Читать книгу Bzyczące - Thor Hanson - Страница 9

Wprowadzenie
Szum wokół pszczół

Оглавление

Słuchać w półśnie, aż zmysłów gwar i szum

Ucichnie, a z ciszy przypłynie tłum

Brzęczących pszczół, miękkiego roju pieśń[2].

William Wordsworth, Oda do wiosny, 1817

Większość ludzi podejrzliwie traktuje zwierzęta posiadające egzoszkielet. Sam widok insektów i innych stawonogów budzi w ludzkim mózgu reakcję lękową widoczną podczas badań tomografem. Często równocześnie rozświetlają się synapsy związane z odrazą. Zdaniem psychologów te odczucia to wrodzona ewolucyjna reakcja na coś, co może ugryźć, użądlić lub przenieść chorobę. Niepokoi nas też uderzająca odmienność tych kruchych organizmów złożonych z segmentów: nawet z bezpiecznej odległości wiemy, że gdy na nie nadepniemy, rozlegnie się przyprawiający o mdłości chrzęst. Ssaki takie jak my należą do kręgowców, które bardzo przyzwoicie ukrywają swój szkielet, czyli układ kostny, wewnątrz ciała. Technicznie rzecz biorąc, wystawienie twardych elementów na zewnątrz być może jest lepszą strategią ewolucyjną – w końcu stawonogi mają nad kręgowcami przewagę liczebną w stosunku dwudziestu do jednego. Mimo to posiadacze egzoszkieletów budzą w ludziach grozę, zwłaszcza że często są też wyposażeni w oczy fasetkowe, chwiejące się czułki oraz mnóstwo odnóży wydających chroboczący dźwięk podczas ruchu. Doskonale o tym wiedzą twórcy filmów, dlatego też Ridley Scott wzorował przerażające potwory z Obcego na owadach i morskich bezkręgowcach, nie na szczeniaczkach, a najstraszniejszym stworem we Władcy pierścieni nie był podobny do świnki ork czy troll jaskiniowy, lecz gigantyczna pajęczyca Szeloba. Nawet profesjonaliści bywają przewrażliwieni na tym punkcie. Znany entomolog Jeffrey Lockwood w swojej książce Zakażony umysł (The Infested Mind) wyznał, że porzucił pracę naukową – a następnie przeniósł się na wydział filozofii – po tym, jak podczas badań nagle obsiadł go nieprzebrany rój koników polnych.

Nasze interakcje ze stawonogami najczęściej kończą się machaniem rękami, a nawet wezwaniem odpowiednich służb. Wyjątek robimy zazwyczaj tylko dla robali, które wcale nie wyglądają jak robale – motyli zachwycających pięknymi kolorowymi skrzydłami, gąsienic radośnie wędrujących w swoich puchatych futerkach, biedronek uwielbianych za nieodparty urok. Lubimy też świerszcze, ale zapewne dlatego, że ich muzyki można słuchać z oddali w letni wieczór bez konieczności oglądania samych grajków. Natomiast z punktu widzenia gospodarki przydatne są jedwabniki, które wytwarzają cenne włókna, oraz małe azjatyckie czerwce, którym zawdzięczamy całą światową produkcję szelaku. Jednak tak naprawdę nasze podejście do owadów chyba najlepiej definiują globalne wydatki na pestycydy, które obecnie sięgają sześćdziesięciu pięciu miliardów dolarów rocznie.


Ryc. I.1. Lęk człowieka przed stawonogami znajduje odzwierciedlenie w wielu opowieściach, począwszy od biblijnej szarańczy przez Kafkowskiego żuka aż po koszmary przedstawione na okładkach popkulturowych czasopism z lat dwudziestych XX wieku. Wikimedia Commons.

Na tle tej powszechnej niechęci stosunek ludzi do pszczół jest zaskakująco pozytywny, mimo że wcale nie ukrywają one swojej inności – mają wielkie, wyłupiaste oczy, dwie pary błoniastych skrzydeł oraz pokaźne czułki. Do tego młode pszczoły wylęgają się w postaci wijących się larw, a po osiągnięciu dojrzałości niektóre gatunki roją się w liczbie dziesiątek tysięcy osobników, z których każdy może boleśnie użądlić. Krótko mówiąc, wyglądają dokładnie tak jak owady, których powinniśmy się bać. Tymczasem na przestrzeni wieków ludzie na całym świecie przezwyciężali lub ignorowali ten lęk, by nawiązać więź z pszczołami: obserwowali je, śledzili, oswajali, badali, pisali o nich wiersze i opowiadania, a nawet oddawali im cześć. Żadna inna grupa owadów tak się do nas nie zbliżyła, żadna nie stała się bardziej niezbędna ani nie jest bardziej szanowana.


