Читать книгу Jej ostatni oddech - Роберт Дугони - Страница 14

Rozdział 6

Оглавление

Tracy zetknęła się z okolicami Aurory, patrolując je zaraz po ukończeniu akademii, kiedy przydzielono ją do rejonu północnego, a poznała je lepiej w ciągu ostatnich siedmiu lat, gdy przyszło jej prowadzić śledztwa w sprawie kilku popełnionych tam zabójstw, w tym morderstwa Nicole Hansen.

Aurora Avenue, będąca częścią drogi stanowej 99, niegdyś głównej szosy przelotowej w Seattle, była obecnie wielkomiejską arterią zabudowaną wieżowcami i oplecioną pajęczyną przewodów telefonicznych i energetycznych, pełną reklam salonów masażu i solariów, sklepów monopolowych i przybytków „tylko dla dorosłych”. Znajdowało się tu też wiele moteli, z których część pośpiesznie zbudowano na odbywającą się w 1962 roku wystawę światową w Seattle. Te z moteli, które pięćdziesiąt lat później jeszcze istniały i nie przegrały walki z nowocześniejszymi budowlami, odstawały wprawdzie wyglądem, ale nadal służyły klienteli odwiedzającej rejon Aurory w poszukiwaniu narkotyków i prostytutek i płacącej za wszystko gotówką.

Tracy zwolniła przed wjazdem do Aurora Motor Inn, okazała policjantowi odznakę i zjechała stromym zjazdem na parking. Motel był typowym przykładem tego typu jednopiętrowych budowli starszej generacji i został zbudowany na planie litery U otaczającej parking, co zapewniało gościom bezpośredni dostęp do pokoi. Kins stał na parkingu z rękami w kieszeniach kurtki i brodą wtuloną w postawiony kołnierz, obok stał Billy Williams jako szef ekipy. Obaj zmrużyli oczy przed rażącym blaskiem reflektorów pick-upa Tracy.

Zasunęła zamek kurtki i zanurzyła się w przenikliwy chłód poranka.

– No i znów mamy déjà vu – rzucił Kins.

Williams kiwnął głową i nałożył na koniec nosa zwisające na szyi okulary. Dygoczącymi z zimna rękami uniósł do oczu notes i zaczął czytać:

Ofiarą jest Angela Schreiber, tancerka z Pink Palace. – Tracy spojrzała znacząco na Kinsa, a ten uniósł brwi. – Kierownik motelu mieszka w lokalu za biurem. – Williams wskazał oszklone drzwi pod daszkiem. – Twierdzi, że Schreiber zjawiła się sama około pierwszej w nocy i zapłaciła za pokój gotówką.

– Nikogo z nią nie było?

– Powiedział, że nikogo nie widział, ale specjalnie się nie rozglądał. Nie interesował się nią do chwili, gdy dobiegła końca doba motelowa, a ona nie oddała klucza.

– Znał ją wcześniej?

– Mówi, że zaczęła wpadać jakieś dwa miesiące temu. Ale zawsze sama, zawsze płaciła gotówką i zawsze zwracała klucz. Bardzo grzeczna i akuratna. Aż do dzisiaj. Kiedy nie oddała klucza, poszedł do pokoju i zapukał. Nikt się nie odezwał, więc wszedł do środka. Ale daleko nie zaszedł. Wrócił do siebie i zadzwonił pod dziewięćset jedenaście. Patrol opieczętował pokój. Ekipy CSI i koronera są już w drodze. Zapewne ktoś z PNNZ też.

W ramach tak zwanego Programu Najbardziej Niebezpiecznych Zbrodni do wszystkich szczególnie brutalnych morderstw w okręgu King wyznaczano dodatkowo jednego z najbardziej doświadczonych prokuratorów, który potem prowadził sprawę już do końca i był do dyspozycji policji we wszystkich kwestiach prawnych, co miało pomóc w szybszym i sprawniejszym przeprowadzeniu śledztwa. Niektórzy detektywi starszej daty byli niezadowoleni, że ktoś wtyka nos w ich pracę, ale dla Tracy nie stanowiło to żadnego problemu.

– Byłeś już w środku? – zwróciła się do Kinsa.

Kiwnął głową.

– Tak, to taki przypadek, kiedy jedno spojrzenie starcza za tysiąc słów.

Podeszła do ostatnich drzwi pod wąskim zadaszeniem. Williams kazał ogrodzić teren czerwoną taśmą, przed wejściem stał policjant z protokołem w ręce. Każdy przekraczający czerwoną linię miał obowiązek wpisać uwagi do protokołu i złożyć podpis. Szefostwo lubiło stwarzać pozory poważnego traktowania spraw, ale wszyscy szczerze nienawidzili wpisywania uwag.

– To ty przyjąłeś to zgłoszenie? – spytała Tracy funkcjonariusza.

– Tak.

– Straż pożarna już była?

– Odjechali z dziesięć minut temu.

– Zanotowałeś numer wozu strażackiego?

Policjant wyciągnął nieduży notes.

– Wóz strażacki numer dwadzieścia cztery.

Tracy zamierzała się z nimi skontaktować i uzyskać relację z pierwszej ręki. Zakrawało to na absurd, ale straż pożarna zawsze przybywała na miejsce zabójstwa, rzekomo na wypadek, gdyby ofiara jeszcze żyła lub by oficjalnie potwierdzić jej zgon. Najczęściej było to całkowicie zbędne, lecz strażacy i tak się zjawiali i pozostawiali w miejscu zdarzenia ślady buciorów, które trzeba było potem wyodrębniać i eliminować, rozdeptywali łuski pocisków, a czasem nawet ingerowali w ułożenie ofiary.

