Читать книгу Peter Sagan. Mój świat - Peter Sagan - Страница 7

Słowacja

Оглавление

Kocham Słowację. Jest coś ekscytującego w tym, że pochodzi się z tak młodego i dumnego kraju. Odnosi się wrażenie, że my Słowacy wszystko robimy po raz pierwszy. To taka trochę szalona mentalność. Naród słowacki mieszka w tym miejscu przez większą część ostatnich 2000 lat, mamy własny język i własny, charakterystyczny styl średniowiecznej architektury.

Wielu ludzi inaczej pamięta jednak naszą historię. Przez większą część XX wieku znajdowaliśmy się pomiędzy konkurującymi mocarstwami, Niemcami i Związkiem Radzieckim, a do tego najczęściej połączeni z naszymi sąsiadami Czechami. Ostatecznie udało nam się od nich bezproblemowo odłączyć w 1993 roku, w ramach tzw. aksamitnego rozwodu. Oczywiście nadal mamy z Czechami wiele wspólnego. W końcu to oni słyną z produkcji piwa, więc naprawdę nie warto stawać im okoniem. Teraz jesteśmy również członkami Unii Europejskiej. Ciągle czekam, żeby któryś z moich brytyjskich przyjaciół wyjaśnił mi, dlaczego wyjście ze Wspólnoty jest takim świetnym pomysłem. Jakoś nie mogę się doczekać.

Jest nas około pięciu milionów, co stawia nas mniej więcej na równi z Norwegią, Finlandią i Irlandią (dokładnie tak, umiem korzystać z Google i Wikipedii). Brakuje nam natomiast bohaterów narodowych, zarówno jeśli chodzi o historię, jak i sztukę czy sport, więc to dla nas zawsze wielkie święto, gdy zyskujemy jakiegoś mistrza świata. Z tego powodu doświadczam jednocześnie pewnej presji oraz uczucia dumy. Tego nie da się uniknąć. Wychodzę na ulicę i każdy chce mi uścisnąć dłoń, zrobić sobie ze mną selfie, a ja nie zamierzam być burakiem, który tego ludziom odmawia. Też bym chciał taką fotkę. Na szczęście jest nas tylko pięć milionów, więc systematycznie odhaczam na liście wszystkich zainteresowanych. To nie tak, że jestem jakiś supersławny – po prostu nie ma u nas wielu sławnych ludzi. Na Słowacji jakoś nie wykształciła się kultura celebrytów. Ludzie nie rzucają mi się do stóp i nie robią innych głupstw, wszyscy w dużej mierze pilnują czubka swojego nosa.

*

Czy byłbym dzisiaj tym samym kolarzem, gdybym nie dorastał na Słowacji? Ciekawe pytanie. Wiele osób pyta mnie o to, co wyczyniam na rowerze. Mam tu na myśli jazdę na jednym kole, różne tricki, wygłupy, unikanie kolizji, te sprawy. Od wielu ludzi słyszę: „Peto, nic dziwnego, że umiesz jeździć na jednym kole, w końcu bawiłeś się w BMX-y. Peter, potrafisz wstawić rower w bagażnik dachowy na samochodzie, bo uprawiałeś kolarstwo górskie”.

W pewnym stopniu to wszystko prawda. Jazda na BMX-ie czy na rowerze górskim wymaga zupełnie innych umiejętności, tyle że ja umiejętności te posiadłem w dużej mierze, jeszcze zanim zacząłem uprawiać te dyscypliny. Osobiście uważam, że dla przyszłego zawodowego sportowca najlepszym przygotowaniem jest spędzanie dzieciństwa na świeżym powietrzu. Jako młody chłopak dostawałem wolną rękę, mogłem swobodnie bawić się na słowackiej wsi. Inne rodziny myślały zapewne, że jestem jakimś dzikusem… Wspinałem się na drzewa, urządzałem wędrówki po lesie, pływałem w jeziorach i rzekach, budowałem szałasy i inne bazy. Zimą jeździłem na nartach, sankach, organizowałem też największe na świecie bitwy na śnieżki.