Ryc. I.2. Pszczoły, ule i ludzie pojawiali się razem na malowidłach naskalnych od tysiącleci, czasami w dosłownym przedstawieniu polowania na miód, ale też i w symbolicznej formie. Tu kobieta wybierająca miód z gniazda pszczół na drzewie. Cuevas de la Araña, okolice Walencji, Hiszpania (8000–6000 p.n.e). Wikimedia Commons.

Nasza fascynacja pszczołami sięga głęboko w czasy prehistoryczne, kiedy to pierwsi Hominini przy każdej możliwej okazji usiłowali dostać w swoje ręce słodki dopalacz w postaci miodu. Migrując po całym globie, poszukiwali tego rarytasu, okradając pszczoły miodne, a także mnóstwo innych mniej znanych gatunków. Artyści epoki kamienia łupanego uwieczniali te starania w malowidłach naskalnych od Afryki i Europy po Australię, przedstawiając łowy z użyciem wysokich drabin i pochodni, a czasami wymagające niebezpiecznej wspinaczki. Dla naszych przodków wartość miodu równoważyła wysiłek i ryzyko kilku nieprzyjemnych użądleń.

Po łupieniu dzikich kolonii owadów przejście do zorganizowanego pszczelarstwa było logicznym krokiem niemalże wszędzie tam, gdzie ludzie zakładali osady rolnicze. Archeolodzy odnaleźli skorupy oblepione pszczelim woskiem w dziesiątkach neolitycznych gospodarstw w całej Europie, na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej, niektóre pochodzące sprzed ponad ośmiu i pół tysiąca lat. Nie wiemy dokładnie, gdzie i kiedy pierwszy pszczelarz przeniósł rój do ula, lecz z całą pewnością Egipcjanie opanowali tę sztukę do perfekcji przed trzecim tysiącleciem przed naszą erą, hodując pszczoły w długich glinianych tubach, a nawet transportując je w górę i dół Nilu zależnie od harmonogramu upraw i pór kwitnienia. Ludzie zaczęli zajmować się pszczołami na długo przed tym, nim udomowili konie, wielbłądy, kaczki czy indyki, nie wspominając o tak popularnych uprawach, jak jabłka, owies, gruszki, brzoskwinie, groch, ogórki, arbuzy, seler, cebula czy kawa. Udomowienie przebiegało równolegle w odległych miejscach – Indiach, Indonezji i na półwyspie Jukatan, na którym majańscy bartnicy rozwinęli tradycję opieki nad „królewskimi paniami”, tropikalnym gatunkiem pszczół, które nie posiadają żądła, co jest bardzo miłe z ich strony. Zanim Hetyci przejęli rządy nad zachodnią Azją, pszczelarstwo zostało uświęcone prawem, a człowiek przyłapany na podbieraniu miodu mógł spodziewać się srogiej grzywny w wysokości sześciu srebrnych szekli. Grecy uchwalili podatki od miodu oraz nakazali zachowanie co najmniej dziewięćdziesięciometrowej odległości pomiędzy konkurencyjnymi pasiekami. Interes okazał się tak dochodowy, że zainspirował produkcję wyszukanych podróbek. Herodot pisał o przekonująco słodkim i gęstym substytucie wytwarzanym z „pszenicy i owoców tamaryszku”. Na przestrzeni wieków produkowano wiele tańszych alternatyw w postaci lepkich syropów warzonych z daktyli, fig, winogron i różnych żywic, lecz miód zajmował wiodącą pozycję aż do nastania epoki cukrów rafinowanych.

