Читать книгу Premier League. Historia taktyki w najlepszej piłkarskiej lidze świata - Michael Cox - Страница 3
WPROWADZENIE
ОглавлениеGramy na aferę!
Te trzy słowa opisują najprostszą taktykę piłkarską: wrzucić piłkę w pole karne, wykorzystać zamieszanie na przedpolu bramki i liczyć, że coś się wciśnie.
W dzisiejszych czasach drwi się z takich metod, lecz zaledwie w latach 80. była to najpopularniejsza strategia w angielskim futbolu. W tym okresie na poglądy dotyczące taktyki potężny wpływ wywarł Charles Hughes, szef Wydziału Szkolenia w Angielskim Związku Piłki Nożnej, który nieporadnie wykorzystywał statystyki, by za ich pomocą zilustrować wartość szybkiego przerzucania piłki na drugi koniec boiska. W gruncie rzeczy stworzył narodowy program szkolenia angielskich trenerów, a jego współpracownikami byli selekcjonerzy, zarówno sceptyczny wobec jego metod Bobby Robson, jak i znacznie im przychylniejszy Graham Taylor.
Hughes miał hopla na punkcie zagrywania piłki w tak zwaną strefę największej szansy (position of maximum opportunity, POMO) – w pole karne, na wysokości dalszego słupka – tak często, jak to tylko możliwe. Miał też inne, bardziej wyrafinowane pomysły, ale jego obsesyjne przywiązanie do POMO zdominowało angielski futbol (i wyrządziło mu krzywdę), ponieważ przyczyniło się do powstania zespołów grających przewidywalną, nazbyt uproszczoną piłkę, w których występowali jednowymiarowi, bezmózdzy zawodnicy. Dlatego też gdy w 1992 roku tworzono Premier League, uważano, że w angielskim futbolu chodzi tylko o długie piłki, lagę do przodu, POMO i grę na aferę.
Ale były to mroczne czasy z jeszcze ważniejszego powodu – ze względu na przemożny problem z chuliganami z angielskiej piłki nożnej szydzono zarówno w mediach krajowych, jak i na całym kontynencie. Brytyjski futbol sięgnął dna w 1985 roku, przy okazji rozgrywanego na belgijskim stadionie Heysel finału Pucharu Europy, kiedy to kibice Liverpoolu zaatakowali fanów Juventusu, w wyniku czego zawalił się mur i zginęło 39 osób. Angielskie kluby zostały wykluczone z europejskich pucharów na pięć lat, a w konsekwencji wyspiarski futbol, który tradycyjnie bardzo powoli przyjmował taktyczne nowinki z zagranicy, stał się jeszcze bardziej zaściankowy.
Nie była to jedyna taka tragedia. Dwa tygodnie przed katastrofą na Heysel 56 ludzi zginęło w płomieniach, które w ciągu kilku minut ogarnęły całą trybunę na Valley Parade, stadionie Bradford City. Cztery lata później poważne błędy policji na stadionie Hillsborough zakończyły się śmiercią 96 ludzi, a za tragedię – konsekwentnie i błędnie – winiono kibiców.
Po pożarze na stadionie Bradfordu w artykule wstępnym na łamach „Sunday Times” nazwano piłkę nożną „dziadowskim sportem uprawianym na dziadowskich stadionach, coraz częściej oglądanym przez zdziadziałych ludzi”. Był to wprost niebywale obrzydliwy opis, ale warto mu się przyjrzeć, by z właściwej perspektywy ocenić późniejszy rozwój angielskiego futbolu. Zdziadziali ludzie? W następnych latach problem stadionowego chuligaństwa został w dużej mierze przezwyciężony. Dziadowskie stadiony? Raport Taylora zalecał, by na stadionach znajdowały się tylko miejsca siedzące, i pierwsze lata Premier League zdominowały nowo powstające lub gruntownie odnawiane obiekty. Dziadowski sport? W erze Premier League angielska piłka zmieniła się w ogromnym stopniu, a jej popularność ogromnie wzrosła, najpierw w samej Anglii, później zaś na całym świecie.
Mimo że Premier League niczym nie różniła się od swojej poprzedniczki, starej First Division, jeśli chodzi o zasadniczą strukturę sportową, to biorąc pod uwagę wyżej wspomniane problemy, najwyższa angielska klasa rozgrywkowa zyskała na czymś, co można by nazwać zmianą marki, a początek ery nowoczesnego futbolu, jak to pokażę w pierwszym rozdziale, nie całkiem przypadkowo wolno datować właśnie na 1992 rok.
