Читать книгу Przestępca z zasadami. Biografia subiektywna - Philippe Jaenada - Страница 7

Prolog

Оглавление

To ile za tego psa w witrynie? Hau! Hau! Na gramofonie w restauracji Krief w Sidi Bu-l-Abbas siostrzenica szefa włącza ostatnią płytę Line Renaud o prędkości siedemdziesięciu ośmiu obrotów na minutę, która pojawiła się w sklepach zaledwie dwa miesiące temu. Dziewczyna ma na sobie zwiewną czerwono-białą sukienkę. Młody legionista od tygodnia przychodzi tu każdego dnia i siada przy stoliku w głębi sali, nie spuszczając z dziewczyny wzroku, chociaż robi to dyskretnie. Ten przystojny blondyn o niebieskich oczach, bez prawej ręki, wreszcie po raz pierwszy odważył się do niej odezwać: poprosił, aby wybrała dla niego jakąś płytę, tę, na którą będzie miała ochotę. On nazywa się Stanislas Sulak, ma dwadzieścia dwa lata. Ona nazywa się Marcelle Amoyel i tak jak on ma dwadzieścia dwa lata. Zawirowała biało-czerwoną sukienką, lekko rozbawiona podeszła do płyt i trochę przypadkowo wybrała spośród nich okładkę z Chien dans la vitrine, wielki szlagier tamtych czasów. Stanislas powróci tu nazajutrz i poprosi ją o tę samą płytę, a potem dzień później znowu, i znowu, i codziennie, po południu, prosić ją będzie o tę samą płytę, którą dla niego włączy, chociaż żadne z nich, rzecz jasna, nawet nie przeczuwa, że pewnego dnia, a odległy to jeszcze dzień, mały piesek zmieni się w panterę. W panterę w witrynie. Ich syn nie zapyta nawet, ile ona kosztuje.

Pięćdziesiąt dziewięć lat później, w kąciku na pierwszym piętrze café de Flore, śliczna młoda brunetka rozmawiać będzie po angielsku z młodym, jasnowłosym Holendrem. Oboje zamówili to samo, napar z werbeny. Kiedy powoli miesza łyżeczką w wielkiej filiżance, jej spojrzenie gubi się gdzieś w pustce nad stołem, tak jak cukier rozpuszcza się w filiżance i jak piosenki Line Renaud rozpływają się w odległej przeszłości. To wnuczka Marcelle i Stanislasa, Amélie Sulak. Siedzę ze szklanką piwa półtora metra dalej, udając, że czytam gazetę, ale słucham, o czym mówią. Nie wszystko rozumiem. Wydaje mi się, że rozmawiają o jakichś fotografiach, o stromym wybrzeżu, o jakiejś wspinaczce, ona się uśmiecha. Umówiłem się z nimi, a przede wszystkim z nią na spotkanie, ale nie wiem już sam, co mi strzeliło do głowy, gdy ją rozpoznałem (widziałem jej zdjęcie w internecie), bo nie potrafiłem zdobyć się na odwagę, aby do nich podejść i odezwać się, zasiadłem więc mimowolnie przy sąsiednim stoliku, odpychany przez już sam nie wiem jaką siłę, która nie pozwalała mi im przeszkadzać. No a teraz, to jasne, jest już za późno, gdyż minęło co najmniej pół godziny: jeśli się do nich odwrócę i przedstawię, wezmą mnie za wariata.

Wysoki kelner w czerni i bieli podchodzi do mnie, zamawiam jeszcze jedno piwo, gdy prawie jednocześnie Amélie wyciąga do niego banknot dwadzieścia euro i paragon, zbierając się do wyjścia, a nas na dwie sekundy połączył ten wielki, chudy kelner. Kiwa głową w moją stronę, oddaje jej resztę, niedużo tego jest, a potem oddala się zmęczonym, ale profesjonalnym krokiem i idzie schodami prowadzącymi na parter café de Flore, daleko od restauracji Krief w Sidi Bu-l-Abbas i tamtego gramofonu.

A tymczasem w ciągu pięćdziesięciu dziewięciu lat wielu ludzi się urodziło, wielu ludzi zmarło, było wielu ludzi bardziej lub mniej dobrze nastawionych do życia, bardziej lub mniej wrażliwych, na ziemi pojawiło się wielu ludzi, którym poszczęściło się bardziej lub mniej, a wśród nich był też Bruno Sulak.

Przestępca z zasadami. Biografia subiektywna

Подняться наверх