Читать книгу Hvile. Jak norweska sztuka leniuchowania uratuje nam życie - Siw Aduvill - Страница 5
ОглавлениеROZDZIAŁ 1
Organizm sympatyczny
Kościół mówi: ciało jest grzechem. Nauka mówi: ciało jest maszyną.
Reklamy mówią: ciało jest biznesem. Ciało mówi: jestem fiestą.
EDUARDO GALEANO
Latem 1975 roku ludzie masowo uciekali z plaż do sal kinowych, żeby obejrzeć film Szczęki, w tamtym czasie jeden z największych hitów w historii hollywoodzkiego kina. Miliony wolały ciemną salę kinową zamiast słonej wody i kostiumu kąpielowego, a niejeden po zobaczeniu filmu potrzebował sporo czasu, żeby odważyć się na ponowne wejście do wody. Co jest takiego przerażającego w rekinach? Krótko mówiąc: wszystko. W ciągu ponad 400 milionów lat ci rybi gangsterzy bez uszczerbku przetrwali pięć cyklów masowego wymierania, w wyniku których niemal połowa żywych istot zniknęła z powierzchni Ziemi. Nic nie wskazuje też na to, żeby w najbliższym czasie groziła im zagłada. Przeciętnemu rekinowi w ciągu całego życia potrafi wyrosnąć do 30 tysięcy zębów, podczas gdy człowiek ma ich łącznie 32. Poza operowaniem wszystkimi zmysłami, które posiadają również ludzie, rekiny potrafią wyczuwać także zmiany pola elektrycznego oraz wibracje pod powierzchnią wody. Oznacza to, że mogą wykryć bicie twojego serca nawet z dużej odległości. Ponadto rekin potrafi wyczuć pojedynczą kroplę krwi pośród aż miliona kropli wody! Pomimo wspomnianych oraz wielu innych potwornych zdolności tych zwierząt, rocznie odnotowuje się nie więcej niż 30 do 50 ataków rekinów na ludzi, z czego jedynie od 5 do 10 kończy się śmiercią człowieka. Rocznie na całym świecie więcej osób ginie z powodu alergii na orzeszki ziemne, ale można podejrzewać, że film Mordercze orzeszki atakują nie wywołałby wśród publiczności aż takiego poruszenia. Na sali kinowej widzów od prawdziwego zagrożenia oddziela przesłona fikcji. Nasz puls przyspiesza, mięśnie się napinają i wstrzymujemy oddech, ale w głębi serca wiemy, że jesteśmy bezpieczni. Kiedy jednak znajdziemy się w sytuacji realnego zagrożenia, na przykład w strefie działań wojennych, gra toczy się o znacznie wyższą stawkę.
Większość naszej wiedzy o układzie nerwowym opiera się na obserwacjach osób znajdujących się właśnie w tego rodzaju ekstremalnych sytuacjach. Jakie dokładnie zjawiska wywołują w nas strach, stawiając nasz organizm przed wyborem walki lub ucieczki? Nasz układ nerwowy można zasadniczo podzielić na układy: somatyczny i autonomiczny. Ten pierwszy jest sterowany przez nas samych, na przykład w ten sposób, że uderzam palcami w klawisze na klawiaturze i spisuję zdania, za pomocą których mogę porozumiewać się z czytelnikami w przestrzeni i czasie. Mechaniczna część tego procesu znajduje się zatem pod moją kontrolą. Kiedy jednak siedzę przy biurku, oddycham, mrugam powiekami, czuję uderzenia mojego serca oraz pulsowanie krwi w całym ciele, lub też zauważam, że mam pełny pęcherz i muszę wkrótce go opróżnić, wtedy daje o sobie znać układ nerwowy autonomiczny. Ten dzieli się z kolei na układy współczulny (inaczej: sympatyczny) oraz przywspółczulny (parasympatyczny).
