Читать книгу Klątwa Parmenidesa - Tadeusz Bartoś - Страница 6

Czy nieistniejące nie istnieje i nie może być? Czy nie jest coś, co być może?

Оглавление

„Aporie” Zenona wciąż czekają na przezwyciężenie. Jeśli rzeczywiście tak jest, to zenoniański logos stanowi szczyt, na jaki wzniosła się teoria rozumu, i może jest najwyższym osiągnięciem greckiej racjonalności4.

Giorgio Colli

Nietzsche posiadał właściwości, które mogłyby nam ułatwić stosowne podejście do tego problemu: pasjonował się kwestią poznania, miał natchnioną zdolność zgłębiania greckości, pociągały go niekonformistyczne punkty widzenia. Należało oczywiście wedrzeć się z nimi do zaryglowanego skarbca, umieć przedostać się do świętego kręgu osobowości Parmenidesa. Nietzschemu się to nie udało, ponieważ całkowicie nie miał na to ochoty. A zrozumiałby, że dialektyka nie pojawiła się w Grecji wskutek wyczerpania się życia, tylko przeciwnie, wskutek jego nadmiernej bujności, wskutek przekształcenia się jego ekspresji, które było procesem podobnym do przekształcenia się archaicznej rzeźby5.

Giorgio Colli

Uczulam na ten tekst. Przestrzegam przed nim. To jest tekst widziadło. Ni to żart, ironia, ni to poważne. Męczy mnie parmenidejski potwór. Duch jego przeogromny. Upiór. Nieustępliwy, nieznośny młot tautologii. Co jest, to jest, co nie jest – nie jest. To bolesna, niedająca się zagoić rana.

* * *

Pytanie to żywioł filozofii. Trwanie w zapytywaniu – wielokrotnie powracająca idea Martina Heideggera – ma swój pierwowzór w stylu dociekań platońskich dialogów, gdzie wnikliwość poszukiwań, wielostronność, częsta niekonkluzywność, także próba podważania własnych najgłębszych przekonań, są elementami metody.

Kiedy Kritiasz w platońskim dialogu Charmenides, prowadzony w majeutycznym procesie przez Sokratesa, rodzi już piątą definicję rozwagi (sofrosyne), ten mu odpowiada:

Wiesz, Kritiaszu, ty się tak do mnie odnosisz, jakbym ja mówił, że sam dobrze wiem to, o co pytam, i jeżeli tylko zechcę, zgodzę się z tobą. A to nie tak jest – ja przecież za każdym razem szukam razem z tobą, tego, co przed nami; szukam bo sam nie wiem, jak to jest6.

Czy może być trafniejsze sformułowanie rzetelnej rozmowy: „Szukam, bo sam nie wiem, jak to jest”? Pytający stawia pytania, bo nie wie, nie zna z góry odpowiedzi. Albo inaczej: zawiesza pochopne odpowiedzi, bo one bywają niekiedy jedynie powierzchnią rzeczy7.

A jednak nie każde pytanie niesie ocalenie. Jest taki ich gatunek, który bezbłędnie, „w ciemno”, jak automat, mechanicznie, prowadzi do ciągle tych samych odpowiedzi. Zamyka w rozwiązaniach, które niczego nie rozwiązują. Skraca drogę dociekania tak, że ona sama znika, przygnieciona ciężarem serwowanych konkluzji. Pytania to potęga! Ożywiają, podnoszą myśl z uśpienia, budzą dociekliwość, nieustępliwość. Tak być może. Chyba że jakieś szczególne pytania nie chcą pytać, lecz łakną szybkich odpowiedzi, by zamknąć kwestię. One też mają wielką moc. Dławią ruch myśli w kokonie banałów.

* * *

Postawiono przed nami wymagające zadanie, mamy pytać o „możliwe – niemożliwe”. Pytamy więc najpierw o siłę tego pytania. Jaką moc niesie ono w sobie? Czy jest początkiem ruchu myśli, który trwa, czy może popycha do szybkiego rozwiązania? Odpowiedź skrywa się w nas.

„Możliwe” – to znaczy „coś, co może być”. „Niemożliwe” – przeciwnie. Pytamy więc właściwie o „być albo nie być”. Móc być, nie móc być. Pytamy o istnienie. Formuła Parmenidesa to zapewne pierwsza radykalna próba problematyzacji tej kwestii:

Istniejące istnieje i nie może nie istnieć, nieistniejące nie istnieje i nie może istnieć.

Inne tłumaczenie brzmi dobitniej:

JEST jest, NIE JEST nie jest (scil. możliwe)8.

A więc jeśli istnieje, to musi istnieć, a jeśli nie istnieje, to musi nie istnieć (jest niemożliwe). O nieistniejącym, wyjaśnia Parmenides, ani myśleć, ani mówić nie sposób. W świecie myśli Parmenidejskiej z pary pojęć „możliwe – niemożliwe” pozostaje nam tylko to drugie, niedopuszczające alternatywy, kategoryczne.

Paralelną do pary „możliwego i niemożliwego” jest „niekonieczne – konieczne”. „Możliwe” jest ex definitione „niekonieczne”, „niemożliwe” zaś w swej nieustępliwej kategoryczności nazwać można bez uszczerbku dla zdrowego rozsądku rodzajem konieczności. Inne bliskoznaczne pola znaczeniowe to, dla przykładu: blokada, obstrukcja, stupor, aporia, obstinatio. Tu moment na kiepski, z natury rzeczy, żart filozoficzny: koniecznym bytem jest absolut – może więc istotną charakterystyką absolutu jest niemożliwość, niemożność, impotentia? Zatrzymanie, zamknięcie, stupor właśnie. Na razie to tylko gra słowami. Chyba że w słowach dojrzeć przyjdzie nam coś więcej niż słowa. A to klątwa Parmenidesa właśnie.

Z problematyką eleackich zagadek zmagał się Platon. Spór z tym prawdziwym crux philosophorum zdecydował w pewnej mierze o kierunku ewolucji jego dociekań. Do dziś stanowi on ożywcze źródło paradoksów. Jak bowiem pogodzić się z następstwem tezy, że tylko istniejące istnieje, a nieistniejącego nie ma i nie da się o nim ani mówić, ani myśleć. Uderza ono w całe nasze życiowe doświadczenie, głosi bowiem, że istnieje tylko jeden wieczny i niezmienny byt. Jak to możliwe? Otóż dwóch istniejących wymagałoby czegoś pomiędzy, czegoś nieistniejącego, a tego jak wiadomo nie ma; podobnie niemożliwa jest zmiana, w co bowiem może zmienić się istniejące – jedynie w nieistniejące, a nieistniejącego nie ma i być nie może. Wreszcie ów jeden i niezmienny byt musi być wieczny. Czasowość oznacza „przed” i „po”, a co może być przed lub po istniejącym? Nieistniejące – którego nie ma9.

Klątwa Parmenidesa

Подняться наверх