rozwiany, pozostał jednak i dał swój wyraz niespodziewanie w chwili bólu głowy.
Lipiec
Tak, pracuję, jakoś żyję. Ale to wszystko dziurawe, nie jest mocno, pełno. Chodzi o to, żeby odbudować świątynię Pana.
Z czego robi się świątynię Pana?
1. Z milczenia (mniej o sobie, mniej dyskusji, wymądrzania).
2. Z cichości (nie kłócić się, nie hałasować, nie dochodzić swego).
3. Z dokładności (jutro sprzątanie).
4. Z ascezy (cebula, owoce, ciekawość książek, filmów, świata).
5. Z uwagi na modlitwie (paznokcie, skórki).
Sam Pan wzywa, by budować na gruzach, cóż więc pozostaje?
Zbliżają się pierwsze śluby. Mam wiele wątpliwości. Jutro przyjedzie siostra psycholog. Czy pójść z nią porozmawiać?
NIE
Może trzeba będzie mówić o problemie?
Może poczuje obrzydzenie do mnie za moją słabość i rozczulanie się nad sobą?
Może powie mi, że nie mam klasy, że przynoszę wstyd zakonowi, że nie powinnam składać ślubów?
Może stanie przeciwko mnie i potępi?
Może nie będę potrafiła powiedzieć o wszystkim, zacznę udawać, a ona to zauważy? I zechce poznać prawdę?
TAK
Może Pan ją przysyła, żeby mi pomóc?
Może obiektywnie i racjonalnie dobre jest dać się zbadać psychologowi?
Może nie będzie przeciwko mnie?
Może pomoże mi w pracy nad sobą?
Początek junioratu, sierpień
Koniec nowicjatu. Złożyłam roczne śluby posłuszeństwa, ubóstwa i czystości. Co będzie dalej?
Matka traktuje mnie jak swoją własność. Chcę zaakcentować moją wolność. Boję się nowej sytuacji, nie wiem, co będę robić jutro, i to mnie wykańcza. Zaczynam myśleć, że nie nadaję się do zakonu.
Czuję złość wobec s. Mistrzyni. To przychodzi tak szybko, że nie potrafię się obronić. Słyszeć wolę Bożą w głosie przełożonych.
Odczułam przykrość, bo siostry nie rozmawiają ze mną. Czy to dlatego, że staram się zachować milczenie?
Przyszedł list od rodziny. Otworzyć dopiero w niedzielę.
Mówiłam: dawniej soboty po południu były wolne. Krytyka. Uważać na nią.
Nie zadbałam o ręcznik siostry, jakbym zadbała o swój.
Nie jeść jabłek, orzechów, agrestu.
Pić wodę. Nie jeść słodyczy.
Nie słodzić herbaty.
Notatki z wykładu. Proszenie Maryi o pokorę.
Matko Boża, naucz mnie pokory:
Pokorna prośba, czyli cicha, nieśmiała, ale wciąż ponawiana. A wszystko, choćbym miała do tego prawo, choćbym bardzo potrzebowała, uznam za oczywiste i słuszne, że tego nie otrzymam. Pokornie przyjmę upominanie nawet tych, którzy nie mają prawa tego robić, spokojnie przyjmę wtrącanie się, pouczanie.
Wrzesień
Spojrzenie siostry Mistrzyni odczytałam jako naganę. Zepsuło mi to humor na pół dnia.
Uwaga! Siostra Mistrzyni musi wiedzieć pierwsza, najdokładniej i jak najwięcej.
Dlaczego być zakonnicą?
– Spotkać miłość swego życia i być zawsze razem.
– Robić rzeczy, o których się nie śniło.
– Lepiej rozumieć świat.
– Być szczęśliwą.
Brak ascezy: czytanie gazet. Nie usprawiedliwia mnie, że był to „Gość Niedzielny”.
Nie służę siostrze Krystynie, nie podzieliłam się jabłkiem, nie zaproponowałam budyniu.
Brak mi ducha służby: nie chce mi się zmywać, podawać do stołu, myć talerza Mistrzyni.
Zdenerwowałam się bardzo na s. Krystynę za jej lekceważący ton i pouczenie. Zdecydowanie brak mi pokory!
Proszę, dziękuję, przepraszam powinno wrócić do mojego słownika.
Łakomstwo: 4 kanapki na kolację, surówka na obiad.
Na plus: powiedziałam, że nie lubię surówki.
Lekceważę siostrę Krystynę – unikam podawania jej zupy.
Moje zeświecczenie:
• oglądanie się za facetami, komentowanie ich,
• ocenianie po wyglądzie, oglądanie gazet ze strojami,
• powtarzanie nowinek i ploteczek,
• interesowanie się sprawami świata,
• wyrażenia z gwary, slogany,
• mowa mało wspominająca o Panu,
• lenistwo i wygodnictwo,
• humory,
• brak wychowania, kultury.
