Читать книгу Jutro właśnie nadeszło - Marta Kijańska - Страница 9
3
ОглавлениеMieszkanie Natalii. Czwarte piętro w sześciopiętrowym bloku na warszawskim Żoliborzu, okna wychodzą na park i staw albo kanał. Natalia nigdy tego nie zgłębiła, chociaż biega po tym parku co drugi dzień. Mieszkanie jest duże, jasne i ładne, panują w nim Ikea oraz perfekcyjny porządek. Dużo kwiatów – Natalia sama je sobie kupuje, bo kto ma jej kupować? Mąż od dawna jest były, a mężczyźni, z którymi się spotyka, nie dają kwiatów, ponieważ generalnie tylko biorą.
Sześcioletnia Anastazja śpi w swoim pokoju, którego ściany są w różowe słoniki. Po wakacjach pójdzie do pierwszej klasy podstawówki, ponieważ Piotr się uparł, żeby zaczęła szkołę jako sześciolatka. Niedługo pięciolatki będą posyłać do szkół i zupełnie nie będzie czasu na dzieciństwo, myśli Natalia i nie za bardzo właściwie rozumie, dlaczego zgodziła się, żeby to Piotr decydował o edukacji ich córki. Dla świętego spokoju. Natalia ma poczucie, że skraca jej dzieciństwo i przedwcześnie wypuszcza z gniazda, niczym kiedyś z ojcem jaskółki z okrągłego okienka na strychu.
To jeden z pierwszych dni od dwóch lat, kiedy Anastazja śpi wreszcie we własnym domu. Tak, właściwie większość poprzednich nocy, odkąd skończyła cztery lata, spędziła u dziadków, bo jej matka, czyli Natalia, postanowiła jednak przeżyć szumną, dumną i szaloną młodość i być przez chwilę niefrasobliwą kobietą bez zobowiązań. Postanowiła cieszyć się beztroską. Mieć to wszystko, co miały koleżanki bez dzieci, mężów, bez gotowania obiadów, smażenia naleśników i placków z jabłkami, prania pieluch i małych skarpetek, które nigdy nie łączą się potem w pary, bez płacenia rachunków, kredytów, własnych mieszkań i firm, bez kłopotów. Największym kłopotem było dziecko, Natalia myślała o nim jak o tatuażu na czole: musisz być stuprocentowo przekonany, że chcesz tego naprawdę. Natalia, wyrodna matka, rozdarta i zawieszona gdzieś pomiędzy chceniem a niechceniem.
Te beztroskie czasy w zawieszeniu Natalia będzie mimo wszystko wspominała z rozrzewnieniem. Zresztą: czy mimo wszystko?! Gdy o tym myśli, chciałaby tupnąć nogą.
Teraz nadszedł jednak czas, żeby się opanować. Anastazja idzie do szkoły, a ona wreszcie będzie odpowiedzialna. Wiek chrystusowy do czegoś zobowiązuje, to takie bardzo symboliczne. A może by tak przebić sobie bok i sprawdzić, czy wypłynie z niego krew i woda?
Natalia siedzi z Maryśką – najlepszą przyjaciółką od czasów przedszkola – przy niskim drewnianym stoliku w dużym pokoju.
– Nie masz, Natalio, nawet normalnego stołu i wszystkie posiłki musimy jeść zgięci wpół. Nie będziemy już do ciebie przyjeżdżać na obiady, jeśli się to nie zmieni.
– Dobrze, tato.
Maryśce zgięcie wpół nie przeszkadza, więc w tle George Michael robi „jea, jea”. Obie kochają go od czasów przedszkola albo prawie od tego momentu. Piją czerwone wino – to jest bowiem krew moja – i jedzą pizzę zamówioną przez telefon, którą przyniósł bardzo brzydki, pryszczaty chłopak. Ale nie szkodzi, ponieważ pizza jest pyszna i zawiera cztery rodzaje sera oraz sos śmietanowy i do tego jeszcze pieczarki. Tysiąc kalorii w jednym kawałku. Najlepsze przyjęcie urodzinowe, jakie Natalia mogła sobie wymarzyć.
– Wypijmy – mówi, sięgając po kieliszek.
– Za coś?
– Za to, że wszystko zmieniam. Od jutra. – Natalia podnosi kieliszek. – Słowo.
Maryśka patrzy na przyjaciółkę z lekkim niedowierzaniem.
– Wypić mogę – mówi, stukając kieliszkiem o kieliszek – ale nic z tego nie będzie – dodaje posępnie.
– Jak nic nie będzie?! No co ty! – obrusza się Natalia.
– Widziałaś na mieście te genialne plakaty z cytatem z Mrożka? – pyta Maryśka, wkładając sobie do ust kolejny kawałek pizzy. – Jutro to dziś, tyle że jutro?
– Świetne, nie widziałam. Ale że co?
– Właśnie. – Maryśka mlaska. – Twój problem polega na tym, że myślisz, że jutro to jakieś inne będzie. Wystarczy coś przesunąć czy przełożyć. I da się zrobić. Wychować. Napisać. Wytworzyć – wylicza.
– W sumie masz rację – odpowiada Natalia i polewa swój kawałek pizzy oliwą. Ty przemądrzała, moralizatorska cielęcino, dodaje w myślach.
– Uważaj, bo będziesz tłusta – mówi Maryśka, przyglądając się polewaniu. – Wiesz, jak to jest po trzydziestce. Nie można już zjeść bezkarnie kubełka lodów. Te czasy dawno minęły...
– Sama uważaj – odgryza się Natalia.
Maryśka zawsze była od niej chudsza i nawet teraz jest, mimo że Natalia wyszczuplała, ale jeszcze nie dość.
