Читать книгу Zdrajcy. Polacy u boku Lenina - Mateusz Staroń - Страница 8
Pierwsze strzały
ОглавлениеCzternasty lutego 1919 r., Bereza Kartuska. Słońce wschodziło leniwie, odsłaniając efekty nocnego starcia ‒ budynki oszpecone odpryskami od pocisków, porzucone na ulicach skrzynki po amunicji i wystrzelane łuski, wreszcie zalegające w rynsztokach trupy niejednolicie umundurowanych żołnierzy. Tej nocy oddział Wojska Polskiego kapitana Piotra Mienickiego w sile 58 żołnierzy zorganizował nocną zasadzkę z pobliskich Prużan na kwaterujących w Berezie czerwonoarmistów. Polacy całkowicie zaskoczyli bolszewików. Stawili oni krótki, lecz zacięty opór, ale nie byli w stanie odeprzeć naszych, którzy spuścili im srogi łomot. Zginęło 15 czerwonoarmistów, a 27 zostało rannych. Polscy żołnierze wzięli 80 jeńców, zdobyli 2 karabiny maszynowe, kuchnię polową, 120 karabinów i siedemnaście koni. Sami nie ponieśli żadnych strat.
Tego dnia padły pierwsze strzały w nigdy niewypowiedzianym konflikcie zbrojnym z bolszewicką Rosją. Szokujące jest to, że w tym pierwszym starciu po obu stronach prawdopodobnie walczyli Polacy… Przeciwnikiem żołnierzy kapitana Mienickiego była „polska” 4. kompania 4. Warszawskiego Pułku Strzelców z II Brygady Zachodniej Dywizji Strzelców. Pod tą nazwą kryje się specjalna formacja Armii Czerwonej, która miała zanieść na bagnetach rewolucję do Polski. W jej szeregach służyli w większości Polacy. Postawiono im cel wywołania bratobójczej wojny we własnym kraju. Mieli z zimną krwią strzelać do swoich rodaków.
Kto wpadł na tak zbrodniczy i zakrawający na wielki skandal pomysł? Narodził się w głowach polskich komunistów, którzy przedłożyli bolszewikom projekt utworzenia Zachodniej Dywizji Strzelców. Byli oni najgorętszymi zwolennikami wojny z młodziutkim państwem polskim. Ba, nawet bardziej zagorzałymi niż sami bolszewicy! To Polbiuro [część partii bolszewickiej złożona z polskich komunistów] właśnie […] miało popychać Lenina do konfrontacji z Warszawą. Polskim komunistom udało się latem 1920 r. przekonać RKP(b) o celowości „importu” rewolucji do Polski – twierdzi Konrad Zieliński w książce „O Polską Republikę Rad. Działalność polskich komunistów w Rosji Radzieckiej 1918‒1922”. Wszelkimi możliwymi sposobami polscy komuniści próbowali zniszczyć niepodległą Polskę i na gruzach ustanowić jej „atrapę”, czyli Polską Republikę Rad, którą przejmą we władanie. To była dla nich kwestia politycznego życia lub śmierci. Włodarze Moskwy przewidzieli dla nich rolę konia trojańskiego, za pomocą którego rozsadzą Polskę. Większość działaczy […] polskich […] godziła się świadomie odegrać rolę przysłowiowego konia trojańskiego – twierdzi wybitny znawca tej problematyki, historyk Adam Miodowski, w książce „Polityka wojskowa radykalnej lewicy polskiej 1917‒1921”. Polscy towarzysze, aby powołać Polską Republikę Rad nad Wisłą, przystali na przysłowiowy pakt z diabłem (z przywódcą bolszewików Włodzimierzem Leninem) i rzucili do walki przeciwko swej ojczyźnie Polaków, ramię w ramię z żołnierzami Armii Czerwonej.
