Читать книгу Zimowa forteca - Neal Bascomb - Страница 10
Оглавление2
Profesor
Do Trondheim przybyli wcześnie rano 9 kwietnia 1940 roku, gdy było jeszcze ciemno, wpływając do norweskiego fiordu z prędkością 25 węzłów1. Miotający śniegiem północny wicher hulał po stalowych pokładach niemieckiego krążownika „Admiral Hipper” oraz czterech sunących za nim niszczycieli. Flotylla zbliżyła się do trzech fortów strzegących wejścia do dawnej stolicy wikingów, członkowie wszystkich załóg zajęli stanowiska bojowe.
Norweski patrol przesłał sygnał obcym jednostkom, by podały swoje dane identyfikacyjne. Kapitan okrętu „Admiral Hipper” przedstawił się po angielsku jako kapitan HMS „Revenge” i dodał, że otrzymał od brytyjskiego rządu rozkazy, „by płynąć w kierunku Trondheim” i nie ma „żadnych nieprzyjaznych intencji”2. Gdy łódź patrolowa przesunęła reflektorem po wodzie, jej załoga została oślepiona przez światło szperaczy z pokładu krążownika, który nagle rozwinął maksymalną prędkość, wyrzucając z siebie zasnuwające wszystko wokół kłęby dymu. Niebo rozświetliły rakiety i flary ostrzegawcze. W norweskich fortach rozdzwoniły się alarmy i wydano rozkazy, aby strzelać do atakujących okrętów.
Upłynęło piętnaście minut. Do baterii norweskich dział musiano załadować amunicję, ale zepsuł się elektryczny mechanizm odpalający. Kiedy niedoświadczeni norwescy żołnierze byli w końcu gotowi, by zareagować, „Admiral Hipper” minął już pierwszy fort. W drugim forcie trębacz, który powinien dąć na alarm, zasnął na służbie i żołnierze dotarli do dział za późno. W chwili, gdy otworzyli ogień, wysiadły im reflektory i nie mogli dojrzeć celu.
O 4.25 rano skromna niemiecka armada zarzuciła kotwice w porcie Trondheim. Kutry zaczęły przewozić dwie kompanie piechoty z okrętów na brzeg. Całe miasto było jeszcze pogrążone we śnie, gdy niemieccy żołnierze rozbiegli się z portu po niebronionych przez nikogo ulicach. Rozpoczęła się nazistowska inwazja na Norwegię.
W auli Norweskiego Instytutu Technologii (NTH), do którego można było dotrzeć w dwadzieścia minut piechotą od portu, zebrali się studenci, wykładowcy oraz garstka innych członków społeczności lokalnej Trondheim3. Wiadomość o inwazji dotarła do Leifa Tronstada tuż przed świtem i kiedy jego dzieci jeszcze spały, pospieszył do instytutu. Ze skąpych doniesień wynikało, że została zaatakowana cała Norwegia. Wraz z Trondheim poddały się również takie miasta, jak Bergen, Stavanger, Kristiansand i Narwik, ale chodziły słuchy, że Oslo jeszcze się trzyma. Zgromadzeni w instytucie zaczęli w panice debatować, co powinni teraz zrobić. Wśród nich był odwiedzający przyjaciół w Trondheim Knut Haukelid, który chciał walczyć z Niemcami przy użyciu wszelkiej dostępnej broni4. Pozostali doradzali rozwagę: Norwegia była małym krajem z niewielkim wojskiem i miała nikłe szanse w starciu z niemiecką potęgą.
Gdy przemówił Tronstad, uwaga wszystkich natychmiast skupiła się na nim. Miał 37 lat i był najmłodszym profesorem na uniwersytecie oraz ulubieńcem studentów. Był średniego wzrostu, miał niebieskie oczy, ostry nos i popielatoblond włosy ze starannym przedziałkiem z lewej strony.
Tronstad poinformował zebranych, że jako oficer rezerwy korpusu uzbrojenia norweskiej armii w razie wybuchu wojny ma rozkaz stawić się w Oslo5. Osobom mającym wojskowe doświadczenie doradzał zrobić to samo. Jeśli chodzi o pozostałych, stwierdził, że każdy człowiek powinien wsłuchać się we własne sumienie co do tego, jakie działania podjąć, ale przypomniał wszystkim, że ojczyzna ich potrzebuje. Następnie pożegnał się i opuścił aulę.
Tronstad obawiał się tego, co właśnie się stało: że norweski „śpiący rząd”6 zostawi kraj nieprzygotowany do obrony przed inwazją. Od czasu, gdy przed siedmioma miesiącami Hitler najechał Polskę, dla Tronstada było oczywiste, że Norwegia tym razem nie zdoła zachować neutralnego statusu jak podczas wielkiej wojny. Walki między aliantami a nazistami w Europie utknęły w martwym punkcie i obie strony od miesięcy krążyły wokół Norwegii, wyczekując, kto wykona pierwszy krok i spróbuje wciągnąć ją w swoją strefę wpływów.