Powstanie Premier League umożliwiło klubom z najwyższej klasy rozgrywkowej uniezależnienie się od Angielskiego Związku Piłki Nożnej i Football League, a także negocjowanie lukratywnych kontraktów telewizyjnych i umów sponsorskich. Kwestia transmisji telewizyjnych okazała się najistotniejsza; doszło do ostrej licytacji między ITV a Sky, ten drugi nadawca zapewnił sobie prawa do pokazywania meczów. Za sprawą tego posunięcia usługa płatnej telewizji satelitarnej, wcześniej przynosząca Sky straty, uległa całkowitej przemianie. Nawiasem mówiąc, Alex Ferguson, menedżer Manchesteru United, był jednym z najbardziej zawziętych krytyków Premier League; kpił z tego pomysłu, twierdząc, że to „absurd”, który posłuży do nabijania kibiców w butelkę. Ale to właśnie Ferguson stał się symbolem Premier League w stopniu większym niż ktokolwiek inny, wygrywając te rozgrywki 13 razy w ciągu pierwszych 21 sezonów, zanim przeszedł na emeryturę w 2013 roku.
To nie sprawozdanie z tego, jak pod względem biznesowym rozwijała się Premier League, ale nie da się zignorować nadzwyczajnego przypływu dochodów z transmisji telewizyjnych. Między 1992 a 1997 rokiem liga otrzymywała za prawa do pokazywania meczów 51 milionów funtów za sezon, co wówczas uważano za ogromną sumę. Kwoty rosły wykładniczo w ciągu dwóch kolejnych dekad, w 2016 roku osiągając sumę 2,75 miliarda funtów za sezon, czyli 50 razy więcej niż w 1992 roku. W praktyce Sky płaci ponad 11 milionów funtów za transmisję na żywo każdego meczu – szokująca suma, jeśli wziąć pod uwagę, że ostatni sezon starej First Division kosztował nadawcę mniej niż 15 milionów funtów. Liga stworzona zasadniczo po to, by dostarczać telewizyjnej rozrywki, odniosła sukces, o którym nikomu się nie śniło.
Warto pamiętać, że te kwoty nie wzięły się z powietrza. Nadawcy mogą usprawiedliwić te gigantyczne sumy ogromnym zapotrzebowaniem ze strony fanów, które rosło, ponieważ Premier League stała się tak fantastycznym widowiskiem, najbardziej porywającą ligą na świecie. Jeśli zestawi się te fakty z mrocznymi latami 80., był to niewiarygodny zwrot akcji. W jaki sposób futbol – „produkt”, jak powiedzieliby marketingowcy – stał się tak dobry?
W tej książce szukam odpowiedzi na to pytanie. Choć 25 latom istnienia Premier League odpowiada 25 rozdziałów, są one ułożone raczej tematycznie niż w chronologiczną relację sezon po sezonie. Skupiam się na rewolucjonistach: wprowadzających innowacje menedżerach, zmieniających piłkę zawodnikach, inspirujących zespołach, pomysłach taktycznych, pozaboiskowych wydarzeniach, które wpłynęły na style gry. Opowiadam o tym, jak Premier League stała się światowa, i to na dwa różne sposoby.
Po pierwsze, stała się światowa pod względem taktycznym. Na początku lat 90. przed piłkarzami występującymi na każdej pozycji stawiano bardzo konkretne wymogi – obrońcy po prostu bronili, a napastnicy po prostu atakowali. Stopniowo jednak gracze stawali się coraz bardziej uniwersalni; od zawodników defensywnych zaczęto oczekiwać gry do przodu, ofensywnych zaś zachęcano, by jako pierwsi wywierali presję na rywalu. Piłkarze coraz częściej byli wszechstronni niż wyspecjalizowani.
Po drugie, Premier League stała się ligą światową pod względem geograficznym, angielskie kluby poszerzyły bowiem horyzonty i zaczęły być coraz bardziej uzależnione od graczy i menedżerów z zagranicy. Co zadziwiające, w sierpniu 1992 roku, w czasie pierwszego weekendu rozgrywek Premier League w historii, w 22 zespołach wystąpiło od pierwszego gwizdka łącznie zaledwie 11 zagranicznych piłkarzy, a w żadnym klubie nie było obcego menedżera. W 25. sezonie rozgrywek większość zawodników i menedżerów pochodzi z zagranicy, a w rozgrywkach występują przedstawiciele niemal wszystkich ważnych nacji futbolowych z całego świata. W sezonie 2016/17 spośród 25 krajów otwierających ranking FIFA tylko Meksyk nie miał swojego reprezentanta w Premier League.
Połączenie tych dwóch czynników sprawiło, że angielskie kluby z najwyższej klasy rozgrywkowej porzuciły brzydki, prosty, bezpośredni futbol na rzecz światłego, technicznego stylu z kontynentu. Oto historia niezwykłej ewolucji taktycznej, jaka dokonała się w Premier League – od puddingu do paelli, od lagi do przodu po fałszywe dziewiątki.