Wtedy wydawało mi się, że po prostu świetnie się bawiłem, ale przy okazji nabywałem też różnych umiejętności. Jako pierwsza na myśl przychodzi pewnie koordynacja, ale zyskiwałem też na sile, dowiadywałem się, do czego zdolne jest moje ciało, poznawałem własne granice i usiłowałem przesuwać je coraz dalej. To taki trening i to bez względu na to, czy ktoś zostanie potem piłkarzem, hokeistą, czy kolarzem. Gdy dzisiaj pędzę w dół podczas wyścigu albo finiszuję sprintem w bardzo gęstej grupie, tak naprawdę czerpię z doświadczeń z dzieciństwa, zdobywanych w towarzystwie moich starszych braci.

*

Nie jestem pierwszym Słowakiem, który został mistrzem świata w kolarstwie. To wyróżnienie przysługuje Jánowi Valachowi. Valach jeździł w różnych zespołach i startował w wyścigach do 2010 roku, był dla nas jedynym wzorem do naśladowania, gdy sami usiłowaliśmy zostać zawodowymi kolarzami. To jednak nie wszystko – Ján zawsze potrafił dostrzegać całościowy obraz sytuacji, dzięki czemu był idealnym kandydatem do tego, by zacząć budować słowackie kolarstwo od podstaw i osiągnąć coś z reprezentacją naszego kraju. W każdym kolejnym wyścigu, w którym sięgałem po tytuł mistrza świata, to właśnie on prowadził samochód naszej ekipy, a teraz mam to szczęście, że mogę korzystać z jego wsparcia również w ekipie BORA-hansgrohe.

Niestety jego rola na stanowisku dyrektora ds. sportowych podczas moich sukcesów w Richmond, Dosze i Bergen to tylko część większej historii. Druga część to opowieść o Słowacji takiej, jaką widzę dzisiaj.

Ján zaczął angażować się w zarządzanie kolarstwem na długo przed tym, zanim zakończył karierę sportową. Sam widział, że w słowackim światku kolarskim brakowało wizji, że od strony organizacyjnej przypominał on wiejski festyn. Na arenie międzynarodowej stanowiliśmy przedmiot drwin. Juraj, ja i inni musieliśmy polegać na determinacji naszych rodziców, którzy wszystko załatwiali i wozili nas na wyścigi w całej Europie Środkowej. Mój rówieśnik Kwiato wspomina, jak z młodzieżową reprezentacją Polski jeździł na wyścigi na przykład do Chorwacji. Mieli takie same rowery, takie same stroje i tak dalej. Ja wysiadałem na miejscu z samochodu taty, gdzie koła od roweru trzymałem pod nogami, a buty kolarskie miałem wetknięte pod przedni fotel.

Ján chciał z tym skończyć raz na zawsze i żądał, by pieniądze otrzymywane przez federację były inwestowane w rozwój młodzieży. Jak nietrudno sobie wyobrazić, starzy działacze niechętnie godzili się oddawać środki, które przeznaczali dotąd na własne małe kluby i wyścigi. Nie brakowało też innych skandali. Narodowy tor kolarski został sprzedany deweloperowi wraz z obietnicą, że środki uzyskane z tej transakcji zostaną przeznaczone na budowę następnego, nowoczesnego obiektu. Jak zapewne nie muszę dodawać, ciągle na ten obiekt czekamy. Nie można wiecznie walić głową w mur, dlatego Ján wycofał się z działalności organizacyjnej i w całości poświęcił się stanowisku dyrektora ds. sportowych reprezentacji narodowej. To właśnie w tej roli wywarł największy wpływ na moją karierę, nawet jeśli jego ambitne plany dotyczące słowackiego kolarstwa nadal nie doczekały się realizacji.

Najbardziej dumny jestem z Peter Sagan Academy. Założyłem ją po rozmowach z Jánem Valachem, który opowiadał mi o tym, jak można poprawić nasz krajowy program kształcenia młodzieży, a także o tym, że na każdym kroku napotyka w tej sprawie na opór.