Oba obozy miały dobre powody, by interesować się Norwegią: przede wszystkim jej długa linia brzegowa stwarzała możliwość założenia baz morskich pozwalających dominować na wodach Morza Północnego. Norweski rząd natomiast przez cały czas liczył na to, że wyważona dyplomacja zatriumfuje nad potrzebą użycia siły. Zaledwie przed kilkoma dniami niemiecki ambasador Curt Braüer wydał przyjęcie dla ponad 200 norweskich polityków i wojskowych7. W pewnym momencie przyciemniono światła i wyświetlono film zatytułowany Feuertaufe (Chrzest ognia). Goście obserwowali, jak przy dźwiękach muzyki Ryszarda Wagnera bomby unicestwiają Warszawę, a lektor wyjaśniał, że takie konsekwencje spotykają tych, którzy pozostają w sojuszu z Brytyjczykami i Francuzami. Film kończył się obrazem mapy Wielkiej Brytanii, która staje w płomieniach, po czym na ekranie pojawił się znak swastyki.
Wracając w pośpiechu do domu, Tronstad zobaczył, że niemieccy żołnierze szybko opanowali miasto. Maszerowali w kolumnach przez ulice. Ustawiali gniazda karabinów maszynowych i stanowiska moździerzy na mostach oraz w kluczowych punktach miasta, a zewsząd rozlegały się komunikaty w języku niemiecku wzywające mieszkańców, by nie stawiali oporu. Tronstad nie zwracał na nie uwagi. Wreszcie dotarł do swojego jednopiętrowego domu wśród drzew na peryferiach miasta. Powiedział swojej żonie Bassie, że w Trondheim nie są bezpieczni. Postanowił zabrać ją wraz z dziećmi do oddalonego o 160 kilometrów na południe domku górskiego w Kongsvoll, a sam miał udać się do Oslo, żeby wstąpić do armii.
Oboje obudzili siedmioletnią córkę Sidsel oraz dwuletniego Leifa juniora, pomogli im się ubrać i spakować. Piętnaście minut później załadowali się do luksusowego niemieckiego opla super 6. Gdy zmierzali na południe mostem nad rzeką Nidelva, nad ich głowami przemknęły dwa popielate bombowce.
– Co to za samoloty? – spytała Sidsel.
– To niemieckie samoloty – odparł Tronstad, wyjaśniając po raz pierwszy przyczynę ich nagłego wyjazdu. – Obawiam się, że do naszego kraju zawitała wojna8.
Po południu dojechali do Oppdal, małej wioski, w której w zimie kończyła się droga. Wiadomości, jakie tam usłyszeli, nie napawały optymizmem. Nareszcie ogłoszono wprawdzie mobilizację, ale „żelazny pierścień” obronny wokół Oslo okazał się fikcją i Niemcy kontrolowali już stolicę. Król Haakon VII, wysoki, poważny mężczyzna, który objął tron w 1905 roku, uciekł z miasta, podobnie zresztą jak norweski rząd. Vidkun Quisling, szef faszystowskiej partii Nasjonal Samling, ogłosił przez radio, że przejmuje władzę w państwie. Teraz Tronstad wiedział, że jego podróż do Oslo nie ma już najmniejszego sensu. Zabrał swoją rodzinę do domku w Kongsvoll, a sam nazajutrz rano wyruszył, by dołączyć do miejscowego oddziału wojska.
Na drugi dzień po inwazji śpiący norweski rząd wreszcie się przebudził9. Ambasador Braüer przekazał królowi Haakonowi niemieckie żądania. Król przedstawił je premierowi Johanowi Nygaardsvoldowi oraz jego ministrom, informując ich przy tym, że osobiście nie może zaakceptować ani władzy Quislinga, ani kapitulacji, ale jako że jest jedynie monarchą konstytucyjnym, nie w jego kompetencjach leży podjęcie ostatecznej decyzji. Jeśli jednak rząd postanowi zawrzeć pokój z Niemcami, jest gotów natychmiast abdykować. Rząd stanął po stronie króla, który następnie wydał przez radio orędzie do narodu: będą walczyć, dopóki najeźdźcy nie zostaną wyparci z Norwegii.
Gniazda oporu powstawały w całym kraju, ale Norwegowie przy wsparciu Brytyjczyków i Francuzów największy wysiłek włożyli w obronę dwóch miejsc: portu morskiego w Narwiku oraz dwóch długich dolin między Oslo a Trondheim10. Gdyby Niemcy przejęli kontrolę nad tym rejonem, którym biegły szlaki komunikacyjne łączące stolicę z północną częścią Norwegii, wówczas opanowaliby serce kraju.
To właśnie tutaj Tronstad toczył walkę z niemieckimi batalionami pancernymi wspieranymi przez Luftwaffe. Miał za zadanie powstrzymać prące na północ od Oslo niemieckie oddziały przed przekroczeniem norweskiej linii obronnej11. Utworzywszy kwaterę główną w domku w Kongsvoll, zorganizował siatkę ludzi, którzy bacznie obserwowali poczynania wroga i żłobili głębokie bruzdy w śniegu na okolicznych jeziorach, aby przeszkodzić niemieckim samolotom transportowym w lądowaniu.
