Читать книгу Tak trzymać tom 1: Wiatr od lądu - Stanisława Fleszarowa-Muskat - Страница 7

IV

Оглавление

Najpierw trzeba było zrobić coś z kuferkiem. Nie mógł go stale nosić ze sobą, pilnować podczas roboty, nie spuszczać z niego oka; zaczęto się już śmiać z niego i przygadywać mu, że chyba chowa w nim skarby. Chował skarby, wciąż jeszcze nie potrafił inaczej myśłeć o swoich pocerowanych koszulach, ale musiał się z nimi rozstać, nie było na to rady.

Seweryn i chłopcy nie zaproponowali mu już po raz drugi, żeby schował kuferek pod łodzią. Starał się wmówić w siebie, że sami nie są pewni swoich rzeczy. Wieś pełna była ludzi, pochodzących nie wiadomo skąd, nie znających się wzajemnie, a więc także nie hamowanych w swoich poczynaniach najprostszymi zasadami współżycia. Co dnia i co nocy połączone ze sobą źle pasującymi zderzakami wagony Cesarstwa Niemieckiego, c.k. monarchii Austro-Węgier i Królestwa Kongresowego wyrzucały na gdyńskim dworcu setki mężczyzn, przygnanych tu nadzieją zarobku, a jeśli towarzyszyła im jeszcze jakaś inna, wznioślejsza nadzieja, nie zawsze mieli możliwość o niej pamiętać. O wszystko było tu trudno, wszystkiego za mało, tylko ludzie dopisali w nadmiarze.

Mieszkańcy słomą krytych chałup i ci z pięknych murowanych pensjonatów na Kamiennej Górze jeździli do Gdańska i Wejherowa po kłódki i zamki, których tu przedtem nikt nie używal.

Tak trzymać tom 1: Wiatr od lądu

Подняться наверх