Читать книгу Wieża koronna. Cykl Kroniki Riyrii. Tom 1 - Michael J.Sullivan - Страница 8

Podziękowania

Оглавление

Chociaż to już moja siódma opublikowana książka, pierwszy raz piszę podziękowania. Nie chodzi o to, że jestem niewdzięcznikiem. Po prostu pozostałe sześć książek opublikowałem sam – wtedy pisarz jest jednoosobową armią i przywyka do tego, że wszystko robi sam. Kiedy wydawnictwo Orbit zainteresowało się „Odkryciami Riyrii”, prace potoczyły się w przyśpieszonym tempie. Książki wpisano do najbliższego kalendarza wydawniczego i musieliśmy błyskawicznie przygotować i wydać trzy tomy (czyli sześć powieści). Raptem nieco ponad sześćdziesiąt dni dzieliło wydanie „Królewskiej krwi” od „Pradawnej stolicy”. Więcej niż kilka rzeczy trzeba było sobie darować, w tym posłowie, które napisałem dla serii.

Jedna z najlepszych rzeczy związanych z tradycyjnym procesem wydawniczym to fakt, że nie ograniczasz się do nieustannych wysiłków jednej osoby. Zamiast tego nad twoją książką pracuje cały zespół ludzi i chociaż wymienię tu tylko część z nich, wiele osób, których nazwisk nawet nie znam, mozoliło się za kulisami. To korektorzy, autorzy opracowania graficznego, asystenci administracyjni i cały zespół od sprzedaży, który pracował tak ciężko, żeby umieścić moją książkę w jak największej liczbie księgarń. Każdemu z Was dziękuję.

Przy „Odkryciach Riyrii” głównym redaktorem była Devi Pillai. Tym samym Devi odziedziczyła serię książek, które już znano i które już zyskały oddanych fanów. Miała wiele cudownych sugestii, prosząc o dodanie szczegółów tu, paru wyjaśnień tam, i walnie przyczyniła się do dodania nowej części początkowej, ale poważniejsze zmiany w przypadku całej serii nie były możliwe. Książki utkano z licznych wątków i pociągnięcie za jeden mogłoby zniszczyć całą tkaninę. W przypadku „Wieży Koronnej” nie było takich ograniczeń i Devi podzieliła się licznymi spostrzeżeniami i sugestiami, które pomogły mi ulepszyć opowieść, a jednocześnie zajmowała się całym procesem wydawniczym i czuwała nad jego właściwym przebiegiem.

Także kilku czytelników pomogło mi w pracach redakcyjnych. Wykorzystałem fakt, że Internet umożliwia pisarzowi kontakt z czytelnikami, i założyłem prywatną i supertajną grupę czytelniczą o nazwie Dark Room. To miejsce, gdzie wielbiciele serii mogą się spotkać i gdzie mogę udzielić odpowiedzi, jakich nigdy nie powtórzyłbym w szerszym świecie z obawy, że popsuję frajdę tym, którzy dopiero będą czytali moje książki. (Nawiasem mówiąc, jeśli chcesz otrzymać zaproszenie do grupy, wyślij e-mail na adres michael.sullivan.dc@gmail.com). Kilku członków Dark Room zgodziło się na ochotnika przeczytać wstępną wersję powieści i podzielić się wrażeniami w bardzo krótkim czasie. Przede wszystkim potwierdzili, że zdołałem osiągnąć swoje cele, ale podzielili się także błyskotliwymi spostrzeżeniami dotyczącymi możliwych poprawek. Wymienianie zasług każdego z osobna zajęłoby wiele miejsca, ale chcę wymienić wszystkich z imienia i nazwiska: Sarah i Nathaniel Kidd, Heather McBride, Melissa Hayden, Robert Aldrich, Jeffrey Carr, Lewis Dix, Sebastian Hildago, Lucian Wilhelm, Jonathan Lin oraz Jim MacLachlan. Chcę powiedzieć, że uwielbiam członków Dark Room, i podziękować Wam za wsparcie.