Przez trzy tygodnie niedoświadczeni i dysponujący mniejszą siłą ognia Norwegowie, głównie przy wsparciu Brytyjczyków, stawiali zaciekły opór w tych dwóch dolinach, stale jednak byli spychani w kierunku Trondheim. Uznawszy, że bitwa jest przegrana, pod koniec kwietnia Brytyjczycy rozpoczęli ewakuację. W dniu 1 maja, kiedy do ich okręgu dotarł rozkaz poddania się, Tronstad wraz z kilkoma żołnierzami ukrył w górach 81 skrzyń z amunicją w nadziei, że przydadzą się w przyszłej walce12. Tego popołudnia, gdy Tronstad przebywał z dala od swojej rodziny, w domku w Kongsvoll pojawił się patrolujący okolicę niemiecki oddział kawalerii.
Ubłoceni i brudni żołnierze podeszli w ulewnym deszczu do prowadzących do budynku schodów. Dowódca nakazał opróżnić oborę dla swoich ludzi oraz ich koni.
– Trzymamy tam krowy – odparła nienagannym niemieckim Bassa Tronstad. – Jeśli je wyprowadzimy, nie będziemy mieli mleka13.
Oficer, zaskoczony odmową, w dodatku wypowiedzianą w jego ojczystym języku, oświadczył, że w takim razie jego ludzie będą spać w domku.
– Pod warunkiem, że będą czyści – rzuciła Bassa.
Przed odjazdem dowódca oddziału stanął przed Bassą i zagroził jej:
– Jeśli coś nam się przytrafi w okolicy, zostaniesz natychmiast rozstrzelana.
Po powrocie do domku Tronstad zabrał rodzinę do Trondheim. W Narwiku nadal trwały walki, ale niebawem i one ustały, a król Haakon wraz z rządem uciekli na pokładzie statku do Wielkiej Brytanii. Norwegia była teraz pod władzą Niemców. Ich obecność stanowiła pogwałcenie wszystkiego, co było drogie sercu Tronstada, a niemiecka okupacja pozbawiła go życia, które zdołał zbudować praktycznie od zera.
Trzy miesiące przed narodzinami Leifa Tronstada jego ojciec Hans Larsen zmarł na atak serca14. Matka Josefine wychowywała czterech synów, prowadząc mały kiosk w miasteczku niedaleko Oslo i pracując jako służąca podczas prywatnych przyjęć urządzanych przez bardziej zamożne miejscowe rodziny. Okres dorastania upływał Leifowi albo na nauce, albo na pracy, albo na bieżni lekkoatletycznej. Po ukończeniu szkoły średniej i kilku latach spędzonych w firmie energetycznej rozpoczął naukę w Szkole Technicznej w Kristianii – taką nazwę nosiło na początku dwudziestego wieku Oslo – gdzie studiował chemię. Na podstawie listy ustanowionych przez niego rekordów krajowych można stwierdzić, że był również znakomitym lekkoatletą. Pomimo pracy w fabryce i aktywności sportowej zdołał ukończyć uczelnię z najwyższymi ocenami. W 1924 roku, po odbyciu służby wojskowej i podreperowaniu stanu swoich finansów, podjął studia w Norweskim Instytucie Technologii.
W Trondheim mógł się w końcu skupić wyłącznie na działalności naukowej i jeszcze bardziej podnosić kwalifikacje. Całymi dniami ślęczał nad książkami. „Tyram ostatnio niczym wół – pisał do matki podczas pierwszego roku studiów. – Nie musisz przysyłać pieniędzy. Żyję skromnie, wręcz po spartańsku i oszczędnie. Jem tylko chleb z najtańszym masłem”15. Studia ukończył z najwyższymi wyróżnieniami, czym zasłużył sobie na słowa uznania samego króla Haakona. Leif Tronstad, który z szacunku dla poświęcenia matki przybrał jej panieńskie nazwisko, był teraz wschodzącą gwiazdą norweskiej nauki.
Przez cały ten czas zalecał się do Edli, swojej ukochanej z dzieciństwa, którą od najmłodszych lat nazywano Bassa. Była od niego o kilka lat młodsza, oboje wychowywali się na tym samym wzgórzu w położonym nad zatoką Oslofjorden miasteczku Sandvika, kilkanaście kilometrów na zachód od norweskiej stolicy. W trakcie studiów Leif wysyłał listy miłosne do ukochanej, którą nazywał „małym aniołem” i „cudnym skarbem”16. Pewnego dnia obiecał jej: „Będziemy ze sobą na zawsze i zostaniemy najszczęśliwszymi ludźmi pod słońcem”. Podczas świąt Bożego Narodzenia, nie mogąc „doczekać się, aż się zestarzejemy w miłości”17, Leif poprosił Bassę o rękę.