Październik
Rekolekcje
Układa się powoli lista, która odbiera mi chęć do życia i jakąkolwiek zdolność działania: lenistwo, pycha, zazdrość, gniew, egoizm, wygodnictwo, zdrada, niekonsekwencja, gburowatość, mrukliwość, zmienne nastroje.
Brak mi wiary. Trzeba by wielkiej wiary, żeby tak bezczelnie złożyć śluby i zrzucić na Jezusa troskę o to, by z wygodnisia, złodzieja, modnisia zrobić ubogiego, z pyskacza, egoisty i lekkoducha, zapominalskiego zrobić posłusznego, a z panienki kokietki, próżnej pięknisi zrobić czystą.
Dręczą mnie złe myśli przeciwko siostrom. Osądzam je, zakładam, że mnie nie lubią, że życzą mi źle, obgadują, pogardzają, lekceważą, nienawidzą, kopią dołki, działają przeciwko mnie i wykorzystują przewagę.
Powiedziałam postulantkom o wielu rzeczach, które mogły sprawić, że zobaczyły klasztor w przyziemnym, ciemnym świetle.
Szemrałam przeciw przełożonym: Już biskup wiedział, że trzeba podwładnym pozwolić myśleć.
Praca nad emocjami. Nie roztrząsać woli przełożonych, nie wdawać się w wielką dyskusję, polemikę, bo traci się wewnętrzny spokój, ciszę, Boga w sercu, traci się modlitwę.
Rozmawiałam o przyszłości, o kapitule, o zmianach. Typowałam siedzenia i stołki. A nie można.
Byłam zgorszeniem dla mojej kuzynki, nie powiedziałam jej, że tabletki antykoncepcyjne są złe.
Nie chce mi się myć kwiatków.
Nie chcę mi się przynosić odkurzacza i czyścić kanapy.
Czystość oczu: telewizja, radio, gazety
Czystość ust: przekleństwa, wulgaryzmy, niedorzeczności
Listopad
Zjadłam cztery cukierki z torebki i cztery kluski po Krystynie. Smarowałam chleb masłem. Piłam mleko.
Postanowienie nieskubania skórek złamałam więcej razy niż zwykle.
Obgadywałam siostrę Krystynę, bo powiedziałam, że jest zła, kiedy ukroi się za dużo chleba.
Rozmawiałam z profeskami. A nie wolno.
Na plus: posłuszeństwo. Mistrzyni powiedziała: nie jedziesz na cmentarz.
A ja ani słowa komentarza.
Czystość: gazety w kotłowni są mi powodem grzechu, piosenki świeckie, rozpuszczone włosy, obcisłe swetry, rozmarzenia.
Dlaczego poszłam do zakonu?
Mam 22 lata. Niewiele wiem o świecie. Nie umiem znieść samotności, nienawidzę rozstań i tęsknoty. Nie lubię sama stanowić o sobie i muszę komuś ufać. Potrzebuję nieustannej opieki, troski, czułości, chcę być kochana i kochać co dzień mocniej, aż do bólu. Chcę być całkowicie bezpieczna, chcę mieć dom, prawdziwy dom. Im bardziej sama, tym bardziej z Nim.
Rekolekcje: przed Świętami Szatan będzie chciał wbić szpilę, pokłócić was, pokazać wam swoje wzajemne wady. Trwać w posłuszeństwie to może być sposób na niego. Próbuj, nie zniechęcaj się, nie siedem, a siedemdziesiąt siedem razy próbuj.
Nie przyklęknęłam po powrocie do domu.
Kopnęłam butelki i przeklęłam dwa razy. Byłam zła.
Nie przestrzegałam milczenia w pracy i w sobotę. Rozmowa o obowiązkach przemieniła się w luźną pogawędkę.
Obrałyśmy bez pozwolenia drugie wiadro ziemniaków.
Powrót do cebuli.
Kłóciłam się z s. Mistrzynią, wywołałam dyskusję, której nikt nie chciał. Zarzuciłam jej: uprzedzenia, ironię, teoretyzm, prześladowanie mnie, niesprawiedliwość. W szale gniewu przeklinałam po cichu i rzucałam przedmiotami.
Nie myję Matce talerza, nie chcę oskarżeń, że się jej podlizuję, boję się też Matki. Czy nikt nie mógłby ustalić jasnej zasady, że Matka, tak jak każda siostra, ma myć swój talerz? Zawsze ktoś chce umyć, Matka odmawia. Ależ nie, proszę Matki, mogę usłużyć – wypada ponalegać. To jak w końcu ma być?