To, co zaczęło się od pierwotnej chętki na słodycze, rozwinęło się znacząco, gdy ludzie odkryli kolejne zastosowania dla produktów pochodzących z ula. Miód zmieszany z wodą i poddany fermentacji wkrótce dostarczył dodatkowej pokusy w postaci smacznego i niezawodnego środka odurzającego. Naukowcy uznają miód pitny za jeden z najstarszych napojów alkoholowych. Warzono go i spożywano w różnych wariantach przynajmniej od dziewięciu tysięcy lat, a zapewne nawet dłużej. Pijacy w starożytnych Chinach gustowali w wersji doprawionej ryżem oraz owocami głogu, Celtowie wzbogacali swój trunek orzechami laskowymi, natomiast Finowie preferowali posmak cytryny. W Etiopii nadal popularny jest napitek doprawiony gorzkimi liśćmi szakłaku. Jednak chyba najmocniejsze miody pitne powstawały w lasach deszczowych Ameryki Środkowej i Południowej, gdzie Majowie i różni szamani plemienni wytwarzali napój halucynogenny zaprawiany korzonkami i korą o właściwościach narkotycznych. Zresztą wszelkiej maści uzdrowiciele od dawna uznawali dobroczynne działanie pszczelich produktów, zalecając miód, również pitny, woskowe maści, propolis (inaczej kit pszczeli, czyli żywiczna substancja zbierana z pąków roślin przez niektóre pszczoły do budowy uli), a nawet jad, do leczenia różnych dolegliwości. Syryjskie dzieło z XII wieku, zatytułowane Księga medykamentów, stanowiące kompendium leków świata antycznego, zawiera tysiąc receptur, z których ponad trzysta pięćdziesiąt ma w składzie produkty pszczele. Anonimowy autor posunął się nawet do stwierdzenia, że woda miodowa jest niezbędnym codziennym środkiem wzmacniającym (gdy się ją zmiesza w odpowiednich proporcjach z winem oraz jedną drachmą nasion anyżu i rozgniecionych ziaren pieprzu).

Jednym słowem, historyczka Hilda Ransome nie przesadziła, pisząc o pszczołach: „Nie da się przecenić ich roli w historii człowieka”. Gdyby jednak słodycz, alkohol i właściwości lecznicze okazały się niewystarczające, to przypomnijmy, że pszczoły odegrały ważną rolę również w oświecaniu. Od czasów prehistorycznych po nastanie epoki industrialnej większość metod rozpraszania ciemności wiązała się ze sporą ilością wywołującego kaszel dymu – z ogniska, pochodni czy prostych lamp, kopcących potwornie podczas spalania oleju rybiego lub tłuszczu zwierzęcego. Tylko wosk pszczeli palił się czystym, stabilnym płomieniem, roztaczając przyjemny zapach. Przez całe tysiąclecia noc w noc rozjaśniał świątynie, kościoły i zamożne domostwa. Wosk posiadał wiele innych zastosowań – od impregnacji przez balsamowanie po metalurgię – lecz produkcja świec stworzyła nienasycony popyt, przez który częstokroć uznawany był za najcenniejszy produkt pszczeli. Gdy Rzymianie podbili Korsykę w II wieku przed naszą erą, wzgardzili słynnym miodem z wyspy na rzecz trybutu płaconego wyłącznie w wosku – w ilości aż dziewięćdziesięciu ton rocznie. Co więcej, skrybowie oraz urzędnicy nadzorujący pobieranie tej daniny zapewne prowadzili zapiski dzięki kolejnej innowacji, którą zawdzięczamy pszczołom: pierwszej na świecie wymazywalnej powierzchni. Bowiem na długo przed wynalezieniem tablicy korzystano z pokrytych woskiem tabliczek, na których pisano za pomocą rylca. Łatwo się je przechowywało i transportowało, a następnie można je było podgrzać, wygładzić i użyć ich ponownie.


Ryc. I.3. Aptekarz przedstawiony w tym arabskim tekście z XIII wieku przyrządza popularne panaceum na osłabienie i brak apetytu według receptury, która zawiera takie składniki, jak miód, wosk pszczeli i ludzkie łzy. Abdullah ibn al-Fadl, Przygotowanie lekarstwa z miodu (1224). Image © The Metropolitan Museum of Art.

