Читать книгу Futbonomia - Simon Kuper - Страница 5

1
KORZYSTANIE Z DESKI ROZDZIELCZEJ, CZYLI W POSZUKIWANIU NOWYCH PRAWD NA TEMAT FUTBOLU

Оглавление

Kilka lat temu dział analiz klubu Manchester City przeprowadził badania dotyczące rzutów rożnych. W ostatnim czasie Manchester nie zdobywał w ten sposób zbyt wielu bramek i analitycy chcieli to zmienić. Obejrzeli ponad 400 rzutów rożnych wykonywanych przez zawodników kilku lig w ciągu kilku sezonów i doszli do następującego wniosku – największe niebezpieczeństwo stwarza posłanie piłki na krótki słupek.

Piękno takiego zagrania polega na tym, że ląduje ona od razu w strefie, gdzie powstaje zagrożenie dla bramki. Czasami napastnik uderzał ją głową lub nogą i posyłał bezpośrednio do siatki. Zdarzało się też, że bramkarz albo obrońca zatrzymywał piłkę na linii, a następnie któryś z zawodników przeciwnej drużyny dobijał strzał. Bywało też, że piłka wpadała do bramki bezpośrednio po kopnięciu z narożnika. Ogólnie rzecz biorąc, analitycy stwierdzili, że zagrania na krótki słupek są skuteczniejsze niż te na długi.

Przedstawili wyniki swoich badań ówczesnemu menedżerowi klubu, Roberto Manciniemu, który – podobnie jak większość innych menedżerów – był wcześniej zawodnikiem. Mancini wysłuchał analityków. Następnie powiedział: „Grałem przez wiele lat i wiem, że lepsze są zagrania na długi słupek”. Mylił się, ale wiemy dlaczego: po zagraniach na długi słupek padają czasami piękne bramki (piłka wzbija się w powietrze, a zawodnik potężnym uderzeniem głowy posyła ją do siatki), które na długo pozostają ludziom w pamięci. O bramkach zdobytych w zamieszaniu po zagraniach na krótki słupek nikt raczej nie pamięta.

Ta historia pokazuje nam, w jakim miejscu znajduje się dziś piłka nożna. Z jednej strony, od 2009 roku, kiedy po raz pierwszy opublikowaliśmy książkę Dlaczego Anglia przegrywa (jej rozszerzona wersja otrzymała tytuł Futbonomia), liczby odgrywają w sporcie coraz większą rolę. Piłka nożna staje się dyscypliną coraz bardziej inteligentną. Analitycy, którzy zajmują się danymi meczowymi w niemal wszystkich większych europejskich klubach (jak również w wielu mniejszych), są tylko jednym z symptomów tej zmiany. Wszystkie liczące się zespoły prowadzą statystyki takich zmiennych, jak „procent skutecznych podań pod bramką przeciwnika”, liczba kilometrów pokonanych przez drużynę w różnych fazach gry czy tempo sprintu każdego z zawodników. Informacje te w coraz większym stopniu wpływają na decyzje o zakupie lub sprzedaży graczy.

Z drugiej strony, jak pokazują poglądy wspomnianego menedżera na kwestię rzutów rożnych, wiele osób wciąż traktuje podejrzliwie statystykę w futbolu. John Coulson z zajmującej się dostarczaniem danych firmy Opta powiedział nam: „Nadal istnieje zapewne wiele zespołów, które w danych statystycznych widzą zagrożenie, a nie pomocne narzędzie”. Baseball przeszedł rewolucję zwaną Moneyball, ale w piłce nożnej przemiana dopiero się rozpoczęła. Nowe wydanie naszej książki – nazywamy je Futbonomią 3.0 – wykorzystuje dane do wyjaśnienia całego wachlarza tematów, począwszy od sprzętu, przez transfery, aż po piłkarski wzlot Hiszpanii.

Książka ta narodziła się w hotelu Hilton w Stambule. Budynek z zewnątrz wydaje się surowy i niezbyt gościnny, ale po tym, jak ochrona sprawdzi, czy w twoim samochodzie nie ma bomb, i wpuści cię do środka, okazuje się tak przyjemny, że w ogóle nie masz ochoty wracać do domu. Po ucieczce z 13-milionowego miasta twoim jedynym dylematem staje się to, co robić: odwiedzić turecką łaźnię, pograć w tenisa czy może dalej się objadać, obserwując zachód słońca nad Bosforem? Kibice mogli też oglądać znajdujący się niedaleko stadion piłkarski Beşiktaşu. Pracownicy hotelu byli natomiast jeszcze bardziej uprzejmi niż pozostali Turcy.

W budynku, o którym mowa, spotkali się dwaj autorzy tej książki: Stefan Szymański (ekonomista sportu) i Simon Kuper (dziennikarz). Z okazji setnej rocznicy swojego powstania klub piłkarski Fenerbahçe organizował wtedy w Stambule konferencję 100 lat sportu i nauki, na której obaj mieliśmy przemawiać.

Siedząc przy piwie w barze hotelu Hilton, zorientowaliśmy się, że mamy bardzo podobne poglądy na temat futbolu. Stefan jest ekonomistą i potrafi męczyć dane tak długo, aż coś mu powiedzą, Simon, jako dziennikarz, woli natomiast przepytywać ludzi – ale to tylko powierzchowne różnice. Obaj uważamy, że w tej dyscyplinie sportowej wiele rzeczy da się wyjaśnić, a nawet przewidzieć, dzięki analizie danych – zwłaszcza tych, które pochodzą spoza futbolu.

