Читать книгу Łowca tygrysów - Paullina Simons - Страница 12
Fragment drugiego tomu sagi „Kres wieczności”
Prawdziwe przedmioty z wyobrażonych miejsc
ОглавлениеAshton stał z założonymi rękami, z jasnymi włosami wymykającymi się spod czapeczki baseballowej i z niedowierzaniem w błękitnych oczach przyglądał się, jak Josephine namawia Zakiyyah, by wybrała się na lot z Piotrusiem Panem. Julian, Josephine, Ashton i Zakiyyah przyjechali do Disneylandu, choć ta ostatnia dwójka ostro przeciwko temu protestowała.
– Z, będziesz zachwycona. Polecisz nad Londynem z Piotrusiem Panem magicznym statkiem piratów do Nibylandii. No chodź, kolejka robi się coraz dłuższa.
– To udawany lot? – zapytała Zakiyyah.
– Nie – odparł Ashton. – Prawdziwy. Londyn też jest prawdziwy. I magiczny statek piratów. Nibylandia też jest zdecydowanie prawdziwa.
Zakiyyah przewróciła oczami. Prawie pokazała Ashtonowi środkowy palec.
– To jest szybkie? Kręci się? Jest ciemno? Nie chcę, żeby zakręciło mi się w głowie. Nie lubię się bać i nie chcę, żeby mnie popychano.
– Chciałabyś znaleźć się gdzieś indziej? – zapytał Ashton.
– Nie, chcę się tylko dobrze bawić.
– A magiczny lot z Piotrusiem Panem nad Londynem to nie jest zabawa? – zapytał Ashton i dodał na stronie do Juliana. – Nie mogę uwierzyć, że Riley się zgodziła, żebym tu z wami przyjechał. Będę ją musiał zabrać na Jamajkę, żeby to jej wynagrodzić.
– Będziesz musiał sporo wynagrodzić nam wszystkim, zwłaszcza po tym przedstawieniu, jakie odegrałeś na lunchu w zeszłym tygodniu – odparł Julian. – Więc się zamknij i pogódź się z tym.
– To podsumowuje całe moje życie – rzucił Ashton.
– Czy z kimś takim w ogóle można się dobrze bawić? – powiedziała Zakiyyah do Josephine. – On się bawi, nabijając się ze mnie.
– Wcale się nie nabija, Z. Tylko się droczy.
– Nie droczy się!
– Cii. Doprowadzasz wszystkich do szału – szepnęła Josephine, a potem dodała głośniej. – Dla Z to nowość. Nigdy nie była w Disneylandzie.
– Jak można nigdy nie być w Disneylandzie? – szepnął Ashton do Juliana.
– Nieprawda! – wykrzyknęła Zakiyyah. – Byłam raz z kuzynami.
– Siedzenie na ławce, kiedy inne dzieci jeżdżą na karuzelach, nie oznacza, że było się w Disneylandzie, Z.
Zakiyyah zacmokała.
– Można się gdzieś powoli przejechać kolejką?
– Co powiesz na It’s a Small World? – Ashton zwrócił się do Zakiyyah, lecz patrzył na Juliana oczami wielkimi jak spodki. – To powolna przejażdżka łódką.
– Chyba może być. Jeśli łódka nie płynie po prawdziwej wodzie. Płynie?
– Nie – odparł Ashton. – Płynie po sztucznej.
– Czy to miałaś na myśli, mówiąc, że się ze mną droczy? – powiedziała Zakiyyah to Josephine. – Na pewno nie szydzi?
– Jasne, Z. To świat śmiechu, świat łez. Chodźmy na It’s a Small World.
Kiedy zapadł zmrok, a z parku zniknęły maluchy i tłum się przerzedził, przekonali Zakiyyah, by wybrała się na Space Mountain. Prawie się zgodziła, ale wzdrygnęła się, kiedy zobaczyła czteroosobowy wagonik. Josephine miała usiąść przed Julianem między jego nogami, co oznaczało, że Zakiyyah będzie musiała usiąść przed Ashtonem.
– Możemy usiąść inaczej?
– Jak? – zapytał Ashton spokojnym głosem.
– Dziewczęta razem i chłopcy razem.
– Jules, kochanie, co ty na to? – zapytał Ashton głosem wyższym o dwie oktawy. – Chciałbyś mi usiąść między nogami, skarbie, czy tym razem ja mam usiąść między twoimi?
– Z, daj spokój – odparła Josephine. – Nie rób takiej miny. On ma rację. To tylko jedna przejażdżka. Będziesz zachwycona. Tylko…
– Skoro nie chcesz usiąść przede mną – Ashton radośnie zwrócił się do Zakiyyah – to może ja siądę przed tobą?
