Читать книгу Nasz azyl - Marta Józefczyk - Страница 8
Оглавление
Poznajcie Rysia. To bystry chłopak. Jest pewnie w waszym wieku i mieszka w niezwykłym miejscu. Jego domem jest Ogród Zoologiczny w Warszawie. Tata Rysia, Jan, jest zoologiem i dyrektorem zoo, a mama, Antonina, jest pisarką. Pisze książki dla dzieci o zwierzętach. Tata Rysia często podkreśla, że jego żona ma wyjątkowy dar komunikowania się ze zwierzętami. Zresztą Ryś zawdzięcza swoje imię ulubionemu zwierzęciu mamy.
Do niedawna zoo państwa Żabińskich tętniło życiem. Można tu było spotkać zwierzęta wielu gatunków zamieszkujących całą kulę ziemską. Państwo Żabińscy i ich współpracownicy ciężko pracowali, aby zapewnić zwierzętom warunki zbliżone do tych, jakie miały w swoim naturalnym środowisku. Ryś chętnie pomagał opiekunom zwierząt w ich pracy. Sprzątał wybiegi, czyścił klatki, a nawet karmił lwy i tygrysa. Lubił patrzeć na galopujące po padokach zebry i antylopy, ale największą słabość miał do Tuzinki. Tuzinka była słoniątkiem. Wesoła i głośna często zaczepiała Rysia, gdy koło niej przechodził. Chłopiec czasem częstował ją jakimś smakołykiem, pysznym jabłkiem lub marchewką.
Wszystko zmieniło się pierwszego września 1939 roku. Ten dzień na zawsze utkwił w pamięci Rysia. Rozpoczęła się druga wojna światowa. Niemcy pod przywództwem Adolfa Hitlera zaatakowały Polskę. Na nasz kraj spadły bomby i pociski. W bombardowaniu Warszawy zginęło wielu ludzi, ale ucierpiało też zoo. Zwierzęta poginęły, wiele z nich uciekło. Wyobrażacie sobie niedźwiedzia idącego ulicą? Albo biegające po chodnikach antylopy? Zwierzęta, które udało się złapać, i te, które przeżyły naloty, zostały wywiezione do niemieckich ogrodów zoologicznych. Była wśród nich Tuzinka. Zoo państwa Żabińskich prawie doszczętnie opustoszało.
Rozpoczęła się niemiecka okupacja. Na szczęście Rysiowi i jego rodzicom pozwolono pozostać w domu, który dotychczas zajmowali na terenie zoo. Aby nie marnować terenu, Niemcy stworzyli w ogrodzie najpierw hodowlę świń, a potem fermę srebrnych lisów, którą zarządzał pan Lisiarz, Polak, dobry i zaufany człowiek. Został lokatorem willi Żabińskich. Część ziemi podzielono na ogródki działkowe. Pozwolono tam warszawiakom hodować warzywa. Na granicy terenu wojska niemieckie miały magazyny z amunicją. Niemcy często odwiedzali zoo. Spacerowali po alejkach, palili papierosy i głośno się śmiali. Polacy za to powodów do śmiechu mieli o wiele mniej.
Ryś tęsknił za zwierzętami. Jego mama robiła co mogła, aby go pocieszyć. Pewnego dnia zapytała chłopca:
– Rysiu, czy jesteś już duży?
– Oczywiście – odpowiedział zdecydowanie.
– W takim razie powierzę ci tajemnicę – powiedziała mama ściszonym głosem. – Posłuchaj, nie możesz o tym nikomu mówić. Czasami w naszym domu będą pojawiać się różni ludzie. Chcemy im z tatą pomóc. Ale nikt nie może się o tym dowiedzieć.
– Rozumiem, mamo. Skoro nie możemy już pomagać zwierzętom, to spróbujmy pomóc ludziom.
– Mój dzielny synek. – Mama przytuliła Rysia, a po jej policzku spłynęła ledwo widoczna łza.