Grudzień
Myślałam, że po ślubach będę bliżej Boga. Zbyt wiele wagi do nich przywiązałam. Tak na nie czekałam, a czuję, że jestem od Niego dalej niż przedtem. Nie widzę w moim życiu dobra. Jeśli nie czynię dobra, to nikt nie może mnie kochać. Czy Bóg może nie chcieć się mną posługiwać, aby czynić dobro?
Kiedyś tak trudno mi było sobie czegokolwiek odmówić. Uwielbiałam jabłka. A teraz leżą w misce, a ja nie czuję nic. Powinnam się cieszyć. Pilnowałam, żeby się umartwiać, wykorzenić wszystkie przyjemności. Gazety i książki stały mi się obojętne. Wszystko stało mi się obojętne. Gdzie jesteś, Panie? Czy nie było Ci to miłe?
Ułożyłam sobie wszystko, co i jak mam powiedzieć Siostrze. Stanęłam przed Siostrą w wielkiej bojaźni i z drżeniem. Nie pomogła mi Siostra. Usłyszałam rzeczy stare: potrzebujesz ludzi, zwróć się do kogoś. Stoczyłaś się, popuściłaś sobie, nic ci się nie chce. Zajmij się czymś poważnym, to ci przejdzie.
Żyję w wielkiej ciszy. Z nikim nie rozmawiam. Nikt do mnie nic nie mówi. Żyję osobno. To byłoby dobre, gdyby był Bóg. Ale Jego nie ma.
Nie widzę wokół siebie ani jednej życzliwej twarzy. Wszyscy są twardzi – żądają, wymagają, oceniają, sądzą, badają. Czuję się głupia. Nikt mi nie wierzy. Kiedy mówię, że jest mi przykro, bo siostra powiedziała coś nieprzyjemnego, słyszę: to twój problem.
Nie mam odwagi nic zrobić. Gdyby nie posłuszeństwo – może też oparte na lęku – chyba nic bym nie robiła. Wokół taka cisza, ale burza wisi w powietrzu. We mnie uderzy grom, czy będę stać, czy uciekać. Nie mam dokąd pójść. Nie mam do kogo zadzwonić. Napisać. Zagadać. Tylko siostra Olga nie bała się mojego smutku, nie bała się mnie. Ale nie dopuszczono jej do ślubów. Nie ma jej już.
Słabnie moje poczucie humoru. Uśmiecham się półgębkiem ze strachu, nie zaprzeczam, nie dociekam. Często nie rozumiem, o co chodzi, ale boję się przyznać. Uśmiecham się i potakuję. Nie pragnę wyłącznej przyjaźni, tylko wspólnoty, o której tyle się tu mówi, a której wcale nie ma.
Matka – powinna mieć uśmiechniętą, zadowoloną i ofiarną siostrę, gotową na każde skinienie, chętną do posłuszeństwa. To jej prawo. Czy mogę przychodzić do niej i jęczeć o swojej samotności? Czy mogę mówić o sobie, kiedy słyszę, jak boli ją głowa, jak jest niewyspana, jak mało ma czasu?
Siostra Mistrzyni – kiedy się za nią modlę, nie czuję nienawiści, strachu, niechęci. Zupełny pokój. A jednak lęk przed nią mnie paraliżuje. Ma nade mną przewagę. Boję się tego też w sensie duchowym. Jest Mistrzynią, więc „popiera” ją Bóg. Wystąpi przeciwko mnie, jeśli się jej sprzeciwię. Mówię gwarą młodzieżową, której nie lubi. Jeśli ja coś powiem – nieważne, nieprawda. Jeśli jakaś inna siostra powie to samo – o! to już godne uwagi. Jeśli powie to ksiądz albo napiszą w książkach, to już absolut!
Jej słowa „Nigdy nie będziesz Tereską” bolą mnie do dziś. Wstydzę się przyjaźni ze św. Tereską.
Co mnie tu trzyma? Czy gdybym odeszła, miałabym gdzie pójść? Nie. Nie ma takiego miejsca na ziemi.
W kaplicy jestem cztery godziny dziennie. Modlitwa jest dla mnie torturą. Po południu ogarnia mnie senność, bardzo nieprzyjemna, jeśli jest silna. Mam dreszcze, marzę, żeby wyjść z kaplicy na świeże powietrze. Wtedy odżywam. Tam umieram. Nie lubię się modlić. Skubię skórki. Ręce mnie pieką i są całe w ranach. Gdy nie mogę skubać, mam dreszcze. Denerwuję się. Wystukuję rytm nogą, przeciągam się. Boli mnie żołądek. Czuję, że Pan Jezus rozmawia z innymi siostrami, one Mu się podobają, a ja nie. Przeżywam to w każdej sekundzie.
Czuję smutek, rozpacz, strach, samotność. Mrok, cisza, beznadzieja. Nie ma stąd wyjścia.
