Читать книгу Chata nad jeziorem - Roma J.Fiszer - Страница 6
Rozdział 3
ОглавлениеOd samego świtu Vanessa była w doskonałym nastroju. Malowała – z krótką przerwą na śniadanie – pierwszy z serii obrazek wzgórza z samotnym świerkiem. Wczorajszy wieczór był piękny, zwieńczyła go serią udanych fotek ogniska z wysokimi płomieniami i dobrze widocznym świerkiem w tle. Poruszając głową raz w lewo, raz w prawo, porównywała teraz kolorystykę najbardziej udanej fotki wyświetlanej na laptopie z malowanym widokiem. Po wielu próbach udało jej się wreszcie dobrać kolor nieba, co finalizowało pracę nad tym obrazkiem. Podpisała się, pokazała sobie kciuk i wcisnęła się plecami w oparcie krzesła.
Zerknęła na zegar na bufecie. Dochodziła czternasta. Zaraz zrobię sobie coś obiadowego, pomyślała, a do wieczora, do rozmowy z Emilią, może jeszcze spróbuję chociaż zacząć pracę przy drugim obrazku. Objęła się ramionami. Cały wczorajszy dzień, po trzymiesięcznym poście od wszelkich kontaktów i wyjść z domu, był magiczny. Przed zaśnięciem, a także zaraz po przebudzeniu zastanawiała się, jak to się stało, że rozmowa z Emilią, która szybko stała jej się bliska, tak pozytywnie ją nastroiła.
Czas po obiedzie wlókł się niemiłosiernie. Nie mogła doczekać się wieczora, kiedy znowu zacznie czatować z Emilią. Zanim to się stało, zrobiła remanent swoich obrazów namalowanych od stycznia i tych ze starych zapasów. Naliczyła trzydzieści dwa, które kwalifikowały się do sprzedania. Wiedziała, że najlepszym czasem będzie Jarmark Dominika w Gdańsku, a wcześniej dobre wyniki może przynieść pierwszy lipcowy weekend na Skwerze Kościuszki w Gdyni. W myślach liczyła kwoty, jakie może wówczas uzyskać, w wariancie optymistycznym. To by wystarczyło na opłaty i jakoś by starczyło na życie w lipcu i kawałku sierpnia. A co, jeśli będzie do dupy?
Jeszcze przed dwudziestą zalogowała się na czat. Zobaczyła, że Emilia już tam jest. Przywitały się.
Zosia Trójmiejska: Hej, Emilko :) Cały wczorajszy dzień miałam cudowny, a to w dużej mierze dzięki tobie. Ognisko świętojańskie pod oknami udało się wspaniale, a od świtu malowałam akwarelą jeden z serii obrazków.
Emilia z Krakowa: Cześć, Zosiu :) U mnie zabawa trwała prawie do białego rana i była bajecznie kolorowa. Pokażesz mi obrazek?
Zosia Trójmiejska: Podaj mi tylko adres maila.
Emilia z Krakowa: Emiliada007@gmail.com
Vanessa uruchomiła Thunderbirda[6], błyskawicznie przygotowała maila z fotką namalowanego obrazka i wysłała go. Będę miała chociaż raz na gorąco opinię fachowca, a nie tylko ochy, achy albo kręcenie nosem klienta – pokazała sobie kciuk. Przełączyła się na czat. Palce błyskawicznie wystukały informację do Emilii.
Zosia Trójmiejska: Fotka poszła, ale jak to fotka z telefonu, może nie oddawać kolorystyki.
Vanessa sięgnęła do miseczki po orzeszka, pogryzła go, a ledwie popiła wodą, z czatu rozległo się ciche piknięcie i na ekranie pojawiła się odpowiedź Emilii.
Emilia z Krakowa: Kochana… Dla mnie bomba. Jeszcze nigdy nie udało mi się niczego nocnego namalować, a do tego akwarelą. Urzeka mnie kolorystyka. Płomienie od czerwieni po żółć, nieco rozmyty świerk w głębi, zarys wzgórza, w tle rozgwieżdżone niebo, no i sylwetki ludzi. A to wszystko na formacie A4. Masz pewną rękę. Pięknie oddałaś klimat wczorajszej imprezy. Zazdroszczę ci poza tym takiego widoku z okna. Sporo masz takich nocnych dziełek?
Zosia Trójmiejska: Zdziwisz się. To jest pierwsze w pełni samodzielne, nie licząc pracy dyplomowej, może dlatego trafiłam z kolorami dopiero przy trzeciej próbie. Kiedyś zrobiłam kopię zimowej pocztówki świątecznej z uśpioną nocną wsią, przykrytą białą śnieżną pierzynką. Była słodka jak w realu, no i chciałam się sprawdzić. Do dzisiaj wisi u mamy w sypialni.
Emilia z Krakowa: Strasznie szybko malujesz!
