Читать книгу Śmiechu warte, czyli z czego śmiał się PRL - Michał Zawadzki - Страница 5

Wstęp Kilka słów o wspomnieniach, których nie mam

Оглавление

Na każdym zebraniu jest taka sytuacja, że ktoś musi zacząć pierwszy[0].

Padło na mnie, więc ja zacznę, bo przecież znamy się mało. Wypada więc, żebym powiedział parę – a nawet kilka – słów o sobie. I choć, co prawda, nie urodziłem się w Małkini, to jednak w lipcu. Właściwie w pierwszej połowie lipca. Dokładnie 9 lipca 1982 roku.

Nie pamiętam więc zbyt wiele PRL – końcówka lat osiemdziesiątych, którą znam, to dla mnie mglista i szara kraina, przebijająca się czasem do mojej świadomości. Ale jakich wspomnień oczekiwać od – wówczas – pięciolatka? Kolejka w nieistniejącym już dziś Sezamie – jednym z większych domów handlowych ówczesnej Warszawy – to jedno z najwcześniejszych. Stoję w niej z mamą po kawałek mięsa, a z nami dziesiątki ludzi. Wszyscy z kartkami w dłoni. Kolejne – nucone w domu fragmenty piosenek Kabaretu Starszych Panów, sceny z Klossem w telewizorze i pies Szarik. Jakieś nawet sprzęty domowe (jak czerwony odkurzacz Zelmer), które widuję czasem w filmach z tamtych lat. Potem – nagła zmiana i feeria kolorów, smaków i zapachów; innych niż wszystko, co było wcześniej. Jest rok 1990 – wakacje. Zdałem do drugiej klasy szkoły podstawowej nr 46 na warszawskim Służewie nad Dolinką, tuż przy granicy z Ursynowem utrwalonym przez Bareję w „Alternatywy 4”. Służew też zresztą doczekał się tego zaszczytu – „Zmiennicy” Barei dzieją się „w bloku obok”, na Mozarta 3. Rok po wyborach w 1989 roku, nie ma już PRL – w moich wspomnieniach mglista szarość służewskich bloków nabiera nagle smaku gumy balonowej Donald (a potem także, ponoć rakotwórczej, gumy Turbo), soczków w kartonikach i słodyczy, które wcześniej czasem docierały do nas w paczkach od – a jakże – ciotki w USA. Stary świat zniknął, zanim zdążyłem go poznać.

W kolejnych latach nostalgicznie wracałem do zatartych wspomnień i imaginacji, którymi mój umysł zapełniał braki w obrazie końca lat osiemdziesiątych. Część z tych substytutów zdarzeń to scenki z filmów i seriali – głównie Barei, bo jego najwcześniej odkryłem. Dopiero potem pojawił się Kondratiuk i jego surrealizm. Starsi Panowie byli w domu zawsze, ale wtedy nie byłem w stanie poczuć wagi słów pisanych przez Przyborę. To przyszło z czasem. „Rejs”, „Lekarstwo na miłość”, „Zmiennicy”, „07 zgłoś się” i „Czterdziestolatek”. Im byłem starszy, tym więcej rozumiałem. Odnajdywałem kolejne perełki polszczyzny, nieznane wcześniej aluzje, nawiązania do prawdziwych postaci życia publicznego tamtych czasów. Śmiałem się też z pewnej nieporadności technicznej ówczesnych filmów, seriali i telewizyjnych kabaretów, ale nigdy nie czułem się zawstydzony ich poziomem artystycznym – niemal zawsze najwyższym. Nie w każdym przypadku i nie zawsze, ale zasadą była jakość. Współczesnych produkcji nie śledzę z takim zapałem – proporcja jest zbyt mocno odwrócona – jest jakoś. Nie zawsze, ale często.

Z myślą o tym powstała ta książka. Chcę, żeby była przewodnikiem po świecie „Misia” i dziesiątek innych symboli kultury śmiechu PRL, czasem nieporadnych, ale urzekających i – po prostu – szalenie dowcipnych. Nie antologią humoru tamtych czasów (bo wówczas bez dopisku „opus magnum” na okładce by się nie obeszło), nie pracą naukową (takich kompetencji nie posiadam), ale lekkim i przyjemnym spacerownikiem. Subiektywnym, a więc – jak i pamięć – wybiórczym. Dlatego cieszę się, że wraz ze mną po świecie śmiechu w PRL przewodnikami są symbole ówczesnej, wciąż żywej, kultury humoru – Stanisław Tym, Zofia Czerwińska, Jerzy Gruza, Kazimierz Kaczor, Bronisław Cieślak i Krystyna Podleska. Mówiąc krótko – gwiazdy z lepszą niż moja pamięcią tamtych czasów.

Pro memoria – nim wkroczymy w świat absurdów Polski Ludowej, pamiętajmy, że Podstawowe zasady higieny są takie, że jak się wchodzi, to się puka. No to pukamy (ale bez brudnej ścierki w dłoni).

Warszawa, 24 października 2016 roku

– No więc, co to jest teren zabudowany?

– Co?… Teren zabudowany to jest minimum trzy budynki w odległości nie większej jak piętnaście metrów.

– Trzy, prawda, w odległości, prawda piętnastu metrów! A tu jest czternaście! Weźcie i zmierzcie sami, jeśli nie wierzycie milicji!

– On wierzy, panie milicjancie, on we wszystko wierzy! Bóg mnie pokarał takim głupim chłopem!

„Miś”, reżyseria Stanisław Bareja, scenariusz Stanisław Bareja, Stanisław Tym, 1980 rok

Śmiechu warte, czyli z czego śmiał się PRL

Подняться наверх