Reakcja współczulna
Kiedy oglądamy Szczęki, nasz oddech przyspiesza, serce bije szybciej, a ciało się napina, mówimy wtedy o reakcji układu współczulnego. Przebiega ona mniej więcej tak: Nasze zmysły informują nas o zagrażającym niebezpieczeństwie. Mózg zaczyna produkować hormony stresu, które przygotowują organizm do odpowiedzi w formie ucieczki lub walki. Krew napływa do rąk i nóg, żeby umożliwić nam szybką reakcję. Kiedy się boimy, układ nerwowy przechodzi w stan gotowości. Z założenia jest to korzystna reakcja, ponieważ zwiększa nasze szanse na przetrwanie. W niebezpiecznej sytuacji możemy próbować uciec przed napastnikiem, uchronić się od bezpośredniego zagrożenia, biegnąc albo płynąc tak szybko, ile tylko mamy sił. Jeśli nie jest to możliwe, innym wyjściem jest walka z wykorzystaniem maksymalnej siły mięśni i zębów, przy czym rzadko możemy się pod tym względem mierzyć z innymi gatunkami. Zatem jeśli nie mamy harpuna ukrytego pod kostiumem kąpielowym, zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem jest ucieczka.
Oprócz tego ciało może zareagować również w inny sposób, który można porównać do jednoczesnego wciskania pedału gazu oraz hamulca, co prowadzi do tego, że stoimy jak sparaliżowani. Może to być korzystne wyjście na przykład dla zwierzęcia udającego martwe w spotkaniu z drapieżnikiem, którego interesuje jedynie świeże mięso i który instynktownie wyczuwa, że zjedzenie nieświeżego sushi może wpłynąć negatywnie na jego zdrowie i szanse przetrwania. Australijski opos mógłby bez trudu zgarnąć wiele statuetek Oscara za rolę martwego jak głaz. Gra tak przekonująco, że zniechęcone drapieżniki porzucają go i ruszają na poszukiwanie nowej, żywej ofiary. Pojawiają się napisy końcowe, a nasz opos wstaje, otrzepuje się i idzie dalej przed siebie. Jako ludzie bardzo rzadko świadomie korzystamy z takiego wyjścia, choć udawanie martwego mogłoby wydawać się kuszące w obliczu niektórych nudnych randek lub świątecznych przyjęć. Reakcja polegająca na zastyganiu w bezruchu w niebezpiecznej sytuacji, na przykład podczas napaści, może wiązać się z uczuciem bezsilności i czasem wręcz wywoływać wstyd z powodu tego, że się czegoś nie zrobiło. Takie uczucia mogą z kolei przerodzić się w traumę.
Zazwyczaj mówi się o reakcji układu współczulnego w odniesieniu do lęku lub stresu, ale należy podkreślić, że sami jesteśmy zdolni do wywołania w sobie pozytywnej reakcji współczulnej. Bywają sytuacje, w których aktywujemy ten rodzaj reakcji, żeby stać się gotowymi do działania, żeby dobrze się bawić albo odczuwać podekscytowanie (na przykład oglądając straszne filmy o rekinach). Niektórzy lubią stawiać sobie wyzwania w postaci intensywnych bodźców, które u innych mogłyby wywołać zawał serca. U tych, których przyciągają na przykład sporty ekstremalne, tego typu doznania wywołują pozytywny stres. Wystawianie siebie na próbę poprzez przemawianie przed dużą publicznością albo wzięcie odpowiedzialności za projekt, który jest nieco poza naszym zasięgiem, może mieć pozytywny efekt i dać nam poczucie satysfakcji. Ale sporty ekstremalne nie są dla wszystkich. Częściowo ma to związek z tym, jaki jest nasz próg wyjściowy, czyli innymi słowy to, z jakim poziomem stresu mierzymy się na co dzień. Zazwyczaj osoby żyjące w bezpiecznym otoczeniu mają większą potrzebę szukania sytuacji oraz aktywności, które dają im zastrzyk adrenaliny. Natomiast tej części społeczeństwa, która co rusz ma do czynienia z policją, żyje pod ostrzałem lub w warunkach, w których przeżycie wymaga nieustannego przebywania w stanie podwyższonej gotowości, pływanie z rekinami lub skakanie na bungee będzie się wydawało znacznie mniej atrakcyjne.