Przez bardzo długi czas piłka nożna unikała oświecenia. Kluby piłkarskie wciąż prowadzone są często przez ludzi, którzy robią pewne rzeczy tak, a nie inaczej, ponieważ zawsze w ten sposób postępowali. Ci ludzie „wiedzieli”, że czarnoskórym zawodnikom „brakuje werwy”, dlatego przepłacali za przeciętnych białych piłkarzy. Dziś dyskryminują czarnoskórych menedżerów i kupują złych zawodników, a potem pozwalają im źle wykonywać rzuty karne. (Swoją drogą, potrafimy wytłumaczyć, dlaczego Manchester United zwyciężył w serii jedenastek podczas rozgrywanego w Moskwie finału Ligi Mistrzów. Historia ta związana jest z tajną wiadomością, baskijskim ekonomistą i wyczuciem Edwina van der Sara).

Przedsiębiorcy, którzy angażują się w piłkę nożną, również popełniają te same błędy. Kupują kluby, obiecując prowadzić je „jak biznes”, a po kilku sezonach znikają wśród powszechnych drwin, tak samo jak wielu ich poprzedników. „Spartaczyłem to” – powiedział nam Tony Fernandes, prezes Queens Park Rangers. Fani i dziennikarze również nie są bez winy. Wiele nagłówków zawiera fałszywe obietnice: „Sunderland kupuje gwiazdę mistrzostw świata” albo „Mistrzostwa świata będą gospodarczą żyłą złota”. W tym sporcie pełno jest pustych frazesów, takich jak „Futbol to wielki biznes” czy najpopularniejszy banał powtarzany przez Anglików: „Drużynę Anglii stać na więcej”. Żadne z tych haseł nie opiera się na konkretnych informacjach.

Większość męskich sportów przenika ta sama nadmierna wiara w tradycyjne przekonania. Do niedawna amerykański baseball również funkcjonował, opierając się na przestarzałej wiedzy. Od zawsze gracze kradli bazy i słabo odbijali piłki, a oceniano ich na podstawie statystyk uderzeń. Każdy w baseballu po prostu wiedział, że tak to powinno wyglądać.

Było tak do momentu pojawienia się Billa Jamesa. Ten człowiek zjawił się ze wsi w stanie Kansas niczym Dorotka w Czarnoksiężniku z Krainy Oz. Wcześniej zajmował się prowadzeniem statystyk miejscowej Małej Ligi i pilnowaniem pieców w fabryce fasoli z wieprzowiną. W wolnym czasie zaczął jednak analizować statystyki baseballowe i odkrył, że „znaczna część tradycyjnej wiedzy w tym sporcie to kompletny nonsens”. James napisał, że chciał podejść do kwestii baseballu „z tym samym intelektualnym rygorem i dyscypliną, którą stosują wszelkiej maści naukowcy, próbujący rozwikłać tajemnice wszechświata, społeczeństwa, ludzkiego umysłu czy choćby cen konopi w Des Moines”.

W książce, którą wydrukował sam na powielaczu – sprzedał ją wtedy w liczbie 75 egzemplarzy – James zaczął obalać sportowe mity. Odkrył na przykład, że najważniejszą statystyką dotyczącą uderzeń jest rzadko wspominany „udział pałkarza w zdobywaniu bazy”, który pokazuje, jak często zawodnikowi udaje się dotrzeć do bazy. James i jego naśladowcy (statystycy baseballu znani jako sabermetricians) pokazali, że stare, dobre krótkie odbicie i kradzieże baz to fatalne strategie.

Jego coroczne Baseball Abstracts stały się prawdziwymi książkami, aż w końcu trafiły również na listy bestsellerów. Na okładce jednego z numerów znajdowała się małpa rozmyślająca nad baseballem w pozycji Myśliciela Rodina. Któregoś razu James napisał w streszczeniu: „To wybiega poza baseball. To książka o tym, jak wygląda baseball, jeśli oddalimy się od niego o krok i przyjrzymy mu się uważnie i szczegółowo, ale z dystansu”.

Niektórzy „Jamesianie” zaczęli analizować profesjonalny baseball. Jeden z nich, Billy Beane, główny menedżer Oakland A’s, został bohaterem ogromnie popularnej książki Michaela Lewisa pod tytułem Moneyball, a także filmu, w którym występuje Brad Pitt. W ciągu ostatnich kilku lat Billy Beane, podobnie jak wielu innych Amerykanów, stał się maniakiem piłki nożnej. Dziś poświęca wiele czasu na rozmyślania o tym, w jaki sposób jego wnioski dotyczące baseballu mogłyby znaleźć zastosowanie w futbolu. (W dalszej części książki opowiemy więcej o błyskotliwej analizie baseballowego rynku transferowego, którą przeprowadził Beane, oraz o wnioskach, jakie płyną z tego dla piłki nożnej).

W końcu nawet ludzie ze świata baseballu zaczęli interesować się Jamesem. W 2002 roku Boston Red Sox zatrudnili go na stanowisku „starszego doradcy operacyjnego”, co było jego pierwszą etatową pracą od czasów fabryki fasoli z wieprzowiną. W tym samym roku Red Sox zatrudnili jednego z „uczniów” Jamesa, 28-letniego Theo Epsteina, który został najmłodszym menedżerem klubu w historii wszystkich dużych lig. W 2004 roku „przeklęty” klub wygrał World Series po raz pierwszy od 86 lat. W 2007 zwyciężył po raz kolejny. Dziś duże działy statystyczne są standardem w klubach Major League Baseball.

W 2006 roku magazyn „Time” umieścił Jamesa na swojej liście 100 najbardziej wpływowych osób świata. Teraz to piłka nożna przechodzi swoją jamesowską rewolucję.

Futbonomia

Подняться наверх