Читать книгу Urbanistyka XXI wieku - Sławomir Gzell - Страница 7
Część I
Оглавление1. Ujęcie historyczne – utopia się urzeczywistnia
1.1. Ojcowie współczesnej urbanistyki
1.2. Ebenezer Howard i miasto ogród
1.3. Daniel Burnham i City Beautiful Movement
1.4. Lewicowi technokraci i miasto modernistyczne
1.5. Wodzowie i miasto totalitarne
1.6. Bojownicy współczesności i miasto postmodernistyczne
♦ Ujęcie historyczne – utopia się urzeczywistnia ♦
1.1. Ojcowie współczesnej urbanistyki
Zwykle zaczynamy rozmowy o urbanistyce współczesnej, czyli w naszym wypadku o urbanistyce XXI wieku, od poszukiwania jej korzeni. Gdy buduje się miasta, nie jest bowiem tak, że działania dzisiejsze nie mają oparcia w przeszłości. Koncepcje zagospodarowania przestrzennego miasta ewoluują, miasto się zmienia z rozlicznych powodów, rośnie lub maleje, dostosuje się do potrzeb prawdziwych, organicznie się pojawiających lub dekretowanych. Nawet nowe miasta (a w XX wieku zbudowano ich wiele tysięcy) nie są wolne od dziedzictwa przeszłości – gdy powstawały, nie miały przecież jeszcze własnej historii, ale istniały w wyobraźni osób chcących je mieć, zgadzających się je zaprojektować i wybudować, oraz tych, które na tę budowę oczekiwały, żeby w nich zamieszkać. Do takich miast zaliczamy również te, które pojawiły się na mapie świata jako wynik utopijnych, a jednak zrealizowanych pragnień.
Kiedy w 1829 roku François-Marie-Charles Fourier (1772–1837) wydał książkę na temat osiedla dla 1600–1800 osób lokowanego w środku trzech mil kwadratowych ziemi ornej i nazwał je falansterem, uzasadnił potrzebę budowy programem socjalnym, poprawiającym życie mieszkańców – robotników. Wydawało się wówczas, iż taki utopijny socjalizm nie ma szans w życiu realnym. Tymczasem niedługo potem (1854–1884) uczeń Fouriera, Jean-Baptiste André Godin w miejscowości Guise, przy swojej fabryce odlewów żeliwnych, wybudował na wzór falansteru zespół połączonych budynków, który nazwał familisterem (Familistère). W ten sposób podkreślił wagę, jaką przywiązywał do związków rodzinnych w fabryce, mniej do związków zawodowych. W zespole były wszystkie urządzenia socjalne potrzebne do życia mieszkańców.
Innym przedsiębiorcą realizującym idee utopijnego socjalizmu był Robert Owen (1771–1858). Od 1799 roku budował miejscowość New Lanark koło Glasgow. Nad rzeką o silnym nurcie, napędzającym maszyny w fabryce, postawił kilka trzypiętrowych budynków, w których w jednej izbie z alkową czy też kuchnią mieściła się jedna rodzina. Z dzisiejszego punktu widzenia były to raczej skromne warunki do mieszkania, jednak jeśli weźmiemy pod uwagę to, w jak złych warunkach mieszkali robotnicy w pobliskim Glasgow czy Edynburgu, to wtedy dopiero docenimy decyzje Owena. Swoje poglądy starał się upublicznić, wydając w latach 1813 i 1820 publikacje na temat wiosek jedności, villages of unity, w których sprawiedliwość społeczna nie byłaby czymś nieznanym. Szukając miejsca dla swojej filantropijnej działalności, wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdyż wierzył, że w tym kraju, oferującym nowe możliwości i wolność głoszenia poglądów, będzie w stanie realizować swoje zamiary. Na zachowanych rysunkach widać owe wioski jedności o uporządkowanym układzie wokół wielkiego dziedzińca i bogatej architekturze, ulokowane w środku należących do nich obszarów. Rzeczywistość była nieco inna. Gdy w 1825 roku wszedł w posiadanie osiedla New Harmony w stanie Indiana, mógł jedynie promować budowanie typowego dla ówczesnych czasów małego miasteczka. Nie rezygnował jednak z niezwykłych pomysłów. Tak powstał np. labirynt, mający uświadamiać mieszkańcom trudy w dochodzeniu do doskonałości. Mimo że Owen wkrótce opuścił New Harmony (żeby budować podobne do niego Economy obok Pittsburga), to jednak w atmosferze miasteczka utrwaliło się coś, co nakazywało mieszkańcom budować ponad oczywiste potrzeby. Stąd Kościół bez Dachu Philipa Johnsona (1960) a potem Ateneum Richarda Meiera (1979), prawdziwe dzieła architektury.
