Читать книгу Ciemna strona miłości - Rafik Schami - Страница 5

Оглавление

41. Musa i Hasib

Nie brakowało prób godzenia obu klanów w Mali. Wszystko na darmo. Także ostatnia, którą podjęli dwaj biskupi, zakończyła się katastrofą. Chociaż wierzono, że dzięki pomocy Niebios wendeta się skończy.

Biskupi Kościoła katolickiego i Kościoła prawosławnego w Damaszku traktowali wrogość między rodzinami jako hańbę, zwłaszcza że wioska była położona w środku muzułmańskiego regionu. Do obu dostojników wciąż dochodziły wstrząsające wieści. Goście byli uznawani za wrogów jednego Kościoła tylko dlatego, że podarowali piastra drugiemu. Nierzadko zakonnice i opaci delegacji zagranicznych nie dostawali zgody na wizytę w klasztorze, ponieważ byli najpierw u konkurencji.

W roku 1941, zgodnie z kalendarzem juliańskim, Kościół prawosławny obchodził Zmartwychwstanie Chrystusa 7 kwietnia, a Kościół katolicki zgodnie z gregoriańskim – 14 kwietnia. Dlatego biskupi uzgodnili, że święto pojednania powinno trwać tydzień, aby na zawsze pozostało w pamięci chłopów jako znak braterstwa. Uzgodnili, że będą celebrować mszę na inaugurację święta prawosławnej Niedzieli Wielkanocnej wspólnie w pobliżu katolickiego kościoła Świętego Giorgiosa, a później zorganizują obiad w prawosławnym klasztorze Świętej Tekli. W następną niedzielę księża z wioski mieli świętować z dwoma klanami katolickie nabożeństwo w pobliżu klasztoru Świętej Tekli, a potem zjeść obiad na dziedzińcu kościoła Świętego Giorgiosa.

Tej niedzieli, 7 kwietnia 1941 roku, wielu mieszkańców Mali wylewało łzy wzruszenia, ponieważ jeszcze żadne nabożeństwo od czasu ich narodzin nie było tak uroczyste i wspaniałe. Odbywało się na placu wioskowym pod gołym niebem.

Wszyscy Musztakowie i Szahinowie przyjechali do Mali, zaprosili swoich przyjaciół i znajomych. Wieś liczyła tego dnia nie dwa tysiące, ale siedem tysięcy ludzi. Niebo było błękitne, słońce jak w lecie. Po uroczystej mszy obaj biskupi udzielili zebranym błogosławieństwa i w ten sposób rozpoczęli wielkanocne świętowanie. Muzycy grali do tańca na fletach, lutniach i bębnach. Następnie około dwunastej uroczysta procesja miała się udać do wielkiego klasztoru Świętej Tekli. Tam już od tygodnia kucharze przygotowywali się na przybycie tłumów. Wszystko jednak odbyło się zupełnie inaczej.

Około jedenastej rozległy się strzały. Pierwszym zabitym był Musa Szahin. Mordercą okazał się drugi syn Georga, Hasib Musztak, który specjalnie przybył z Bejrutu do Mali, aby stać przy swym ojcu w tym trudnym dniu.

Hasib studiował medycynę na Uniwersytecie Amerykańskim w Bejrucie. Był zdolnym uczniem. Musztak nie wysłał swego syna na studia do Damaszku, ponieważ był zdania, że: „W Damaszku zostanie co najwyżej rzeźnikiem”. W 1937 roku Hasib skończył uniwersytet z najwyższym wyróżnieniem. Potem chciał odbyć trzyletnią praktykę w szpitalu w Bejrucie, dopóki jego żona Dorothea, Amerykanka, nie skończy swoich studiów języka arabskiego. Do Mali przyjeżdżał tak często, jak mógł, gdyż był przywiązany do wioski i do ojca. Musztak lubił swego mądrego syna i jego żonę, która mówiła po arabsku lepiej niż niektórzy Arabowie.

Złośliwe osoby twierdziły, wspierane przez podstępnych i kłamliwych Szahinów, że synowa nie brała na poważnie obmacywanek starego Musztaka, ale że Hasibowi to się nie podobało. Denerwował się nawet wtedy, gdy ktoś podszedł zbyt blisko do jego żony. Uchodził za bardzo zazdrosnego.

