Читать книгу Getto warszawskie 1943 - Tomasz Kubicki - Страница 6
Wstęp
ОглавлениеW odległych zakątkach Generalnego Gubernatorstwa, na okupowanych ziemiach II Rzeczypospolitej, gdzie w latach trzydziestych XX wieku mieszkała największa na kontynencie europejskim żydowska diaspora, wydarzyło się coś, co niemal po osiemdziesięciu latach wciąż wymyka się naszej percepcji: Holocaust, anihilacja polskich Żydów w niemieckich obozach śmierci. W Treblince, Bełżcu, Sobiborze, Chełmnie nad Nerem, Auschwitz i na Majdanku.
W latach 1939–1942 okupant stosował wobec tej ludności trójstopniową politykę, realizowaną środkami segregacji, koncentracji i eksterminacji. Przechwycony przez wywiad w styczniu 1943 roku niemiecki telegram mówił o milionie trzystu tysiącach Żydów zlikwidowanych w ramach operacji „Reinhard”. Innymi słowy, tysiącletnią historię polsko-żydowskich relacji przerywały silniki diesla zainstalowane w miejscach kaźni. Prawie w tym samym czasie – w grudniu 1942 roku – Rząd Rzeczypospolitej na uchodźstwie przeprowadził jedną z największych kampanii informacyjnych, ukazując bezmiar niemieckiego okrucieństwa i tragiczny los ofiar. Relacje Jana Karskiego dotarły do najwyższych dygnitarzy alianckiego obozu. Prasa konspiracyjna Polskiego Państwa Podziemnego (szeroko omówiona w mojej książce Pod obuchem zagłady), wbrew stereotypowym opiniom, podjęła ten temat w licznych artykułach, wysyłając do społeczeństwa klarowny i jednoznaczny komunikat:
„Całe społeczeństwo polskie zajęło wobec masowego mordu Żydów stanowisko zdecydowane, pełne oburzenia i pogardy wobec morderców […]. Za pomoc Żydom, którzy w znikomej ilości zdołali wymknąć się oprawcom, Niemcy wyznaczyli karę śmierci. Każdy uczciwy człowiek z pogardą traktuje te groźby, bo wie, że pomoc w nieszczęściu, ratowanie zagrożonego śmiertelnie bliźniego jest obowiązkiem silniejszym niż śmierć. Obowiązkiem każdego Polaka jest pomoc ofiarom niemieckiego bestialstwa”[1].
Anihilacja wciąż jednak trwała. I właśnie na tym tle wydarzenia, które rozegrały się w pierwszej połowie 1943 roku, w najbardziej niepokornej ze wszystkich okupowanych przez Niemców stolic, w Warszawie, dla wielu Żydów po dziś dzień stanowią rodzaj światła, które rozprasza najmroczniejszy w dziejach tego narodu okres fizycznej eksterminacji. Bohaterski czyn zbrojny grupy bojowców z byłej dzielnicy żydowskiej w drugim największym na świecie, po Nowym Jorku, przedwojennym skupisku społeczności żydowskiej przeszedł do historii pod nazwą powstania w getcie warszawskim.
Żydzi, którzy zerwali się do boju, nie walczyli już o zachowanie życia, bo dla wielu z nich skończyło się ono wraz z likwidacją getta. Oni walczyli o coś zgoła innego: nie chcieli umierać samotnie, w ciszy i bezimiennie. Pragnęli nie tylko dać odpór katom, ale przede wszystkim wysłać w świat komunikat z otchłani piekła, z wymarłego getta: musieliśmy zginąć, ale nie śmiercią nędzną, nikomu niepotrzebną, tylko śmiercią w obronie godności i honoru. Postanowiliśmy iść śladami Bar Kochby.
Komendant Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB) Mordechaj Anielewicz pisał w liście do Icchaka Cukiermana „Antka”: „Mam poczucie, że dzieją się rzeczy wielkie, że to, na co się ważyliśmy, ma znaczenie doniosłe […]. Marzenie mego życia się spełniło”.
W kwietniu 1943 roku Żydzi w Warszawie usiłowali przełamać osamotnienie. Na postrzępionym skrawku nadziei wierzyli, że ich bohaterska śmierć przestawi zwrotnice na tory życia. W nierównej walce jakby niemi, z góry skazani na przegraną, krzyczeli z całych sił o odwet ciskanymi we wroga butelkami z benzyną i wystrzeliwanymi pociskami.