Trzy lata temu wziąłem pod moje skrzydła zespół juniorski, w którym sam się wychowałem. Chciałem dać w ten sposób wyraz mojej wdzięczności i wesprzeć rozwój innych młodych zawodników. Nadaliśmy temu klubowi nową nazwę Peter Sagan Academy, by dodać mu trochę powagi, zainwestowałem też nieco pieniędzy w ten projekt. Dzięki mojemu nazwisku było łatwiej pozyskać także innych sponsorów. Krajowa federacja kolarska nadal oczekiwała od rodziców zawodników, że będą sami finansować ich wyjazdy na wyścigi w całej Europie. Dzisiaj, dzięki istotnemu wsparciu sponsorskiemu Roberta Spinazzè – dyrektora generalnego Spinazzè Group, firmy produkującej betonowe słupy i wsporniki do sadów i winnic – prowadzimy program, w ramach którego zabieramy zawodników i zawodniczki w wieku od 8 do 18 lat na te same wyścigi, na które jeżdżą federacje niemiecka, włoska i polska. Kolarstwo to pasja Roberta, a dzięki jego zaangażowaniu możemy nie ustawać w dążeniach do odkrycia kolejnych przyszłych mistrzów. Dołączyła do nas również firma Sportful, producent ubrań, który dostarcza stroje dla zespołu oraz wszystkich członków szkółki. Bez ich wsparcia trudniej byłoby nam realizować nasze ambicje. Dodaliśmy też do programu zawodników z kategorii U-23, bo dzięki temu możemy dłużej pracować nad rozwojem naszej młodzieży i zachować spójność zespołów. Ostatecznym celem wszystkich tych działań jest znaczące zwiększenie liczby słowackich kolarzy w zawodowym peletonie, a pewnego dnia może jakiś słowacki zespół jeżdżący w cyklu Pro Tour. Obecnie nasza szkółka wspiera 85 zawodników i wierzę, że już niedługo zacznie się sama finansować, gdy tylko topowe zespoły zaczną korzystać z kształconych przez nas utalentowanych kolarzy. Zespoły kolarskie nie odczuwają palącej potrzeby inwestowania w młodzież na tę samą skalę, co na przykład europejskie kluby piłkarskie. Tutaj mamy do czynienia z krótkoterminowymi przedsięwzięciami komercyjnymi o krótkoterminowych celach. Nasz program ma natomiast charakter długofalowy, wspieramy rozwój od podstaw i wierzymy, że możemy zdziałać w ten sposób naprawdę dużo. Obiecujące dzieciaki mogą porzucić kolarstwo z wielu różnych powodów: konieczność zarobkowania, chęć studiowania w celu znalezienia lepiej płatnej pracy, chęć przestawienia się na inną dyscyplinę sportu, w której większe inwestycje będą sprzyjać ściąganiu największych talentów.

Warto również wspomnieć o Peter Sagan Kids Tour, który na dobre ruszył w 2014 roku. To naprawdę niesamowite imprezy, na których bawię się znakomicie zawsze, gdy tylko mogę być na nich obecny. Organizatorem tego cyklu jest Peter Zánický, pierwszy trener, z którym pracowałem. Gdy miałem ledwie dziewięć lat, Peter woził Juraja i mnie na wyścigi rozgrywane w całym kraju. To wspaniale mieć świadomość, że mój dawny trener organizuje obecnie imprezy, na których stawia się niemal pięć tysięcy entuzjastycznie nastawionych dzieciaków. Ich uczestnicy mają frajdę przez cały dzień. Obecnie Kids Tour to dziewięć eventów w okresie od marca do września, każdy z nich organizowany jest w jakimś pięknym słowackim mieście. Podczas każdej z tych imprez występuje oczywiście element rywalizacji, ale główny nacisk kładziemy na rodzinne spędzanie czasu na świeżym powietrzu i zabawę! Jak dotąd udział w tych imprezach wzięły tysiące dzieciaków, a ja jestem pewien, że znajdzie się wśród nich parę przyszłych gwiazd kolarstwa. Na razie przedsięwzięcie to daje mi wielką satysfakcję dzięki szerokim uśmiechom na ich twarzach.

Chciałbym, aby każdy słowacki junior rozważający karierę w kolarstwie miał łatwiej, niż mieliśmy my. Kto wie, może kiedyś to ja będę kolesiem w samochodzie, który motywuje do walki kolejnego słowackiego mistrza świata. Historia ma to do siebie, że lubi się powtarzać.

Peter Sagan. Mój świat

Подняться наверх