Po ślubie w 1928 roku nowożeńcy przeprowadzili się do Berlina, gdzie Tronstad w ramach trzyletniego grantu dla doktorantów z Norweskiego Instytutu Technologii został zatrudniony jako badacz w Instytucie Chemii imienia Cesarza Wilhelma. Uzdolniona językowo Bassa pracowała zaś jako jego sekretarka i tłumaczka. Wówczas oboje po raz pierwszy zetknęli się z nazizmem. Całe miasto obwieszone było plakatami z podobiznami Hitlera i hasłami wzywającymi do pomszczenia krzywd spowodowanych traktatem wersalskim18.
Po pobycie w Berlinie przenieśli się z powrotem do Trondheim, gdzie Tronstad kontynuował badania, wykładał chemię jądrową i zdobył tytuł doktora świetnie przyjętą pracą na temat pomiarów utlenionych powierzchni żelaza i stali. Następnie znów wyjechał za granicę – do sławnego Laboratorium Cavendisha na Uniwersytecie Cambridge w Wielkiej Brytanii, gdzie prowadził dalsze badania elektrochemiczne, a także poznał najwybitniejszych uczonych uniwersytetu, między innymi Ernesta Rutherforda.
Latem 1932 roku Tronstadowie powrócili do Norwegii; wkrótce potem urodziła się ich córeczka Sidsel. Tronstad zanotował w swoim dzienniku: „Co za wspaniały dzień... Rety, ależ ona jest piękna!”19.
Przed Tronstadem, który wykazał się talentem nie tylko w pracy w laboratorium, ale także na polu teoretycznym, otwierały się liczne możliwości20. Od czasów studenckich zastanawiał się, czy powinien pracować w przemyśle, czy raczej na uniwersytecie. W przemyśle były lepsze zarobki, co po latach oszczędzania każdej korony wydawało mu się niezwykle kuszące. Na uczelni płacono znacznie gorzej, ale profesura stwarzałaby mu okazję do uczenia i zajmowania się czystą nauką bez presji wyników finansowych. W końcu oznajmił Bassie, że choć chce pracować jako profesor, to jej pozostawia ostateczną decyzję.
– Jeśli chcesz, mogę zarabiać tyle, ile tylko zapragniesz – powiedział21.
Z błogosławieństwem Bassy wrócił jednak na uniwersytet. Wkrótce został profesorem Norweskiego Instytutu Technologii, jego dorobek naukowy powiększył się o liczne prace badawcze, a studenci z zachwytem obserwowali, gdy niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki doprowadzał do zapłonu różne związki chemiczne22. Kupił ładny dom w odległości krótkiego spaceru od uczelni, a także samochód, żeby dojeżdżać do należącego do rodziny domku w górach, gdzie mogli się wspinać i jeździć na nartach. Uczył córkę jazdy na łyżwach, a w sierpniu 1937 roku na świat przyszedł jego syn, Leif junior, który lubił, gdy wożono go po podwórku na taczce.
Podczas tych kilku poprzedzających wybuch wojny lat Tronstad pracował również jako konsultant paru norweskich przedsiębiorstw. Doradzał im w kwestii produkcji stali, gumy, azotu i aluminium, a w przypadku Norsk Hydro – ciężkiej wody.
11 listopada 1940 roku, siedem miesięcy po inwazji Niemiec na Norwegię, Tronstad odwiedził na prośbę Jomara Bruna fabrykę Vemork23. Brun, dawny kolega ze studiów Tronstada, szczupłej budowy, w okrągłych okularach, które idealnie pasowały do miękkich rysów jego owalnej twarzy, powiedział, że chce prosić go o pomoc przy wprowadzaniu ulepszeń w zakładzie produkcji wodoru. W rzeczywistości Brun szukał również informacji, dlaczego Niemcy tak bardzo interesują się ciężką wodą i co powinien w tej sprawie zrobić.
Tuż po zajęciu Rjukan niemiecki generał wizytujący Vemork nakazał radykalne zwiększenie produkcji oraz dostaw ciężkiej wody do Berlina24. Nie wyjawił jednak, do czego miałaby ona zostać wykorzystana. Brun zwiększył już liczbę ogniw wysokiego stężania z siedmiu do dziewięciu. Ta modyfikacja, a także długa lista poprawek zasugerowanych przez Tronstada w trakcie jego dwudniowej inspekcji, w tym dodanie do ogniw niklowych anod zapobiegających rdzewieniu oraz zwiększenie natężenia prądu elektrycznego, miały pozwolić na dostarczanie Niemcom półtora kilograma ciężkiej wody dziennie, co równało się pięciokrotnemu wzrostowi dotychczasowego poziomu produkcji25.