@@@Okładka „Wieży Koronnej” to ponownie dzieło dwóch talentów: Larry’ego Rostanta, fotografa i artysty, i Lauren Panepinto, dyrektora kreatywnego. Od dawna wolałem, żeby na okładkach nie umieszczano bohaterów (ponieważ chcę, żeby czytelnicy tworzyli sobie własne wyobrażenie), ale nie ma sensu kłócenie się z czymś udanym. Otrzymałem wiele komplementów z powodu okładek do serii „Odkryć Riyrii”, a „Wieża Koronna” trzyma się tamtej tradycji. Uważam, że ze wszystkich okładek że ta do „Wieży Koronnej” jest najlepsza. Wieżę przepięknie oddano, a Royce został pokazany tak, jak go sobie wyobrażałem. Oboje zasługujecie na gorące brawa. Dziękuję Wam za wysiłek włożony w stworzenie tak pięknej oprawy dla mojej opowieści.@@@

Nigdy dotąd nie pisałem podziękowań, więc nie znam obowiązującej etykiety, ale nie mogłem pominąć Alexa Lencickiego, dyrektora marketingowego z wydawnictwa Orbit. Poza Devi jest jedną z tych osób, z którymi ja i moja żona Robin najczęściej mieliśmy do czynienia. To pracowity, bystry człowiek i praca z nim to czysta radość. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić wszystkich oczekiwań ze strony stada autorów rywalizujących ze sobą o czas jego samego oraz jego zespołu. Jestem wdzięczny za wszystko, co Alex zrobił dla moich książek, ale chcę też wspomnieć, że jestem pod wrażeniem tego, jak traktuje się wszystkich pisarzy wydawnictwa Orbit. Nieustannie widzę jego niewidzialną dłoń we wszelkich przedsięwzięciach i uśmiecham się w duchu na widok każdego sukcesu, wiedząc z własnego doświadczenia, ile pracy potrzeba, żeby dojść do takich rezultatów.

Jenni Hill pracuje w brytyjskim oddziale wydawnictwa Orbit; chciałbym podziękować jej jako redaktorowi prowadzącemu na rynku brytyjskim. Wybrała pięć książek z dwóch serii, a sprzedaż „Odkryć Riyrii” za oceanem (i w całej reszcie anglojęzycznego świata) ogromnie przerosła moje oczekiwania. Niewątpliwie zawdzięczam to jej pracy i mam nadzieję, że pewnego dnia wybiorę się za granicę i podziękuję jej osobiście.

Chciałbym także podziękować Timowi Holmanowi. Jeśli sprawdzicie w Internecie jego funkcję, dowiecie się, że brzmi „wydawca”, i jestem pewien, że to bardzo dużo znaczy w tym przemyśle, ale osobom spoza branży wyjaśniam, że to tak naprawdę znaczy „gruba ryba”. Wiem, że obecnie bardzo się psioczy na tradycyjne wydawnictwo (w większości narzekają ludzie, którzy odnieśli sukces, publikując swoje książki samodzielnie), ale trzeba coś powiedzieć o tradycyjnej działalności wydawniczej właściwie prowadzonej. Orbit stanowi ucieleśnienie tego i ustanawia standardy, według których ocenia się innych wydawców. Takie rzeczy nie przydarzają się przypadkiem czy szczęśliwym trafem. To zwykle coś, co zawdzięcza się szefowi z wizją i dobrze dobranym pracownikom. Chciałbym więc podziękować Ci, Tim, i zachęcić do dalszej słusznej walki.

Moją agentką jest Teri Tobias, której także pragnę oficjalnie podziękować. W świecie agentów, „twardych ludzi, którzy ostro walczą”, czuję, że to prawdziwe błogosławieństwo mieć po swojej stronie Teri. Tak jak ja jest indywidualistką. Jako osoba niezwiązana z większymi agencjami może swobodnie prowadzić interesy tak, jak tego sama chce, a oboje uznajemy to za coś cennego. Dzięki wspaniałej głowie Teri moja rodzina ma co jeść. Nie tylko wynegocjowała bardzo lukratywne umowy w Stanach Zjednoczonych, ale i zwiększyła moje przychody dzięki kontraktom z dwunastoma innymi krajami, w tym Niemcami, Francją, Hiszpanią, Polską, a nawet Brazylią i Japonią. Jestem pewien, że w przyszłości otworzy się jeszcze wiele innych drzwi, i nie ma słów, którymi mógłbym wyrazić wdzięczność za to, że umożliwiła mi spełnienie marzenia, jakim było zostanie pisarzem na pełen etat.

