Читать книгу Czytając gazetę niemiecką... - Prof. Barbara Engelking - Страница 6
WSTĘP. NIEPOTRZEBNY CZŁOWIEK NA ŚWIECIE
ОглавлениеUkrywając się od 16 maja 1943 do końca lipca 1944 r. na warszawskiej Pradze, Jakub Hochberg zapisał 37 zeszytów w kratkę – łącznie ponad 1000 stron. Pisał piórem ze stalówką, dosyć wyraźnie, po polsku. Autor zapisków zginął w czasie powstania warszawskiego, jego notatki przekazała po wojnie do Centralnej Żydowskiej Komisji Historycznej Polka, u której Jakub się ukrywał – Julia Rogozińska. Od ponad 70 lat leżą one w zbiorach Archiwum ŻIH, opatrzone sygnaturą 302/110.
Z samego pamiętnika niewiele można się dowiedzieć o biografii autora – zaledwie tyle, ile wprost lub między wierszami pisze o sobie. Natomiast dzięki znajdującym się w Archiwum Państwowym w Warszawie wspomnieniom jego brata Michała1 można ustalić podstawowe dane biograficzne.
Jakub przyszedł na świat w rodzinie pochodzących spod Berdyczowa Froima i Itty Hochbergów. Froim trudnił się rolnictwem, leśnictwem, sadownictwem, uprawiał tytoń, bywał także brakarzem drewna. Był – jak pisze Michał Hochberg – „ciemnym blondynem o niebieskich oczach, nosił niewielką bródkę i wąsy […], był pobożny, lecz bez przesady”. Itta (z domu Brod) „była bardzo ładną kobietą, czarnooką szatynką, miała własne włosy, a nie jakąś tam perukę, które nosiło wiele zamężnych Żydówek. Była dobra, spokojna i rozsądna, choć żadnej szkoły nie miała”.
Hochbergowie przyjechali z guberni podolskiej do Warszawy w roku 1904 wraz z dalekim krewnym Froima, Jakubem Mosenkisem. Ten ostatni był właścicielem cegielni, lasów, a następnie kamienicy w Warszawie, u niego na różnych posadach pracował ojciec Jakuba (m.in. był administratorem domu Mosenkisa w Al. Jerozolimskich 81). Prawdopodobnie – jak wówczas wielu litwaków – Hochbergowie opuścili rodzinne strony w poszukiwaniu lepszej przyszłości dla siebie i swoich dzieci. Najstarsze z nich, Jakub Jankiel, urodziło się jeszcze w Rosji w 1904 r., młodsze: syn Moniek (Michał, ur. 1906) i córka Bejla (Balbina, Ninka, ur. 1910) – już w Warszawie.
Hochbergowie zamieszkali początkowo przy ul. Szwedzkiej. Itta prowadziła tam niewielki sklepik, ale jako że „sprzedawała towary często na kredyt, a […] klientami jej […] byli przeważnie bardzo niezamożni ludzie pracy […], w niedługim czasie po prostu zbankrutowała”. Rodzina przeprowadziła się następnie na ul. Stalową, a później „na wiele lat” do trzypiętrowego domu z dwiema oficynami przy ul. Kowieńskiej 23 m. 42, gdzie mieszkali aż do przeprowadzki do getta. Byli tam jedyną żydowską rodziną2. W mieszkaniu jeden pokój pełnił funkcję „stołowego”, drugi był sypialnią rodziców, Jakub z bratem spali zaś na jednym łóżku w kuchni. W 1930 r. po zamążpójściu Ninki jeden pokój Hochbergowie oddali nowożeńcom, zamieszkała tam córka z mężem, Adamem Ostrowiczem. Niebawem urodził im się synek, Tadzio (1934?).
Dom Hochbergów był koszerny, przestrzegano szabatu i uroczyście obchodzono święta religijne, a chłopcy chodzili do chederu. Rodzice mówili w jidysz i po polsku, dzieci – najczęściej po polsku. Chłopcy pomagali w domu i zarobkowali od wczesnej młodości. Jakub chodził do Szkoły Handlowej, ale jej nie ukończył: „ok. 1924 r. zaczął pracować najpierw w fabryce zapałek «Płomyk» przy ul. Modlińskiej 26 […], po tym przeniósł się do fabryki guzików i następnie do fabryki «Brage» przy ul. 11-go Listopada 22”, gdzie pracował z przerwą na 18-miesięczną służbę wojskową w 42 Pułku Piechoty. Balbina jako jedyna ukończyła gimnazjum, a później kursy stenografii. Michał przerwał naukę po trzeciej klasie, potem musiał pomagać w domu i zarabiać. On także odbył służbę wojskową, a następnie pracował jako zawodowy kierowca.