W jednej z konspiracyjnych gazetek pojawiło się porównanie bojowników z getta do wrześniowych obrońców Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Wtedy po pierwszy raz pomyślałem: żydowskie Westerplatte?
Z punktu widzenia polskiej tradycji walk o niepodległość i polskich powstań narodowych samo sformułowanie „powstanie” nie wytrzymuje krytyki ze względu m.in. na: brak celów politycznych walki podjętej przez żydowskich bojowników w rozumieniu wywalczenia państwa i wolności; brak realnych szans na zwycięstwo; brak szerszego zaplecza politycznego, struktur politycznych, odpowiedniej aprowizacji, łączności, wsparcia itp. Konfederacja barska, insurekcja kościuszkowska, powstania: listopadowe, styczniowe, wielkopolskie, śląskie, warszawskie oraz inne o mniejszej skali, niezależnie od skrajnych emocji, które budzą w społeczeństwie, wśród badaczy i pasjonatów historii, te niezbędne warunki spełniały.
A co z owym pięknym zestawieniem tragicznej, nierównej walki garstki bojowców z trwającą siedem długich wrześniowych dni brawurową obroną Westerplatte? Czy faktycznie ta paralela skrywa w sobie swoisty klucz do zrozumienia wydarzeń w getcie?
W tej książce przedstawiam kulisy żydowskiej walki. Staram się, w ramach swoich skromnych możliwości, ukazać powstanie w getcie warszawskim z trzech perspektyw: ofiar, czyli Żydów; oprawców, czyli niemieckich nazistów; oraz świadków, czyli Polaków. Zarazem próbuję ukazać te wydarzenia w szerszej perspektywie czasowej, kreśląc sylwetki żydowskich bohaterów, pokazując przyczyny i skutki ich zrywu zbrojnego, analizując postawy Polaków, reakcję polskiej prasy konspiracyjnej, podziemia, ulicy, a w końcu także samych Niemców[2].
To aksjomat: izolacja Żydów była priorytetem niemieckiej polityki wobec nich, toteż czuli się oni osamotnieni, pozostawieni samym sobie. Jednakże samobójcza śmierć przedstawiciela żydowskiego przy Radzie Narodowej RP w Londynie Szmula Zygielbojma uświadamia nam, że to osamotnienie zaczęło się już w końcu lat trzydziestych. Polityka limitów emigracyjnych wprowadzonych w przededniu wojny postawiła Żydów europejskich w beznadziejnym położeniu. Nawet jeśli chcieli, nie mieli dokąd uciec, a międzynarodowa konferencja w Évian przyniosła rozczarowanie. Dramatyczny los 937 pasażerów transatlantyku „St. Louis”, którzy po miesiącu tułaczki byli zmuszeni wrócić do Europy, również wpisuje się w to osamotnienie i izolację Żydów. Zarazem jednak nielegalne transporty uchodźców organizowane przez syjonistyczne podziemie, takie jak misja Ruth Klüger i losy stateczku „Tiger Hill”, pokazują, że – wbrew stereotypowym opiniom – nie wszyscy Żydzi ulegli bierności. Takich prób ucieczki z kontynentu w przededniu wojny i w czasie, gdy już trwała, było znacznie więcej. Staram się, na podstawie anglojęzycznej literatury, przybliżyć owe mniej lub bardziej znane epizody.
Bez wątpienia pomiędzy tymi wydarzeniami a walką bojowców z getta istnieje związek przyczynowo-skutkowy. To przecież młodzież z syjonistycznych organizacji, takich jak Haszomer Hacair czy Hechaluc, chwyciła w Warszawie za broń. Udział w powstaniu wzięli także syjoniści-rewizjoniści powiązani z Betarem, czyli Żydowski Związek Wojskowy (ŻZW). Ci młodzi ludzie pragnęli swoją śmiercią pokonać samotność i przerwać milczenie mocarstw ówczesnego świata.
1 Zbrodnia, jakiej nie było dotąd, „WRN” nr 18 (100) z 28 IX 1942, s. 1–3.
2 Nieoczekiwanym wsparciem okazał się przedruk artykułów z prasy konspiracyjnej: P. Szapiro, Wojna żydowsko-niemiecka, Londyn 1992, G. Nowik (red.), „Przegląd Historyczno-Wojskowy” nr specjalny 2 (195), Warszawa 2002 (przedruk „Biuletynu Informacyjnego” cz. II, roczniki 1942–1943).