– No i dobrze – dodaje, a oliwa skapuje jej po brodzie na, oczywiście, szarą bluzę od dresu.
– Ale wiesz... – kontynuuje Maryśka z ustami pełnymi pizzy – wracając do twoich obiecanek. Niektórzy mają tę przewagę, że są przez życie krótko trzymani, i lenią się, lenią, a potem zbliża się termin i po prostu muszą, choćby mieli zdechnąć. Więc robią. Nas, niestety, życie za mordę nie trzyma – mówiąc to, Maryśka podnosi do ust kieliszek. – Zasadniczo więc nasza sytuacja jest gorsza niż na przykład na jakimś zadupiu.
– A z zadupia przecież się wyprowadziłam – podkreśla Natalia.
Wyprowadziła się z Pipidówy już dawno temu.
– Właśnie, bo wtedy musiałabyś dążyć do światła. A tak nie musisz.
– Żadna z nas nie musi. – Natalia z nabożną czcią unosi kieliszek, po czym dodaje: – Bo na to zapracowałyśmy.
– Zgoda. – Maryśka kiwa głową. – Ale chodzi o to, że ty odkładasz, przekładasz i każdy dzień jest tym ostatnim. Znów od jutra zaczynasz nowe życie. Ile razy to słyszałam, Nata!
– Weź, zejdź ze mnie, dzisiaj mam urodziny. Od jutra, please. Naprawdę we mnie nie wierzysz? – Patrzy na przyjaciółkę, uśmiechając się filuternie.
– Natalia, tak szczerze, to ja się trochę o ciebie martwię. Nie można bez przerwy imprezować i olewać córki, którą się jednak ma. Nadszedł ten czas...
– Pierdolisz jak ksiądz – przerywa jej Natalia, próbując odkorkować drugą butelkę wina.
– Ksiądz też człowiek, popierdolić musi.
Wybuchają śmiechem, ale Natalia wie, że Maryśka ma rację. Za długie już te wakacje. Urodziny to całkiem dobry moment na postanowienia.
– Ale jutro naprawdę od nowa, obiecuję. Wszystko to takie symboliczne.
– To teraz słucham. Jakie to będą zmiany? – Maryśka rozpiera się wygodnie na kanapie.
– Od jutra będę absolutnie poświęcać się Anastazji. Będę matką Polką, wspaniałą, przysięgam. Zapiszę ją na balet. I na angielski. I na chiński – wylicza Natalia. – Co myślisz o chińskim? Może to język przyszłości? Czy raczej japoński? Będę poświęcać jej bardzo dużo uwagi, czytać z nią książki i bawić się w dom i te różne pierdoły. Zgoda. Codziennie będę robić jej pyszne i wartościowe śniadania, obiady i kolacje, żadnych żelków, batoników i wafelków. Od jutra sama zacznę prowadzić zdrowy i sportowy tryb życia. Stanę się gigantem sportu. Nawet na tenis się zapiszę. Razem z Anastazją. Od jutra będę więcej czytać, i to wyłącznie wartościowe książki. Tak jak zawsze chciał ojciec. Jutro napiszę zaległy artykuł o spalarni śmieci i zacznę analizę nowej oczyszczalni w Markach, bo wiesz, dostałam ten projekt – przerywa wyliczankę i patrzy z dumą na przyjaciółkę.
– Gratuluję! – Maryśka unosi kieliszek. – Ochrona środowiska naszą przyszłością!
– Właśnie, właśnie. Aha, i złożę w końcu ofertę tej firmie... nieważne. Jutro przestanę się wreszcie głodzić, zacznę racjonalnie jeść... nieee, no kto to wytrzyma, Maryśka?!
– Wytrzymasz. Od jutra też nie pijemy – dodaje przyjaciółka i patrzy wyzywająco. – Jutro, kochana, powiemy alkoholowi wyraźnie, zdecydowanie, definitywnie...
– Raaaczej nie! – kończy za nią Natalia.
– Dobra, dobra! – Maryśka parska śmiechem. – Jutro naprawdę powiemy alkoholowi „nie”.
– Ale po co? – Natalia próbuje się buntować.
– Aha, i jutro zaczynamy dobrze się ubierać – Maryśka ignoruje pytanie. – Tak jak przystało trzydziestotrzylatkom. Żadna chuda suka Adriana nam nie podskoczy. Nawet kiedy będziemy szły do warzywniaka po kartofle.
– Nie kupuję kartofli... – mruczy Natalia, ale określenie Maryśki dotyczące żony jej byłego męża bardzo przypada jej do gustu. – Ona nie jest chuda – dodaje – ona jest karłowata!
– No to po brokuły, po brokuły! – Maryśka chichocze. – Kiedy będziesz szła po brokuły!
– Jutro też zabiorę się do kończenia podręcznika dla studentów – ciągnie Natalia.
– A zaczęłaś go w ogóle?
– Nie, ale jutro zacznę kończyć. Nie, jutro go skończę po prostu.
– Całkiem nowe życie od jutra zaczniemy – potakuje Maryśka. – Całkowicie. Jutro to wszystko pięknie zrobimy. Wypijmy za to, Natko, moja trzydziestotrzyletnia przyjaciółko.
– Powinnam dostać order... – Natalia stuka kieliszkiem o kieliszek i burczy pod nosem: – ...za to odkładanie i wieczne zaczynanie. Krzyż Zasługi albo kokardkę chociaż. Jutro, jutro, jutro.
Jutro, myśli Natalia dzisiaj, dzień po skremowaniu nie najświętszej Hanny, swojej matki z krwi i światłości, schodząc do piwnicy po kolejną butelkę.
Jutro, myśli, wracając z butelką na górę.
Jutro. Otwiera wino i włącza płytę. Pamiętasz, była jesień, śpiewa Sława Przybylska.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.