Читать книгу Ołowiany świt - Michał Gołkowski - Страница 5

Оглавление

Kogóż to z nas tonący nie wiózł wrak?

Któż z nas zaprzeczyć może – że ułomny?

Kogóż nie łudził oślepiony ptak?

Kogóż w bezludzie nie wiódł pies bezdomny?

A przecież wciąż przyciąga strefa ogrodzona

I ogrodzona – nie bez celu – chcemy wierzyć;

To nie my w Zonie – to nam odebrana Zona,

Nam ją niepewnym, ale własnym krokiem mierzyć,

Póki nadziei gorycz wreszcie nie pokona.

Dlatego mimo druty, wieże i strażnice

Tam chcemy dotrzeć, gdzie nam dotrzeć zabroniono;

Bezużyteczne śmieszne posiąść tajemnice,

Byleby jeszcze raz gorączką tęsknot płonąć,

Nim podmuch jakiś strzepnie chwiejne potylice.

Droga okrężna może być – i oszukańcza,

Może nas wiedzie szalbierz chciwy paru groszy,

Lecz lepsze to niż śmierć na wapniejących szańcach

U progu granic niewidzialnych i aproszy,

Gdzie ziewa żołnierz – tak podobny do skazańca.

Po zatopionych dawno droga to dolinach;

Pod płytką wodą – nieczytelne czasu grypsy:

Szlak po ikonach, rękopisach, karabinach,

Nad którym wiosło kreśli plusk Apokalipsy;

Nie po nas płacz, i nie po przodkach – płacz po synach.

Więc prawda, którą znaleźć mam – to pusty pokój,

Gdzie nagle dzwonią wyłączone telefony?

Serdeczna krew snująca w martwym się potoku,

Bezsilny gniew na obojętność Nieboskłonu,

I magia słów, co chronić ma od złych uroków?

Więc prawda, którą znaleźć mam – to stół z kamienia,

Z którego przedmiot modłów spadł – nietknięty dłonią?

W stukocie kół transportu – Aria Beethovena?

Bezdenna toń – a nad bezdenną tonią

Twarz własna – co przegląda się w przestrzeniach?

Z tonących – komu los nie zesłał tratw?

Z ułomnych – zdrowia nie przywrócił – komu?

Gdy oślepiony ptak odnalazł ślad

I pies bezdomny siadł – na progu domu...

Jacek Kaczmarski – „Stalker”


Ołowiany świt

Подняться наверх