Jestem nikim. Jestem do pomocy. Każdy może mi rozkazywać. Lubię przebywać z postulantkami, bo tylko one mnie szanują.
Nie mówię nic, bo nie jest ważne, co mówię. Nie warto nic mówić.
Na widok Mistrzyni zaczęło mi braknąć tchu i ściskać w gardle ze strachu.
Niechętnie całuję krzyżyk, habit, zapominam o tym.
Marzę o ucieczce.
Nie mam powołania.
*
Tu zapiski się urywają. Co dzieje się dalej?
Siostra Dorota czuje się coraz gorzej. Myśli, że światu byłoby lepiej bez niej. Kiedy siedzi na dachu i patrzy w dół, czuje ulgę. Koniec jest na wyciągnięcie ręki, na jeden skok. Schodzi jednak z dachu, bo w jej świadomości jakaś resztka dawnej siebie mówi, że coś jest nie tak, że nie tak powinno być. Niech ktoś mądrzejszy odgadnie, w czym tkwi problem, i to naprawi. Rozmawia z Matką. Siostry wysyłają ją do szpitala psychiatrycznego.
W szpitalu Dorota opowiada pani psycholog o tym, co się z nią dzieje. Bardzo chce być szczera, ale musi też uważać, żeby nie powiedzieć nic złego na zgromadzenie. Chce być lojalna wobec sióstr, bo to jej rodzina, a przecież nikt nie pluje na swoją rodzinę.
Pani psycholog pyta, czemu wybrała ten zakon, a nie inny. Dorota mówi, że zobaczyła w książce zdjęcie roześmianej siostry, spodobał jej się krój habitu. – To była taka książka o zakonach – tłumaczy dalej. – Już wiedziałam, że mam powołanie… Pani psycholog nie patrzy na nią, tylko pisze coś w swoich papierach. Dorota czuje, że tamta nic nie rozumie. A przecież chodzi o to, że to nie był do końca jej wybór, bo to Bóg decyduje: ten klasztor czy inny. Nie spotkała dotąd nikogo, kto by zgłębiał, czym dany zakon się zajmuje lub jaką ma historię. Najczęściej po prostu idziesz do tych sióstr, które polubiłaś na rekolekcjach albo które znasz, bo mieszkają po sąsiedzku. Decyduje przypadek, w którym widzisz Boga.
Dostaje leki antydepresyjne. Choć nie ma siły, żeby wstać z łóżka, przerasta ją najdrobniejsza nawet decyzja, a swoją przyszłość widzi w czarnych barwach, w szpitalu depresji nie stwierdzają. Lekarka wpisuje w kartę: nerwica i osobowość niedojrzała. Radzi wystąpienie z zakonu. Nie! To jest ostatnia rzecz, która trzyma Dorotę przy życiu. Że wróci do zakonu i że wszystko się naprawi. Jest przecież gotowa ciężko nad tym pracować. Tylko niech ktoś jej pomoże.
Mistrzyni odwiedza ją w szpitalu.
– Wobec powyższego – mówi – rada zdecydowała o wydaleniu cię ze zgromadzenia. Możesz doczekać końca ślubów. Ale najlepiej by było, żebyś wyjechała do innego domu.
– Ale może siostra psycholog coś pomoże? Może terapia? Zrobię wszystko…
– Decyzja została podjęta. Wola Boża, siostro.
Dorota wraca do klasztoru po swoje rzeczy. Krystyna, z którą cztery lata mieszkała w jednym pokoju i dzielił je tylko parawan, teraz unika jej wzroku. Lidka, która ściskała ją z okazji niedzieli, teraz na powitanie mówi tylko „Szczęść Boże”, nie przerywając obierania ziemniaków.
W marcu Dorota zapisuje jeszcze w swoim pamiętniku:
Siostry mnie unikają. Nie mam z kim porozmawiać. Jesteś na wylocie, jesteś jak trędowata.
Boję się powrotu choroby, boję się modlitwy. Boję się nie spać, boję się milczeć, boję się narazić wspólnocie.
Zachowałam dwie tabletki hydroksyzyny, chcę ich nazbierać dużo.
Wyjeżdża do innego domu. Wreszcie ma z kim porozmawiać. Zaprzyjaźnia się nawet z jedną siostrą. Jedzie na pielgrzymkę do Medziugorie. Jest lepiej. Ale nie ma co przeciągać. Dorota odwiesza habit do szafy, zakłada cywilne ciuchy i jedzie do domu na wieś.
Ostatni zapisek w pamiętniku:
Sierpień
Przyszła mi myśl, kiedy byłam bardzo senna, że moje życie będzie przegrane. Jednak na ogół myślę, że jakoś to będzie, że dam sobie radę.