We wrześniu 1939 r. Jakub ze szwagrem Adamem Ostrowiczem, jak wielu mieszkańców Warszawy, wyruszyli na wschód. Dziennik Jakuba zaczyna się retrospektywnie – od opisu tej wyprawy, z której autor powrócił niebawem do miasta. Szwagier dotarł do Łucka – przyszło od niego parę listów, planował ściągnąć żonę z synem, ale do tego nie doszło. Po jakimś czasie kontakt z nim urwał się całkowicie.
Sytuacja materialna rodziny Hochbergów od początku okupacji niemieckiej systematycznie się pogarszała. Utracili dotychczasowe źródła zarobku, starali się znaleźć jakąkolwiek dorywczą pracę. Michał pracował m.in. przy szkleniu okien, Jakub – na rozmaitych placówkach pracy przymusowej. Na jednej z nich, w kuchni niemieckich koszar, poznał Julię Rogozińską. Wraz z córką Hanią mieszkała przy ul. Kowieńskiej 8 na Pradze. Jakub zamieszkał u Julii, zostali parą, a właściwie rodziną – troszczyli się o siebie i wspierali wzajemnie do momentu rozstania w czasie powstania warszawskiego.
Ważną rolę w życiu Jakuba odegrała także goszcząca często na łamach dziennika rodzina Julii. Jej siostra Władysława, mieszkająca z mężem Narcyzem Chojnackim i dwoma synami przy ul. Wileńskiej 41, stanowiła zaplecze pomocy. W pierwszym okresie okupacji Jakub z Narcyzem wspólnie handlowali, pożyczali sobie nawzajem pieniądze; autor czasem pomieszkiwał na Wileńskiej. Podczas ukrywania się nocował tam w sytuacjach zagrożenia. Nie mógł jednak przebywać u Chojnackich zbyt długo, gdyż ukrywała się tam jakaś rodzina żydowska. Niestety, nic o niej nie wiemy oprócz tego, że zostali przyjęci z powodów finansowych – płacone przez nich „komorne” było ważną częścią domowego budżetu. Rodzina Chojnackich na tle terroru okupacji przeżywała własne dramaty: śmierć syna, romans Władysławy, chorobę Narcyza. Wszystkie te wydarzenia wywoływały wiele zamieszania i emocji, co Jakub skrzętnie opisywał.
Jesienią 1940 r. rodzina Hochbergów znalazła się w getcie. Zamieszkali w pokoju z kuchnią przy ul. Chłodnej 31. Jak wynika ze wspomnień Michała, on i Jakub dość szybko (po kilku tygodniach?), nie widząc tam żadnych możliwości zarobkowania, przeszli z powrotem na stronę aryjską. Jakub miał oparcie w Julii, Michał samodzielnie szukał szansy przeżycia. Otworzył knajpkę przy ul. Czerniakowskiej, wsiąknął w środowisko warszawskiego Powiśla, które obrazowo przedstawia w swoich wspomnieniach. Związał się z Zofią Słodkowską, przez cały czas okupacji pozostawał w kontakcie z Jakubem, Julią i jej rodziną. W pewnym momencie (początek 1942 r.?) Julia dała mu dokumenty swojego męża, Bolesława Maula, który „zaginął gdzieś w 1939 roku i dotąd nie wrócił”. Wówczas Michał Hochberg – już jako Bolesław Maul – znalazł pracę w niemieckiej firmie ochroniarskiej Obhut, zatrudniającej jako strażników i wartowników nocnych również Polaków. Pilnowali niemieckich obiektów wojskowych (m.in. lotniska), a także prywatnych firm, sklepów i przedsiębiorstw. Dla nielegalnie przebywającego po stronie aryjskiej Żyda praca w niemieckiej firmie stanowiła fantastyczną przykrywkę – dawała nie tylko doskonałe świadectwo zatrudnienia, ale i mundur, który skutecznie odstraszał potencjalnych szmalcowników. Nie będę dokładniej opisywać losów Michała Hochberga, żeby nie psuć czytelnikowi przyjemności z lektury jego wspomnień, zamieszczonych w tym tomie jako uzupełnienie dziennika Jakuba.