Zosia Trójmiejska: Sama się sobie dziwię. Profesor Żychlewicz zawsze mnie opierniczał. Na zajęciach czy plenerach, kiedy spoglądał na mnie, malowałam powoli, a jak odchodził, robiłam po swojemu. Bo wiesz, ja maluję, a nie się modlę :)
Emilia z Krakowa: Może kiedyś będzie okazja, to podpatrzę, jak ci się to udaje. Podziwiam. Prześlę ci w rewanżu moją tegoroczną wiosnę w Krakowie na Plantach. Trzy dni się mordowałam :)
Kilka minut trwała cisza. Vanessa pogryzała orzeszki i popijała je wodą. Wreszcie usłyszała kukułkę przychodzącego maila. Za moment już wpatrywała się w przysłany przez Emilię obrazek. Przypomniała sobie, że gdy w liceum była w Krakowie, siedziała z koleżankami na ławeczce na Plantach. Po alejkach spacerowały wówczas gołębie, na drzewach śpiewały kosy. Teraz prawie poczuła zapach kwitnących na Plantach drzew. Uśmiechnęła się. Jej dłonie po chwili wykonały taniec na klawiaturze.
Zosia Trójmiejska: Szacuneczek, Emilio :) Kwiaty na drzewach i tyle innych szczegółów, no i ptaki. Bogato. Po barwach domyślam się, że to widok o świcie, zanim przyjdą ludzie. Ta budowla w tle to Barbakan? Czy ten obrazek już może sprzedałaś?
Emilia z Krakowa: Ze świtem i budowlą trafiłaś. Do Barbakanu od najmłodszych lat czuję wyjątkowy sentyment. Tam też sprzedałam pierwszy obrazek. Czy masz nadzieję, czy ochotę, ten obrazek ode mnie kupić? Hi, hi, hi :) Mam sporo zapasów, ale takich jak ja chętnych do sprzedawania swoich dziełek stoi wielu, pod Wawelem, na Starym Rynku czy właśnie pod Barbakanem.
Zosia Trójmiejska: Jeśli mówisz o zapasach magazynowych hi, hi, hi, to właśnie dzisiaj zrobiłam u siebie remanent i mam trzydzieści dwa obrazki do upłynnienia. Dwadzieścia jeden tegorocznych, a reszta ze starych zapasów.
Emilia z Krakowa: A gdzie będziesz je sprzedawać?
Na ekranie pojawił się nagle jakiś obcy wpis. Vanessa wyprostowała się ze zdziwienia.
Samotny Gbur: Dzień dobry, Emilio i Zosiu. Przepraszam, że przeszkadzam, ale widzę, że gaworzycie sobie o obrazkach i obrazach. Jeśli wpuścicie mnie do rozmowy, to może wam podpowiem, gdzie można je dobrze sprzedać, dobrze?
Emilia z Krakowa: Dopuścimy, Zosiu, Gbura… do rozmowy z nami?
Zosia Trójmiejska: A niech tam :)
Samotny Gbur: Dziękuję, że mnie… no, już Wy wiecie, coście mi zrobiły… :) U mnie od południa tęgo leje, nudzę się, więc chętnie osuszę się i ogrzeję przy was.
Emilia z Krakowa: Ale na gburowatego wcale nie wyglądasz :) Sam zagadujesz, żeby nie powiedzieć, kadzisz. :)
Samotny Gbur: Bo jestem gburem o nie najgorszych manierach, no i łaknącym dobrego słowa. :)
Zosia Trójmiejska: A do tego trochę narcyz, ale niech będzie. A skąd ty, Gburze, jesteś? Choćby tak mniej więcej :)
Samotny Gbur: E tam, powiem dokładnie. Jam jest gbur z Kaszub.
Zosia Trójmiejska: Wiesz, Emilio, że gbur na Kaszubach to nie charakter, a tutejsza nazwa porządnego gospodarza, wręcz bogatego chłopa?
Samotny Gbur: Bingo :) A do tego trochę orientuję się w malarstwie, choć sam param się wytwarzaniem z drewna skrzynek, kuferków i takich tam.
Emilia z Krakowa: To miło poznać bratnią duszę.
Samotny Gbur: Szczerze…? Mnie na pewno jest jeszcze bardziej miło niż Wam. Zdradzę chętnie, gdzie na Kaszubach można znaleźć imprezy masowe, na których udaje się sprzedać zalegające za szafami albo w pawlaczach produkty... sorry, dzieła!
Zosia Trójmiejska: Zamieniam się w słuch.
Emilia z Krakowa: Jeśli to tylko Kaszuby, to mnie niestety te lokalizacje nie dotyczą. Buu, buu :(
Samotny Gbur: Emilio. To tylko parę godzin za kierownicą i już tu jesteś.
Zosia Trójmiejska: No właśnie.
Emilia z Krakowa: Mój rekord trasy, w kategorii pokonana odległość jednego dnia, to trzysta kilometrów z ogonkiem, i to prawie po prostej. Musiałam kiedyś koniecznie zdążyć do Warszawy w ciągu sześciu godzin. Stamtąd na powrotną drogę do domu nastrajałam się przez dwa dni.
