Читать книгу Tezeida - Stanisław Stabryła - Страница 8

Rozdział 2

Оглавление

Wieczorem, gdy upał znacznie już zelżał, Ajtra wyszła z pałacu, chcąc przespacerować się po ulicach, które o tej porze rozbrzmiewały gwarem rozmów i muzyką dobiegającą z otwartych drzwi i okien licznych winiarni i gospód. Często urządzała sobie takie samotne wieczorne przechadzki po to, aby przed snem zaczerpnąć chłodnego powietrza, dzisiaj jednak wolała nie zostawać wieczorem w pałacu, żeby nie patrzeć, jak Tezeusz sposobi się do wyprawy, której była przeciwna z całego serca.

Skierowała się w stronę portu, który Trojzeńczycy nazywają Kelenderis, przeszła przez bramę miejską i minęła wzniesioną zaraz za murami starą świątynię Posejdona Fytalmiosa. Według legendy opowiadanej w Trojzenie, bóg morza, niegdyś zagniewany na mieszkańców miasta, zalał całą krainę słoną wodą, powodując straszliwy nieurodzaj i głód. Po długim czasie, ubłagany ofiarami i modłami Trojzeńczyków, którzy przystąpili do wzniesienia mu świątyni, przyrzekł, że już nigdy więcej nie zatopi swoimi wodami ich ziemi.

Minąwszy świątynię Posejdona, Ajtra zeszła na placyk nazywany Genetlion, Miejscem Narodzin, gdyż tutaj przychodziły rodzące kobiety, aby w maleńkiej świątyni Hery-Opiekunki Porodów wydać na świat potomstwo. Tutaj właśnie, w niewielkiej komnacie na tyłach świątyni, blisko dwadzieścia lat temu Ajtra urodziła Tezeusza, który był dzisiaj już dorosłym mężczyzną i właśnie zamierzał opuścić rodzinny dom. Ajtra weszła do świątyni oświetlonej wewnątrz kilkoma kandelabrami i usiadła na kamiennej ławie w pobliżu posągu bogini. Była zupełnie sama i mogła się teraz bez przeszkód zagłębić we wspomnieniach dawnych wydarzeń, które się złożyły na jej życie.

Pitteus, który wcześnie owdowiał i nie miał ochoty powtórnie się ożenić, sam zajmował się jej wychowywaniem od najmłodszych lat. Jeszcze zanim skończyła szesnasty rok życia, ojciec zaręczył ją z Bellerofontem, królewiczem korynckim, synem króla Glaukosa. Wkrótce jednak Bellerofonta spotkało nieszczęście. Oto strzelając dla zabawy z łuku, zabił przypadkiem swego brata Deliadesa i został na zawsze wygnany z Koryntu. Znalazł wówczas schronienie na dworze króla Tirynsu Projtosa. Kiedy jednak zakochała się w nim bez wzajemności żona Projtosa, Steneboja, król wysłał go z Tirynsu do swego teścia Jobatesa z listem, w którym polecał mu zgładzić młodzieńca. Jobates zamierzał spełnić życzenie zięcia, każąc Bellerofontowi wykonać kilka śmiertelnie niebezpiecznych zadań.

Tymczasem Pitteus i Ajtra po pewnym czasie stracili nadzieję, że Bellerofont kiedykolwiek powróci z wygnania, i zerwali zaręczyny. Nie było jednak innego kandydata do ręki Ajtry, mimo że Pitteus nie ustawał w poszukiwaniu dla niej odpowiedniego męża. Aż wreszcie pewnego razu, gdy Ajtra przekroczyła już dwudziesty rok życia, do Trojzeny przyjechał sławny król Aten, Ajgeus, aby zasięgnąć rady Pitteusa, który uchodził w całej Helladzie za wielkiego mędrca. Ajgeus wracał właśnie z Delf i chciał się za wszelką cenę dowiedzieć, co oznacza odpowiedź wyroczni Apollona na pytanie, kiedy wreszcie zostanie ojcem.

– Nie rozwiązuj pełnego bukłaka, zanim nie dotrzesz do Aten! – odpowiedział ustami Pytii Apollo.

Ajgeus nie zrozumiał słów wyroczni, ale gdy je powtórzył Pitteusowi, ten od razu pojął, w czym rzecz. W czasie wieczerzy upił Ajgeusa i polecił Ajtrze, by zwabiła go do swojej sypialni. Ajtra nie zamierzała sprzeciwiać się woli ojca, tym bardziej że przystojny i postawny Ateńczyk wydawał się jej bardzo pociągający. Wprawdzie już dawno zapomniała o Bellerofoncie, z którym niegdyś była zaręczona, ale wciąż jeszcze pozostawała dziewicą, aż do owej nocy, gdy przyjęła w swoim łożu Ajgeusa.