Polscy komuniści mogliby tylko marzyć o rewolucji w Polsce, gdyby nie jedno wydarzenie, które diametralnie zmieniło sytuację. Dokładnie sto lat temu, w nocy z 6 na 7 listopada 1917 r., bolszewicy wspomagani m.in. przez polskich towarzyszy dokonali zbrojnego przewrotu i objęli rządy w Rosji. Rewolucja październikowa zmieniła losy ojczyzny Dostojewskiego, Puszkina i Tołstoja oraz całego świata. Bolszewicy pod przewodnictwem Włodzimierza Lenina rozpoczęli budowę pierwszego socjalistycznego państwa na świecie. Ich ambicje nie kończyły się na Rosji, ale sięgały aż po krańce globu. Marzyli o eksporcie rewolucji najpierw do Europy, a następnie na cały świat. Cele strategiczne bolszewików jasno wyartykułował wódz rewolucji Lenin: Berlin jest kluczem Europy. Kto posiada Berlin, ten posiada Europę. Kto posiada Europę, ten posiada świat. Swoją zbrodniczą politykę motywowali szlachetnymi pobudkami. Chcieli zbudować nowy, „lepszy” świat ‒ bez granic, wyzysku, narodowego ucisku i wojen. To utopijne marzenie przyczyniło się, niejako przy okazji, do śmierci milionów ludzi w Rosji i w innych państwach, gdzie za pomocą bagnetów przeszczepiano bolszewicki eksperyment społeczny. W budowie zrębów pierwszej Rosyjskiej Republiki Rad w latach 1917‒1921 brali udział nie tylko Rosjanie, ale również: Żydzi, Ukraińcy, Białorusini, Estończycy i przedstawiciele innych narodów zamieszkujących imperium Romanowów. Nie zabrakło w tym gronie również Polaków.
Włodzimierz Iljicz Lenin (Uljanow), przywódca rosyjskich bolszewików
Zdumiewa skala zaangażowania Polaków w budowę najbardziej zbrodniczego i niszczycielskiego systemu politycznego. Według szacunków w Rosji Radzieckiej przebywało w 1921 r. od 15 do 18 tys. polskich komunistów. Liczba ta w zestawieniu z ogółem ludności polskiej w Kraju Rad daje sporo do myślenia. Polscy komuniści stanowili 1 procent zamieszkałych tam Polaków, tymczasem odsetek wszystkich komunistów wśród ogółu ludności państwa radzieckiego wynosił tylko 0,29 procent. Pod względem liczebności grupa polskich komunistów plasowała się na czwartym miejscu po Rosjanach, Ukraińcach i Żydach. Polacy byli czternastą co do liczebności mniejszością w Rosji, ale już siódmą nacją pod względem liczby członków partii bolszewickiej (w 1917 r. liczyła 200 tys. ludzi). W 1922 r. w składzie partii bolszewickiej odnotowano ponad 5,5 tys. Polaków, a w tym czasie liczba członków KPRP w kraju wynosiła niewiele ponad 5 tys. Jak zauważa Nikołaj Iwanow w książce „Zapomniane ludobójstwo. Polacy w państwie Stalina”: Na początku lat dwudziestych Polaków komunistów uczestniczących w utrwalaniu ustroju komunistycznego w Związku Radzieckim było co najmniej dwa razy więcej niż Polaków – członków KPP walczących o obalenie rządów II RP.
Polscy komuniści na wiele lat przed rewolucją październikową w 1917 r. ściśle współpracowali z bolszewikami i po objęciu przez nich władzy zajęli eksponowane stanowiska w centralnych instytucjach nowego reżimu. To nagroda za ich wierność. W ten sposób wzięli bezpośredni udział i odpowiedzialność za budowę państwa bolszewickiego oraz jego zbrodnie.
Temat polskiego wkładu w budowę państwa radzieckiego nie cieszy się dzisiaj większym zainteresowaniem historyków. Może dlatego że dotyka on bardzo niewygodnego zagadnienia – zaangażowania Polaków w budowę najbardziej zbrodniczego systemu w historii u boku Lenina. Wielu Polaków przebywając w Rosji, uległo czarowi rosyjskiego bolszewizmu. Widział to na własne oczy działacz Polskiej Partii Socjalistycznej Bronisław Siwik: On idzie [polski robotnik], bo uważa […] bolszewizm za klasowy, za własny, za swój. Zapomina on dziś o programie własnym, o sprawie narodowej, idzie za bolszewizmem wbrew nakazom partyjnym i pomimo tych nakazów wizja władzy, wizja panowania, wizja dyktatury proletariatu upaja go i głuchy jest na wszelkie rozumowania, na wszelkie przestrogi. Jest w tym pewien urok, lecz i niebezpieczeństwo poważne. Efekt tej fascynacji był taki, że Polacy jako pionierzy rewolucji ‒ wspólnicy Lenina, Stalina i Trockiego ‒ dołączyli do grona największych ludobójców w historii. Ich historia nie może być dla nas powodem do dumy, lecz powodem do wstydu. A o tym nikt z nas nie lubi rozmawiać.
