Читать книгу Beresteczko 1651 - Romuald Romański - Страница 5
ОглавлениеSIŁY ZBROJNE PRZECIWNIKÓW
ARMIA POLSKO-LITEWSKA
Sukces w zbliżającej się kampanii, która zgodnie z planami stronnictwa wojennego miała ostatecznie rozwiązać na płaszczyźnie militarnej problem ukraiński, mogła zapewnić jedynie silna armia zaciężna. Wprawdzie system obronny Rzeczypospolitej tworzyły oprócz wojsk zaciężnych koronnych i litewskich również inne formacje, między innymi pospolite ruszenie szlachty, wojska powiatowe zaciągane na podstawie uchwał sejmików, wreszcie armie prywatne magnatów, to jednak odgrywały one niewielką rolę przede wszystkim ze względu na małą wartość bojową. Dotyczy to zwłaszcza pospolitego ruszenia – milicji szlacheckiej powoływanej do obrony kraju. Podstawą tej średniowiecznej w swej istocie instytucji był obowiązek obrony kraju z tytułu posiadanych dóbr ziemskich (obowiązywał więc również nieszlacheckich posiadaczy ziemskich) lub przynależności do stanu szlacheckiego.
Pospolite ruszenie miało organizację terytorialną z podziałem według województw, ziem i powiatów. Dowódcą pospolitego ruszenia danej ziemi był z zasady kasztelan, a gdy nie mógł pełnić tej funkcji, następny po nim urzędnik ziemski – podkomorzy. Po podjęciu stosownej uchwały sejmowej król ogłaszał pospolite ruszenie za pomocą wici (pęki sznurów z wetkniętymi w nie uniwersałami królewskimi) rozwożonych przez komorników. Było ich trzy, w dwutygodniowych odstępach. W dwóch pierwszych ogłaszano gotowość, w trzecich podawano czas i miejsce koncentracji lub termin stawienia się w obozie królewskim. Po przybyciu na miejsce uczestników dzielono na chorągwie konne i piesze według systemu przyjętego w wojskach zaciężnych narodowego autoramentu[7].
Oddziały powiatowe powoływano na podstawie uchwał sejmików szlacheckich, zazwyczaj na krótki czas, najczęściej podczas bezkrólewia lub w razie zniszczenia wojsk państwowych. Zdarzyło się tak między innymi w roku 1648 po klęsce wojsk kwarcianych pod Żółtymi Wodami i Korsuniem. To właśnie oddziały powiatowe wzmocnione prywatnymi oddziałami magnatów – a nie jak się dość powszechnie uważa pospolite ruszenie – uległy panice pod Piławcami.
Armie prywatne mieli w tym okresie przede wszystkim magnaci kresowi. Służyły one przede wszystkim do utrzymania spokoju i bezpieczeństwa w latyfundiach.
Liczebność wojsk prywatnych była różna. Na przykład Jeremi Wiśniowiecki przed wybuchem powstania Chmielnickiego dysponował stałą armią liczącą około 1500–2000 ludzi z własną artylerią, a mógł zmobilizować w razie potrzeby nawet 6000 żołnierzy. Podobną liczbę wojska mógł wystawić Dominik Zasławski, ordynat na Ostrogu i Dubnie, a Stanisław Lubomirski w swych dobrach małopolskich i ruskich utrzymywał około 5000 żołnierzy.
Prywatnym wojskiem była de facto gwardia królewska. Powstała z dawnych chorągwi nadwornych, została znacznie rozbudowana za panowania Stefana Batorego. Gwardia wyruszała zwykle na wojnę jako straż przyboczna monarchy, który na jej utrzymanie przeznaczał dochody ze swoich dóbr stołowych.
Wartość bojowa prywatnych armii była różna, podobnie jak stan dyscypliny. Pod Piławcami na przykład dowódcy poszczególnych oddziałów bardzo często odmawiali wykonywania rozkazów naczelnego dowództwa. Sytuację najlepiej charakteryzowało powiedzenie, że „każdy panek to hetmanek”. Trzeba jednak przyznać, że większość prywatnych oddziałów była nieźle wyposażona i wyszkolona, a ich właściciele dbali o sytuację materialną żołnierzy. Na przykład Jeremi Wiśniowiecki płacił swym żołnierzom żołd wyższy niż w armii koronnej.