Obaj bracia Hochbergowie – dopóki to było możliwe – odwiedzali rodzinę w getcie lub posyłali jej paczki, pozostawali także w kontakcie telefonicznym. Jakub nawet okresowo mieszkał z nią, gdy możliwości zarobku po aryjskiej stronie się urywały. Bieda panowała po obu stronach muru – gdy był na Pradze, wysyłał do getta żywność, gdy był w getcie, martwił się, że Julia i Hania nie mają co jeść. Próbował kilkakrotnie, bez większego powodzenia, handlu pomiędzy gettem a stroną aryjską. Podejmował rozmaite inicjatywy ekonomiczne po jednej i drugiej stronie muru; najlepszym pomysłem okazało się w końcu sprzedawanie gazet żołnierzom w koszarach Wehrmachtu. Przy tej okazji dostał oficjalną przepustkę oraz nawiązał kontakty – sprzedawał poza koszarami kradzione przez żołnierzy buty, bieliznę, węgiel etc.
Tymczasem sytuacja rodziny w getcie stawała się coraz bardziej beznadziejna. Hochbergowie wyprzedawali stopniowo wszystko, co się dało, ale to nie wystarczało na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Przejmujące są opisy Jakuba, jak rodzice coraz mniej chętnie widzieli go w getcie, traktując jako „darmozjada”, oraz sceny kłótni na tle głodu czy obraz ojca chowającego pod poduszką chleb przed domownikami. Jesienią 1941 r. Niemcy zmniejszyli obszar getta, Hochbergowie musieli się wtedy wyprowadzić z ul. Chłodnej: rodzice zamieszkali przy ul. Waliców 21, a Ninka z Tadziem u znajomego w innym miejscu. Niebawem matka rozchorowała się na zapalenie opon mózgowych i zmarła (początek 1942 r.?). Jakub opisuje starania o jej uratowanie, przesyłanie pieniędzy na lekarzy i zastrzyki oraz nieudane wysiłki, by przejść do getta i zdążyć się z nią pożegnać, a potem uczestniczyć w pogrzebie.
Dwa tygodnie po śmierci matki rozchorowała się na tyfus i umarła Ninka3. Jakub wspomina, że dyskutowano wówczas, czy nie powinni zabrać siostrzeńca na stronę aryjską, ale sam Jakub nie miał żadnych możliwości i uważał, że powinien i mógłby zrobić to Michał. Tak się jednak nie stało. Dalsze losy Froima Hochberga i Tadzia Ostrowicza nie są znane – kontakt z rodziną urwał się w czasie akcji wysiedleńczej latem 1942 r.
Jakub sprzedawał gazety w koszarach do maja 1943 r. W okresie powstania w getcie atmosfera podejrzeń wokół niego zaczęła się zagęszczać, trzeba było zdecydować o ukrywaniu się. Przy Kowieńskiej Jakub mieszkał niemal oficjalnie (chociaż bez meldunku) i wszyscy go znali. W tym czasie – jak wspomina w dzienniku – wielokrotnie opłacał się, przede wszystkim policjantom granatowym, którzy go regularnie szantażowali. Przed zejściem Jakuba „do podziemia” Julia wynajęła na Pradze, w okolicy skrzyżowania ulic Szwedzkiej i Strzeleckiej (brak dokładnego adresu) pokój z kuchnią na pierwszym piętrze drewnianego domu. Kuchnia nadawała się do użytku, natomiast pokój był częściowo zrujnowany: kapało z dachu, w suficie była dziura, przez którą można było zajrzeć do środka ze strychu, w oknach brakowało szyb – zasłonięto je tekturą. W pokoju przy nieczynnym piecu znajdowała się wnęka z drewnem, gdzie Jakub czasem się chował. Spał na łóżku polowym, marzł, chorował, wyglądał przez szpary na podwórze, czytał gazety, nudził się i… pisał.
