Читать книгу Wesele Figara - Пьер Бомарше - Страница 6
AKT PIERWSZY
SCENA TRZECIA
ОглавлениеMarcelina, Bartolo, Figaro
FIGARO
urywa
Ho! ho! ho! ho! Jest i grubas. Sługa pana doktora, wesele w komplecie. Dzień dobry, dzień dobry, najmilszy z doktorów. Czy to mój ślub sprowadza pana do zamku?
BARTOLO
wzgardliwie
Nie, mości Figaro, bynajmniej.
FIGARO
To byłoby bardzo szlachetnie!
BARTOLO
Zapewne; szlachetnie i głupio.
FIGARO
Ja, który miałem nieszczęście zmącić pańską uroczystość weselną…
BARTOLO
Czy masz mi co innego do powiedzenia?
FIGARO
Nie wiem, czy zaopiekowano się pańskim mułem.
BARTOLO
w złości
Gaduło przeklęty! Zostawże nas.
FIGARO
Gniewasz się, doktorze? Ludzie pańskiego rzemiosła mają bardzo twarde serca! Cienia litości dla biednych bydlątek… w istocie… zupełnie, jak gdyby to byli ludzie! Bądź zdrowa, Marcelino; wciąż masz ochotę procesować się ze mną?
Gdy się nie kocha, trzebaż44 nienawidzić?…
Odwołuję się do doktora.
BARTOLO
Cóż to takiego?
FIGARO
Jejmość opowie panu resztę.
wychodzi
44
trzebaż – konstrukcja z partykułą wzmacniającą -że, skróconą do -ż; znaczenie: czy trzeba. [przypis edytorski]