Читать книгу Hania Humorek - Megan McDonald - Страница 7
Paskundy humorek
ОглавлениеHania Humorek żałowała, że lato już się skończyło. Nie chciało jej się codziennie czesać. Nie chciało jej się uczyć ortografii. I nie chciało jej się siedzieć koło Franka Perełki, który na lekcjach zajadał się klejem.
Hania Humorek miała humorek.
I to wcale nie za dobry humorek. Paskudny. Humorek ze złą minką. Z łóżka nie mógł jej wyciągnąć nawet zapach nowych kredek potworków.
– Pierwszy dzień szkoły! – zaśpiewała jej mama. – Wstawaj z łóżka i się ubieraj.
Hania Humorek skuliła się pod kołdrą i nakryła głowę poduszką.
– Haniu? Słyszałaś, co powiedziałam?
– WRRR! – odparła Hania.
Będzie musiała się przyzwyczaić do nowej ławki i nowej klasy. Na nowej ławce nie będzie naklejki w kształcie pancernika, z jej imieniem. W nowej klasie nie będzie jezozwierza o imieniu Stefan.
Przy jej pechu pewnie wyląduje w pierwszym rzędzie, gdzie pan Łopuch przyłapie ją za każdym razem, kiedy tylko spróbuje przesłać liścik Ryśkowi, swojemu najlepszemu koledze.
Mama znowu wetknęła głowę do pokoju Hani.
– I uczesz się, dobrze?
Jedną z najgorszych rzeczy w pierwszym dniu szkoły było to, że wszyscy wracali z wakacji w nowych koszulkach z napisami: DISNEYLAND, WODNY ŚWIAT albo JAMESTOWN: RODZINNE MIASTO POCAHONTAS.
Hania przetrząsnęła zawartość górnej i dolnej szuflady, a nawet tej, w której trzymała bieliznę. Niestety, nie znalazła ani jednej koszulki z napisem. Włożyła więc spodnie od piżamy w tygrysie pasy i zwykłą starą koszulkę bez napisu.
– Ona włożyła piżamę! – krzyknął jej brat Smrodek, kiedy zeszła na dół. – Nie możesz iść do szkoły w piżamie!
Smrodek właśnie zaczynał drugą klasę i wydawało mu się, że pozjadał wszystkie rozumy. Hania rzuciła mu jedno ze swych słynnych groźnych spojrzeń.
– Hania może się przebrać po śniadaniu – uznała mama.
– Z okazji pierwszego dnia szkoły zrobiłem wam na śniadanie jajka sadzone – powiedział tata. – Można w nich maczać chleb.
Jajko Hani wcale nie siedziało w miejscu, jak przystało na prawdziwe sadzone jajko – żółtko rozpłynęło się na boki. Hania zgarnęła je na rozłożoną na kolanach serwetkę i nakarmiła nim Myszkę, ich kotkę, która schowała się pod stołem.
– Wakacje się skończyły, a ja nawet nigdzie nie wyjechałam – poskarżyła się.
– Byłaś u babci Lusi – przypomniała jej mama.
– Ale całe lato przesiedziałam tutaj, w starej, nudnej Wirginii. I nie jadłam hot dogów, nie jeździłam kolejką górską ani nie widziałam wieloryba – dalej wyliczała swoje żale Hania Humorek.
– Jeździłaś samochodzikiem – powiedziała mama.
– To dobre dla maluchów! A poza tym było to w supermarkecie – oburzyła się Hania.
– Wybraliśmy się na ryby i jadłaś rekina – wtrącił tata.
– Hania jadła rekina? – Smrodek ze zdziwienia aż wytrzeszczył oczy.
– Jadłam rekina? – zdziwiła się Hania.
– Tak. Pamiętasz tę rybę, którą kupiliśmy na targu, kiedy nie mogliśmy sami nic złowić?
– Zjadłam rekina! – wykrzyknęła Hania.
Pobiegła szybko do swojego pokoju i ściągnęła koszulkę. Wyjęła z szuflady gruby flamaster i narysowała na koszulce rekina z wielką paszczą i mnóstwem zębów. Nad nim napisała drukowanymi literami: ZJADŁAM REKINA.
Potem popędziła do autobusu. Nie czekała na Smrodka. Nie czekała, aż ją tata ucałuje, a mama przytuli. Chciała już jak najprędzej pokazać Ryśkowi swoją nową koszulkę z napisem.
Zapomniała o paskudnym humorku, dopóki nie zobaczyła Ryśka, który na przystanku ćwiczył karciane sztuczki. Miał na sobie ogromniastą biało-niebieską koszulkę z ozdobnym napisem i kolejką górską w kształcie potwora z Loch Ness.
– Podoba ci się moja nowa koszulka? – spytał Rysiek. – Kupiłem ją sobie w parku rozrywki Bush Gardens.
– Nie – zaprzeczyła Hania Humorek, chociaż tak naprawdę koszulka bardzo jej się podobała.
– A mnie twój rekin się podoba – powiedział Rysiek. Hania nie odezwała się słowem, więc spytał: – Masz zły humorek czy co?
– Raczej „czy co” – odparła Hania.