Po nabożeństwie owego 7 kwietnia 1941 chciano tańczyć i śpiewać aż do pojednawczego przyjęcia. Najpiękniej było na wewnętrznym dziedzińcu kościoła Świętego Giorgiosa. Biskupi siedzieli na swych tronach i spoglądali z dobrotliwym uśmiechem na tańczących. Widzowie stali ciasno obok siebie. Podano arak, ufundowany przez obu rywali i symbolicznie zmieszany przez obu hierarchów. Pięćdziesięcioprocentowa wódka anyżowa wkrótce zaczęła działać.

Musa, piąty syn Jusufa Szahina, chociaż miał żonę i dwoje dzieci, jak już wiadomo, był kobieciarzem. Tego dnia wciąż obłapiał wielką Amerykankę i cieszył się z jej przystępności.

Musa był śmiałym mężczyzną, do tego pięknym jak z obrazka. Prawdopodobnie jasnowłosej kobiecie spodobały się jego zaloty. Zachowywał się jak mały chłopiec. Bawiły ją jego próby mówienia po angielsku. Śmiech kobiety Musa rozumiał jako potwierdzenie swego uroku. Włożył więc Amerykance rękę pod bluzkę. Prawie nikt tego nie zauważył, ale Dorothea z przerażenia momentalnie zesztywniała.

Podpity Hasib przerwał rozmowę i syknął, aby Musa zostawił jego żonę w spokoju. Ten jednak wybełkotał w odpowiedzi obraźliwe słowa, że to, co pieprzy stary Georg Musztak, jest dostępne dla wszystkich.

Hasib nie odpowiedział. Zostawił żonę tam, gdzie stała, i zniknął. Zwolennicy Szahinów zgromadzeni wokół Musy śmiali się nieco powściągliwie, aby biskupi nic nie zauważyli. To nie trwało długo. Hasib błyskawicznie wrócił. Wycelował w czoło swego wroga i Musie ostatni śmiech zamarł na ustach.

Skały odbiły dźwięk strzałów i rozniosły echem po górskich wąwozach. Wybuchła panika i ludzie rozbiegli się we wszystkie strony. Każdy z klanów opłakiwał kilkunastu ciężko rannych, którzy zostali na kościelnym dziedzińcu.

Zwłoki Musy zostały zadeptane przez uciekających ludzi, którzy krzycząc, rzucili się do bramy, aby znaleźć schronienie w bezpiecznym miejscu. Zadziwiające było to, że wielu potem nie pamiętało szczegółów morderstwa, a jedynie wypowiedź położnej, według której Musa powiedział rzekomo wiele tygodni wcześniej, że widział we śnie, jak został stratowany przez stado wołów.

Hasib spokojnie wziął żonę za rękę. Nie poszedł do bramy, ale przeszedł przez kościół. Od tylnego wejścia szybko dotarł do obejścia swego ojca. Ucałował dłoń starego i otrzymał dwa żarliwe pocałunki w policzki.

– Pokazałeś tym skurczybykom, kto to Musztak – powiedział Georg – a mnie uratowałeś od obłudy. Niech Bóg błogosławi twoim drogom. – I wetknął synowi sakiewkę ze złotymi lirami do kieszeni kurtki. – Zostaw tu wszystko i uciekaj. W Bejrucie kupisz to, czego potrzebujesz. Uściskaj swego syna ode mnie – dodał cicho i dał wiernemu parobkowi Basilowi znak. Ten zaprowadził jego syna i pobladłą synową do koni przy tylnym wejściu wielkiej posiadłości.

Dokładnie trzy godziny później para przedostała się przez granicę libańską.

Hasib następnego dnia przed południem dotarł do Bejrutu. Sprzedał konie, postarał się o potrzebne dokumenty dla swojej żony i czteroletniego syna Georga i wyjechał do Ameryki. Trzy miesiące później przyszły stamtąd pierwsze listy. W kolejnych latach ku swemu zadowoleniu ojciec dowiedział się, że dwóch kolejnych synów, Jack i Philip, wniesie nazwisko Musztak w następne stulecie. Adres Hasiba pozostał jednak nieznany. Stary Georg wiedział, że Jusuf Szahin ma krewnych w Ameryce.

(...)

Ciemna strona miłości

Подняться наверх