Читать книгу Urbanistyka XXI wieku - Sławomir Gzell - Страница 6

♦ Wstęp ♦

Оглавление

W 1992 roku na Wydziale Architektury PW zostały wprowadzone dwa nowe cykle wykładów o urbanistyce. Pierwszy, pod nazwą „Urbanistyka współczesna”, prezentuje w chronologicznym porządku wydarzenia, które przyczyniły się do powstawania miast nowoczesnych, to znaczy takich, w których wprowadzano wszelkiego rodzaju nowości techniczne ułatwiające życie w mieście, dbając jednocześnie o jego urodę. Punktem wyjścia rozważań jest miasto epoki rewolucji przemysłowej i pierwsze próby jego zmiany, aby było przychylniejsze mieszkańcom. Następnie mówi się o miastach patronackich, a potem o nowej Barcelonie, której realizacja zaowocowała m.in. powstaniem terminu „urbanistyka”. Jest to także odpowiednia chwila na przedstawienie teorii miast liniowych, teorii zbliżenia miasta z regionem, teorii miast rozumianego jako dzieło sztuki i rodzącej się teorii miasta funkcjonalnego. To są korzenie naszej urbanistyki, która w następnych etapach przechodzi zafascynowanie miastem ogrodem, ruchem upiększania miasta, miastem modernistycznym i postmodernistycznym, a pomiędzy nimi – miastem autorytarnej władzy. Istotą narracji nie jest jednak tylko wymienianie faktów, nazw i dat, lecz pokazanie ciągłości i trwania w praktyce i teorii najwcześniejszych doświadczeń. Nic w urbanistyce nie powstaje z niczego, np. popularne dziś ruchy ekologiczne opierają się na terapeutycznych zasadach planowania miasta ogrodu, podobnie jak Nowy Urbanizm na dokonaniach ruchów upiększania miast. Bez nich nie byłoby też miast postmodernistycznych, nie mówiąc już o tym, że bez wcześniejszego rozmyślania o prymacie funkcji nad formą nie byłoby miasta modernistycznego. Wymienionym zagadnieniom poświęcona została pierwsza część książki.

Wykłady z „Urbanistyki współczesnej” mają pokazać związki pomiędzy, wydawałoby się, odrębnymi nurtami planowania i projektowania. Wykłady te kończą się na dniu dzisiejszym, bo nie sposób zakończyć ich inaczej, ale współczesność, codziennie zmieniając swoją granicę w czasie, stawia nas przed koniecznością zakończenia wykładów w inny sposób niż przez postawienie kropki w tym lub innym momencie. Dlatego też prowadzimy kolejny, drugi cykl wykładów, „Problemy urbanistyki współczesnej”, w którym zajmujemy się miastem dzisiejszym. Tego dotyczą kolejne części książki, od drugiej do czwartej.

Następuje w nich odejście od porządku chronologicznego, a na jego miejsce pojawia się porządek problemowy. Tak jak w wykładach, w których w kolejnych latach zmieniamy ich treści, zajmujemy się tym, co w miastach pojawia się jako najistotniejsze ich problemy. Są to zatem: rozpraszanie się miast i nasz stosunek do tego fenomenu, zanikanie jednych miast i nadmierny rozrost innych, wynikające ze zmiany struktury przestrzennej miasta powstawanie i upadek nowych zgrupowań miejsc pracy, zmiana paradygmatu dotyczącego tworzenia przestrzeni publicznych, wreszcie rola technologii informacyjnych i komunikacyjnych. Chcemy udowodnić, że żadne wydarzenie w mieście nie jest autonomiczne, każde z nich wpływa na całość miasta, jakiekolwiek by ono było.

To, co powinno być utrwalone, to zagadnienia związane z teorią urbanistyki współczesnej, która wiąże w całość i fenomeny przestrzenne, i przykłady. Temu służyć ma ta książka, porządkująca zagadnienia i elementy wspomnianej teorii.

Najpierw przedstawiamy w niej podstawy urbanistyki współczesnej. Miasto pokazuje się jako przedmiot badań podstawowych i stosowanych, ze szczególnym podkreśleniem interdyscyplinarności jednych i drugich. Tutaj też mówi się o nierozłącznym związku urbanistyki z architekturą i o tym, jak architektura wpływa na obraz miasta, w tym miasta jutra. Zwraca się tu uwagę na rolę nowych technologii w projektowaniu, które dają szansę każdemu z nas na zbudowanie sobie wszystkiego, co tylko chcemy – jednocześnie dyskutując z owymi architekturami gustu i zadając pytanie o rolę profesjonalistów w takich procesach.