Fakt ten nie jest jednak powodem do samobiczowania się. Polscy komuniści tworzyli egzotyczną i marginalną grupę fanatyków, choć trzeba przyznać, że bardzo krzykliwą oraz rzucającą się w oczy. Dla większości polskiego społeczeństwa reprezentowali interesy obcego państwa. Wspominany wcześniej Konrad Zieliński stwierdza bez ogródek: Stosunek komunistów-Polaków do kraju był paranoidalny ‒ niezależnie od pobudek, działania i słowa wielu z nich nosiły znamiona zdrady narodowej. Idee, jakie głosili, zbywano co najwyżej wzruszeniem ramion lub ironiczną uwagą pod nosem. Ścisłe powiązanie z rosyjskimi bolszewikami alienowało działaczy komunistycznych z polskiego społeczeństwa, pomimo że wychowali się i wyrośli w polskiej kulturze. Ich wielka gorliwość, której nie powstydziliby się średniowieczni inkwizytorzy w tropieniu herezji, doprowadziła całe środowisko do błyskotliwych karier w państwie radzieckim, a później do niespotykanej w dziejach tragedii – wymordowania wielu polskich towarzyszy na rozkaz Józefa Stalina, z którym przez lata współpracowali. Zresztą bolszewicy nigdy do końca nie ufali polskim komunistom. Uważali ich za element niepewny, który przy pierwszej lepszej okazji ich zdradzi. Sytuacja polskich towarzyszy była więc nie do pozazdroszczenia – z jednej strony polskie społeczeństwo jawnie oskarżało ich o agenturalność, a z drugiej bolszewiccy towarzysze – choć nie komunikowali tego oficjalnie – nie ufali im w pełni. Prowadzili zatem bardzo niebezpieczną grę ‒ manewrowali między młotem a kowadłem (sierpem?) zdarzeń. Pomimo wielu ostrzeżeń, jasnych komunikatów obnażających prawdziwe intencje bolszewików polscy komuniści poszli do końca za swoimi mocodawcami niczym stado baranów na rzeź.
Faktów opisanych w tej książce przez wiele lat strzegły klauzule „ściśle tajne”. Komunistyczni, często „resortowi”, historycy opisywali te wydarzenia, pomijając niewygodne wątki lub interpretując je zgodnie z wytycznymi partii komunistycznej. Wiele spraw z burzliwego życia polskich komunistów już na zawsze pozostanie tajemnicą, którą zabrali do grobu. Wiele z nich kryją jeszcze archiwa tajnych służb na moskiewskiej Łubiance, w szczególności zaangażowania środowiska polskich komunistów w działania wywiadowcze przeciwko niepodległej Polsce. Odtajnienie tych akt mogłoby obalić utrwalone poglądy o początkach II Rzeczypospolitej.
Czytelniku ‒ książka, którą trzymasz w ręku, po raz pierwszy w popularny sposób przedstawia burzliwe losy polskich komunistów, którzy u boku Lenina i bolszewików chcieli zniszczyć niepodległą Polskę i ustanowić Polską Republikę Rad. To historia nienawiści, hipokryzji, kłamstw, kłótni, intryg, finansowych przekrętów, skrytobójczych morderstw oraz masowych zbrodni. Ukazuje smutne losy pokolenia wyrzuconego na śmietnik historii, które w dużej częśći zakończyło ziemską wędrówkę z kulą w głowie, pochowane w bezimiennych masowych grobach. Odsłania sensacyjne kulisy życia tych ludzi oraz odpowiada na pytanie: dlaczego dopuścili się narodowej zdrady?