Читать книгу Wielbiciel - Max Czornyj - Страница 5

Оглавление

PROLOG

– Wyobrażasz sobie życie bez dziecka? – zapytał, patrząc na zdarte czubki butów. – Jaki to ma sens? Można się oszukiwać, że chodzi o dom, o pracę, ale to nic niewarte pieprzenie. Sens ma tylko to, co pozostawisz po sobie żywego. Inaczej już od dawna jesteś martwa.

Wzruszył ramionami. Lina oplatająca jego kark się poruszyła. Czuł jej szorstki dotyk.

Gdyby była za krótka, skazałby się na męki duszenia. Możliwe, że zdołaliby go nawet odratować. Idealna długość gwarantowała rozerwanie rdzenia kręgowego i natychmiastową śmierć. Znaczenie miało też umocowanie węzła. Powinien być podłożony niemalże pod sam podbródek. Wtedy w chwili zawiśnięcia głowa odginała się maksymalnie do tyłu. Wbrew temu, co pokazuje się na filmach, wisielcy patrzą w gwiazdy, nie w ziemię.

Przesunął stopy po wytartym obiciu. Czubki jego butów przekroczyły krawędź krzesła.

– Nie rób tego! – Jego żona wybuchła szlochem. – Proszę, nie rób!

Była bliska histerii. Stała ciągle w tym samym miejscu, wiedząc, że nie może przekroczyć niewidzialnej granicy. Jej ruch oznaczał jego ruch. Zaciskała zęby, aby powstrzymać drżenie ust.

– Żadne z nas nie może cofnąć czasu – szepnął. – Choćbyśmy modlili się o to przez całą wieczność.

Jak na ostatnie słowa brzmiało to całkiem ładnie. Może gdzieś to już słyszał?

Zrobił krok do przodu.

Wielbiciel

Подняться наверх