W chwili wybuchu powstania Chmielnickiego (maj 1648) wojska koronne liczyły około 4000 ludzi, a litewskie 2000[8]. Na ich utrzymanie przeznaczano czwartą część (czyli kwartę, stąd nazwa tego wojska – kwarciane) czystego dochodu z dóbr królewskich dzierżawionych przez szlachtę. Były to siły dalece niewystarczające, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę obszar państwa, długość jego granic, a także liczbę ludności (około 12 000 000 w 1648).
Pierwsza połowa XVII w. to okres, kiedy w wielu państwach europejskich pojawiają się stałe armie, utrzymywane również w czasie pokoju. Doświadczenia wojny trzydziestoletniej przekonały bowiem władców, że lepiej jest ponosić koszty utrzymania stałej armii niż uzależniać się od niepewnych i służących temu, kto lepiej zapłaci kondotierów lub werbować ad hoc oddziały, na których wyszkolenie brak zazwyczaj czasu. W cesarstwie habsburskim na przykład zdecydowano się po zakończeniu wojny trzydziestoletniej powołać stałą armię ustalając jej liczebność w czasie pokoju na 35 000–40 000 żołnierzy. Jeszcze więcej, bo około 100 000 ludzi, liczyła stała armia Francji (w czasie wojny powiększono ją znacznie, okresowo aż do 400 000)[9]. Nawet mniejsza obszarowo i ludnościowo od Rzeczypospolitej Szwecja miała za czasów Karola Gustawa 60-tysięczną armię[10].
Utrzymanie armii wymagało odpowiednio dużych stałych nakładów. W większości państw europejskich przeznaczano na ten cel około 50–70 procent budżetu, były więc to koszty znaczne, zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę wysokość budżetów ówczesnych państw. Na przykład budżet Francji (w przeliczeniu na ówczesne złote polskie) zamykał się ogromną kwotą 360 000 000, Anglii 240 000 000, Turcji 180 000 000.
Budżet Rzeczypospolitej nie przekraczał w tym czasie kwoty 12 000 000–15 000 000, a na wojsko państwo przeznaczało w okresach szczytowego wysiłku mobilizacyjnego około 11 000 000–12 000 000 zł. Wprawdzie stanowiło to, jak łatwo obliczyć, 90 procent budżetu państwa, jednak były to kwoty o wiele niższe od przeznaczonych na ten cel w rozwiniętych gospodarczo państwach Europy i dalece niewystarczające w stosunku do potrzeb[11].
W czasie wojny wojska zaciężne Rzeczypospolitej powiększano powołując tzw. wojska suplementowe (uzupełniające) lub komputowe. Na ich utrzymanie przeznaczano zazwyczaj dochody z akcyzy, ceł i podatków konsumpcyjnych. W sytuacjach ekstremalnych, wymagających pełnej mobilizacji sił państwa, uchwalano nowe podatki, najczęściej poprzez podwyższanie stawek celnych, podymnego (obciążał on wszystkie gospodarstwa wiejskie) oraz pogłównego płaconego przez całą ludność państwa w wysokości zależnej od zawodu i stanu majątkowego. Sejm 1649 r. uchwalił ponadto tzw. hibernę, czyli „chleb zimowy”, płacony w gotówce z dóbr królewskich i duchownych przeznaczonych uprzednio na leże zimowe dla wojska. Wpływy z „hiberny” przeznaczano na utrzymanie wojska (konkretnie jazdy) w okresie zimowym[12].
Wojsko zaciężne w Polsce dzieliło się na autorament narodowy, obejmujący przede wszystkim kawalerię (poza arkebuzerią i rajtarią) i autorament cudzoziemski, w skład którego wchodziła piechota, dragonia, arkebuzeria i rajtaria. W omawianym okresie różniły się one przede wszystkim sposobem zaciągu i organizacją wewnętrzną.
