Читать книгу Biuro. Ochroniarze władzy. Za kulisami akcji BOR-u - Michał Majewski - Страница 8
Brzuszki i psychologia
ОглавлениеZacznijmy od początku, czyli od rekrutacji i tego, jak dostać się do BOR-u. Co trzeba zrobić, by tam pracować, i jak wygląda szkolenie ludzi, którzy zajmują się ochroną najważniejszych osób w państwie.
Opowiada jeden z byłych szefów szkolenia jednostki: – Raz na pół roku szefowie poszczególnych wydziałów zgłaszają zapotrzebowanie na pracowników. Na przykład wydział transportowy na kierowców, pirotechniczny na specjalistów od rozbrajania bomb, sanitarny na lekarzy i tak dalej.
Na dzień dobry trzeba spełnić formalne warunki: polskie obywatelstwo, niekaralność, najmniej średnie wykształcenie. Wytypowanych kandydatów sprawdza Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Co ich interesuje?
Były instruktor w BOR: – ABW sprawdza ich w rejestrach skazanych, rozpytuje o nich w miejscu pracy i zamieszkania. Jeśli jest OK, kandydat jest zapraszany na rozmowę kwalifikacyjną. W jej trakcie pada trochę pytań jak ze szkolnej wiedzy o społeczeństwie. Przykład? Kto jest prezydentem albo ministrem obrony. Po co? No jednak chcielibyśmy unikać w szeregach ludzi, którzy nie mają zielonego pojęcia o życiu publicznym.
Potem jest część sportowa i test psychologiczny. Zaczyna się od testów sprawnościowych.
BOR nie robi z nich tajemnicy i konkretne dane publikuje na swej stronie internetowej. Jest podciąganie na drążku, są brzuszki, bieg na kilometr. Jest też slalom, w trakcie którego trzeba skakać ponad skrzynią gimnastyczną, robić przewroty na materacu, wyciskać hantle, przenosić piłki lekarskie. Oczywiście wszystko na czas.
Jakie trzeba mieć osiągi?
Borowiec z pionu szkolenia: – Jeśli biegasz kilometr poniżej 2 minut 55 sekund, podciągasz się na drążku co najmniej 12 razy i robisz 56 brzuszków w minutę, to masz szansę na celujące oceny przy takiej rekrutacji. Na tym etapie z gry wypada 30% do 50% rekrutów. Potem są testy psychologiczne. Tu znów wylatuje mniej więcej połowa z tych, którym udało się podciągać i zrobić brzuszki na czas. Co jest w tych testach psychologicznych? Są to głównie zadania mające określić umiejętność logicznego myślenia i szybkiej reakcji.
Jeśli przejdziesz te etapy, trafiasz na kurs podstawowy. Ten jest stacjonarny, 30-dniowy i taki sam dla przyszłych szoferów, funkcjonariuszy ochrony czy pirotechników. Niezależnie od przyszłej specjalizacji. Kurs odbywa się w ośrodku szkolenia BOR-u w Raduczu niedaleko Skierniewic. Przy trasie katowickiej, lokalizacja wręcz idealna.
Instruktor z BOR-u: – Autem godzina drogi od Warszawy. Miejsce na uboczu, można hałasować ile wlezie.
W Raduczu znajduje się duży teren powojskowy. Podczas zaborów stacjonowały tam wojska carskie, w trakcie obu wojen światowych oddziały niemieckie. Po II wojnie światowej teren trafił w ręce bezpieki i jednostka należała oficjalnie do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a po jego likwidacji, na fali postalinowskiej odwilży, nadzór nad obiektem przejęło MSW. W Raduczu stacjonowali żołnierze Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a później Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych. Po zmianach ustrojowych nadal ulokowane były tu koszary „nadwiślańczyków”. Po likwidacji NJW teren trafił w ręce Biura.
Rozmówca z BOR-u: – Teren jest za duży i ponad potrzeby Biura. Były pomysły, żeby został tam usytuowany ośrodek szkolenia całego MSW, ale grzęzły w biurokratycznych konsultacjach. To są takie postpeerelowskie koszary i trzeba by w nie zainwestować grube miliony, żeby to był ośrodek szkoleniowy z prawdziwego zdarzenia.
Ale są też zalety. Na przykład bardzo długa strzelnica, na której można trenować strzelanie na dystansie nawet 300 metrów.
Kolejny z „borowików”: – Niestety, już nie wszystko można tam trenować, bo ktoś w osi strzelnicy, w odległości 3 kilometrów, wydał pozwolenie na postawienie jakichś zabudowań. Przy strzelaniu z długodystansowych karabinów snajperskich ten teren bezpieczeństwa powinien wynosić 5 kilometrów.
Instruktor z BOR-u: – Strzelnica ma jednak taką zaletę, że można na nią wjechać autami i prowadzić zajęcia polegające na strzelaniu z poruszających się samochodów. Ale też nie zawsze. Warunki bywają trudne, bo jak jest śnieg, roztopy, to robi się tam duże błoto.
Łączka w jednostce w Raduczu jest na tyle duża, że mogą tam lądować helikoptery, co przydaje się przy trenowaniu akcji ewakuacyjnych w wykonaniu borowców szykujących się do służby w rejonach konfliktów zbrojnych. Jest sala z matą do treningów i siłownia. Od kilkunastu lat stoi tam również labirynt, jaki znamy z filmów o jednostkach specjalnych lub szkołach policyjnych.
Pułkownik, który szkolił borowców w tej jednostce: – Nie ukrywajmy. Bardzo wiele brakuje. Nie ma toru do treningów dla szoferów, choć wielkość terenu pozwalałaby na stworzenie czegoś takiego. Najlepiej toru z długą prostą, na której można by „urywać silniki”. Nie ma obiektu, w którym można aranżować różne sytuacje przypominające codzienne zajścia. Brakuje tam miejsca do trenowania ewakuacji, napaści w jakimś pomieszczeniu, wtargnięcia agresywnego tłumu do budynku. Profesjonalnie to powinno wyglądać tak, że taki obiekt jest objęty monitoringiem i instruktorzy na bieżąco z innych pomieszczeń mogą obserwować, jak działa grupa – co robi dobrze, gdzie się myli.
Wróćmy do kursu podstawowego, który odbywa się właśnie w opisywanym Raduczu pod Skierniewicami.
Ludzie są na zgrupowaniu w jednym miejscu przez bite 30 dni bez możliwości wyjazdu, można więc intensywnie pracować. Jak wygląda taki kurs podstawowy?
Oficer BOR-u: – Obejmuje on wszystkich, niezależnie od tego, czy chcą pracować w ochronie osobistej, być pirotechnikami, czy szoferami VIP-ów. Chodzi o to, żeby wszystkich, niezależnie od przyszłej specjalizacji, wdrożyć w ogólne zasady działania Biura. Ludzie mają tam tak naprawdę liznąć, czym jest BOR. Odbywają się zajęcia z prawa, protokołu dyplomatycznego, strzelania, taktyki ochrony. Oczywiście to 30-dniowe szkolenie ma charakter wprowadzający. Nikt po nim nie zostaje dopuszczony do pilnowania premiera albo do jeżdżenia prezydencką limuzyną. Po takim kursie zostajesz „krawężnikiem”, czyli trafiasz do zewnętrznej ochrony obiektów, takich jak Kancelaria Premiera czy Pałac Prezydencki. W slangu borowców zostajesz „winklarzem”, czyli pilnujesz budynku na zewnątrz.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.