Oprócz tego, że to pierwsza książka, do której napisałem podziękowania, jest to także pierwsza, której nie zadedykowałem żonie. Uznałbym to za zaniedbanie, gdybym nie podziękował jej w tym miejscu. Wątpię, żeby ktokolwiek poza nami dwojgiem wiedział, jak wielki był jej wkład w moją karierę i ostateczny kształt książek. Jest moją pierwszą czytelniczką, współpracowniczką przy zmianach i jedyną osobą, która potrafiła ostro mi się przeciwstawić, zalecając poprawki. Nasze dyskusje bywały tak rozognione, że nasza córka schodziła na dół sprawdzić, co, u diabła, się dzieje w tym domu. Książki nie byłyby nawet w połowie tak dobre, gdyby nie jej starania. Poza tym pewnie w ogóle by nie powstały, ponieważ to radość, jaką czuję na widok entuzjazmu, z jakim ona czyta, zachęca mnie do codziennego siadania przy klawiaturze.

A skoro mowa o dedykacjach, zauważycie, że tę książkę zadedykowałem czytelnikom. Tym, którzy nie wiedzą, powiem, że raz porzuciłem pisanie na ponad dziesięć lat i w tym czasie nigdy nie myślałem, że ktokolwiek poza rodziną i przyjaciółmi będzie czytał moje historie. Ta myśl była więcej niż tylko trochę przygnębiająca. Nawet kiedy nie mogłem już dłużej się opierać i wróciłem do pisania, nie zamierzałem publikować. To było marzenie, które uważałem za coś poza moim zasięgiem. Wspomniałem właśnie, jaką satysfakcję dawała mi przyjemność, z jaką moja żona czytała moje książki; wyobraźcie sobie, jak to jest otrzymać podobną reakcję ze strony ludzi, których nigdy nie poznałem. Wymyślam historie, ale opowiadanie ich w rozbrzmiewającym pustką własnym pokoju nie jest zbyt zabawne. Dzielenie się nimi i odkrywanie, że podobają się innym, to największy dar, jaki mogłem otrzymać. Ludzie często dziękowali mi przez Internet za to, że tak chętnie kontaktuję się z fanami. To mnie bez mała śmieszyło. Nie widzicie, że to egoistyczne? Że zyskuję niemal tyle samo z naszych wymian (pewnie nawet więcej) co wy? To zdumiewające, że ludziom podobały się moje historie w takim stopniu, że chcieli do mnie napisać. Jestem ogromnie wdzięczny tym, którzy tak bardzo kochają moje ksiązki.

Ostatnio rozmawialiśmy z żoną o tym, dlaczego J.K. Rowling wydała nową książkę. Robin stwierdziła: „Przecież ma więcej pieniędzy, niż zdołałaby wydać w ciągu stu żywotów, po co jeszcze pisać?”. Ja rozumiem J.K. Rowling, ale trudno wyjaśnić to komuś, kto nie pisze. To nie jest praca. To nie jest coś, do czego trzeba się zmuszać, tak naprawdę woląc robić coś innego. Powinienem mieć naklejkę na zderzaku „wolę pisać”, bo gdybym był całkowicie niezależny finansowo, nadal pisałbym i nadal chciałbym, żeby ludzie czytali moje książki. Widzicie, jestem jednym z tych nielicznych uprzywilejowanych ludzi, którzy budzą się co rano z perspektywą zajmowania się czymś, co najbardziej kochają. Całe życie pisałem i dziesięć lat spędziłem w abstynencji, próbując zerwać z tym nałogiem, który uważałem za donikąd nieprowadzące marnotrawstwo czasu. Nie udało mi się. Gdybym nawet miał nie zarobić ani centa więcej i nie znaleźć ani jednego czytelnika więcej, nadal bym pisał. Nic na to nie poradzę. Jednak to dzięki takim ludziom jak Wy, którzy wspierają moje wysiłki, nie muszę zwyczajnie pracować i odliczać minut, kiedy wreszcie będę mógł popędzić do klawiatury. Zatem przede wszystkim dziękuję Wam za dar, jakiego nikt inny nie może dać: czas. Więcej czasu, żeby tworzyć światy, więcej czasu, żeby tchnąć życie w bohaterów, więcej czasu, żeby robić to, co najbardziej kocham. Wam właśnie przesyłam moje najpokorniejsze podziękowania.

Wieża koronna. Cykl Kroniki Riyrii. Tom 1

Подняться наверх