Do autoramentu narodowego zaciągano systemem pocztów towarzyskich. Rotmistrz (dowódca chorągwi jazdy) otrzymywał od króla tzw. list przypowiedni, który musiał „oblatować”, czyli zarejestrować w sądzie grodzkim okręgu wyznaczonego na przeprowadzenie werbunku. Następnie udawał się do okolicznych dworów szlacheckich, proponując służbę w swej chorągwi i obiecując w zamian, jak informuje Szymon Starowolski w Eques Polonus, żołd i specjalne „podarunki”. Do obowiązków rotmistrza należało również zaopatrywanie chorągwi w żywność do momentu przybycia jej do obozu hetmańskiego lub opuszczenia kraju, a w chorągwiach husarskich także wyposażenie towarzyszy w kopie[13].
Szlachcic, który zgodził się rozpocząć służbę wojskową, zaciągał z kolei swój poczet składający się w zależności od rodzaju jazdy oraz zamożności towarzysza z dwóch, trzech czasem więcej pocztowych i wraz z nimi udawał się na punkt zborny chorągwi.
Chorągiew jazdy polskiego autoramentu składała się zazwyczaj z 20–30 towarzyszy (szlachciców, przeważnie osiadłych, posesjonatów) oraz ich pocztów. Siła pocztów w połowie XVII w. ustalona została na maksimum trzy konie. Liczebność chorągwi jazdy polskiego autoramentu była więc różna i wahała się od 60 do 200 koni.
Najsilniejsze były chorągwie husarskie liczące zazwyczaj od 100 do 200 koni (nawet w okresach pokojowych nie mniej niż 80). Nazwa tej formacji (podobnie jak sama formacja) pojawiła się w wojsku Rzeczypospolitej dopiero w XVI stuleciu. Obecnie przeważa pogląd, że została przejęta od Węgrów, natomiast Konstanty Górski wywodził ją od serbskiego słowa „gusar” – rozbójnik. Miała zostać sprowadzona do Polski przez Raców, czyli Serbów[14]. Podobny pogląd prezentuje w Encyklopedii staropolskiej Zygmunt Gloger, który stwierdza, powołując się na Wacława Maciejewskiego, że nazwa „gusar”, czyli husar, pojawia się po raz pierwszy w prawach Duszana, cara serbskiego. Na poparcie tezy o serbskim rodowodzie zarówno samej formacji, jak i jej nazwy można by również przytoczyć wzmiankę z Kroniki polskiej Joachima Bielskiego: „W roku 1503 przyjechawszy Aleksander z Litwy, złożył Sejm w Lublinie, na którym uradzili służebne przyjąć i przyjęli obyczajem rackim, z drzewy tarczami”[15].
Nie wnikając w szczegóły, i nie próbując rozstrzygać tego problemu, warto jednak przypomnieć, że husaria rzeczywiście pojawiła się w polskich wojskach zaciężnych już w pierwszych latach XVI w. Początkowo zaliczała się do jazdy lżejszej (ciężką jazdą w tym okresie byli zakuci w żelazo kopijnicy gravioris armaturae). Kopijnicy w wojsku polskim zniknęli pod koniec XVI w., a ich miejsce (jako jazda najcięższa, służąca do przełamywania szyków nieprzyjacielskich czołowym natarciem) zajęli właśnie husarze wyposażeni w bogate uzbrojenie ochronne.
Górną połowę ciała husarza chroniły zbroje składające się przeważnie z napierśnika, obojczyków, naramienników i naplecznika. Na ręce nakładano karwasze zakończone łapawicami. Biodra i górną część nóg chroniły nabiodrki. Zbroje wykonywano najczęściej z folg, czasem łączonych z kolczugą z metalowych kółeczek. Były też w użyciu zbroje łuskowe, wykonane z łusek żelaznych nitowanych na skórze (często podbitej płótnem i obrzeżonej aksamitem), czyli karaceny. Były one kosztowniejsze od zbroi folgowych, używali ich więc najczęściej dowódcy.
Zbroję husarską uzupełniały skrzydła z listew drewnianych (obciąganych aksamitem i obitych blachą miedzianą, ozdabianych szlachetnymi kamieniami), do których mocowano pióra sokole, orle lub sępie. Na zbroje narzucano skóry, najczęściej lampartów lub tygrysów. Głowę husarza chronił szyszak żelazny z nakarczkiem, daszkiem, nosalem i policzkami[16].
Jako uzbrojenie zaczepne służyła husarzom długa 5–5,5 m kopia – wewnątrz próżna, opleciona z wierzchu surowym rzemieniem i oblana smołą, zakończona żelaznym ostrzem i proporczykiem w środku rozciętym o barwach danej chorągwi. Ponadto husarze byli wyposażeni w nadziaki (młotki o ostrym końcu służące do przebijania zbroi), koncerze, tj. proste długie miecze przeznaczone wyłącznie do kłucia przeciwnika, szable, czekany i pistolety (ewentualnie bandolety)[17].
Zbroje husarskie mimo częstych napomnień hetmańskich, aby „rynsztunek i rząd usarski były od żelaza i rzemienia”[18] – bogato zdobiono i wykańczano miedzią, srebrem, a nierzadko również złotem. Była to więc jazda elitarna, w której służyć mogli tylko najbogatsi. Nic więc dziwnego, że, jak stwierdza Sebastian Cefali, sekretarz Jerzego Lubomirskiego, nawet „[...] zasłużeni oficerowie, którzy dowodzili Kozakami lub w innych doborowych pułkach, nie mają sobie za ujmę służyć jako prości żołnierze w usarzach”.
Typ jazdy średniozbrojnej reprezentowały w tym okresie chorągwie kozackie, od 1676 r. nazywane pancernymi dla odróżnienia od jazdy zaporoskiej. Była to również jazda, wbrew swej nazwie, szlachecka. Wśród towarzystwa chorągwi kozackich przeważała średniozamożna szlachta, ale nie brak też było nie szlachty, ewentualnie dopiero później nobilitowanej za zasługi wojenne. Poczty w tych chorągwiach kozackich składały się natomiast w dużym procencie z chłopów (choć nie brakowało również drobnej lub zaściankowej szlachty)[19].
Uzbrojenie ochronne Kozaków (pancernych) stanowiła kolczuga (najczęściej spleciona z kółek płaskich nitowanych lub spawanych), misiurka z denkiem chroniącym czaszkę i siatką żelazną opadającą na ramiona, karwasze oraz tarcze (czasem kałkany pochodzenia tureckiego). Jako broń zaczepna służyły im bandolety, para pistoletów, niekiedy łuki, szable oraz krótkie dzidy (rohatyny). Wyposażenie uzupełniała ładownica, pas i kołczan ze strzałami[20].
Łuki były używane przez tę jazdę bardzo długo, nawet wówczas, gdy w innych wojskach europejskich wyeliminowano je zupełnie, ponieważ najlepiej godziły się z szykiem jazdy polskiej i pozwalały razić nieprzyjaciela z tylnych szeregów, co przy użyciu broni palnej było niemożliwe. Łuki były też o wiele bardziej szybkostrzelne niż kusze, nie ustępowały pod tym względem ówczesnej broni palnej[21].
Ciąg dalszy w wersji pełnej
ARMIA KOZACKO-TATARSKA
Dostępne w wersji pełnej
[7] K. Hann, Pospolite ruszenie wedle uchwal sejmikowych ruskich od XV do XVIII wieku, Lwów 1928, s. 47.
[8] Zarys dziejów wojskowości polskiej do roku 1864, t. II, 1648–1864, Warszawa 1966, s. 31.
[9] T. Nowak, J. Wimmer, Historia oręża polskiego 963–1795, Warszawa 1981, s. 450.
[10] L. Dudek, Zaopatrywanie wojsk w dawnej Polsce (do 1864 roku), Poznań 1973, s. 141.
[11] Zarys dziejów..., t. II, s. 40.
[12] B. Baranowski, K. Piwarski, Polska sztuka wojenna w zarysie, l. 1648–1683. Wypisy źródłowe do polskiej sztuki wojennej, Warszawa 1954, s. 10.
[13] Cyt. za: K. Górski, Historya jazdy polskiej, Kraków 1894, s. 69–70.
[14] Tamże, s. 17.
[15] J. Bielski, Kronika polska, Kraków 1597, s. 259.
[16] Z. Żygulski, Stara broń w polskich zbiorach, Warszawa 1982, s. 16–26.
[17] Górski, Historya jazdy..., s. 63–67.
[18] M. Kukiel, Zarys historii wojskowości w Polsce Kraków 1987, s. 72.
[19] Tamże, s. 74.
[20] Żygulski, op.cit., s. 26 nn.
[21] Górski, Historya jazdy..., s. 68–69 nn.