Dalej, jeszcze wyraźniej podkreślając interdyscyplinarność zawodu urbanisty, zastanawiamy się nad koniecznością Nowego Planowania, które byłoby odpowiedzią na coraz szybsze i głębsze zmiany, jakich doświadcza miasto i jego mieszkańcy, podlegający im i je wywołujący. Nie jest to możliwe bez analizy otoczenia, w którym działają dziś urbaniści, i analizy tego, czego doświadczają mieszkańcy miast. W rezultacie tego dyskursu formułuje się nowy paradygmat urbanistyczny, czyli określa się zespół form, w jakich i dla jakich dzisiaj działamy w mieście.

Ale zmiany idą dalej i szybciej, stąd kolejna część książki odwołująca się do sytuacji, w której planistom, władzom miejskim i mieszkańcom zaczyna się wydawać, że wraz z miastem pogrążają się w chaosie decyzyjnym i przestrzennym. Ponieważ takie obserwacje można poczynić w wielu miastach i robi się to coraz częściej, wobec tego ważna staje się odpowiedź na pytanie, jak zarządzać owym chaosem. Jak przejść od planowania tradycyjnego (tu omawia się uznawany dość powszechnie za przykładowy system planowania Wielkiej Brytanii) do dynamicznego zarządzania przestrzenią, z planowaniem jako jego częścią? Jak pogodzić nową logikę myślenia o przestrzeni ze sprawdzonymi rutynowymi działaniami, jak pogodzić tradycyjne pojęcie własności z tymczasowym użytkowaniem terenów i przedmiotów? Jak płynna nowoczesność, cokolwiek byśmy o niej myśleli, ma się do utrwalonego porządku stabilnej, fizycznej materii miasta? To dotyczy urbanistyki jutra i temu w zasadzie została poświęcona książka – jako podstawa, a raczej zachęta do odważniejszej dyskusji o niej.

Książka taka nie może powstać w ciągu krótkiego czasu. Jest to raczej zapis wieloletniego zbierania doświadczeń i opisywania ich rok po roku w drobniejszych tekstach. Wiele tu zawdzięczam moim Mistrzom, Profesorom Kazimierzowi Wejchertowi i Hannie Adamczewskiej-Wejchert. Wiele nauczyłem się od Grzegorza Chodkowskiego i Andrzeja Gawlikowskiego, z którymi współpracowałem nie tylko przy dziesiątkach projektów konkursowych. Nie mogło się obejść bez inspirujących rozmów i projektowej współpracy z innymi osobami pracującymi na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, szczególnie w Katedrze Projektowania Urbanistycznego i Krajobrazu Wiejskiego WA PW, którą przez ćwierć wieku kierowałem. Wspomnieć należy o moich doktorantach i dyplomantach, bo to oni, patrząc „świeżym okiem” na wiele spraw, pomagają nam w rozumieniu współczesności, choćby Klementyna Świeżewska, mająca znaczący wkład w tekst części czwartej, Magdalena Mostowska i Grzegorz Mika, studiujący zagadnienia modernizmu, Monika Wróbel, studiująca problemy street artu, czy Anna Cudny, pisząca o ruchach miejskich.

Nie sposób nie wymienić organizatorów naukowych spotkań, profesorów Wydziałów Architektury Politechnik w Gdańsku (Mieczysław Kochanowski, Piotr Lorens, Izabela Mironowicz i Lucyna Nyka), Krakowie (Aleksander Böhm, Witold Cęckiewicz, Jacek Gyurkovich, Wojciech Kosiński, Dariusz Kozłowski, Wacław Seruga, Grażyna Schneider-Skalska, Zbigniew Zuziak), Gliwicach (Krzysztof Gasidło, Zbigniew Kamiński, Nina Juzwa), Poznaniu (Wojciech Bonenberg), we Wrocławiu (Wanda Kononowicz, Elżbieta Trocka-Leszczyńska), z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego (Zbigniew Paszkowski, Adam Szymski) oraz ASP w Warszawie (Mirosław Duchowski) oraz z Uniwersytetu Warszawskiego (Grzegorz Gorzelak, Bohdan Jałowiecki, Kacper Pobłocki, Grzegorz Węcławowicz) i Łódzkiego (Tadeusz Markowski, Tadeusz Marszał). Swój wpływ na kształt opinii zawartych w książce mieli też wybitni urbaniści, a zwłaszcza Adolf Ciborowski, Adam Kowalewski i Bogdan Wyporek, profesorowie Uniwersytetu Technicznego w Berlinie Klaus Künkel, Dieter Frick, Elke Pahl-Weber i ich młodsi koledzy, a także członkowie warszawskich formalnych i nieformalnych ruchów miejskich. Nie byłoby też tej książki bez corocznych podróży po Europie, bez bytności na dziesiątkach profesjonalnych wystaw, bez stypendiów Fulbrighta w Waszyngtonie, Japan International Cooperation Agency w Tokio i Tempus w Wielkiej Brytanii, w końcu – a może przede wszystkim – bez domowej biblioteki, której tworzenie polecam wszystkim Czytelnikom.