Pszczoły towarzyszą nam od początku dziejów. Nic dziwnego, że jako źródło wielu udogodnień, czasami wręcz luksusów, znalazły swoje miejsce w opowieściach ludowych, mitologiach, a nawet religiach. Pszczoły w legendach często odgrywały rolę posłańców od bogów, ich daru dla nas postrzeganego jako przebłysk boskości. Egipcjanie widzieli w nich łzy boga Słońca Ra, a według dawnego francuskiego podania pszczoły powstały z kropel wody spadających z dłoni Chrystusa, gdy przyjmował chrzest w rzece Jordan. Bóstwa i święci, od Dionizosa po Walentego, byli patronami pszczół oraz ich opiekunami. W Indiach pszczoły tworzyły cięciwę łuku Kamy, boga miłości. Roje pszczół zwiastowały bitwy, susze, powodzie i inne znaczące wydarzenia w historii antycznej, symbolizując szczęście w Chinach, a w Indiach i Rzymie nieszczęście. Według Cycerona rój pszczół przepowiedział mądrość i elokwencję Platona, sadowiąc się na ustach filozofa, gdy ten był jeszcze niemowlęciem. Kapłanki, znane jako melissae, co po polsku oznacza pszczoły miodne, służyły w świątyniach Artemidy, Afrodyty i Demeter. Pszczoły odgrywały też ważną rolę w Delfach, gdzie osławioną kapłankę nazywano czasami Pszczołą Delficką.


Ryc. I.4. Według greckiej i rzymskiej mitologii tak się to wszystko zaczęło: od Dionizosa (Bachusa), który złapał pierwszy rój pszczół mieszkający w wydrążonym pniu drzewa. Piero di Cosimo, Odkrycie miodu (ok. 1499). Wikimedia Commons.

Nieziemsko słodka dieta pszczół także uznawana była za boski pokarm i pojawiała się w legendach niemal równie często jak one same. Matka Zeusa podobno ukryła syna w jaskini, w której dzikie pszczoły opiekowały się młodym bogiem, karmiąc go słodkim nektarem oraz miodem podawanym prosto do ust. Hinduskie bóstwa Wisznu, Kriszna i Indra dorastały na podobnej diecie i znane były powszechnie jako „zrodzone z nektaru”, natomiast w Skandynawii mały Odyn lubił miód zmieszany z mlekiem od świętej kozy. Czy serwowany w boskich kubkach niekapkach, czy jako składnik niebiańskich ciast, miód dominował w jadłospisach od Walhalli po Olimp, a nawet dalej – na całym świecie słodycz zbierana przez pszczoły kojarzona była z pożywieniem bogów. Dla wiernych występowała ona również w roli zasłużonej nagrody. Źródła tak różne jak Koran, Biblia, legendy celtyckie czy koptyjskie kodeksy podawały, że w raju znajdziemy rzeki miodem płynące.

Zarówno w symbolice, jak i w codziennym życiu wartość pszczół dla człowieka wynika z ich budowy. Dzięki współczesnej technologii wiemy, że pszczoła jest cudem inżynierii posiadającym zdolność panoramicznego widzenia w ultrafiolecie, dwie pary błoniastych skrzydeł, z których każda może się łączyć w jedną płaszczyznę, oraz niezwykle wrażliwe czułki wykrywające wszystko – od kwiatów róż przez bomby po raka. Pszczoły ewoluowały równolegle z roślinami kwitnącymi i najciekawsze cechy tych owadów rozwinęły się w kontekście tej relacji. Kwiaty dostarczają pszczołom składników na miód i wosk, a także bodźców do rozwoju nawigacji, komunikacji, współpracy, a w niektórych wypadkach również bzyczenia z odpowiednią częstotliwością. W zamian pszczoły świadczą im najbardziej fundamentalną i istotną usługę. Co dziwne, ludzie zaczęli to rozumieć – i doceniać – dopiero w XVII wieku.

