Читать книгу Nigdziebądź (wydanie 8) - Нил Гейман - Страница 7

Wstęp do tej edycji

Оглавление

Istnieje spora szansa, że jeśli już czytaliście „Nigdziebądź”, to nie tę wersję.

„Nigdziebądź” rozpoczęło swój żywot, jak to czasem bywa, jako serial telewizyjny, który zamówiło u mnie BBC. Choć sam serial nie był wcale taki zły, co rusz musiałem mierzyć się z faktem, że to, co widziałem na ekranie, nie pasowało do wizji w mojej głowie. Powieść wydała mi się najłatwiejszą metodą przekazania tego, co kryje się w moim umyśle, innym ludziom. Książki nieźle się do tego nadają.

„Nigdziebądź” jako powieść narodziło się, gdy rozpoczęliśmy pracę nad kręceniem serialu. Tylko tak mogłem zachować zdrowie psychiczne. Po każdej wyciętej scenie, każdym usuniętym dialogu, po wszystkim, co po prostu zmieniano, oznajmiałem: „Żaden problem, przywrócę to w powieści”. W ten sposób udawało mi się odzyskać równowagę. Trwało to, aż w końcu podszedł do mnie producent i powiedział: „Wytniemy scenę ze strony dwudziestej czwartej i jeśli powiesz Przywrócę ją w powieści, to cię zabiję”.

Potem już tylko to sobie myślałem.

Tak naprawdę chciałem napisać powieść, która działałaby na dorosłych tak, jak książki, które uwielbiałem w młodości – „Alicja w krainie czarów”, cykl Narnia czy „Czarnoksiężnik ze Szmaragdowego Grodu” – działają na dzieci. Pragnąłem opowiedzieć o ludziach, którzy przelecieli przez szczeliny, ludziach pozbawionych wszystkiego – używając w tym celu zwierciadła fantasy, które czasem ukazuje nam rzeczy oglądane tak wiele razy, że w ogóle ich nie dostrzegamy.

Zacząłem pisać powieść w dniu, w którym rozpoczęliśmy kręcenie serialu, w styczniu, w kuchni mieszkania w południowym Londynie, gdzie filmowaliśmy. Skończyłem ją w maju w hotelu w małym miasteczku w Południowej Kaliforni.

Ukazała się drukiem w sierpniu tegoż roku, wydana przez BBC. Kiedy zapragnęło ją opublikować wydawnictwo Avon Books, natychmiast postanowiłem wykorzystać nadarzającą się okazję przygotowania w gruncie rzeczy drugiej wersji powieści. Zamknąłem się w hotelowym pokoju w nowojorskim World Trade Center i pisałem cały tydzień, dodając fragmenty dla Amerykanów, którzy mogli nie wiedzieć, gdzie leży Oxford Street, albo co na niej znajdziemy, i ciesząc się możliwością powrotu do tego tekstu, poszerzenia go i pogłębienia, gdzie tylko mogłem.

Moja redaktorka z Avon Books, Jennifer Hershey, okazała się świetną, wnikliwą współpracownicą; spieraliśmy się głównie o dowcipy. Nie podobały jej się i wierzyła święcie, że amerykańscy czytelnicy nie poradzą sobie z żartami w książce, która wcale nie miała być wyłącznie zabawna. Chciała też usunąć drugi prolog, w którym po raz pierwszy, jeszcze przed zawiązaniem akcji, spotykamy Croupa i Vandemara, a choć brakowało mi go, uznałem, że ma rację, i przeniosłem ich opis do głównego tekstu. (W tym wydaniu przedrukujemy drugi wstęp na końcu, dla zainteresowanych).

Kiedy skończyłem pracę, okazało się, że dodałem około dwunastu tysięcy słów i wyciąłem kilka tysięcy innych. Części pozbyłem się z ochotą. Za innymi tęskniłem.

Ta wersja „Nigdziebądź”, złożona z najróżniejszych wcześ­niejszych wersji książki z pomocą Pete’a Atkinsa z Hill House Publishers, łączy pierwotne teksty, angielski i amerykański. Usunąłem z niej kilka zbędnych rzeczy, tym samym tworząc nową, mam nadzieję ostateczną, wersję „Nigdziebądź” i stając się powodem bólu głowy bibliografów.

Nie pisuję ciągów dalszych. Mimo to mam nadzieję, że pewnego dnia powrócę do świata „Nigdziebądź”. W książce zatytułowanej „Zagubione rzeki Londynu” przeczytałem o mosiężnym łóżku znalezionym pewnego dnia w kanale. Po dziś dzień nikt nie wie, skąd się wzięło i jak tam trafiło.

Założę się, że de Carabas wie.

Neil Gaiman.

Nigdziebądź (wydanie 8)

Подняться наверх