Prywatnie, już po zakończaniu pracy w fabryce, Tronstad i Brun głowili się wspólnie, po co Niemcom tyle ciężkiej wody26. Jako zapalony czytelnik czasopism naukowych Tronstad wiedział, że substancja ta może być wykorzystana w badaniach nad rozszczepieniem jądra atomu jako moderator. Ponadto w 1935 roku współpracował w Vemork z Ernestem Rutherfordem przy próbie wytworzenia trytu (jeszcze rzadszego niż deuter izotopu wodoru). Próba zakończyła się niepowodzeniem, ale Tronstad doskonale rozumiał teorię Rutherforda zakładającą, że przy użyciu deuteru lub trytu można uzyskać reakcję łańcuchową, której będzie towarzyszyć uwolnienie olbrzymiej ilości energii. Niemniej jednak Tronstad odrzucił pomysł, by ciężką wodę dało się zastosować do jakichkolwiek militarnych celów. Obaj z Brunem zaczęli więc snuć domysły, że Niemcom może zależeć na deuterze do stworzenia jakiegoś trującego gazu, choć wątpili, by takie zastosowanie przyniosło oczekiwane rezultaty. Bez względu na to, jaki Niemcy mieli w tym cel, Tronstad uznał, że jeśli interesują się ciężką wodą, on również powinien się nią zainteresować.
Wspólnie zgodzili się, że Brun musi pozostać w fabryce i robić wszystko, by utrzymać pracę, włącznie z wprowadzaniem zmian, które zwiększą produkcję27. Był to jedyny sposób na to, by mógł śledzić wszystkie zmiany w fabryce. Gdyby wydarzyło się coś istotnego, miał natychmiast powiadomić Tronstada.
Po wizycie w Rjukan Tronstad wrócił do Trondheim, gdzie zajął się ponownie badaniami i prowadzeniem zajęć w Norweskim Instytucie Technologii. Większość swej niespożytej energii przekierował jednak na działalność w podziemnym ruchu oporu i nawiązał bliską współpracę z kilkoma grupami studentów, którzy przeciwstawiali się niemieckiej okupacji. Niektórzy z nich wydawali nielegalną prasę. Inni działali na wyższym szczeblu w porozumieniu z brytyjską służbą wywiadu zagranicznego Secret Intelligence Service (SIS). Posługując się kryptonimem Skylark B (Skowronek), z lasów wokół Trondheim wysyłali do Londynu zaszyfrowane komunikaty radiowe, w których informowali o ruchach niemieckich oddziałów oraz aktywności niemieckich okrętów.
Ukrywający się pod kryptonimem Listonosz Tronstad zapewniał im wszelką techniczną pomoc oraz dostarczał własne informacje. Dzięki kontaktom w branży przemysłowej mógł bez przeszkód gromadzić dane na temat norweskich przedsiębiorstw pomagających Niemcom. Norsk Hydro było zaledwie jedną z wielu takich firm. Ruch oporu stanowił niezwykle cenną siatkę wywiadowczą i choć Tronstad obawiał się, że w każdej chwili może ona zostać zdekonspirowana, w dalszym ciągu rozbudowywał jej struktury.
W marcu 1941 roku Jomar Brun doniósł, że niemieccy oficjele w towarzystwie grupy naukowców znów odwiedzili Vemork28. Zażądali teraz stworzenia dziewięcioetapowego systemu kaskadowego przed fazą wysokiego stężania, co wymagało powiększenia instalacji o tysiące ogniw elektrolitycznych. Domagali się 1500 kilogramów ciężkiej wody rocznie, a Bruna uczynili „osobiście odpowiedzialnym za nienaganne funkcjonowanie fabryki”29. Niedługo po tym wydarzeniu do Tronstada zgłosił się Alf Løken, student chemii oraz jeden z członków Skylark B30. SIS prosiła o dostarczenie wszelkich informacji na temat produkowanej w Vemork ciężkiej wody. Tronstad przekazał Løkenowi wszystko, co wiedział, a to następnie zostało przesłane drogą radiową do Londynu.
Latem rodzina Tronstadów spędziła kilka tygodni w swoim górskim domku. Od początku okupacji Tronstad starał się, żeby życie jego dzieci i żony wyglądało tak normalnie, jak to tylko możliwe. Był jednak mocno zaniepokojony. Gestapo wyśledziło pod Trondheim nadajnik radiowy należący do Skylark B i aresztowało studenta, który go obsługiwał. Jego wymuszone torturami zeznania doprowadziły do aresztowania kilku innych osób, w tym Alfa Løkena. Pozostali członkowie Skylark B uciekli. Mniej więcej w tym samym czasie do miasta z pilnymi wieściami przybył Brun. Niemcy chcieli teraz zwiększyć produkcję ciężkiej wody do 5000 kilogramów rocznie, a Paul Harteck, którego Tronstad znał z Cambridge, miał nadzorować wprowadzenie nowych metod, które umożliwiłyby osiągnięcie takiego poziomu produkcji31. Rozumiejąc, jak ważne jest przekazanie tej wiadomości Brytyjczykom, i w obliczu niebezpieczeństwa grożącego członkom Skylark B, Tronstad znalazł kuriera – człowieka planującego w przyszłym tygodniu ucieczkę łodzią do Szkocji32. Udzielił mu szczegółowych informacji na temat fabryki Vemork, włącznie z danymi o miesięcznej wysokości produkcji. Kurier zapisał wszystkie te dane na bibułce papierosowej.