Dziwna to była noc. Kiedy oboje już zaspokoili swoje pożądanie i zasnęli, Ajtrze zjawiła się we śnie bogini Atena i kazała jej udać się na małą wyspę Sfajrię leżącą w pobliżu lądu i złożyć tam ofiarę na grobie herosa Sfajriosa, który niegdyś był rzekomo woźnicą Pelopsa. Pod wpływem tego snu Ajtra podniosła się z łoża, zostawiła śpiącego Ajgeusa, poszła samotnie na wybrzeże i przeprawiła się niewielką łódką na wyspę. Zaraz po wylądowaniu odnalazła grobowiec Sfajriosa, herosa eponima wysepki, i złożyła mu jako libację wino przywiezione z pałacu.

Zaledwie skończyła obrzędy, gdy poczuła nagle, że obejmują ją potężne ramiona, i zanim zdążyła krzyknąć z przestrachu, została zniewolona przez kogoś tak niezwykle silnego, że na nic by się nie zdał jakikolwiek opór. Nie mogła dostrzec w ciemności twarzy gwałciciela, słyszała tylko jego przyspieszony oddech.

– Czy wiesz, kim jestem, Ajtro? – dobiegł głęboki głos podobny do grzmotu.

– Nie – wyszeptała z przerażeniem.

– Ten chłopiec, którego poczniesz w swoim łonie, będzie synem boga mórz, Posejdona. Teraz już wiesz, kto cię posiadł?

– Tak, panie.

Po chwili ogromna postać zniknęła w mroku i Ajtra została sama. Leżała na wznak w głębokiej, wilgotnej trawie i czekała, aż minie jej bliska omdleniu słabość. Później wstała, podniosła z ziemi szatę, którą z niej zerwał Posejdon, i ruszyła w kierunku wybrzeża, gdzie stała jej łódka.

Gdy wróciła rankiem do pałacu, domownicy byli już mocno zaniepokojeni jej długą nieobecnością. Wymyśliła naprędce jakiś pretekst i poszła wprost do swojej komnaty. Ajgeus już nie spał, czuł się dość podle, niewiele pamiętał z ubiegłej nocy, prócz tego, że pozbawił ją dziewictwa.

– Posłuchaj, Ajtro – powiedział, ujmując ją za rękę. – Będę musiał jeszcze dzisiaj odpłynąć do Aten, aby zdążyć na święto ku czci Ateny, patronki miasta, które nie może się przecież odbyć pod nieobecność króla. Kiedy po dziewięciu miesiącach urodzisz syna, nie pozbywaj się go z domu, lecz razem z Pitteusem wychowujcie go w tajemnicy, nikomu nie zdradzając, czyim jest dzieckiem. Strzeżcie go jak oka w głowie!

– Czego się obawiasz, Ajgeusie? – zapytała ze zdziwieniem Ajtra.

– Widzisz, Ajtro, gdyby moi bratankowie, Pallantydzi, dowiedzieli się, że to mój syn tutaj przebywa, nie wahaliby się go porwać i zamordować, aby się zemścić na mnie!

– Czy nie byłoby bezpieczniej ukrywać go w twoim pałacu w Atenach?

– Nie, nie mam zaufania do mojej służby.

Odjeżdżając z Trojzeny wczesnym popołudniem, serdecznie żegnany przez Pitteusa, Ajgeus poprosił Ajtrę, aby mu towarzyszyła do portu. Po drodze kazał woźnicy skręcić w kierunku Hermiony i zatrzymać się w pobliżu skał, które ciągnęły się aż do samego wybrzeża. Oboje poszli do miejsca niewidocznego z drogi i Ajtra jeszcze raz uległa tam Ajgeusowi. Później król odpasał miecz i wydobył z torby piękne skórzane sandały, zawinął je razem z mieczem w duży kawałek płótna, po czym wsunął głęboko pod skałę zwaną Ołtarzem Silnego Zeusa.

– Zapamiętaj to miejsce, Ajtro – powiedział, wskazując ręką. – Kiedy nasz syn dorośnie i będzie miał dość siły, aby odsunąć tę skałę, odnajdzie moje sandały i miecz, który odziedziczyłem po moim dziadku Kekropsie, królu Aten. Dopiero wtedy pozwól mu wybrać się do Aten na spotkanie ze mną.

Wrócili do powozu, i wkrótce dotarli do portu, gdzie czekał na Ajgeusa jego statek, którym miał wrócić do Aten. Ajtra, oparta o drewnianą poręcz pomostu, długo patrzyła na odpływający okręt i zastanawiała się, czy jeszcze kiedyś w życiu ujrzy Ajgeusa. Kiedy statek zniknął za linią horyzontu, powoli zeszła z pomostu, wsiadła do powozu i ruszyła w powrotną drogę.

W świątyni Hery robiło się coraz mroczniej. Kolejno gasły kandelabry, aż wreszcie, zanim dopaliły się w nich ostatnie lampy oliwne, Ajtra wyszła na plac, po którym przechadzała się tylko jakaś samotna para. Była już najwyższa pora, by odsunąć od siebie wspomnienia i wracać do pałacu.

Tezeida

Подняться наверх