Reakcja przywspółczulna
Część przywspółczulna układu nerwowego jest odwrotnością przebywania w stanie podwyższonej gotowości. Dzięki niej oddychamy, odprężamy się, regenerujemy, trawimy jedzenie i przyswajamy sobie wrażenia. System ten odpowiada za bezpieczeństwo i zadowolenie. Wiąże się z tymi uczuciami, które towarzyszą nam, kiedy nigdzie się nie pali, klucz nie łamie się w zamku ani nie próbuje nas pożreć żarłoczny rekin. W tych warunkach odbywa się codzienna praca ciała i umysłu, jest to też nasze najważniejsze źródło dobrego samopoczucia i przynależności. Dawniej uważano, że taki stan umysłu był możliwy tylko wtedy, kiedy układ odpowiedzialny za reakcję w chwilach niebezpieczeństwa był całkiem wyłączony lub mniej aktywny. Teraz jednak wiemy już więcej o tym, w jaki sposób system ten korzysta z naturalnych substancji w mózgu, takich jak endorfiny czy dopamina, które mają związek z głęboką radością lub silnymi pozytywnymi emocjami. Kiedy w naszym ciele aktywuje się układ przywspółczulny, uczucia takie jak zaufanie czy współczucie są dla nas o wiele łatwiej dostępne, niż kiedy znajdujemy się w stanie podwyższonej gotowości.
Reakcja parasympatyczna bywa nieraz opisywana jako proces regeneracji, ponieważ odpowiada za odnowę komórek i układów w ciele. Ten proces nie zużywa zbyt wiele energii, ale żeby mógł zachodzić, musi być spełniony warunek braku zagrożenia. Otoczenie jest bardzo ważne dla układu nerwowego, ponieważ w mniej lub bardziej świadomy sposób reagujemy i odnosimy się do sytuacji, w której znajdujemy się w danej chwili. Układ przywspółczulny reaguje pozytywnie na bezpieczne otoczenie – równy i spokojny oddech, rozluźnione mięśnie, miarowe ruchy i odpoczynek. Z uwagi na to, że większość z nas żyje w środowisku pełnym bodźców, współczesny człowiek znajduje się przez znacznie więcej czasu w trybie obrony niż w trybie regeneracji. Ale możemy próbować stworzyć pozytywne, wspierające otoczenie, kładąc nacisk na to, aby oferować naszemu ciału oraz umysłowi spokój i uporządkowanie, dzięki czemu opór i potrzeba samoobrony nie będą mogły zdominować naszego życia.
Możemy oczywiście również za wszelką cenę trzymać się środowiska pełnego stresu i wyzwań. Takiego, w którym nie mamy czasu na złapanie oddechu, a nasz kalendarz jest wypełniony po brzegi zobowiązaniami. Utrzymanie takiego stanu jest możliwe przez długi czas. Jednak problemy pojawiają się natychmiast, kiedy tylko zdarzy się coś nieoczekiwanego. Musimy wtedy rzucić wszystko i skupić się na zaistniałej sytuacji. W końcu odmrożenie lodówki nie jest aż tak ważne, kiedy nagle pęknie rura albo kuchenka zajmie się ogniem. Kiedy nasz dom stoi w płomieniach, musimy zapomnieć o wszystkim innym i zmobilizować się, aby zagasić pożar. W taki sam sposób działa nasze ciało. Nie może stawiać na pierwszym miejscu trawienia ani regeneracji tkanek, gdy rozlega się alarm. W obliczu zetknięcia z zagrożeniem nawet proces rozmnażania nie ma zbyt wielkiego znaczenia. To może tłumaczyć, dlaczego tracimy ochotę na seks i intymność, kiedy mamy długą listę zadań do wykonania przed ustalonym terminem. Nie jest to może sytuacja rzeczywistego zagrożenia życia lub zdrowia, ale nasze ciało reaguje tak, jakby musiało skupić się na przeżyciu.