– Chcesz siedzieć między moimi rozłożonymi nogami? – W pełnym niedowierzania tonie Zakiyyah nie było nic radosnego.
– Sugeruję tylko pewne rozwiązania. Staram się być pomocny.
– Poza innymi względami, nie będę nic widziała – powiedziała Z. – Jesteś za wysoki. Będziesz mi zasłaniał widok przez cały czas.
Gdy mieli wsiadać, Ashton wpadł na Juliana.
– Stary – syknął – nie powiedziałeś jej, że Space Mountain to czarna dziura, w której nic nie widać?
– Nie powiedzieliśmy jej nawet, że to kolejka górska – odparł Julian. – Chcesz, żeby pojechała, czy nie?
– Naprawdę muszę odpowiadać?
Wsiedli. Ashton i Julian jako pierwsi, dziewczęta usadowiły się przed nimi. Zakiyyah próbowała przesunąć się jak najbardziej do przodu, ale ławeczka była wąska i krótka. Jej biodra wpasowały się między rozsunięte nogi Ashtona.
– Możesz rozłożyć nogi szerzej? – zapytała.
– Powiedział biskup do barmanki – rzucił Ashton.
– Josephine! Przyjaciel twojego przyjaciela rzuca niestosowne uwagi pod moim adresem.
– Tak. Nazywają się żarty – odparł Ashton.
– To na pewno nie są żarty, bo żarty są zabawne. Ludzie się z nich śmieją. Słyszałeś, żeby ktoś się śmiał?
Zakiyyah siedziała sztywno, trzymając torebkę na podołku.
Ashton pokręcił głową, westchnął.
– Może położysz torebkę na podłodze i chwycisz się blokady.
– Tak jest mi bardzo dobrze, dziękuję. Nie przysuwaj się za bardzo.
– Nie martw się.
Ruszyli.
Zakiyyah odrzuciło do tyłu – na pierś Ashtona. Jej biodra zaklinowały się między jego nogami. Torebka spadła na podłogę. Zakiyyah chwyciła blokadę i krzyczała przez dwie minuty w czarnej jak jaskinia kopule.
Kiedy jazda dobiegła końca, Julian pomógł wysiąść roztrzęsionej Zakiyyah. Josephine już wyskoczyła z wagonika i klaskała.
– Z! Jak było? Byłaś zachwycona?
– Czy mogę być zachwycona, gdy coś mnie przeraża?
Podczas jazdy zrobiono im zdjęcie: Zakiyyah z szeroko otwartymi ustami, wielkimi oczami, pozostała trójka roześmiana i rozbawiona. Dali jej zdjęcie jako pamiątkę po pierwszej jeździe Space Mountain, prawdziwy przedmiot z wyobrażonego miejsca.
– Może następnym razem spróbujemy Piotrusia Pana – powiedział Ashton, gdy wychodzili.
– Kto powiedział, że będzie następny raz – odparła Zakiyyah.
– Dzięki, że to sprawiłeś – szepnęła Josephine do Juliana, przytulając się do jego ramienia na parkingu. – Wiem, że na to nie wygląda, ale naprawdę dobrze się bawiła. Ale wiesz, co nie pomogło? Twój Ashton udający błazna. Nie musisz tak bardzo się starać, kiedy wyglądasz jak rycerz. Próbuje być zabawny jak ty?
– Uwierz mi, on jest błaznem i rycerzem bez żadnej pomocy z mojej strony – odparł Julian.
Josephine pocałowała go, nie gubiąc kroku.
– Za dzisiaj zarobiłeś punkty bonusowe – powiedziała. – Poczekaj, aż wrócimy do domu.
Kiedy ona szła przez Otchłań pośród okrutnych heretyków i wiosłowała po rzece Styks w Raju w parku, Julian jeździł po L.A., szukając nowych miejsc, w których mogłaby się w nim zakochać, takich jak Disneyland. Nowych miejsc, w których mógłby dotykać jej ciała. Spacerowali po Beverly i kupowali sztuczną biżuterię, siedzieli w Montage i z nostalgią wspominali stary hotel Bel Age z widokiem na wzgórza. Unosił kieliszek w toaście w Viper Room, gdzie nie tak dawno umarł ktoś młody i piękny. Ktoś młody i piękny zawsze umierał w L.A. A kiedy wiał wiatr od strony Laurel Canyon, leżała w jego łóżku zanurzona w jego miłości i marzyła o koralodrzewach i eukaliptusach kamaldulskich, a Julian nie marzył o niczym, bo wszystko już miał.
Ale to było wtedy.