Samotny Gbur: To z ciebie prawdziwie rajdowa kierownica :)
Zosia Trójmiejska: Emilio, to ja najpierw sama te miejsca sprawdzę, a potem jakoś się umówimy.
Emilia z Krakowa: Pogadajcie, ja trochę pośledzę waszą wymianę myśli.
Samotny Gbur: Wiesz, Zosiu, gdzie jest Złota Góra?
Zosia Trójmiejska: Nic nie mówiłeś, że najpierw muszę zdać test z geografii. :) Na Kaszubach?
Samotny Gbur: Bingo :) Dzisiaj już drugie :) Gra Pani dalej?
Zosia Trójmiejska: Gram, ale proszę mnie tym razem bardziej naprowadzić :)
Samotny Gbur: Wiesz, gdzie leżą Kartuzy? Podpowiedź brzmi: na Kaszubach :)
Zosia Trójmiejska: Wiem, to łatwe. Na Kaszubach :)
Samotny Gbur: No, to teraz już górki. Wsiadasz do auta, wpisujesz do nawigacji Kartuzy i reszta już dziecinnie prosta.
Zosia Trójmiejska: Jak się ma nawigację.
Samotny Gbur: A ty też taka kierownica jak Emilia?
Zosia Trójmiejska: Miałam nadzieję, że mnie nie rozpracujesz :) W Trójmieście najdalej, sorry, najdłużej, jechałam łącznie z załatwianiem sprawy około trzech godzin. To była jazda przez całe Trójmiasto na Orunię. Rozumiesz? Co do znajomości Kaszub...? Raz byłam na plenerze na Wdzydzach autobusem z uczelni, a raz na Helu. Ale nie przejmuj się, sprawdzę na Google Earth Pro, jak dojechać, jeśli podasz docelowe miejsce :) :)
Samotny Gbur: To trzeba było tak od razu mówić, że masz umiejętności pracy na mapach jak oficer sztabowy. :) Złota Góra jest niedaleko za Kartuzami, przy drodze w kierunku Sulęczyna i dalej Bytowa. Impreza nazywa się „Truskawkobranie” i zawsze odbywa się w pierwszą niedzielę lipca. Każdy może tam pohandlować, czym chce. W naszym przypadku: obrazami, skrzyneczkami czy kuferkami. Generalnie idzie tam sztuka ludowa, rękodzieło i takie tam.
Zosia Trójmiejska: A na którą najlepiej tam być?
Samotny Gbur: Ja na ogół dojeżdżam około ósmej, bo wówczas jest jeszcze w miarę pusto, można wybrać dobre miejsce, rozejrzeć się, co i gdzie.
Zosia Trójmiejska: Podam ci zaraz maila, żebyś przesłał mi szkic, gdzie zaparkować, a potem ustawić się. Może być?
Samotny Gbur: Właśnie przed chwilą pomyślałem, że tak będzie najlepiej. Postaraj się mieć ze sobą rozkładany stoliczek, a przynajmniej krzesełko. Tylko mam jedną złą wiadomość :( Mnie w tym roku tam nie będzie, bo mam umówiony wypad do Łeby i nie mogę się wyłgać.
Zosia Trójmiejska: No tak. Serce nie sługa.
Samotny Gbur: Nie mówiłbym wówczas o wyłganiu, ale mimo iż nie jest to sprawa sercowa, to ważna. Namawiam Cię jednak, żebyś tam pojechała. Nie pożałujesz.
Zosia Trójmiejska: Zastanowię się do środy. Będziesz tutaj w ten dzień?
Samotny Gbur: Jak mam, Zosiu, być, to będę. Z największą przyjemnością. Przyglądałaś się, Emilio, jak Kaszubi się dogadują?
Emilia z Krakowa: Zazdraszczam. Nie zastanawiaj się, Zosiu. Jedź!
Zosia Trójmiejska: Raczej pojadę, ale muszę sobie postudiować mapę i wewnętrznie się nastroić. Dziękuję, Gburze, za pomysł :)
Samotny Gbur: Cała przyjemność po mojej stronie. Czy wystarczy, Zosiu, jak dostaniesz jutro rano mój odręczny plan Złotej Góry?
Zosia Trójmiejska: Oczywiście.
Emilia z Krakowa: Posłuchajcie. Ja już się zmywam na dzisiaj. Dobranoc i do środy :) Pa.
Zosia Trójmiejska: Przyznam się, że mnie już też oczy się kleją, bo rozpoczęłam dzisiaj dzionek z pierwszymi promieniami słońca. Trzymajcie się. Pa :)
Samotny Gbur: Aha! Toście mnie wykorzystały i porzuciły. Nie będę jednak gburem i podziękuję za przemiłą rozmowę. Do środy. Też Wam mówię pa. :)