Trzy części mózgu
Mózg odgrywa naturalną rolę w łączeniu naszych przeżyć z reakcją naszego ciała. Zasadniczo wyróżnić można trzy części mózgu, które są związane z reakcją na stres. Pierwszą z nich jest tak zwany mózg gadzi, czyli pierwsza część mózgu, która wykształca się u człowieka. Jest on połączony z autonomicznym układem nerwowym i odpowiada za sterowanie instynktami potrzebnymi nam do przeżycia. To on kieruje reakcją ucieczki lub walki, jak również podstawowymi funkcjami ciała, takimi jak sen czy pobudzenie. Gady nie słyną z przesadnej sentymentalności. Składają jaja, które łatwo jest im porzucić, a ich świeżo wyklute potomstwo zdane jest na własne siły.
Z żywym potomstwem jest inaczej. Większość ssaków tuż po urodzeniu jest całkiem bezradna, a ludzkie zachowania musiały dostosować się w celu zapewnienia przetrwania gatunku. Musieliśmy troszczyć się o siebie nawzajem, dzięki czemu wykształciła się limbiczna część naszego mózgu. Układ limbiczny w dużym stopniu odpowiada za to, w jaki sposób interpretujemy bodźce, jak kodujemy i zapamiętujemy wrażenia zmysłowe oraz to, jak reagujemy na te wszystkie informacje. Czuwa on jednocześnie nad naszym środowiskiem wewnętrznym oraz zewnętrznym, nadając emocjonalne znaczenie wszystkiemu, co wąchamy, widzimy, słyszymy, czujemy i smakujemy. Układ limbiczny jest również siedzibą naszej inteligencji społecznej oraz emocjonalnej, odpowiadając jednocześnie za powstawanie wspomnień.
Zewnętrzną partię mózgu stanowi jego najnowsza część, zwana korą nową. W książce nazywam ją również korą przedczołową. Ta najpóźniej wykształcona partia kory mózgowej odpowiada za funkcje językowe, planowanie i rozwiązywanie problemów, a u człowieka staje się w pełni rozwinięta dopiero w okolicach 20 roku życia. Jest to ośrodek naszej racjonalności i ta część mózgu, którą aktywujemy, żeby rozwiązywać obliczenia matematyczne. Z tej właśnie części jesteśmy najbardziej dumni, do tego stopnia, że pozwalamy racjonalnemu myśleniu brać górę nad innymi formami wrodzonej inteligencji. Ale kiedy się denerwujemy albo wchodzimy w stan podwyższonej gotowości, za sterami staje mózg gadzi. Wtedy najmądrzejszym wyjściem jest zaczerpnięcie pomocy u innych części naszego umysłu. Możemy to zrobić, wyciszając się poprzez aktywowanie układu przywspółczulnego. Wtedy ciało wysyła do mózgu sygnał, że w pobliżu nie ma tak naprawdę płetwy rekina, więc nie ma potrzeby produkować hormonów stresu.
Powrót na start
Jeśli jesteś sikorką bogatką, musisz uważać na kota, który czuwa i wpatruje się w gniazdo. Jeśli jesteś wiewiórką, musisz umieć czmychnąć szybko na drzewo, kiedy zmierza ku tobie ujadający pies. W świecie, w którym wszyscy zjadają wszystkich, na przykład na sawannie lub w lesie, reakcja na stres uaktywnia się każdego dnia. W odpowiedzi na pojawienie się bezpośredniego zagrożenia zwierzę walczy lub ucieka przed napastnikiem – po czym jest w stanie niemal natychmiast przestawić swój układ nerwowy w normalny tryb. My jako ludzie mamy skłonność do wpadania w stan przewlekłego stresu bez możliwości pozbycia się z naszej krwi substancji chemicznych odpowiedzialnych za stres lub przywrócenia aktywności układu przywspółczulnego. W efekcie ta łatwo aktywizująca się reakcja na stres, która wpędza nas w stan podwyższonej gotowości, staje się szkodliwa dla naszych narządów i całego organizmu. Przykładem może być hormon stresu kortyzol, który jest użyteczny w przypadku krótkotrwałej reakcji obronnej, ponieważ aktywizuje między innymi tłuszcze oraz cukry, które dają nam energię. Jednak długotrwale podwyższony poziom kortyzolu może prowadzić do uszkodzeń układu odpornościowego, narządów oraz funkcji poznawczych. Reakcja walki lub ucieczki jest w każdej chwili w pogotowiu. Ma to swoją pozytywną stronę, bo zwiększa nasze szanse przeżycia. Ale ponieważ wiemy, że przedłużone trwanie w tym stanie ma wysoką cenę, możemy spróbować świadomie odwrócić ten proces. Może nam w tym pomóc pewien szczególny nerw.