Gestapo było już bliskie całkowitego rozbicia ruchu oporu w Trondheim. Rankiem 9 września Tronstada odwiedził student, by zasięgnąć porady w kwestii zabezpieczenia sprzętu radiowego Skylark B33. Tego samego popołudnia chłopaka aresztowano. Tydzień później kurier Tronstada został schwytany na nabrzeżu. Na szczęście zdążył wcześniej połknąć bibułkę z danymi o Vemork. 20 września jeden z aresztowanych członków Skylark B, bojąc się, że może nie wytrzymać tortur, zdołał przekazać znajomemu wiadomość przez zakratowane okno więzienia gestapo: „Listonosz musi zniknąć”34.
Tronstad uprzedził Bassę, że może będą musieli uciekać, i gdy dwa dni później dowiedział się o kolejnym aresztowaniu, udał się prosto do niej. Tego dnia przypadała akurat trzynasta rocznica ich ślubu.
– Musimy wyjechać35 – oświadczył.
Ze spakowanymi w pośpiechu walizkami dotarli do stacji kolejowej: kwadrans po siódmej wieczorem odjeżdżał pociąg do Oslo. Bassa wraz z dziećmi wsiedli pierwsi. Tronstad rozejrzał się po peronie w obawie, że gdzieś mogą się czaić funkcjonariusze gestapo. Gdy w końcu znalazł się bezpiecznie w pociągu, usiadł wraz z rodziną w wagonie sypialnym i zrobił wpis w małym, czarnym dzienniku, który prowadził przez całą wojnę: „Ze względu na Norwegię trzeba na razie zapomnieć o rodzinie, domu i dobrach doczesnych”36.
Piętnaście po dziesiątej rano przyjechali do Oslo i przesiedli się do pociągu do Sandvika37. Po przybyciu na miejsce wspięli się na wzgórze, mijając po drodze mały kiosk, w którym kiedyś pracowała matka Tronstada. Idąc dalej, dotarli do wznoszącego się nad fiordem rodzinnego domu Bassy. Tronstad poinstruował żonę, by każdemu mówiła, że on w dalszym ciągu przebywa w Rjukan. Następnie się objęli.
– Niczego się nie boję – oznajmił Tronstad Bassie.
– I właśnie to mnie najbardziej martwi38 – odparła.
Tronstad ukląkł przy dzieciach.
– Opiekuj się młodszym bratem – powiedział dziewięcioletniej Sidsel. Potem zwrócił się do czteroletniego Leifa: – Masz być dobry dla mamy, gdy mnie nie będzie. – Obiecał, że każdemu z nich przywiezie drobny podarek. Sidsel poprosiła o zegarek, Leif o gokart. – Bądźcie dla siebie dobrzy – rzucił Tronstad, po czym odszedł w pośpiechu, starając się zapanować nad wzruszeniem.
Schodził już ze wzgórza, gdy dobiegło go wołanie małego Leifa.
– Dokąd jedziesz, tato?
Tronstad obrócił się.
– Do Notodden.
– Lepiej się pospiesz. – Leif pokazał ręką pociąg wjeżdżający poniżej na stację. Tronstad puścił się biegiem w dół wzgórza, choć tak naprawdę wcale nie zamierzał jechać do Notodden. Na peronie poczekał na pociąg zmierzający dokładnie w przeciwnym kierunku.
W Oslo odebrał fałszywe dokumenty, a na drugi dzień rano pożyczył rower i pokonawszy na nim 35 kilometrów na północ, dotarł do jeziora Sandungen, gdzie jego brat pracował jako leśnik39. Przez jeden dzień Tronstad znakował drzewa przeznaczone do wyrębu i zastanawiał się, czy nie powinien po prostu przeczekać tutaj do końca wojny, żyjąc w lesie niczym pustelnik. Odrzucił jednak tę myśl. W nocy napisał list do Bassy i opatrzył go fałszywą datą z dnia, w którym opuścili Trondheim. Stwierdził w nim, że nie jest w stanie pozostawać dłużej na uniwersytecie, na którym pracownicy kolaborujący z Niemcami są „traktowani w sposób uprzywilejowany”, gdy tymczasem jego się szkaluje. Napisał również, że obecnie przebywa w Szwecji, ale nie zrobił ani też nie zamierza zrobić nic „nieuczciwego bądź nielegalnego”40. List miał stanowić zabezpieczenie dla Bassy na wypadek, gdyby przesłuchiwało ją gestapo.
Następnego ranka, 26 września, dwóch członków ruchu oporu przyjechało po Tronstada ciężarówką. Udali się wraz z nim w kierunku oddalonej o 160 kilometrów neutralnej Szwecji. Mniej więcej godzinę marszu od granicy wysiedli z ciężarówki i dalej ruszyli na piechotę przez las. Na terytorium Szwecji znaleźli się o piątej po południu, a kilka godzin później Tronstad został aresztowany w szwedzkim posterunku wojskowym, który działał w porozumieniu z norweskim ruchem oporu. Tam poczęstowano go stekiem, piwem i kawą.