*

Być może któryś z Czytelników przed wzięciem książki do ręki uzna, że tytuł obiecuje zbyt wiele, w końcu nie doszliśmy nawet do połowy wieku XXI. Jednak wiek XXI w urbanistyce nie zaczął się w roku 2000, tylko znacznie wcześniej i wobec tego najwyższy czas zająć się jej problemami.

Można te rozważania kontynuować na przykładzie tego, co nazywamy urbanistyką współczesną. Słuszne jest przekonanie, że mówiąc o niej, nie można odnosić się tylko do słownikowego osadzenia jej w naszych czasach – to, co jest jej przedmiotem, bierze swój początek w przeszłości, mimo że opisuje zjawiska dzisiejsze. Rzecz w tym, że w urbanistyce nic nie zaczyna się od razu, wczoraj nie istniało, dziś istnieje. Nawet wtedy, gdy decyzje urbanistyczne są wynikiem zadekretowania, to wynikają one np. z wcześniejszych zjawisk pozaprzestrzennych.

Mówimy, że urbanistyka współczesna odnosi się do XXI albo przełomu XX i XXI wieku, a jeszcze niedawno przecież, bo dwadzieścia lat temu, uważaliśmy, że dziedzina ta dotyczy wieku XX. Tu od razu pojawiają się pytania, kiedy się on zaczął i kiedy skończył, bo kalendarzowe ograniczenia nam nie wystarczają. Otóż można twierdzić, że kolejne stulecia zaczynają się od ważnych wydarzeń, których pojawianie się nie bardzo zgadza się z kalendarzem. I tak wiek XIX trwał od kongresu wiedeńskiego do I wojny światowej. W historii był okresem dominacji kilku potęg europejskich i ich tyranii, zapowiedzi ich zmierzchu wraz z odchodzeniem feudalnych zwyczajów oraz rosnącego uprzywilejowania burżuazji, co w miastach skutkowało rozkwitem miasta przemysłowego. Ów wzrost był tak gwałtowny, że uświadomiono sobie konieczność zapanowania nad nim i wtedy pojawiła się urbanistyka, wraz z planem Barcelony Ildefonsa Cerdy (1815–1876) i jego książką Teoría General de la Urbanización, mającą właśnie termin „urbanistyka” w tytule. Do końca wieku XIX było jeszcze daleko, blisko 50 lat, ale Barcelona była już innym miastem niż setki pozostałych. Mówimy, że stała się pierwszym nowoczesnym miastem i korzystamy z jej doświadczeń w zakresie racjonalności podziałów przestrzeni, budowy przestrzeni publicznych, rozwiązań komunikacyjnych, stosunku do zieleni miejskiej i pozamiejskiej.

Pod koniec wieku XIX pojawiło się jeszcze miasto ogród Ebenezera Howarda (1850–1928), miasto funkcjonalne Tony’ego Garniera (1869–1948), miasto liniowe Arturo Sorii (1844–1928), miasto w regionie Patricka Geddesa (1854–1932), miasto Camilla Sittego (1843–1903) planowane według zasad artystycznych, a w Stanach Zjednoczonych City Beautiful Movement kojarzony z Danielem Burnhamem (1846–1912). Daty urodzeń i śmierci wymienionych osób podaje się tu celowo, prawie cała ta liczna grupa Ojców Współczesnej Urbanistyki w zasadzie przeszła przez granicę ustalonego przez nas końca XIX stulecia i mogła oddziaływać na wydarzenia urbanistyczne początków następnego, w momencie wyznaczonym na lata I wojny światowej. Inaczej mówiąc, ich dzieła stawały się zaczynem dla rozważań nad dwudziestowiecznym miastem i architekturą.