Nerw błędny
Nerw błędny jest najdłuższym nerwem czaszkowym i jednym z głównych składników układu nerwowego przywspółczulnego. Zaczyna się wewnątrz mózgu, następnie biegnie przez szyję, dalej przełykiem mija serce i płuca, a później zmierza ku żołądkowi, wątrobie, nerkom, nadnerczom i jelitom. Kieruje on naszym przełykiem (na spółkę z nerwem językowo-gardłowym) i strunami głosowymi, a także wpływa na przesyłanie impulsów z płuc, serca, żołądka i jelit. To, że nerw błędny oddziałuje na tak liczne części naszego organizmu, ma związek z tym, że błądzi po naszym ciele, wiążąc ze sobą wszystkie jego partie. Pojęcie napięcia (łac. tonus) stosowane jest do opisywania skuteczności działania nerwu błędnego. Mierzone jest poprzez śledzenie rytmu serca w odniesieniu do oddechu. W praktyce rytm serca przyspiesza nieco podczas wdychania, a podczas wydychania zwalnia. Duże zróżnicowanie między wdechem a wydechem powoduje większe napięcie nerwu błędnego, dzięki któremu potrafimy się skuteczniej wyłączyć i łatwiej aktywować odpowiedź układu przywspółczulnego.
Opisany proces sprawia, że wiele układów w ciele funkcjonuje znacznie lepiej. Niektóre badania sugerują, że wysokie napięcie nerwu błędnego wiąże się z lepszą regulacją poziomu cukru we krwi i spadkiem ryzyka zawału lub chorób naczyniowych dzięki obniżeniu ciśnienia krwi. Może ono być również korzystne dla systemu trawiennego, ponieważ usprawnia produkcję enzymów w układzie pokarmowym. Przewlekłe stany zapalne oraz ból, długotrwały i silny stres, dolegliwości emocjonalne, takie jak trauma, samotność czy depresja – wszystkie związane są z niską skutecznością działania nerwu błędnego. Ponieważ w pewnym sensie wędruje on przez całe nasze ciało, mamy wiele możliwości oddziaływania na niego. Joga, medytacja czy też odpoczynek mają dobry wpływ na zmienność rytmu serca (czyli wspomniane zróżnicowanie między wdychaniem a wydychaniem). Okazuje się, że również w tym kontekście śmiech jest najlepszym lekarstwem, ponieważ automatycznie angażuje on żołądek, płuca, struny głosowe i przeponę. Nucenie i śpiew wpływają na tę część nerwu, która wędruje poprzez szyję i przełyk. Kto wie, być może śpiew występuje we wszystkich kulturach, ponieważ instynktownie wyczuwamy, że wywołuje spokój i jako czynność, która może być wykonywana z innymi, nawet samo w sobie daje poczucie przynależności do wspólnoty?
Jak się dowiedzieliśmy z tego rozdziału, aktywacja układu nerwowego współczulnego gwarantuje nasze przetrwanie, a nasze ciało odpowiada najlepiej jak potrafi, aby ochronić nas przed niebezpieczeństwem i groźnymi sytuacjami. Zobaczyliśmy także, że bycie w stanie nieustannego napięcia odbija się prędzej czy później na naszym zdrowiu. Ogromna ryba z tysiącami zębów dla większości z nas stanowi mniej realne zagrożenie niż niefortunny uszczerbek na zdrowiu wywołany chronicznym stresem. Największą wartość dla człowieka ma stan regeneracji, który możemy osiągnąć, odpoczywając, dlatego warto byłoby się zastanowić nad tym, w jaki sposób sprawić, aby stał się on dla nas normą. Z uwagi na to powinniśmy nauczyć się sposobów wychodzenia ze stanu podwyższonej gotowości, abyśmy mogli zmienić biochemię naszego ciała i doświadczyć poczucia spokoju, przynależności i troski. Oto samo sedno odpoczynku.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki