Читать книгу Wszystko, co w Tobie kocham - Samantha Young - Страница 9

3

Оглавление

Bailey

Siadając za kierownicą w płaszczu przeciwdeszczowym, pod którym miałam jedynie seksowną bieliznę, czułam podniecenie i posmak wielkiej ryzykownej przygody. Ogarnęło mnie nieodparte wrażenie, że jeśli ktokolwiek mnie zobaczy, od razu się domyśli, jaki mam plan, więc do samochodu dotarłam biegiem, a ponieważ włożyłam czerwone szpilki, omal nie skręciłam kostki.

Śmiałam się sama z siebie, kiedy odjeżdżałam sprzed domu. Byłam przejęta i lekko stremowana, więc chichotałam nerwowo.

Lubię czasem zrobić coś niezwykłego.

Kiedy jednak zaparkowałam pod mieszkaniem Toma, ścisnęło mnie w żołądku. Nie byłam już tak radośnie podekscytowana, ponieważ przypomniałam sobie, jak minionej nocy odepchnął mnie w łóżku.

Spojrzałam w górę, na jego okno, w którym paliło się światło. Przez chwilę trwałam w bezruchu. Musiałam wygłosić sama do siebie krótką mowę dodającą otuchy.

– Masz na sobie tylko płaszcz i bieliznę. Nie ma mowy, żeby jakikolwiek facet pozostał obojętny na taki widok.

Wzięłam głęboki oddech i poczułam, że moja pewność siebie wróciła do normy. Wysiadłam z samochodu. Okazało się, że to był najtrudniejszy etap. Otworzyłam własnym kluczem drzwi do budynku i podekscytowana weszłam do środka. Na palcach pobiegłam schodami w górę, żeby stukanie szpilek nie ostrzegło Toma o moim przybyciu.

A szkoda, że nie stukałam szpilkami.

Szkoda, że nie stukałam głośno jak diabli.

Może gdyby Tom usłyszał, że nadchodzę, nie musiałabym oglądać jego gołego tyłka, poruszającego się w górę i w dół, oraz kobiety leżącej pod nim na kanapie.

Weszłam do jego mieszkania, zbudowanego na otwartym planie, i stanęłam jak wryta na progu części dziennej, próbując zrozumieć, co właściwie widzę i co tu się dzieje.

Leżeli tyłem do mnie, więc nie mieli pojęcia, że ich obserwuję, a ciało Toma przysłaniało mi widok na kobietę, więc widziałam jedynie jej pomalowane na czerwono paznokcie, które wbijała w jego pośladki, starając się wepchnąć go jeszcze głębiej w siebie.

– Tak! O Boże! Tak! – jęczała piskliwie.

Nie rozpoznawałam tego głosu.

– Erin! – wystękał Tom. – Kurde!

Erin?

Przyglądałam się im przez chwilę, aż natrafiłam wzrokiem na stopy Toma. Nadal miał na nich skarpety i zauważyłam, że są brudne. Tom w brudnych skarpetach przelatywał jakąś Erin na kanapie.

Spojrzałam na swój płaszcz przeciwdeszczowy i poczułam się jak idiotka. Poniżona idiotka.

Kiedy ja się martwiłam, jak przywrócić do życia nasz związek, on pieprzył się z kimś innym.

Totalna idiotka.

Nagle ogarnęła mnie furia i gwałtownie uniosłam głowę. Zdziwiłam się, że z moich oczu nie wystrzeliły w ich stronę błyskawice. To nie ja jestem idiotką! Nie ja jestem głupia! To ten palant, który mnie zdradza, jest skończonym idiotą.

Dziesięć cholernych lat!

Rozwścieczona zdjęłam szpilki i po cichu poszłam do kuchni. Zerknęłam przez ramię na kanapę i stwierdziłam, że zajęta sobą parka nadal mnie nie zauważyła. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam dzbanek zimnej wody, który mój były chłopak zawsze tam trzymał.

– Co, do… – krzyknął Tom, zaniepokojony odgłosem zamykających się drzwi lodówki.

Kiedy podniósł wzrok, ja już stałam przy kanapie. Oczy rozszerzyły mu się z przerażenia, gdy wylałam cały dzbanek lodowatej wody prosto na niego i jego kumpelę do łóżka.

Erin zaczęła piszczeć, a Tom, przeklinając, zeskoczył z niej, jakby oblazły ją mrówki.

Kiedy wrzeszcząc, zeszli z kanapy i mokrzy miotali się po pokoju w poszukiwaniu ubrań, spostrzegłam torebkę Erin i szybko do niej podeszłam.

– Bailey, zaraz ci wszystko wytłumaczę! – powiedział Tom głosem piskliwym ze strachu.

Zerknęłam na niego, nie przerywając przeszukiwania torebki nieznajomej kobiety. Potykając się o własne stopy, wciągał dżinsy i przerażonym wzrokiem spoglądał to na mnie, to na Erin.

Ona natomiast stała, narzuciwszy na ramiona koc, który trzymałam przerzucony przez oparcie kanapy, żeby móc się nim okryć, kiedy oglądałam jakiś film. Wbiła zawstydzony wzrok w swoje nagie stopy, więc nie spostrzegła, że mam w dłoni jej telefon.

– Erin i ja…

– Jesteście podłymi zdrajcami! – dokończyłam za Toma.

Mój głos sprawił, że Erin uniosła głowę i chociaż wydawało mi się to niemożliwe, krew jeszcze gwałtowniej zakipiała mi w żyłach z wściekłości. W końcu ją rozpoznałam. Była dziewczyną jednego z kolegów Toma, Rexa McFarlane’a. Miłego, przystojnego dwudziestoczterolatka. A Erin… Erin miała dwadzieścia trzy lata!

Zdradził mnie z dziewczyną, która niedawno skończyła college.

Oto ja, z pogodną miną krocząca śmiało naprzód, w nadziei, że uda mi się naprawić związek, szukająca na to jak najatrakcyjniejszego sposobu, radosna i zdeterminowana, nagle z całą siłą zderzyłam się z wyrosłą nie wiadomo kiedy betonową ścianą nienawiści, obrzydzenia, rozczarowania, zdrady, urażonej dumy i furii!

Chciałam, żeby Tom i ta jego Erin poczuli wszystko to, co ja.

Moimi poczynaniami kierowała wściekłość.

Nie trzeba było wpisywać hasła, żeby uruchomić telefon Erin. Pewnie w przyszłości rozważy kwestię zabezpieczenia.

– Co ty robisz? – Wysoki dziewczęcy głos drżał nerwowo.

Przewinęłam listę kontaktów.

REX.

Wybrałam numer.

– Nie! Tom, co ona robi? – piszczała żałośnie Erin.

Ton jej głosu był tak wysoki, że zapewne pies sąsiadów piętro niżej aż podskoczył zaalarmowany, jednak mnie nawet nie drgnęła powieka. Zamierzałam siać spustoszenie.

Po trzecim sygnale usłyszałam znajomy niski głos.

– Cześć, skarbie. Jesteś jeszcze w pracy?

Gdybym myślała nieco bardziej przytomnie, ciepłe uczucie, które zabrzmiało w jego słowach, powstrzymałoby mnie przed dalszym działaniem. Ale jak później zdałam sobie sprawę, nie byłam wtedy całkiem przy zdrowych zmysłach.

– Rex?

– Kto mówi? – zapytał, wyraźnie zdezorientowany i zaniepokojony o Erin.

– Tu Bailey Hartwell, dziewczyna Toma Suttona.

– Tom! Powstrzymaj ją! – krzyknęła Erin.

– Bailey, do cholery! – Tom ruszył w moją stronę.

Patrzył na mnie błagalnie.

Odwróciłam się na pięcie i wymknęłam z jego zasięgu, klucząc między meblami.

– Czy ja słyszałem tam Erin? Co się dzieje? – dopytywał Rex.

– Właśnie nakryłam Toma, jak pieprzył się z Erin na kanapie w swoim salonie. A ponieważ wczoraj wieczorem po powrocie do domu od razu wziął prysznic, a potem odepchnął mnie, kiedy chciałam się z nim kochać, domyślam się, że nie pierwszy raz tych dwoje zabawia się ze sobą.

– Co? – Głos Rexa stał się chropawy i odległy.

– Zostaliśmy zdradzeni. Doszłam do wniosku, że powinieneś o tym wiedzieć. – Rozłączyłam się i rzuciłam telefon Erin na pobliskie krzesło.

Stała ciasno otulona kocem, a jej ramiona drżały od płaczu.

Najwyraźniej bardzo cierpiała, ale na mnie nie robiło to najmniejszego wrażenia.

Ogarnęło mnie odrętwienie. Patrzyłam na człowieka, z którym spędziłam ostatnie dziesięć lat życia.

– Sądziłam, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Ale tak nie jest. Zasługuję na coś lepszego. Nie mogę uwierzyć, że zmarnowałam na ciebie dziesięć lat. A tak na wszelki wypadek, gdybyś jeszcze miał jakieś wątpliwości: między nami wszystko skończone.

Włożyłam szpilki i ruszyłam do wyjścia. Odtrąciłam jego dłoń, gdy próbował mnie zatrzymać. Kiedy biegł za mną po schodach, ignorowałam jego głos, jego obecność, tak jak ignorowałabym natrętną muchę, której brzęczenie nad głową mi zobojętniało.

Nie docierało do mnie nic, co mówił. Nie czułam jego dotyku ani – jak sobie później przypomniałam – nie słyszałam błagań i przeprosin.

Usiadłam za kierownicą i odjechałam tak szybko, że omal go nie potrąciłam, jak przez mgłę świadoma, że zaklął i odskoczył na bok tuż przed maską samochodu.


– Zamorduję tego sukinsyna! – krzyknęła Jessica, moja najbliższa przyjaciółka.

Chodziła przy tym nerwowo tam i z powrotem po swoim salonie. Louis, szczeniak rasy labrador, podążał za nią krok w krok, więc co chwila potykali się o siebie.

Nie wiedziałam, dokąd jadę, dopóki nie zatrzymałam się pod domem Jess i Coopera. On jeszcze pracował w barze, ale ona była na miejscu.

Jakoś znalazłam słowa, żeby opowiedzieć, co się właśnie wydarzyło, a jej reakcja przebiła się przez otaczającą mnie chmurę odrętwienia.

W tej chwili czułam jedynie mdłości. Mdłości wywołane niepewnością i strachem, ponieważ nagle uświadomiłam sobie…

– Jess, ja mam trzydzieści cztery lata – odezwałam się, przerywając jej nerwowy spacer. Zatrzymała się i spojrzała na mnie uważnie. Widziałam, jak bardzo jest wzburzona. Do oczu napłynęły mi łzy. – Jak mam zacząć od nowa?

– Och, Bailey. – Usiadła obok mnie na kanapie i otoczyła mnie ramieniem. Louis oparł pysk na jej kolanie i patrzył na mnie z psim współczuciem. – Znajdziesz kogoś innego. Musisz po prostu dojść do siebie i wyleczyć złamane serce.

Nie tego się jednak obawiałam. Musiałam się zastanowić, czy gniew, jaki mnie ogarnął w mieszkaniu Toma, na pewno był skierowany przeciw niemu i Erin, czy raczej dużą jego część czułam do samej siebie.

– Jess, ja to wiedziałam – wyszeptałam, pozwalając płynąć łzom. Miałam pewność, że Jessica jest jedyną osobą, które nie osądzi mnie za to, co zaraz jej wyznam. – Wiedziałam już od jakiegoś czasu.

– Że Tom cię zdradza?

– Nie, nie o to chodzi. – Potrząsnęłam głową. – Wiedziałam… wiedziałam, że nie jest tym jedynym. – Patrzyłam na jej twarz, która wydawała mi się rozmazana przez łzy stojące w moich oczach. – Uznałam, że Tom to bezpieczna opcja. Dlatego go wybrałam. A okazało się, że nie jest nawet tym.

Przez chwilę Jess przytulała mnie w milczeniu.

Otarłam łzy i odsunęłam się od niej z westchnieniem.

– Powinnam być zrozpaczona. Powinnam mieć złamane serce. Prawda?

Skinęła głową.

– Ale nie jestem. Owszem, czuję się zraniona. Została urażona moja duma, zwłaszcza jeśli weźmiesz pod uwagę, że w tej chwili mam na sobie jedynie jedwabną bieliznę i płaszcz przeciwdeszczowy. – Posłałam jej blady, smutny uśmiech, a ona odpowiedziała tym samym. – I jestem zawstydzona, a nawet upokorzona. Ale nie mam złamanego serca… Nie. Czuję… – Wciągnęłam gwałtownie powietrze, jakby ktoś wymierzył mi cios w żołądek.

– Co czujesz?

– Ulgę – przyznałam. – Jestem przerażona, ale czuję ulgę. O Boże. – Wsparłam głowę na rękach, patrząc na szpilki, które niemiłosiernie mnie cisnęły.

Zdjęłam je.

– Dziesięć lat. Boże, straciłam dziesięć lat na Toma, chociaż wiedziałam, że nigdy się w nim nie zakocham do szaleństwa. Chciałam tylko… chciałam faceta, przy którym czułabym się bezpieczna i który dałby mi to, czego pragnę, czyli małżeństwo i dzieci. Kiedy rodzice się przeprowadzili i zostałam w miasteczku jako ostatnia z Hartwellów, tak bardzo za nimi tęskniłam, że najbardziej na świecie pragnęłam założyć własną rodzinę. Tom o tym wiedział. Wiedział, ile znaczą dla mnie dzieci i w ogóle rodzina. Sądziłam, że kocha mnie na tyle mocno, iż w końcu zdecyduje się dać mi szczęście. Ale nie potrafił się do tego zmusić, a ja uparcie czekałam, poświęcając mu najlepsze lata. Tymczasem ten gnojek mnie zdradził.

Czułam narastającą panikę i z trudem łapałam powietrze.

– Jak zacząć od nowa w wieku trzydziestu czterech lat? – wyrzuciłam z siebie.

Jess chwyciła mnie za ręce.

– Oddychaj głęboko – nakazała.

Zrobiła wdech, potem wydech i gestem nakazała mi, żebym ją naśladowała.

Mało brakowało, a połamałabym jej palce, tak mocno je ściskałam, starając się iść jej śladem i mimo paniki skoncentrować się na oddychaniu.

Po chwili poczułam, że rozluźniają mi się mięśnie, choć nawet nie miałam świadomości, że tak bardzo je napięłam.

Opadłam na kanapę, a łzy znów popłynęły ciurkiem.

– Boję się.

Jess również miała łzy w oczach.

– Wiem. Przeżyłam coś podobnego. Ale naprawdę można zacząć od nowa, bez względu na wiek. – Wzięła mnie za rękę. – Masz mnie, masz Coopera i wszystkich innych. To miasto cię kocha. Pomożemy ci przejść przez ten trudny czas.

– A co jeśli skończę samotna?

– Wykluczone. – Spojrzała na mnie i zmarszczyła czoło. – Nie rozważasz chyba powrotu do tego dupka tylko po to, żeby nie zostać sama?

– Nie! – odparłam błyskawicznie. – Wiesz, ostatniej nocy mnie odepchnął. Próbowałam się z nim kochać, a on zepchnął mnie z siebie. Oczywiście, że mnie zdradzał! Byłam idiotką, że tego nie zauważyłam. – Roześmiałam się ponuro. – Byłam przekonana, że żadne z nas nigdy nie znajdzie sobie nikogo lepszego i że on też tak sądzi. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mógłby mnie zdradzić.

– Co to znaczy „żadne z nas nigdy nie znajdzie sobie nikogo lepszego”? – Jess skrzyżowała ramiona na piersi.