XX stulecie historycy nazywają krótkim wiekiem, godząc się na zakończenie go okresem przemian politycznych, społecznych i ekonomicznych we wczesnych latach osiemdziesiątych. Granicą tą miałby być czas od powstania „Solidarności” do rozpadu ZSRR – a więc paradoksalnie wiek XX trwałby niespełna osiem dekad. W zasadzie jest to zgodne z urbanistycznym liczeniem czasu. Przyjmujemy, że modernizm, ten znak wyróżniający wiek XX w dziejach ludzkości, zakończył się symbolicznie w 1971 roku wraz z wysadzeniem w powietrze części osiedla Pruitt-Igoe Towers w Saint Louis w Stanach Zjednoczonych. Pamiętajmy, że już wtedy powstawały projekty postmodernistyczne, poczynając od osiedla Sea Ranch na wybrzeżu Kalifornii z roku 1965, chociaż w innych miejscach właśnie wówczas rozpoczynano wielkie, modernistyczne budowy, jak choćby osiedle Za Żelazną Bramą w Warszawie. Znowu więc mamy urbanistyczno-architektoniczną transgresję – przez granicę wieku podajemy to, co było tradycyjne, czasom, które mają być nowoczesne. Jest to przypadek tym bardziej skomplikowany, że postmodernizm następujący po modernizmie był bardziej tradycyjny w znaczeniu formalnym niż ustępujący mu modernizm. W urbanistyce mieliśmy wracać do miejskich rozwiązań XIX-wiecznych, historycyzm świecił tryumf, wraz z nim ornamentalizm i kontekstualizm. Ornament przestał być zbrodnią, a styl międzynarodowy rozpaść się miał na dowolnie wiele stylów lokalnych. Korzystając z pomocy komputera, mieliśmy tworzyć wraz z naszymi klientami dowolne style gustu, niepodlegające krytyce. Nikt nie chciał mieszkać w domach z wielkiej płyty, a jej wytwórnie upadały jedna po drugiej. Konkluzja z tych rozważań jest taka: mimo że do kalendarzowego końca wieku XXI mamy sporo czasu, to według miary urbanistycznej trwa on już 50 lat i nie wiemy, jaką datę uznamy za jego koniec. Oznacza to, że już dziś mamy prawo powinniśmy o nim pisać, zwłaszcza że pojawiają się teksty mówiące o architekturze XXI wieku (Świątkowska, 2011).

*

W książce nie omawia się miast leżących poza północno-zachodnią hemisferą, inaczej mówiąc poza Europą i Stanami Zjednoczonymi, nawet Kanada nie została w niej uwzględniona. Jest to zamysł celowy. Chociaż należy pamiętać o wspaniałej przeszłości innych niż europejskie miejskich cywilizacji, okazuje się dziś, że przestrzeń miast, globalizując się, bardzo się ujednolica. Przeważa wzorzec europejsko-amerykański, podobnie jak tęsknota za branym stąd wzorcem życia. Azjatyckie, afrykańskie czy południowo-amerykańskie miasta różnią się od naszych w zasadzie jedynie skalą.

W Chinach, na Bliskim Wschodzie i w innych co bogatszych krajach miasta projektują europejscy urbaniści i architekci. I tak się dzieje nie od dziś, Polacy mają w tym swój udział. Dla przykładu: w latach 1968–1971 generalnym projektantem koncepcyjnego planu rozwoju przestrzennego Singapuru był urbanista warszawski Krystyn Olszewski. A co do skali, to o ile w Europie świadomie nie zmierzamy do tworzenia miejskich gigantów i mamy do tego odpowiednie narzędzia niekoniecznie czysto planistyczne, o tyle na innych kontynentach wielkość miast uwarunkowana jest stale trwającą ucieczką z terenów wiejskich do miejsc dających szansę na przeżycie. Swoją rolę odgrywa także przyrost naturalny. Być może dlatego w Chinach planuje się, prawdopodobnie mając też na względzie problemy polityczne, powstanie wokół Hongkongu megamiasta (nazwa takiego tworu w naszym języku jeszcze nie istnieje, Chińczycy mówią nań Yuegang`ao dawanqu), składającego się z jedenastu innych miast: Zhaoqing (4 mln mieszkańców), Foshan (7,5 mln) Zhongshan (3,2 mln), Jiangmen (4,5 mln), Guangzhou (14 mln), Dongguan (8 mln), Huizhou (5 mln), Shenzen (12 mln), Hong Kong (7,4 mln), Makau (650 tys.), Zhuhai (1,7 mln), razem ponad 60 mln.