* * *
Dziennik Jakuba nie jest całkowicie nieznany czytelnikom. Pisała o nim Marta Młodkowska w swojej pracy magisterskiej, analizując tekst w kategoriach walki prowadzonej przez Jakuba: „mimo beznadziejności i braku perspektyw, mimo poczucia zbliżającego się końca, niepewności własnego losu Jakub postanawia nie być ofiarą – staje do walki z hitleryzmem. Reguły tych zmagań można określić według zasad agonu, czyli walki w warunkach sztucznie stworzonej równości szans, pozwalającej antagonistom zmierzyć się w sytuacji idealnej, dzięki której zyskana przewaga jest ściśle wymierna i niepodważalna. Pisanie pamiętnika staje się dla Jakuba właśnie wyrównywaniem szans w walce. […] Ukrywający się Jakub pozbawiony jest wszelkich racji, Jakub tekstowy odzyskuje prawo do posiadania własnych racji, zdobywa miejsce, z którego może mówić jak równorzędny partner”4. Marta Młodkowska wskazuje, że bronią Jakuba są m.in. śmiech, szyderstwo, racjonalne argumenty, obnażanie chwytów propagandowych, lekceważenie czy inwektywy. Autorka zwraca też uwagę, że dopełnieniem politycznego komentarza Jakuba są wiersze, których składanie pozwala mu chronić się przed popadnięciem w szaleństwo, ustanawia – być może nie do końca uświadomioną – granicę między realnością a fantazją.
Dziennik Jakuba był również analizowany przez Jacka Leociaka w artykule Sztuka czytania gazety. Legalna prasa okupacyjna: Landau i Jakub5. Badacz skupił się na porównaniu odmiennych metod lektury prasy gadzinowej, na tym, w jaki sposób niemiecka prasa i propaganda stają się dla Jakuba polem bitwy z Trzecią Rzeszą. Ja chciałabym tutaj zwrócić uwagę także na inne wątki zawarte w dzienniku.
Podzieliłam dziennik na dwie części. Pierwsza to retrospektywny opis wydarzeń od września 1939 do momentu ukrycia się 16 maja 1943 r. W tej części Jakub jest skupiony na sobie, na własnej sprawczości, zaradności, na sposobach zarabiania, przeprowadzanych transakcjach handlowych. Opisuje szczegółowo, jak sobie radził z Niemcami, jak szybko reagował w wypadku zagrożenia, czasem – jakie miał szczęście. Widać w tych partiach dziennika, jak ciężko i wytrwale pracował na utrzymanie swoich rodzin po obu stronach muru, jak nie poddawał się przeciwnościom, jaki był odważny i pomysłowy.
Druga część to sporządzane na bieżąco notatki, zapisy dzienne, pozbawione jednak dat. Niektóre daty można odtworzyć na podstawie wydarzeń, o których Jakub czyta w gazetach. Część ta obejmuje okres od 16 maja 1943 do końca lipca 1944 r. W ukryciu nastrój Jakuba jest zupełnie inny i stopniowo się pogarsza – siedzenie w zamknięciu, niedosyt ruchu, brak możliwości zarabiania i zależność od innych – stanowią wyzwanie dla jego temperamentu i potrzeby aktywności, stopniowo stają się coraz trudniejsze do zniesienia. W drugiej części dziennika Jakub – co zrozumiałe – koncentruje się bardziej na swoich stanach wewnętrznych, na emocjach, staje się bardziej refleksyjny. Notuje: „obecnie jestem tak opętany nerwami, że ludzkie pojęcie przechodzi. Nie można mnie się dziwić, siedząc samotny i dookoła same ściany, i nie ma się do kogo odezwać” (s. 224). Dokucza mu samotność, nie może się doczekać wolności: „I tak moje dnie i godziny schodzą, i czekam dla siebie swobody i nie mogę się doczekać” (s. 526).
Jako uzupełnienie do dziennika Jakuba publikujemy wspomnienia jego brata Michała (Bolesława Maula), spisane w 1961 r.
* * *
Czytając dziennik Jakuba, trudno nie zwrócić od razu uwagi na jego niezwykły język: ekspresyjny, pełen emocji, wyrazisty. Sporo w nim błędów i kolokwializmów (autor jest przecież niewykształconym robotnikiem z warszawskiej Pragi), niemniej opisywane przezeń sceny stają przed oczami jak żywe, a jego uczucia łatwo się udzielają czytelnikowi. I chociaż język autora jest ograniczony leksykalnie, słowa nie zawsze są posłuszne, a styl niezbyt wyszukany, rekompensują te braki autentyzm, szczerość oraz bogactwo przeżyć i emocji.
Zapiski Jakuba są pełne napięcia emocjonalnego, notuje on również refleksje nad własnym doświadczeniem, nieraz bardzo gorzkie. „Ukrywam się prawie cztery lata. Na początku unikałem Niemców wstrętnych, a nie bałem się swoich rodaków, a teraz muszę unikać kompletnie ludzi. […] Trzęsę się jak galareta, trzeba uciekać z mieszkania Juli, bo sąsiedzi gderają. To idę do szwagra swego Narcyza na Wileńską, tam też spokoju się nie ma, bo się kłócą. Znowu nie mogę, muszę uciekać, jednym słowem – jestem niepotrzebnem człowiekiem na świecie” (s. 460).