Znów się spięłam. Nie chciałam się przed nią przyznać do swojej teorii, że Tom i ja stanowimy dobraną parę, ponieważ oboje jesteśmy przeciętni.

– Chodzi mi o to… że byliśmy sobie równi. No wiesz…

Jessica zmrużyła oczy, jakby nie wierzyła własnym uszom.

– Jeśli chcesz wiedzieć, to każdy z twoich znajomych z osobna i wszyscy razem uważają, że zasługujesz na kogoś lepszego niż Tom Sutton, a przez to, że cię zdradził, zasługuje na tytuł Dupka Roku.

Uśmiechnęłam się blado i skinęłam głową.

– Zdecydowanie. Dupek Roku Wszechświata.

Jessica prychnęła rozbawiona.

– Jess?

– Tak?

– Wiesz, że cię kocham, prawda?

W odpowiedzi ścisnęła moją dłoń.

– Damy sobie radę, Bailey. I wiesz co? Dzisiaj przyszłość jawi ci się jako coś przerażającego. Ale założę się o wszystko, co mam, że jutro ten nowy początek wyda ci się ekscytujący.

– Mam nadzieję.

Przysunęła się bliżej i znów otoczyła mnie ramieniem.

– Boże! – wykrzyknęłam nagle, przerywając tę chwilę milczenia, ponieważ z przerażeniem uświadomiłam sobie, co narobiłam. Zalało mnie poczucie winy. – Co ja najlepszego zrobiłam Rexowi! – Znów się rozpłakałam, tym razem ze wstydu. – To było okropne. Straszne. Jestem samolubną suką.

– Nie mów tak! Przecież nie rozumowałaś jasno. A w ogóle to wyświadczyłaś temu chłopakowi przysługę. Powinien się dowiedzieć, że dziewczyna go zdradza.

– Ale nie w ten sposób. Przeze mnie został poniżony tak samo jak ja. Będę musiała go przeprosić.

– Jeśli chcesz, zrób to. Tylko nie dzisiaj, dobrze? Dzisiaj zostaniesz tutaj, będziesz oglądała głupie filmy i jadła niezdrowe jedzenie w moim towarzystwie.

– Nie chcę ci przeszkadzać.

– Nawet tego nie skomentuję. – Wstała z kanapy. – Przyniosę ci jakieś ciuchy, żebyś się mogła przebrać.

Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością. Kiedy tylko zniknęła na górze, a Louis w podskokach pobiegł za nią, pozbawiając mnie swojej kojącej obecności, znów się rozpłakałam, tym razem gwałtowniej. Będę musiała powiadamiać wszystkich, że rozstałam się z Tomem, co mnie przerażało. Trzeba będzie zadzwonić do mamy i taty, i do brata, Charliego… Muszę powiedzieć o tym Dahlii i Emery. Iris i Irze.

O Boże, dopiero zaczną się domysły.

Litość.

I jeszcze Vaughn Tremaine.

Trudniej mi będzie odpierać jego drwiące uwagi na temat mojego życia. Po prostu będę musiała pamiętać, że chociaż straciłam pewność jutra, nadal mam ukochany deptak i ludzi z nim związanych, którzy są dla mnie jak rodzina. Dzięki nim moje życie nadal jest niezwykłe i ani zdrada Toma, ani opinie Vaughna tego nie zmienią. Nie pozwolę na to.

Zdałam sobie sprawę, że łatwiej to sobie powiedzieć, niż w to uwierzyć. Strach ścisnął mnie za gardło. Objęłam się ramionami i zaszlochałam jeszcze głośniej, aż ciasny węzeł, który oplatał mi pierś, zaczął się nieco rozluźniać.

Po chwili poczułam, że Jess obejmuje mnie i przyciąga do siebie, żebym mogła wesprzeć głowę na jej ramieniu. Zwinęłam się w kłębek i przylgnęłam do niej, szlochając w jej sweter, a Louis lizał mnie po dłoni, znów oferując swoje psie pocieszenie.

Wszystko, co w Tobie kocham

Подняться наверх