Читать книгу Mróz - Thomas Bernhard - Страница 6

DZIEŃ PIERWSZY

Оглавление

Praktyka szpitalna studenta medycyny nie polega przecież tylko na przyglądaniu się skomplikowanym operacjom jelit, na unieruchamianiu płuc i odpiłowywaniu nóg, nie polega doprawdy tylko na zamykaniu oczu zmarłym i wyciąganiu dzieci na świat. Praktyka szpitalna to nie tylko rzucanie przez ramię do emaliowanego wiadra odpiłowanych, w całości lub w połowie, nóg i rąk. Nie polega też na ciągłym dreptaniu za ordynatorem, asystentem i asystentem asystenta, na wleczeniu się w ogonie obchodu. Nie może też polegać jedynie na mamieniu wyssanymi z palca faktami, na tym, że mówię: „Ropa po prostu rozpuści się w pańskiej krwi i będzie pan zdrów”. Ani na setce innych kłamstw. Nie tylko na tym, że mówię: „Wszystko będzie w porządku” – kiedy nic już nie będzie w porządku. Praktyka szpitalna studenta medycyny to przecież nie tylko okazja, żeby nauczyć się rozcinania i zszywania, podwiązywania i wytrzymywania. Praktyka szpitalna musi liczyć się też z pozacielesnymi faktami i możliwościami. Moja misja, polegająca na obserwowaniu malarza Straucha, zmusza mnie do zajmowania się takimi pozacielesnymi faktami i możliwościami. Do badania czegoś niezbadanego. Do odkrywania tego czegoś aż po pewien zdumiewający stopień możliwości. Jak odkrywa się spisek. A może wszak być, że pozacielesność, przez co nie mam na myśli duszy, że to, co jest pozacielesne, nie będąc duszą, o której nie wiem, czy istnieje, po której spodziewam się jednak, że istnieje, że to liczące sobie tysiące lat przypuszczenie jest liczącą sobie tysiące lat prawdą; może przecież być, że z bezcielesności, z tego mianowicie, co pozbawione komórek, wywodzi się wszystko, nie zaś na odwrót i nie tylko jedno z drugiego.

Mróz

Подняться наверх