Читать книгу W łóżku z twoim mężem - Ника Набокова - Страница 6
ROZDZIAŁ 2
JAK TO SIĘ ZACZĘŁO
ОглавлениеPoznaliśmy się, gdy moje małżeństwo nieuchronnie dobiegało końca. Byłam potwornie zmęczona tym, że to na mnie spoczywała odpowiedzialność dosłownie za wszystko. Poczynając od kupna karmy dla psa i kończąc na poważnych decyzjach w prowadzonym biznesie. Gdzie zdobyć pieniądze, jak spędzić urlop, jak ożywić nasz związek… Lista nie miała końca.
Po trzech latach miałam tego dość. Zrozumiałam, że pora uciekać. Albo się wyczołgać. W tym czasie umarła moja ukochana babcia, a u ojca zdiagnozowano nieuleczalną chorobę. To był odpowiedni moment na zmianę życia.
Z bohaterem mojej historii, nazwijmy go Andriejem, znaliśmy się od dawna, ale nigdy nie patrzyłam na niego jak na mężczyznę, a tym bardziej, jak na potencjalnego partnera życiowego. Żona, dzieci, za dużo snobizmu i nie bardzo w moim typie, jeśli chodzi o wygląd fizyczny.
Od pewnego momentu pracowaliśmy nad wspólnym projektem, co wymagało częstych spotkań. Wtedy zauważyłam, że jest zainteresowany mną, moim życiem i moimi sprawami. Rozmawialiśmy już nie tylko na tematy zawodowe, ale i osobiste. I któregoś wieczoru okazało się, że nie chcemy się rozstawać. Przepuściłam dwa pociągi do Petersburga, a on nie miał śmiałości pocałować mnie na peronie.
Wszystko rozwijało się dość szybko i przyznam, że nie zastanawiałam się nad tym, co będzie dalej. Nie miałam żadnych planów na przyszłość. Nie zamierzałam nawet iść z nim do łóżka, nie mówiąc już o rozbijaniu rodziny. Podobało mi się jego zaangażowanie, częste telefony, długie rozmowy. Szybko otoczył mnie troską, okazywał zrozumienie, zainteresowanie. Świetnie się z nim rozmawiało, kipiał pomysłami, przejawiał inicjatywę, z zapałem planował wspólne przedsięwzięcia.
Szybko wyznał mi miłość i poprosił o podjęcie decyzji odnośnie do naszej relacji. Zapytałam go o zamiary i usłyszałam, że pragnie zmienić swoje życie, żebyśmy mogli razem podążać w stronę świetlanej przyszłości. No cóż, pomyślałam: podążajmy. I poinformowałam męża, że odchodzę.
Czy zdawałam sobie sprawę, na co się decyduję? Nie, nie zdawałam. Szczerze wtedy wierzyłam w Andrieja, w jego zdecydowanie i pewność, że nam się uda. Nikt nie ostrzegł nas przed tym, co będzie później, on też tego nie wiedział.
Do opisania kolejnego półtora roku potrzebna jest oddzielna książka. Za jakiś czas, gdy znajdę wystarczająco siły, by wywlec na światło dzienne własne przeżycia, na pewno to zrobię. Czasami było ze mną tak źle, że godzinami leżałam nieruchomo na podłodze w łazience, potwornie cierpiąc z powodu żalu, braku zrozumienia, goryczy, niekończących się kłamstw. Potem wstawałam, znajdując argumenty i powód, żeby zacząć wszystko od nowa.
Pewnego razu, gdy po raz kolejny oprzytomniałam na kafelkach, zrozumiałam, że coś jest nie tak. Nie chodziło o otaczający świat, tylko o mnie. Założenie, że „oni wszyscy są łajdakami, ale w końcu to zrozumieją”, z jakiegoś powodu nie działało. Postanowiłam więc poszukać innej drogi i zastanowić się, dlaczego mnie to spotkało, czemu to ma służyć i co osiągnę, przeżywając takie katusze.
Gdy psychicznie znalazłam się na samym dnie i mogłam albo odbić się od niego, albo położyć się i umrzeć, postanowiłam pisać blog. Miałam wybór: tonąć we łzach i beznadziei lub działać. Wybrałam to drugie i uznałam, że będę pisać, ponieważ akurat to mi w życiu wychodzi całkiem dobrze. W dzieciństwie marzyłam, że będę tancerką albo wspaniałą pianistką, ale los zdecydował inaczej. Najbardziej lubię w sobie to, że zawsze próbuję robić coś pożytecznego, nawet w sytuacji kryzysowej. Przyjaciele żartują, że nawet z własnego pogrzebu zrobiłabym wspaniałe przedstawienie albo przedsięwzięcie biznesowe. Bardzo chciałam pokazać ludziom inne spojrzenie na problem zdrad. Udowodnić, że są kobiety – albo chociaż jedna kobieta, która otwarcie opowie o swoim niełatwym statusie kochanki i o tym, jak się z tym żyje.
Poznawałam siebie i innych i dzieliliśmy się doświadczeniami. Wyszło na to, że szczerość się opłaciła. Zdobyłam czytelników, wielbicieli i hejterów. Ludzie zwierzali się ze swoich uczuć i przeżyć. To nie jest tak, że nagle ogłaszam, iż wiem wszystko o zdradach. Zebrałam sześć tysięcy historii żon, kochanek i mężczyzn. Są między nimi różnice, ale są i podobieństwa.
Moja własna historia miłosna bardzo się zmieniła. Nie dlatego, że Andrieja nagle olśniło i stał się innym człowiekiem. Raczej zrewidowałam moje nastawienie do tej sytuacji, a w ślad za tym zmienił się jego stosunek do mnie i scenariusz naszego romansu. Przecież wszystko, co przeżywamy w miłosnych perypetiach, jest odbiciem tego, co nosimy w sobie. Trzeba pokonać własne wewnętrzne demony, żeby poznać się na zewnętrznych „dręczycielach” i „manipulatorach”. Spróbujemy zrobić to wspólnie.
Zacznę od samego początku.