Rys. 1. Megamiasto wokół Hong Kongu, być może największa konurbacja XXI wieku („Economist”, 21 lutego 2019)

Chińczycy mówią też o rozbudowie Pekinu do 212 tys. km2 i dla 130 mln osób (nazwa: Jing-Jin-Ji). Wydaje się, że Chiny chcą świadomie powtórzyć doświadczenie Stanów Zjednoczonych, gdzie nieświadomie dopuszczono do powstania wielu megalopolis na wybrzeżach oceanów i wokół Wielkich Jezior oraz doświadczenie Europy, gdzie „nagle” pojawił się tzw. błękitny banan, czyli ciągła zabudowa od Londynu, wzdłuż Renu do Morza Śródziemnego. Nasze wysiłki zmierzają do „oswojenia” rozlewających się miast, bo takie są potrzeby urbanistyczne w Europie i dlatego nimi się zajmujemy w tej książce. Pamiętamy przy tym o fali imigrantów czekających na naszych granicach…

*

W książce nie pojawiają się szersze omówienia takich zjawisk jak np. productive city, miasto nowej lokalizacji produkcji, czy re-city, czyli miasto powszechnego recyklingu. Równie niewiele miejsca poświęcono miejskiej farmerce, rozumianej jako na serio brana wielkotowarowa produkcja żywności w mieście, albo poszukiwaniu modelu miasta, zamieniającego je w miasto wieś, czy też poszukiwania współczesnego modelu miejskości bez zamiany w wieś, ale w mieście bardzo zielonym. Niewiele mówi się o problemie budynków superwysokich. Wszystko to, co dzieje się w zakresie wymienionych i jeszcze innych zagadnień znajduje się jednak w kręgu naszego zainteresowania. Testujemy możliwe rozwiązania projektowe wraz z grupami studentów, zwłaszcza dyplomantów. Oni będą realizowali to, co dziś opisujemy, będą odpowiadali za urbanistykę w następnych dekadach XXI wieku. Chciałbym, żeby ta książka im o tym przypominała. Kilka z tych osób i tematy ich prac z lat 2012–2019 warto wymienić. Są to w większości projekty warszawskie: Maciej Olczak i Jerzy Sołtyk – nowe strategie uzupełniania struktur miejskich, odpowiednio dla Serka Bielańskiego i Ursynowa Północnego, Tomasz Kamiński – nowe strategie przestrzennej integracji struktur miejskich na przykładzie otoczenia ul. Żelaznej, Ewelina Maciak – kształtowanie granicy centrum miasta wzdłuż ul. Towarowej, Przemysław Jaszczur, Natalia Budna, Michał Poziemski, Urszula Prokop – różne wersje zszywania miasta, Beata Ławnicka i Filip Surowiecki – współczesny ideał miejskości, Leszek Wiśniewski – kolej w mieście jako generator budowy nowych dzielnic na przykładzie Grochowa. Projekty dla innych miast wykonali: Mikołaj Gomółka – wykorzystanie potencjału shrinking city na przykładzie Bytomia, Zuzanna Jarzyńska – norweskie miasto Alta jako productive city, Kinga Butlewska – re-city, na przykładzie Łodzi. Jest też miasto na Marsie Rafała Boguszewskiego, jako zapowiedź poszukiwań nowych terenów osiedleńczych, gdy to, czym dysponujemy na Ziemi, skończy się u schyłku wieku XXI. Większość tych idei gospodarowania miastem zwraca się ku niedalekiej przyszłości, ale być może jesteśmy wszyscy zbytnimi optymistami.

*

Zgodnie z opisaną wyżej tezą o ciągłości doświadczeń teorii i praktyki urbanistycznej rysunki umieszczone w książce pokazują rozwiązania przygotowane w wieku XX lub nawet wcześniej, ale aktualne i dziś, często dlatego że znacznie wyprzedzały czas, w którym powstały. W sumie jest to ilustracja aprobaty dla tego, co nazywamy wizją urbanistyczną, co ma z kolei ilustrować potrzebę wiary w działalność urbanistów, przygotowanych, aby wypowiadać się autorytatywnie w dyskusji o mieście.

Urbanistyka XXI wieku

Подняться наверх