Ważną rolę w dzienniku odgrywają wiersze – są wyrazem uczuć, komentarzem do wydarzeń, a także sposobem na zabijanie czasu, praca nad rymami była bowiem na szczęście czasochłonna, a właśnie nadmiar czasu stanowił jeden z problemów Jakuba. „Piszę te wiersze z nudów, bo nic nie mam do roboty” (s. 159) – notuje. Albo: „piszę trochę, żeby czas prędzej poszedł w diabły i między innemi ułożyłem wiersz” (s. 155). Początkowo czytał książki, ale z biegiem czasu znikają informacje na ten temat – albo skończył się dostęp do lektur, albo Jakubowi zbyt trudno było się skupić. Znajduje inne sposoby na nudę: odrabia lekcje z Hanią i zajmuje się gospodarstwem domowym: „obieram kartofle, sprzątam, myję talerze, zamiatam pokój – robię to wszystko z nudów” (s. 176–177); innego dnia odnotowuje z dumą: „nawet się nie wstydziłem i zrobiłem pranie bielizny, bo Julcia nie miała czasu” (s. 416).
Niewątpliwie najważniejszym zajęciem ukrywającego się Jakuba jest lektura „Warschauer Zeitung”. Wyżej ją ceni niż gadzinówkę polskojęzyczną „Nowy Kurier Warszawski”, gdyż ta pierwsza ma nie tylko więcej stron, lecz jest także tańsza. „Czytając wstrętną gazetę hitlerowską: dlaczego ja ją kupuję? Bo więcej piszą niż w polskiej, gazeta niemiecka kosztuje 50 gr, a polska 1 zł 50 gr” (s. 350). Jakub jest czytelnikiem zażartym, pełnym pasji. Polemizuje z przeczytanymi artykułami, wyśmiewa niemiecką propagandę, przemowy dygnitarzy, drobiazgowo interpretuje doniesienia z frontów, a przede wszystkim wypatruje oznak zbliżającego się końca wojny. Jakub często nie ma dystansu do opisywanych wydarzeń, jest bardzo zaangażowany emocjonalnie. Ma własne zdanie i wyraziste poglądy na wiele spraw: od klasowych przyczyn wojny poprzez fałszywy autorytet Ojca Świętego, aż do powodów terroru niemieckiego: „To jest zemsta Hitlera na Polakach, bo nie chcą im służyć i walczyć przeciw Bolszewii i Anglo-Amerykanom” (s. 304).
Inne źródło informacji stanowią przynoszone z miasta plotki. Czasem fantastyczne, jak ta, że w powstaniu w getcie po stronie Żydów walczy „moc dezerterów niemieckich” i Polacy (s. 145), czasem zaś zadziwiająco dokładne i prawdziwe, jak ta przyniesiona przez sąsiadkę państwa Malinowskich z Raszyńskiej, u których Jakub przebywał krótko wiosną 1944 r.: „wchodzi sąsiadka i opowiada, że na ul. Grójeckiej u ogrodnika było schowanych 38 Żydów i ich Niemcy wyprowadzili, a to prawdopodobnie wydał rządca, i nawet aresztowali właściciela, gdzie przebywali Żydzi” (s. 437). Jest to całkowicie zgodna z faktami informacja o aresztowaniu 7 marca 1944 r. 38 Żydów (wśród nich Emanuela Ringelbluma z żoną i synem) ukrywających się w schronie na terenie zabudowań rodziny Wolskich przy ul. Grójeckiej 81. Wraz z nimi aresztowano pomagających im Polaków; wszystkich po kilku dniach rozstrzelano. Jakub notuje także komentarz sąsiadki: „A ta sąsiadka strasznie gadała na Żydów, że powinni wszystkich wyrżnąć do cna, a ja musiałem tak samo przyświadczać, że Żydzi krew polską wyssali. Ale przecież wiadomo, że nie każdy Żyd to robił, tylko wstrętny kapitał” (s. 437).