W drugiej połowie XIX wieku pojawiło się w Europie, głównie pod wpływem filantropijnych prądów charakterystycznych dla epoki, wiele tzw. osiedli patronackich przy fabrykach, kopalniach itp. Ich forma zależała głównie od poglądów właściciela. Ciekawe są te, które budowano w Anglii. I tak Saltaire w Yorkshire (1851) przy zakładach tekstylnych Tytusa Salta to rzędy kamiennych, jednorodzinnych domów szeregowych. Na końcach każdego rzędu usytuowano domy majstrów – dzięki temu lepiej widzieli (czytaj: kontrolowali) co dzieje się w domach robotniczych. Wokół urządzono tereny zielone z boiskami, ale korzystać można z nich było tylko w niedziele, po mszy.
Inaczej wyobrażał sobie swoje osiedle „król czekolady” George Cadbury. Bournville koło Birmingham (1879, zasiedlenie od 1895) to szereg luźno rozrzuconych zespołów bungalowów i szeregowców, z przenikającymi całość wielkimi terenami zielonymi, a więc były to świetne warunki do mieszkania. Nic dziwnego, że Ebenezer Howard, propagując nieco później idee miasta ogrodu, jako wzór do naśladowania wskazywał Bournville. Z drugiej strony jego mieszkańcy musieli przestrzegać zawartych w broszurze „Rules of Health” rozmaitych porad patrona: w czasie snu nie chrapać, bo to niezdrowe, herbatę parzyć 3 minuty, bo wtedy jest najlepsza, niezamężne pracownice należało zaś skoszarować i mieć pod kontrolą itd.
Jeszcze inaczej budował Port Sunlight w Merseyside (1887) „król mydła” William Hesketh Lever. Jego żona Elizabeth życzyła sobie, aby osiedle przyfabryczne oprzeć na wzorcach klasycystycznej urbanistyki francuskiej, z wielkimi osiami i dominantami na zamknięciu osi. Zbudowano też muzeum, którego zbiory do dziś są powiększane. Trawniki były starannie utrzymywane, a wysoka zieleń strzyżona. We wszystkich wymienionych osiedlach mieszkańcy płacili czynsz patronowi, opłacalny dla obu stron. Usytuowanie pałacu lub domu właściciela w bezpośrednim sąsiedztwie fabryki i osiedla miało wymowę ideową. Pałac symbolizował opiekę sprawowaną przez niego nad majątkiem i nadzór nad tymi, którzy go użytkowali. Właściciel nadawał przy tym zespołowi charakterystyczny wyraz plastyczny, wyróżniający go z otoczenia.
