Читать книгу Drzwi do przeszłości - Monika Ofman - Страница 7
3.
ОглавлениеWybrana przez niego przyprawa, którą pokochał od pierwszego wejrzenia, a raczej skosztowania, w wieku lat dwóch i pół, była wyjątkowa i wymagała dużo miłości, cierpliwości oraz szacunku. W zamian za te trzy elementy dawała jednak dużo, dużo więcej – odrobinę szczęścia, a niektórzy twierdzili nawet, że była lekarstwem.
Ta wielość zastosowań wanilii i otrzymywanej z niej waniliny była dla Marka źródłem inspiracji. Wiedział, że wystarczy dotrzeć do ukrytej przed światem i wciąż nieskalanej cywilizacją wioski i porozumieć się z mieszkańcami, by ręcznie zapylane kwiaty wydały na świat charakterystyczne strąkowate, długie torebki, które po starannej preparacji stawały się później proszkiem na wagę złota.
Wrodzona i odziedziczona, zapewne po przodkach, cierpliwość, pomagała mu w czekaniu na pierwsze ręczne zbiory.
W jego rodzinnym mieście setki cukierników, piekarzy, kucharzy, browarników, a nade wszystko zwykłych gospodyń domowych nie wiedziały nic o jego wyprawie. Codziennie sięgali po znaną od wieków przyprawę, tak jak sięga się po gazetę, parasol czy zwykłą sól. Nie wiedzieli o chęci Marka wyhodowania wanilii doskonałej, wolnej od zanieczyszczeń chemicznych, a przez to jeszcze delikatniej pobudzającej kubki smakowe degustatorów. On zaś nie wiedział, jak jego staranie może zainspirować innych do zmiany życia.
W dniu, w którym jego pierwsza wychowawczyni żegnała kolejną grupę swoich wychowanków, Marek rozpoczął swoje pierwsze zbiory. Ręce chłopaka dołączyły do setek rąk praprzodków Indian, zamieszkujących te tereny od wieków.
Indianie pracowali w ciszy, bo tak nakazywał im szacunek do rośliny uprawianej przez nich od zawsze i pitej z czekoladą. Spośród tysięcy gatunków tej rośliny tylko ten jeden miał w sobie coś unikalnego. Jego kwiat otwierał się zaledwie na kilka godzin w roku. Pracochłonność wymagała specjalnie wybranych pracowników.
Cierpliwość Marka i jego szacunek do świata idealnie pasowały do tego miejsca.