Czasami plotki zawierają część prawdy, jak dosyć efektowna reminiscencja zamachu na Franza Kutscherę: „przyszła moja Julcia i opowiada, że strasznie się dzieje na Pradze, że na moście Kierbedzia został zabity gestapowiec i wielkie aresztowanie jest po mieście” (s. 407), która kolejnego dnia stała się bliższa rzeczywistości: „partia polska zabiła takiego asa, który wyroki podpisuje” (s. 410).
Dziennik Jakuba jest niezwykły także z tego powodu, że jego autor jest osadzony w środowisku robotniczym warszawskiej Pragi. Z tej perspektywy codzienność okupacji niemieckiej wygląda inaczej niż ta, do której jesteśmy najbardziej przyzwyczajeni – konspiracji polityczno-militarnej i bohaterskiej walki z wrogiem. „Zwykli ludzie” walczą z Niemcami w inny sposób: szmuglują, oszukują, wykpiwają, a przede wszystkim – nie wierzą im za grosz. Doskonale wiedzą, co jest dobre, a co złe, potępiają współpracujących z Niemcami, doceniają i podziwiają działania podziemia, również te dotyczące sfery symbolicznej. Jakub ze wzruszeniem notuje przywołaną przez Julię opowieść sąsiada, dorożkarza, który usłyszał – a odnosi się to do prawdziwych wydarzeń z 3 maja 1943 r. – z zainstalowanej „szczekaczki”: „hallo, hallo, tu mówi polskie radio… Ludzie się oglądają, co to ma znaczyć… Jeszcze Polska nie zginęła… Wszyscy pozdejmowali czapki, klękali, niektórzy płakali, gdy skończyli hymn Polski” (s. 229).
Okupacja z perspektywy codzienności środowiska Jakuba to także dużo strachu i bardzo dużo alkoholu – przy kieliszku bimbru lub wódki toczą się zwykle spotkania towarzyskie, transakcje handlowe, dochodzi do rodzinnych konfliktów i ich zażegnania.
Jest kilka tematów, które powracają w dzienniku w postaci ruminacji – stale przeżuwanych myśli, powtarzających się wątków, stanowiących centralne punkty, wokół których krążą zainteresowanie i uczucia Jakuba. Pierwszym z nich jest marzenie o zemście. „We krwi staję się mściwy, chciałbym dokonać w życiu zemsty na wstrętnych hitlerowców” (s. 159) – pisze. Potrzeba wyrównania rachunków, nadzieja sprawiedliwości nabierają dla niego niezwykłego znaczenia, powtarzają się z ogromną częstotliwością na kartach dziennika. Wizje zemsty są nieraz dosłowne i pełne namiętności, jak ta zanotowana: „To dranie wstrętne, parszywe, bez poczucia ludzkości! Kiedy na was przyjdzie taka kara? Przecież każdy, kto doczeka, będzie rżnął, obcinał nosy, ręce i nogi. Będziemy przypominać wam, jakie grzechy macie u nas w Polsce, ale kiedy nadejdzie ta chwila? Boże kochany, czy w życiu przyjdzie zemsta na tych wstrętnych łobuzów hitlerowskich? Daj, Boże, siły nam, ażebyśmy wszyscy doczekali się i zemścili! Boże, ześlij na nich karę albo jaką dżumę zaraźliwą, żeby ich wytruli tak jak szczury!” (s. 293).
Jednocześnie Jakub ma świadomość, że zemsta jest sprawą przyszłości: „gdy człowiek przetrzyma te złe czasy, to kiedyś wszystkim przypomni” (s. 189). Wyrównanie porachunków będzie dotyczyć przede wszystkim Niemców, ale nie tylko. Drugim bowiem wątkiem, który cyklicznie powraca w zapisach, jest zagrożenie ze strony sąsiadów. Napawa to Jakuba ogromnym bólem, nie może on zrozumieć, co się stało z ludźmi, których zna od urodzenia, „co razem nas ziemia polska wykarmiła” (s. 449). Jakub daje wyraz poczuciu krzywdy i niesprawiedliwości, pisząc: „co za wstrętny czas nastał, muszę się bać Niemca i swego Polaka, co razem [żeśmy] się wychowali. Dlaczego trzeba unikać ludzi? Nikomu [nic] nie zabrałem, nie podpaliłem ani [nie] zabiłem, a muszę się bać” (s. 159).