Po blisko miesiącu udało mu się uzyskać zezwolenie na podróż do Wielkiej Brytanii, skąd miał nadzieję kontynuować walkę o wyzwolenie Norwegii. W jego paszporcie ostemplowanym w Sztokholmie widniała adnotacja o „prawie do jednokrotnego wjazdu”41. Na pokładzie bombowca przerobionego na samolot transportowy Tronstad przeleciał na dużej wysokości nad Morzem Północnym, oddychając podczas podróży przez maskę tlenową42. Po siedmiu godzinach lotu w ciemnościach samolot, który przez cały czas musiał się zmagać z przeciwnym wiatrem, w końcu wylądował w Szkocji.
21 października Tronstad wysiadł na stacji kolejowej King’s Cross w Londynie. SIS zarezerwowała dla niego pokój w hotelu St. Ermin’s w centrum Westminsteru, rzut kamieniem od głównej siedziby agencji43. Londyn, miasto, które Tronstad doskonale znał z czasów studenckich, przypominał teraz strefę wojny44. Na ulicach roiło się od żołnierzy, a niebo zasłaniała unosząca się armada szarych balonów zaporowych broniących miasta przed atakami niemieckich bombowców.
W Sztokholmie Tronstad czytał w gazetach o bombardowaniach Londynu. Począwszy od 7 września poprzedniego roku, Hitler prowadził naloty na serce brytyjskiej stolicy, chcąc złamać ducha walki jej mieszkańców. Pożary wywołane przez bomby zapalające rozprzestrzeniały się na kolejne dachy. Wybuchy obracały w gruzy całe budynki. Tysiące osób zginęło na skutek ataków, a o wiele więcej zostało rannych i straciło dach nad głową. Ale czytanie o zniszczeniach było niczym w porównaniu z zobaczeniem ich na własne oczy. Mimo że w maju 1941 roku naloty w większości ustały, ulice wciąż były zawalone gruzami zbombardowanych budynków, a mijani ludzie mieli ponure, aczkolwiek pełne determinacji twarze.
Gdy w końcu Tronstad położył się do łóżka, brytyjskie myśliwce z wyciem silników patrolowały akurat niebo nad miastem. Był jednak tak wyczerpany podróżą, że pomimo hałasu szybko zasnął.
St. Ermin’s, mający kształt podkowy wiktoriański hotel z okazałym, gwarnym holem oraz licznymi zakamarkami, stanowił idealne miejsce do potajemnych spotkań. Pierwszej niedzieli w Londynie Tronstad spotkał się tam z komandorem porucznikiem Erikiem Welshem, szefem norweskiego wydziału SIS45. Welsh kierował działaniami Skylark B i zorganizował podróż Tronstada do Londynu.
Brytyjski szpieg był niski, otyły i miał olbrzymią, kopulastą głowę. Do tego był niechlujnie ubrany i palił jak smok: przód koszuli miał obsypany popiołem z papierosów46. Może i nie wyglądał jak bohater, ale podczas pierwszej wojny światowej odznaczono go medalami za odwagę, gdy służył na poławiaczu min. Następnie został oficerem wywiadu marynarki wojennej i skupił się na rozpracowywaniu naukowców i ich badań, a w końcu przeniesiono go do SIS. Jego żona była Norweżką, daleką krewną kompozytora Edvarda Griega, a znajomość języka pomogła Welshowi znaleźć zatrudnienie w norweskiej firmie zajmującej się malowaniem budynków, z której usług korzystało wiele przedsiębiorstw przemysłowych. Zresztą, jak Tronstad się wkrótce dowiedział, Welsh dość dobrze znał zarówno Jomara Bruna, jak i samą fabrykę Vemork. Sprzedał nawet Brunowi odporne na korozję płytki podłogowe do oddziału wysokiego stężania47.
Welsh miał sporą wiedzę o niemieckim programie atomowym, którą w dużej mierze czerpał od przebywającego w Niemczech informatora o kryptonimie Gryf. Był nim uczony Paul Rosbaud, który jako konsultant naukowej oficyny wydawniczej Springer Verlag miał kontakty z Hahnem, Heisenbergiem i innymi czołowymi niemieckimi fizykami. Dostarczył on pierwsze raporty na temat nazistowskiego programu atomowego, ale od kiedy Urząd Uzbrojenia Wojsk Lądowych przejął kontrolę nad programem, napływ informacji wywiadowczych uległ spowolnieniu. Welsh miał również dojście do brytyjskiego programu budowy bomby atomowej, który najpierw był znany jako Komitet MAUD (Military Application of Uranium Detonation – „militarne zastosowanie detonacji uranu”), a później – jako departament Tube Alloys.