Kiedy w roku 1694 niemiecki botanik Rudolf Jakob Camerarius po raz pierwszy opublikował wyniki swoich badań na temat zapylania, większość naukowców uznała koncepcję życia seksualnego roślin za absurdalną albo za obsceniczną, albo jedno i drugie naraz. Kilka dziesięcioleci później Philip Miller w swoim bestsellerze Słownik ogrodnika opisał wizyty pszczół w kwiatach tulipanów, nadal budząc zgorszenie. Po wielu skargach wydawca usunął ten fragment z trzeciego, czwartego i piątego wydania. A przecież koncepcję zapylania mógł sprawdzić każdy, kto miał dostęp do pola, ogrodu czy choćby doniczki. Wreszcie taniec pszczół i kwiatów zaczął fascynować największe umysły w biologii, łącznie z takimi luminarzami (i pszczelarzami) jak Karol Darwin i Grzegorz Mendel. Obecnie zapylanie jest przedmiotem ożywionych badań, ponieważ wiemy już, że to zjawisko nie tylko ciekawe, lecz po prostu niezbędne. W XXI wieku głównym źródłem słodyczy są cukry rafinowane, wosk stanowi produkt uboczny przetwarzania ropy naftowej, a światło pojawia się po wciśnięciu włącznika. Jednak jeśli chodzi o rozmnażanie się niemal wszystkich roślin uprawnych i dzikich, które nie są wiatropylne, nadal jesteśmy całkowicie uzależnieni od pszczół. Gdy ich zabraknie, konsekwencje na pewno będą głównym tematem wszystkich serwisów informacyjnych.

Ostatnio szum wokół pszczół jest znacznie głośniejszy niż ten, który one same czynią. Wymieranie zarówno tych dzikich, jak i udomowionych zagraża metodom zapylania, które od dawna przyjmujemy za oczywiste. Tymczasem opowieść o pszczołach to znacznie więcej niż dywagacje na temat pomoru i kryzysu. Zaczyna się w epoce dinozaurów i trwa nieprzerwanie przez okres eksplozji bioróżnorodności, określany przez Darwina „tajemnicą tajemnic”. Pszczoły pomogły ukształtować świat przyrody, w którym wyewoluował nasz gatunek, a ich historia często splata się z naszą. Podtytuł tej książki opisuje jej temat, czyli rozważania o tym, w jaki sposób natura pszczół czyni je niezbędnym elementem świata. Aby je zrozumieć, a w efekcie także im pomóc, powinniśmy się dowiedzieć nie tylko, skąd pochodzą i jak pracują, lecz również dlaczego są jedynymi owadami, które budzą więcej sympatii niż lęku. Opowieść o pszczołach dotyczy biologii, ale też mówi wiele o nas samych. Wyjaśnia, dlaczego od dawna żyjemy w bliskości z nimi, dlaczego twórcy reklam wykorzystują je, by zachęcać do kupna przeróżnych artykułów, od piwa po płatki śniadaniowe, i dlaczego najlepsi poeci pisali o „złotych księżniczkach ulów”, „pszczelich koncertach” i „polanach pełnych pszczół”. Naukowcy badają pszczoły, by lepiej zrozumieć takie zagadnienia, jak zbiorowe podejmowanie decyzji, uzależnienia, architektura czy transport publiczny. Jako zwierzęta społeczne przystosowane do życia w dużych skupiskach możemy wiele nauczyć się od stworzeń, które przynajmniej częściowo odnoszą w tej dziedzinie sukces od milionów lat.

W przeszłości ludzie na całym świecie słyszeli w bzyczeniu pszczół głosy zmarłych, niczym cichy przekaz ze świata duchowego. Ślady tych wierzeń można znaleźć między innymi w kulturach greckiej i egipskiej. Tamtejsze podania głosiły, że dusza opuszcza ciało w postaci pszczoły, którą można przez chwilę widzieć (i słyszeć), gdy rusza w drogę do innego świata. Choć współcześni postrzegają to żywe vibrato bardziej prozaicznie, nadal zachowuje ono potężną moc, zwielokrotnioną przez naszą podświadomość dzięki długotrwałej i bliskiej więzi. Jednak historia pszczół nie zaczyna się od pestycydów, niszczenia środowiska naturalnego i innych wyzwań, wobec których je stawiamy. Zaczyna się od ich pochodzenia i pradawnej lekcji na temat głodu i adaptacji. I choć nikt nie wie dokładnie, jaka sekwencja zdarzeń doprowadziła do powstania pszczół, wszyscy możemy się zgodzić przynajmniej co do tego, jaki towarzyszył mu dźwięk.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

2 Przeł. Tomasz Chalecki.

Bzyczące

Подняться наверх