Читать книгу Beresteczko 1651 - Romuald Romański - Страница 4
ОглавлениеPODŁOŻE POLITYCZNE KAMPANII 1651
Względnie korzystna koniunktura dla pokojowego rozwiązania problemu ukraińskiego istniała mniej więcej do połowy 1650 r. Obydwie strony starały się przestrzegać zarówno litery ugody zborowskiej, jak i, co jest istotniejsze i w praktyce trudniejsze, jej ducha. W następnych miesiącach sytuacja stopniowo pogarszała się, obydwie strony usztywniały stanowiska, co doprowadziło w konsekwencji do otwartego konfliktu i kampanii roku 1650. Zadecydował o tym splot różnorodnych przyczyn.
9 sierpnia 1650 r. zmarł nagle kanclerz wielki koronny Jerzy Ossoliński. Wraz z nim ze sceny politycznej odeszło stronnictwo, które w zasadzie dążyło do porozumienia z Chmielnickim i Kozakami na podstawie planów i zamierzeń Władysława IV. Przeciwstawiało się ono dość konsekwentnie próbom „siłowego” rozwiązania problemu ukraińskiego, wychodząc z założenia, że wojna domowa zawsze jest rozwiązaniem tragicznym. Bardzo trafnie ujął to w liście do szlachty zgromadzonej na sejmiku proszowickim w czerwcu 1648 r. Stanisław Lubomirski: „Dać się pobić, straszne! swoich zaś wybić, siebie jest zniszczyć”[1].
Wraz ze śmiercią kanclerza wielkiego koronnego upadły również, tym razem już bezpowrotnie, plany wojny zaczepnej przeciwko Turcji. Narodziły się one w czasie panowania Władysława IV (a więc niejako w innej epoce) i miały umożliwić osiągnięcie wielu celów politycznych, między innymi rozwiązać problem kozacki. Ich kontynuatorem był kanclerz Jerzy Ossoliński. Z jego śmiercią przeszły one do historii. Od sierpnia 1650 r. dominujący wpływ na politykę państwa miało stronnictwo wojenne z Jeremim Wiśniowieckim i Andrzejem Leszczyńskim na czele. Należało do niego gros możnowładców i szlachty, nie tylko ukraińskiej. Również król, początkowo zwolennik planów kanclerza (któremu zresztą w znacznej mierze zawdzięczał koronę), zaczął na przełomie lat 1649–1650 zmieniać swe zapatrywania co do możliwości pokojowego rozwiązania kryzysu ukraińskiego.
Pierwszym sygnałem zmiany poglądów Jana Kazimierza było pojednanie z Wiśniowieckim i przekazanie mu buławy wielkiej koronnej (oczywiście do czasu powrotu z niewoli w marcu 1650 r. hetmana wielkiego koronnego Mikołaja Potockiego). Następny stanowiło oddanie wielkiej pieczęci koronnej Leszczyńskiemu, drugiemu, obok Wiśniowieckiego, liderowi stronnictwa wojennego. Odtąd politykę kozacką Rzeczypospolitej dyktowali wyłącznie zwolennicy militarnej rozprawy z Kozakami, do których należeli również, mimo animozji z Wiśniowieckim, wykupieni z niewoli hetmani koronni: Mikołaj Potocki i Marcin Kalinowski. Stronnictwo to sprzeciwiało się konsekwentnie wszelkim próbom porozumienia z Kozakami, dążąc do ich pokonania i całkowitego wyrugowania z życia politycznego. Już w czerwcu 1648 r. Jeremi Wiśniowiecki odpowiadając na list wojewody kijowskiego Adama Kisiela oświadczał: „Aby [...] z nimi [Kozakami – R.R.] traktament miała Rzeczpospolita pacyfikować, żadnego w tem nie widzę fundamentu [...]. Jeżeli tedy Rzeczpospolita tak nadmierne rany od tych zdrajców zadane [...] twardym snem pokryje – nic innego sobie obiecywać nie może, tylko ostateczny upadek i zgubę”[2].