Spojrzała na koniec parkingu, gdzie szef ekipy kazał rozciągnąć żółto-czarną taśmę policyjną, na oznaczenie miejsca przestępstwa.

– Przenieście tę taśmę i zamknijcie nią wjazd na parking – poleciła.

– Właściciel będzie się pieklić.

– Jeśli będzie się stawiał, aresztujcie go.

Policjant odszedł wykonać polecenie.

– Miałaś ciężką noc? – spytał Kins, przyglądając się jej podejrzliwie.

– Miałam ciężki miesiąc. I coś mi się zdaje, że będzie jeszcze gorzej.

Weszła do pokoju. Angela Schreiber leżała skulona na boku w nogach łóżka; jej nagie ciało było skrępowane, głowę miała odrzuconą do tyłu, oczy otwarte. Jednym końcem sznura przewleczonego przez pętlę i przeciągniętego wzdłuż kręgosłupa związano jej nadgarstki, drugim – kostki u nóg. Nogi były tak mocno zgięte, że piętami niemal dotykała pośladków.

– Związana w kołyskę – zauważył Kins, stając w progu. – Jak zwierzę na jakimś sadystycznym rodeo.

– Na rodeo zwierząt się nie zabija – prychnęła Tracy.

Przeczesał palcami czuprynę i westchnął.

– Tak, no cóż, czyli wychodzi na to, że trafił nam się kowboj.

* * *

Źrenice Angeli Schreiber już poszarzały, tęczówki zmętniały. Na twarzy pojawiły się wybroczyny – niewielkie czerwone plamki spowodowane pękaniem naczyń krwionośnych, które nie wytrzymują zbyt wielkiego ciśnienia. Wskazywało to na zgon przez uduszenie, choć obecność pętli praktycznie tę kwestię i tak przesądzała. Tak jak w przypadku Nicole Hansen, Tracy oceniła wiek ofiary na dwadzieścia kilka lat. Angela była atrakcyjną drobną blondynką z włosami związanymi w koński ogon.

– Od początku leżała na boku? – spytała Tracy policjanta z patrolu, który do nich dołączył. – Czy może strażacy ją obrócili?

– Od początku tak leżała – odparł.

Przyklęknęła, by przyjrzeć się podeszwom stóp ofiary.

– A to co? Przypalenia papierosem?

Kins podszedł bliżej i pstryknął zdjęcie swoją komórką. Wiedział, że ludzie z CSI i tak wszystko obfotografują, ale lubił mieć własną dokumentację. Czasem obiektyw wychwytywał coś, co umykało oku.

– Nie pamiętam, żebyśmy to widzieli u Hansen – mruknął.

– Bo tego nie było. – Tracy ponownie przyjrzała się pętli i sznurowi na plecach Schreiber, po czym rozejrzała się po pokoju typowym dla moteli w tej części miasta: dwuosobowe łóżko z cienką kwiecistą kapą, meble z płyty wiórowej, tapeta żółta od dymu papierosowego, którego smród wisiał w powietrzu. Nigdzie nie było widać niedopałków ani spalonych zapałek.

– Pewnie trzeba będzie odgrzebać sprawę Hansen – zauważył Kins.

Decyzja Nolasco, by przekazać jej sprawę do wydziału spraw dawnych raptem miesiąc po wszczęciu śledztwa, była bardzo nietypowa i wskazywała na jego pasywno-agresywne podejście, co nie było dla Tracy zaskoczeniem. Oznaczało to, że na jej koncie zawiśnie nierozwiązana sprawa morderstwa oraz że jej szef nie wierzył, że sobie z nią poradzi. Odbiło mu się to jednak czkawką, gdyż jego decyzję oprotestowały zarówno rodzina, jak i organizacje kobiece, i zabójstwo tancerki erotycznej w podrzędnym motelu zamieniło się w groźną broń w rękach aktywistek, które rozdmuchały sprawę jako dowód na to, że policja z Seattle nie liczy się z losem kobiet. I nie mogły sobie wybrać gorszej chwili. Policja w Seattle już się chwiała w posadach w związku z dochodzeniem Departamentu Sprawiedliwości w sprawie nadużywania siły przez funkcjonariuszy oraz werdyktem sądu federalnego, który uznał, że szefostwo policji w Seattle świadomie zwleka z wprowadzeniem niezbędnych reform. W tej sytuacji grupy kobiet głośno skarżących się w mediach na postępowanie policji były potrzebne szefostwu jak dodatkowy wrzód na dupie.

Tracy spojrzała na przetartą szarą wykładzinę na podłodze i pomyślała o gąszczu włosów, krwi, nasienia i Bóg wie czego jeszcze, co ludzie z CSI ściągną z niej odkurzaczem. Nie zazdrościła im tego zadania.

– Zebranie śladów będzie tu koszmarem – powiedziała.

– Może właśnie to mieli na myśli, mówiąc o pięćdziesięciu odcieniach szarości.

Puściła do Kinsa oko i przeniosła wzrok na ofiarę. Chętnie przecięłaby krępujący ją sznur, ale zwłoki były w wyłącznej gestii Stuarta Funka, koronera okręgu King. Ani jej, ani Kinsowi nie wolno było ich tknąć. Wiedziała, że Funk każe przewieźć Schreiber do siedziby koronera w centrum miasta i w czasie transportu ofiara pozostanie naga, skrępowana i powykręcana.

Doznając ostatecznego upokorzenia.

Jej ostatni oddech

Подняться наверх