W okresie ukrywania się to właśnie sąsiedzi stanowią bezpośrednie zagrożenie – są ciekawi, dopytują Julię i Hanię, czy wiedzą, gdzie on przebywa i czy mają z nim kontakt. Ukryty w zrujnowanym pokoju, Jakub musi być niewidzialny, pilnować się cały czas, chodzić bez butów, chować się we wnęce. Gdy ktoś zbliża się do drzwi mieszkania, przestaje pisać, bo nawet skrzypienie stalówki może go wydać. „Tylko o ile robię to wszystko ukradkiem, nawet na stronę nie mogę wyjść, bo ze wszystkich stron mnie obserwują, czy nie jestem u Juli – takich mam wstrętnych sąsiadów” (s. 458) – skarży się.
Jakub notuje przypadki wydawania Żydów, a zarazem uwiecznia ze wzruszeniem scenę, gdy na ulicy przechodnie ujęli się za Żydem złapanym przez niemieckiego policjanta i ten go puścił. Nie umie zrozumieć przyczyn niechęci Polaków i powodów wydawania Żydów: „Tacy ludzie nie zastanawiają się, co robią, żadnego zysku nie mają, tylko przez głupią zazdrość, że się jakoś żyje” (s. 310). Jakub zresztą sam siebie uważa za Polaka, często używa zwrotu „my, Polacy” – czuje się członkiem wspólnoty narodowej. Tym trudniej mu zrozumieć zachowanie tych, którzy stanowią dla niego obecnie największe niebezpieczeństwo. Ich też powinna spotkać zasłużona kara: „Co z takiemi ludźmi trzeba byłoby zrobić? Nie mówmy o tem, bo nie nadszedł czas porachunku. Gdy się doczeka, wówczas słusznie się każdy powinien takim ludziom przypomnieć i plunąć w oczy, i powiedzieć: uciekaj stąd, bo miejsce nie dla ciebie, idź do swoich pupilków hitlerowskich” (s. 458).
Kolejnym wątkiem często pojawiającym się w dzienniku jest relacja z bratem Michałem. Stosunek Jakuba do niego jest ambiwalentny, ale przeważnie ma o nim złe zdanie. Zarzuca Michałowi, że „Jula dała [mu] metrykę i ma pole do popisu, ale on się nie odwdzięczył za to” (s. 418). Uważa go za egoistę i skąpca, który nie dość pomagał rodzinie w getcie, a teraz nie dość pomaga jemu, za rzadko go odwiedza i za mało się nim interesuje. Gdy Jakub przebywał u państwa Malinowskich (ze względu na rosnące zainteresowanie sąsiadów musiał się na jakiś czas wyprowadzić od Julii) wiosną 1944 r., „naturalnie przez ten cały czas nie przyszedł mój brat i się nie zainteresował mną, czy szczęśliwie zaszedłem. Wie doskonale, że zawsze w mieście łapanki są. Trudno, jest wstrętny i samolub, ale dzięki nam to egzystuje, i za to się mnie odwzajemnia. Powiedziałem sobie, że ja jego nie chcę znać i więcej nic” (s. 500).
Jakub jest pewien, że Michał ma dużo pieniędzy (co, jak wynika ze wspomnień Bolesława Maula, nie jest prawdą), które zbyt często wydaje na alkohol: „nie ma dnia i nocy, ażeby nie był pijany. Aż się do mnie żaliła [kobieta żyjąca z bratem], że dla niej jak potrzebuje dać parę złotych, to się kłóci – to jest taki wstrętny typ, że trudno jest zbadać, w kogo się wrodził. U nas w rodzinie nie było takiego skąpca, jak mój brat jest” (s. 419).
Przede wszystkim jednak zamknięty w czterech ścianach Jakub zazdrości bratu, że ten swobodnie porusza się po mieście, a jednocześnie niepokoi się o niego i jest w jakiś sposób dumny z tego, że pracuje on w niemieckiej firmie i oszukuje okupanta. „Nie widziałem się z bratem swoim 7 tygodni i nie wiem, dlaczego nie przychodzi, może co się stało? Dzisiaj o to jest nietrudno, bo mój brat pracuje u tych wstrętnych hitlerowskich pasożytów, bo innego życia nie miał. Ale mówią, że hitleryzm jest mądrym narodem, ale według mego zdania są wielkimi osłami, a to dlaczego? Bo taki jak mój brat niepozorny, a ich oszukał, bo jest Żydem, a pracuje u nich w takiej poważnej instytucji państwowej” (s. 470).