Wiśniowiecki i jego zwolennicy nie sprzeciwiali się wprawdzie otwarcie na sejmie 1649 r. ratyfikacji ugody zborowskiej, zdawali sobie bowiem sprawę, że po Zbarażu i Zborowie Rzeczpospolita musi mieć czas na odbudowę regularnej armii. Dla nich jednak ugoda ta stanowiła jedynie chwilowy, wymuszony okolicznościami rozejm, a nie podstawę do rozwiązania konfliktu między narodami. Przypomnijmy, że to właśnie Wiśniowiecki, człowiek, którego głowy żądała ustami swych posłów (braci Puszkinów) Moskwa, udzielał Janowi Kazimierzowi skutecznych i rozsądnych rad zmierzających do zapobieżenia – mimo sprzyjającej koniunktury międzynarodowej – wojnie z Rosją, był to bowiem niezbędny warunek umożliwiający rozprawę z Chmielnickim. W każdym razie można przyjąć, że Chmielnicki, bacznie obserwujący politykę władz polskich, nie miał wątpliwości, iż była to próba doprowadzenia do izolacji międzynarodowej, pozbawienia go sojuszników i „oczyszczenia przedpola” do przyszłej kampanii, która według założeń stronnictwa wojennego miała ostatecznie rozwiązać problem kozacki.
Można więc przyjąć, że dopiero w drugiej połowie 1650 r. po analizie postawy władz Rzeczypospolitej i po pełnej ocenie skutków, jakie dla Ukrainy przyniosła niespodziewana śmierć Ossolińskiego, zdecydował się hetman kozacki na szukanie innych rozwiązań. Wprawdzie Tadeusz Korzon w pracy Dzieje wojen i wojskowości w Polsce stawia tezę, że Chmielnicki od początku dążył do osiągnięcia władzy książęcej, dynastycznej, a nie mając nadziei na otrzymanie tej godności ani od swych towarzyszy Kozaków, ani, tym bardziej, od Rzeczypospolitej, zwrócił się do państw sąsiednich – Moskwy i Turcji. Wydaje się jednak, że znakomity historyk popełnił w tym wypadku grzech anachronizmu, przypisując hetmanowi plany, których nie mógł mieć już w roku 1649 (a tym bardziej w 1648, gdy rozpoczynał powstanie), a które powstały dopiero w ostatnich miesiącach 1650 r., w wyniku pogarszających się perspektyw na porozumienie z Rzecząpospolitą.
Podobny błąd popełniają historycy rosyjscy i (przynajmniej częściowo) ukraińscy, oceniając powstanie Chmielnickiego wyłącznie z perspektywy Perejasławia. W rzeczywistości na plany polityczne hetmana ogromny wpływ miała dyplomacja państw ościennych, do roku 1650 zwłaszcza Turcji, a w latach następnych również Rosji. W lipcu 1650 r. przybyło na Ukrainę poselstwo tureckie z Osmanem agą na czele. Zaniepokojony planami antytureckimi Rzeczypospolitej Stambuł przeszedł do kontrofensywy dyplomatycznej i podjął próbę rozbicia zarysowującej się już dość wyraźnie ligi, grając kartą kozacką.
Plan turecki był prosty. Nad Bosforem zdawano sobie niewątpliwie sprawę, że przystąpienie Rzeczypospolitej do krucjaty antytureckiej było uzależnione od stanowiska Chmielnickiego. Jego udział w lidze antytureckiej pozwalał bowiem władzom Rzeczypospolitej mieć nadzieję na polityczne rozwiązanie konfliktu ukraińskiego, a ponadto oznaczał wzmocnienie jej sił militarnych. Natomiast opowiedzenie się Chmielnickiego po stronie tureckiej wiązało skutecznie ręce Warszawie. Rzeczpospolita nie mogła wówczas podjąć żadnych działań militarnych przeciwko Turcji przed rozwiązaniem problemu kozackiego.
Potwierdzenie tej tezy można znaleźć w słowach Jana Kazimierza skierowanych do posła Wenecji w styczniu 1651 r., w których król oświadczył między innymi, że wobec przejścia Kozaków na stronę turecką akcja Rzeczypospolitej przeciw Turcji może nastąpić dopiero po poskromieniu wojska zaporoskiego[3]. Zresztą już wcześniej (grudzień 1650) Andrzej Leszczyński zwrócił na to uwagę posłowi Signorii[4] Hieronimowi Cavazzie. Zdaniem kanclerza, Rzeczpospolita przygotowując się do wojny z Chmielnickim realizuje sojusz z Wenecją, albowiem hetman kozacki poddał się sułtanowi i otrzyma posiłki tureckie. Tym samym Rzeczpospolita walcząc z Kozakami walczyć będzie z sojusznikiem Turków i powinna otrzymać przyrzeczone wsparcie finansowe.