Welsh mówił w chaotyczny i nieskładny sposób, który sprawiał, że Tronstad niewiele rozumiał. Ale Welsh nie przyszedł na spotkanie, by wyjawiać własne sekrety, lecz aby przekonać się, co nowo przybyły może mu zaoferować. Tronstad od początku był wobec niego szczery48. Vemork produkował teraz na potrzeby Niemców cztery kilogramy ciężkiej wody dziennie, a ilość ta miała jeszcze wzrosnąć. Obaj mężczyźni spędzili ze sobą cały ranek, choć nie wyłącznie na dyskusji o ciężkiej wodzie. Tronstad wiedział z innych źródeł, że Niemcy przejęli norweskie zasoby tlenku uranu, ponadto – jak dodał – miał również kontakty z byłymi studentami i dawnymi kolegami w Oslo, Berlinie, Cambridge i Sztokholmie, którzy mogli dostarczyć więcej informacji. Welsh wyraził nadzieję, że Tronstad wesprze swoją wiedzą i kompetencjami wysiłek wojenny. Nie poczyniono wprawdzie dalszych konkretnych ustaleń, lecz Tronstad dał jasno do zrozumienia, że jest gotów pomóc.
I rzeczywiście, zaangażowanie Tronstada w działalność ruchu oporu stawało się coraz większe. Pewnego dnia spotkał się z członkiem grupy Skylark B, który uciekł do Londynu49. Kiedy indziej odwiedził Thatched House Club, klub dla dżentelmenów oraz miejsce spotkań brytyjskich służb specjalnych, gdzie zjadł obiad – ostrygi i gołębia – z ludźmi odpowiedzialnymi za operacje komandosów w Norwegii. Kolejny dzień spędził w Domu Norweskim niedaleko Trafalgar Square, który stanowił centrum emigranckiej społeczności Norwegów, i został tam przedstawiony czołowym reprezentantom rządu – „prominentom”, jak napisał z lekceważeniem w dzienniku. Następnie poznał dowódców Milorg, konspiracyjnej organizacji wojskowej, w której ramach działał w Trondheim. Liderzy organizacji starali się o to, by oficjalnie włączono ją w struktury norweskiego Ministerstwa Obrony. W dalszej kolejności odbył spotkania z przedstawicielami norweskiego wywiadu oraz ministrem obrony, a także stawił się na audiencji u następcy tronu. Przez cały ten czas Tronstad zastanawiał się, jak najlepiej mógłby się przysłużyć swojej ojczyźnie.
Podczas tych pierwszych sześciu tygodni w Londynie wiele razy zapraszano go na konferencje z udziałem brytyjskich naukowców związanych z programem Tube Alloys, a to głównie za sprawą Welsha, który jasno dawał uczonym do zrozumienia, że Tronstad to człowiek „dobrze zaznajomiony z pewnym tematem mogącym was szczególnie zainteresować”50. Tronstad znał część uczestników tych konferencji z czasu studiów w Cambridge, ale innych widział po raz pierwszy w życiu. Przedstawiono go na przykład Haroldowi Ureyowi, który odkrył deuter, a teraz przebywał w Londynie z misją rozpoznawczą w ramach amerykańskiego programu atomowego51. Resztki wątpliwości, jakie miał jeszcze Tronstad co do wykorzystania ciężkiej wody przez Niemców, zostały tym samym rozwiane. Miała ona posłużyć w badaniach jądrowych, potencjalnie zaś do skonstruowania bomby. Jedyną niewiadomą było, na jakim etapie znajdują się Niemcy w wyścigu o to, kto pierwszy ją wybuduje.
Podczas tych tygodni Tronstad uczestniczył w kilku naradach nad tym, w jaki sposób zatrzymać dostawy z Vemork52. Wallace Akers, dobrze znany Tronstadowi chemik, a teraz szef programu Tube Alloys, zaprosił go do dyskusji nad opracowanym przez Ministerstwo Lotnictwa planem zbombardowania fabryki. Kolejny plan, o kryptonimie Clairvoyant (Jasnowidz), zakładał zaatakowanie sześciu hydroelektrowni w południowej Norwegii, w tym Vemork, przez sześć współdziałających ze sobą zespołów sabotażystów. Jednak fabryka stanowiła trudny cel dla nocnych bombardowań, a plan Clairvoyant wydawał się zbyt ambitny. Dlatego też Tronstad zaproponował nakierowaną tylko na Vemork operację norweskich agentów lub przeprowadzenie akcji sabotażowej od środka.
Tronstad nie miał pewności, z jaką reakcją spotkała się jego propozycja – był w dużym stopniu outsiderem – lecz odnosił wrażenie, że z tych narad niewiele wynika, a determinacja ze strony Brytyjczyków, by rozwiązać problem zakładów Vemork, zdecydowanie osłabła. Pod koniec grudnia, po wzięciu udziału w sześciotygodniowym kursie szkoleniowym norweskiej armii w Szkocji, Tronstad wciąż szukał swego miejsca w walce o wyzwolenie Norwegii. Wiele osób sugerowało, że powinien skupić się na pracy naukowej na rzecz działań wojennych, ale on pragnął wrócić do akcji. Jak zanotował pewnego wieczoru: „Chcę być blisko tych, którzy walczą o Norwegię na pierwszej linii frontu”53.