Na terenach dzisiejszej Polski do najbardziej znanych osiedli patronackich należą osiedla łódzkie i katowickie. W Łodzi są to Księży Młyn, budowany fragmentami od 1855 roku przez Karola Scheiblera, powstające od 1872 roku imperium fabryczno-mieszkaniowe Izraela Poznańskiego (dzisiejsze centrum handlowo-usługowe Manufaktura) i późniejsze (1897) osiedle Grembach przy „angielskiej fabryce” nici Juliusza Kunizera i Lejzora Louriego. Katowice to Giszowiec, wznoszony w latach 1908–1912 dla firmy Giesche przez szefa firmy Antona Uthemanna i architektów Georga i Emila Zillmannów z Berlina, oraz Nikiszowiec z lat 1908–1911, zaprojektowany przez tych samych architektów. Ciekawe są losy Giszowca. Zabudowany jest domami w charakterze dużej wiejskiej chaty z ogrodem, na wzór chat niedalekiego Królestwa Kongresowego – architekci zorientowali się, że znaczny procent pracowników kopalni to dawni chłopi stamtąd i chcieli im stworzyć świat im bliski. Giszowiec cieszył się ogromnym powodzeniem, jeszcze w latach sześćdziesiątych XX wieku na mieszkania tam był ogromny popyt. Poradzono sobie z tym: wyburzono część dawnych domów i w to miejsce zbudowano z wielkiej płyty domy wielopiętrowe. Mieszkań w Giszowcu znacznie przybyło…
W okresach późniejszych miasta patronackie także powstawały. Należy tu przypomnieć osiedla przyfabryczne budowane w Polsce w okresie PRL z Nową Hutą na czele. Amerykańskie osiedle Pullman City w stanie Illinois, budowane od 1880 roku przez Georga Pullmana przy fabryce wagonów było tak dobrze wyposażone, że do tamtejszych restauracji przyjeżdżali (podobno) najznakomitsi chicagowscy gangsterzy. Warto je skonfrontować z miastami o takim samym przeznaczeniu, budowanymi dziś w Meksyku dla pracowników fabryk przeniesionych ze Stanów Zjednoczonych, np. z Detroit. Jedno z nich tak jest opisywane: „przejechaliśmy przez slumsy, gdzie robotnicy (…) z wielkich amerykańskich fabryk mieszkali w barakach z pustaków. Dachy zrobiono z blachy falistej. Nie było instalacji wodno-kanalizacyjnej ani bieżącej wody. Energia elektryczna pochodziła ze wspólnego przewodu zasilającego; toaletę zastępowało plastikowe wiadro. Szambiarz przyjeżdżał wózkiem ciągnionym przez osła. Na ulicach leżała warstwa kurzu” (LeDuff, 2019).
Zanim nastąpiło tak dramatyczne załamanie myślenia o pracowniku jako o człowieku (a skutki tego typu traktowania pracowników oglądamy nie tylko wokół amerykańskich fabryk w Meksyku), sto lat wcześniej tendencje były zgoła odmienne. Bez wątpienia wyżej wymienione procesy i osoby tworzyły klimat dla zmiany paradygmatu miasta przemysłowego w jego najbardziej dramatycznej postaci. Dodać trzeba jeszcze pojawiające się ruchy polityczne i społeczne, w tym rosnące zrozumienie dla higieny zamieszkiwania, oraz wiele pozycji literatury pozytywistycznej, piętnującej przykłady złe i reklamującej dobre. W tej atmosferze oczekiwania na zmiany w mieście musiały pojawiać się postaci, które dokonywały „miejskich wynalazków”, zadziwiająco udanych, komentowanych i naśladowanych. Tworzył się poligon doświadczalny dla późniejszych masowych reformatorów.
Gdybyśmy chcieli wymienić osoby, które szczególnie zasłużyły się w dziele tworzenia miasta dwudziestowiecznego, powstającego w opozycji do miasta przemysłowego XIX wieku, prawdziwych Ojców Współczesnej Urbanistyki, to należy wymienić w kolejności chronologicznej następujące postaci:
— Ildefons Cerdà i Sunyer (1815–1876), Hiszpan, geodeta. Działał w Barcelonie, która stawała się coraz bardziej zamożna, a z powodu zmiany doktryny wojennej nie musiała już zamykać się w obrębie obwarowań miejskich, potrzebowała zatem pomysłu na rozbudowę. W roku 1855 Cerdà zaproponował pierwszą koncepcję rozbudowy Barcelony, a w 1859 przystąpił do konkursu, w wyniku którego (po rozmaitych perturbacjach, mniej istotnych w naszych rozważaniach) wykonał w 1863 roku projekt pokonkursowy.
1.2. Ebenezer Howard i miasto ogród
1.3. Daniel Burnham i City Beautiful Movement
1.4. Lewicowi technokraci i miasto modernistyczne