Na audiencji w Czehryniu 30 lipca Osman aga wręczył Chmielnickiemu list, w którym sułtan turecki ostrzegał hetmana zaporoskiego przed możliwością zemsty Lachów i namawiał go do kontynuowania wojny z Rzecząpospolitą, obiecując pomoc nie tylko Tatarów, ale i wojsk tureckich. Sugestie tureckie padły na podatny grunt, znacznie bardziej niż poprzednie zachęty do wejścia w skład ligi antytureckiej. Święta wojna przeciw islamowi nie mieściła się po prostu w planach hetmana i jego Kozaków.
Projekt powołania ligi antytureckiej stał się zresztą wkrótce nieaktualny z powodu śmierci jej głównego konstruktora, kanclerza wielkiego koronnego Jerzego Ossolińskiego. Nic więc dziwnego, że Chmielnicki skorzystał z okazji i podjął grę dyplomatyczną. Propozycje tureckie skłoniły też prawdopodobnie hetmana do skorygowania planów i podjęcia działań w kierunku stworzenia udzielnego, dziedzicznego „Księstwa Ruskiego” pod własnym berłem. W trakcie rokowań z Osmanem agą mówiono przecież o oddaniu Kozakom dzielnicy[5]. Urzeczywistnieniu tych planów sprzyjał również dalszy rozwój sytuacji.
Tatarzy najechali 27 sierpnia na ziemie państwa moskiewskiego. W piśmie do Jana Kazimierza Islam Gerej fakt ten uzasadniał polityką Moskwy wobec Rzeczypospolitej i aroganckim zachowaniem braci Puszkinów w Warszawie. Rzeczywiste powody były znacznie poważniejsze. Chan krymski, podejrzewając, że zarówno Rzeczpospolita, jak i Kozacy prowadzą z nim w kwestii moskiewskiej nieuczciwą grę, postanowił zmusić ich do jasnego określenia stanowiska. Poseł tatarski Raklin Pasza zażądał od Chmielnickiego w imieniu wodza tatarskiego Gaziego agi udziału w wyprawie na czele wojska zaporoskiego. Wówczas zarówno Czehryń, jak i Warszawa znalazły się w niezręcznej sytuacji. Z wielu przyczyn ich udział w wyprawie przeciw Moskwie (zwłaszcza wspólny) nie wchodził w rachubę.
Jednocześnie obydwie strony nie chciały, a właściwie nie mogły pozwolić sobie na zrażenie Tatarów, którzy byli przecież gwarantami traktatów zborowskich i przeżywali wówczas apogeum swej potęgi, stanowiąc istotną siłę militarną w tym rejonie Europy.
Wyjście z trudnej sytuacji znalazł Chmielnicki skłaniając Gaziego agę do zmiany planów i uderzenia na Mołdawię. Sądzić należy, że przyszło mu to dość łatwo. Oficjalnym powodem był rewanż za zaatakowanie przez wojska hospodara Mołdawii Tatarów powracających ongi z wyprawy polskiej[6]. Jednakże decydującym argumentem były legendarne już skarby hospodara mołdawskiego Lupula. Można też przypuszczać, że hetman kozacki zagrał kartą turecką, powołując się na niedawne rozmowy w Czehryniu i komunikując posłom tatarskim, że plan najazdu na Mołdawię został uzgodniony z sułtanem.
Niszczący najazd tatarsko-kozacki spadł na Mołdawię. Hospodar Lupul pragnąc uniknąć ostatecznej klęski zapłacił wysoką kontrybucję Tatarom i wyraził zgodę na ślub Tymofieja, syna Bohdana Chmielnickiego, ze swą starszą córką. Miało to niebagatelny wpływ na ostateczne wykrystalizowanie się planów dynastycznych hetmana zaporoskiego, zwłaszcza że jesienią 1650 r. otrzymał on tytuł księcia i stróża Porty Otomańskiej oraz honorowy kaftan przyznawany zwolennikom padyszacha.
Sukcesy Chmielnickiego nie mogły spotkać się z życzliwym przyjęciem w Warszawie. Jego związanie się z Turcją przekreślało możliwość wewnętrznego rozwiązania problemu kozackiego, a zakusy w stosunku do Mołdawii groziły okrążeniem polskich granic.