Ambiwalentne uczucia wobec brata są zapewne jednym z powodów niesprawiedliwych czasem opinii na jego temat; Jakub zdaje się nie doceniać jego pomocy. Gdy przebywał na Raszyńskiej i płacił tam 250 zł tygodniowo, Michał pomagał mu finansowo, o czym autor dziennika wspomina, zresztą w kontekście podkreślania swojej trudnej sytuacji: „Tylko dla mnie jest nieszczęście, że muszę prowadzić dwa domy, i to pochłania moc pieniędzy. Od brata otrzymuję co tydzień 100 zł, a resztę muszę dołożyć. A skąd je brać? Więc ostatnie spodnie i marynarkę się sprzedaje, a ludziska nie dają spokoju, jakie to czasy są, że Polak Polaka musi się bać” (s. 431).
Jednym z powtarzalnych tematów dziennika są konflikty z bratem, które stanowią dla autora pewnego rodzaju paliwo emocjonalne; największy płomień wybucha wówczas, gdy Jakub zaczyna podejrzewać Michała, że zbałamucił Julię. Podejrzewanie o zdradę stanowi także największy kryzys w relacji z partnerką – mimo że Julia jest gotowa iść do kościoła i przysięgać, że to nieprawda, Jakub długo karmi się podejrzeniami i, jak się wydaje, urządza na tym tle nieprzyjemne awantury. Brat jest oczywiście kolejnym kandydatem do wyrównania w przyszłości rachunków: „Takiego wstrętnego brata ja mam! Aż mi jest wstyd, ale trudno – przyjdzie jeszcze taka chwila, że może będzie kiedyś potrzebował mojej łaski” (s. 419). Najpierw jednak trzeba dożyć końca wojny, a konflikty temu celowi nie służą.
Podobne utrudnienie stanowią kłótnie w rodzinie Julii, stwarzające dla Jakuba realne zagrożenie, o czym pisze wprost: „pokłóciły się dwie siostry, to znaczy Julcia z żoną Narcyza. Ale Julcia miała słuszną rację, gdyż zwróciła uwagę swojej siostrze, że źle postępuje z mężem. Wywiązała się z tego wielka kłótnia, a ja na tem cierpię – gdy zajdzie potrzeba opuścić mieszkanie Julci, nie będę miał gdzie przebywać” (s. 458).
Ostatnim wątkiem, który bez przerwy powraca w notatkach Jakuba – i to w zasadzie zawsze pozytywnie – jest relacja z Julią Rogozińską. Jest to bez wątpienia najważniejsza osoba w życiu autora: poznana na początku okupacji kobieta staje się nie tylko jego miłością, lecz także najwierniejszym, najbardziej lojalnym i oddanym przyjacielem, prawdziwym aniołem stróżem. „Takiego przyjaciela jak ja mam, to rzadko [można] znaleźć – nie zważa na nic i ryzykuje życiem dla mnie. Zasługuje na miano dobrego człowieka i dzielnego jako kobieta, co się rzadko znajduje [u] płci żeńskiej” (s. 224).
Jakub docenia poświęcenie Julii i jej odwagę, lojalność oraz bezinteresowną pomoc, czemu wielokrotnie daje wyraz: „ona załatwia sprawy po mieście, czyli nie mogę powiedzieć – stara się jak może, ażebyśmy mieli co jeść. Pod tem względem bardzo jest pracowita i zapobiega, ażebyśmy nie potrzebowali, nie daj Boże, u kogo łaski” (s. 416).
Jedyny poważny kryzys w ich związku dotyczy – jak się wydaje, całkowicie wymyślonych – zarzutów o zdradę. Jakub pisze wówczas o swojej zależności od Julii, co zmusza go do odłożenia tej sprawy i wyjaśnienia jej w przyszłości. Odczytuję też wątek podejrzeń jako wyraz pewnej obsesji związanej z ukrywaniem się, z wielomiesięcznym przebywaniem w zamknięciu, z niemożnością poradzenia sobie z sytuacją. Wygląda na to, że podejrzliwość w stosunku do Julii stała się pewnego rodzaju wentylem, pozwalającym dać ujście najróżniejszym trudnym uczuciom – frustracji, niepewności, dyskomfortu związanego z zależnością, złości, poczucia krzywdy i niesprawiedliwości świata.
Z zapisków Jakuba jednoznacznie wynika, jak niezwykłą osobą była Julia Rogozińska. Ja także myślę o niej z wdzięcznością, również dlatego, że po wojnie przekazała 37 zeszytów zapisanych przez Jakuba do Centralnej Żydowskiej Komisji Historycznej, a my możemy je dziś przeczytać.
Barbara Engelking