Reakcja Rzeczypospolitej była oczywista i w pełni zrozumiała. W instrukcji dla sejmików poprzedzających zwołany na grudzień 1650 r. sejm ostrzegano szlachtę przed niebezpieczeństwem, jakie dla Rzeczypospolitej wynikało z ostatnich posunięć Chmielnickiego, a zwłaszcza z jego sukcesów dyplomatycznych, między innymi z przyjęcia protekcji tureckiej. Przepowiadano też rozpoczęcie wojny kozackiej na wiosnę 1651 r. Również Jan Kazimierz przemawiając do posłów podczas inauguracji sejmu poparł wnioski wysunięte przez liderów stronnictwa wojennego i zażądał zwiększenia liczby wojska do 45 000 (podobne stanowisko zajęli hetmani, przelicytował ich jednak Jeremi Wiśniowiecki, który zażądał powołania 60 000 wojska). Ostatecznie po długiej dyskusji sejm uchwalił podatki pozwalające na powołanie 36-tysięcznej armii w Koronie i 15-tysięcznej w Wielkim Księstwie Litewskim, zezwolił też królowi na zwołanie pospolitego ruszenia. Decyzja sejmu była więc jednoznaczna, a podjęto ją mimo przekazania sejmowi Supliki do najjaśniejszego majestatu j.k.mci i oświeconego senatu Rzpltej od Wojska Zaporoskiego, w której Chmielnicki żądał potwierdzenia traktatów zborowskich i zaprzysiężenia ich przez wymienionych z nazwiska senatorów świeckich i duchownych. Wypominał również Rzeczypospolitej niedotrzymanie umów zborowskich (głównym argumentem była oczywiście sprawa unii, a zwłaszcza niedopuszczenie do senatu przedstawicieli duchowieństwa prawosławnego).
Ogromne zdumienie króla, posłów i senatorów musiało niewątpliwie wzbudzić żądanie Chmielnickiego, aby na Ukrainę powrócili magnaci, „ale bez wielkich dworów i asystencji”, a zwłaszcza wojewoda ruski Jeremi Wiśniowiecki, chorąży koronny Aleksander Koniecpolski, starosta białocerkiewski Konstanty Lubomirski i oboźny koronny Samuel Kalinowski, którzy mieli być zakładnikami hetmana.
Trudno obecnie rozstrzygnąć, jakie były rzeczywiste intencje Chmielnickiego. Czy wierzył jeszcze w możliwość utrzymania pokoju z Rzecząpospolitą i wypełnienie postanowień ugody zborowskiej? Można w to wątpić. Hetman kozacki był politykiem doświadczonym i inteligentnym, trudno więc przyjąć, że mógł pod koniec 1650 r. wierzyć w możliwość pokojowych rozstrzygnięć sporu kozacko-polskiego. Szansę, jaką stwarzały porozumienia zborowskie, ostatecznie przekreśliły sukcesy międzynarodowe hetmana. Wprawdzie dzięki nim stanął u szczytu potęgi, ale też dzięki nim przestała istnieć szansa przekształcenia Rzeczypospolitej Obojga Narodów w Rzeczpospolitą Trojga Narodów. Czemu miało więc służyć zaproszenie magnatów na Ukrainę?
Rzeczywistych intencji Chmielnickiego nie poznamy już nigdy, osobiście sądzę jednak, że rację w tym wypadku ma autor niezwykle sugestywnej biografii ks. Jeremiego, prof. Jan Widacki, który twierdzi, że był to jedynie podstęp, próba zwabienia głównych oponentów, a tym samym osłabienia wrogiego stronnictwa. Nie można też wykluczyć, że była to próba zaspokojenia żądzy zemsty. Wszak poseł królewski Woronicz twierdził, że „niegodziwy ten człowiek niczego innego nie pragnie jak tylko krwi księcia Wiśniowieckiego i chorążego koronnego”.
Strona polska żądania Chmielnickiego odrzuciła. Rozpoczęły się przygotowania do kolejnej kampanii, która według planów obu stron miała ostatecznie rozstrzygnąć i zakończyć konflikt.
[1] Cyt. za: P. Jasienica, Rzeczpospolita Obojga Narodów, cz. II, Warszawa 1982, s. 20.
[2] Jakuba Michałowskiego Wojskiego Lubelskiego, a później Kasztelana Bieckiego Księga Pamiętnicza, z dawnego rękopisma, będącego własnością Ludwika Hr. Morsztyna, wydana staraniem i nakładem C.K. Towarzystwa Naukowego Krakowskiego, wyd. A. Z. Helcel, Kraków 1870, nr 148, s. 55–56.
[3] L. Kubala, Bitwa pod Beresteczkiem, nakład Gebethnera i Wolfa, Kraków 1925, s. 8.
[4] Signoria – główny organ rządów w niektórych miastach włoskich XII-XVI w.
[5] Jakuba Michałowskiego... Księga Pamiętnicza..., s. 24.
[6] Hadży Mehmed Senai, Historia chana Islam Gereja III, Warszawa 1971, s. 136–137.