Читать книгу Brytania 55-54 p.n.e. - Tomasz Romanowski - Страница 8

PROLOG WOJNY GALIJSKIEJ

Оглавление

Piastujący urząd konsula w roku 59 Gajusz Juliusz Cezar, wbrew senackiej opozycji z Katonem[2] na czele, doprowadził do tego, że zgromadzenie ludowe przyznało mu, jako prokonsulowi, dwie prowincje: Galię Przedalpejską i wakującą – po niedawnej śmierci namiestnika Kw. Cecyliusza Metellusa Celera – Ilirię. Nadano mu je w zarząd na pięć lat i oddano do dyspozycji trzy legiony. W tej kwestii pomocny okazał się oddany Cezarowi trybun ludowy P. Watyniusz, który wniósł i przeforsował ten wniosek na zgromadzeniu ludowym, który wszedł w życie pod nazwą lex Vatinia de provincia Caesaris. Ponadto senat, pod naciskiem Pompejusza i Krassusa, z którymi Cezara łączył tajny układ polityczny, przyznał mu jeszcze jedną prowincję – Galię Narbońską (zwaną potocznie Prowincją), z prawem zaciągu dodatkowego jednego legionu.

Prowincje prokonsularne Cezara graniczyły z ziemiami barbarzyńców, przede wszystkim z Gallią Comata. Jeśli weźmie się pod uwagę ambicje Cezara, ich położenie było mu jak najbardziej na rękę, a wybór – raczej nieprzypadkowy. Powszechnie było wiadome, że u barbarzyńców wiele się dzieje i że są skorzy do wojny. Informatorami Cezara o sytuacji w Galii byli posłowie Ariowista, wodza Germanów, którzy coraz bardziej umacniali się w Galii. Ariowist skłaniał się do zawarcia przymierza z Rzymem, aby zagwarantować sobie spokój podczas podbijania Galii. Z tego, co Cezarowi mówili jego posłowie, wynikało jasno, że sytuacja wewnętrzna w Galii umożliwia rozpoczęcie działań militarnych. A jakaś większa i zwycięska wojna bardzo pomogłaby mu nie tylko w karierze, lecz także w zaspokojeniu ambicji. Dlatego też przyznanie Cezarowi tych prowincji nie było przypadkowe, a wynikało raczej z realizacji jego planów, w czym pomagali mu jego ówcześni polityczni sojusznicy: Krassus i Pompejusz.

Prowincje prokonsularne Cezara sąsiadowały – nie licząc dzikich górskich plemion iliryjskich – z plemionami Galów[3]. Galowie byli Celtami, którzy zamieszkiwali tereny obecnych Francji, Belgii, Holandii, Szwajcarii i Nadrenii. Rzymianie określali te ziemie mianem Gallia Bracata, czyli „Galia, gdzie nosi się spodnie”, czy też Gallia Comata, czyli „Galia długowłosa”, w odróżnieniu od podbitej i zromanizowanej części Galii zwanej Gallia Togata, a więc tej „Galii, gdzie nosi się togę”. Cezar tak pokrótce opisuje kraj wolnych Galów: „Galia jako całość dzieli się na trzy części. Jedną z nich zamieszkują Belgowie, drugą Akwitanie, a trzecią te plemiona, które we własnym języku noszą nazwę Celtów, w naszym Gallów. Wszystkie one różnią się między sobą mową, obyczajami i zwyczajami. Gallów oddziela od Akwitanów rzeka Garunna, a od Belgów Matrona i Sekwana. Z nich wszystkich najbardziej wojowniczy są Belgowie […]. Sąsiadują wreszcie z mieszkającymi za Renem Germanami, z którymi nieustannie toczą wojny. […] Jedna z tych części, o której powiedziano, że była zamieszkana przez Gallów, zaczyna się od rzeki Rodanu, a granicami jej są rzeka Garunna, Ocean i ziemie Belgów. Od strony Sekwanów i Helwetów dosięga do rzeki Ren i ciągnie się na północ i na wschód. Akwitania zaś rozpościera się od rzeki Garunny po góry Pireneje i tę część Oceanu, która oblewa Hiszpanię. Ciągnie się ona w kierunku północno-zachodnim”[4].

Dysponowanie trzema prowincjami z czterema legionami dawało prokonsulowi Cezarowi dość spore możliwości, tym bardziej że w niezawisłej Galii dochodziło do licznych niepokojów. Podzielona na wiele zwaśnionych między sobą plemion, była atakowana od wschodu przez ludy germańskie prowadzone przez Ariowista, które wykorzystały wojnę między plemionami galijskimi Sekwanów i Eduów i zaczęły osiedlać się na ziemiach Galii[5]. Poza tym inne ludy z Germanii napierały na siedziby plemienia Helwetów, którzy zamieszkiwali tereny obecnej Szwajcarii. Helwetowie, zmuszani do ciągłych walk z Germanami, postanowili opuścić swoje ziemie i przenieść się w bardziej przyjazne okolice. Ich wybór padł na posiadłości plemienia Santonów nad Atlantykiem, w zachodniej Galii. Po trzyletnich przygotowaniach byli gotowi do migracji. Dołączyło do nich jeszcze kilka pomniejszych sąsiednich ludów: Bojowie, Tulingowie, Latobrygowie i Raurakowie. Stanowili ogromną masę mężczyzn, dzieci i kobiet w różnym wieku, liczącą – jak twierdzi Cezar – 368 000 głów, z kilkoma tysiącami przeróżnych wozów, na których wieźli swój dobytek i zapas zboża na trzy miesiące, ciągniętych przez tysiące zwierząt pociągowych. Pędzili ze sobą wielotysięczne stada bydła. Ich kolumna marszowa wiła się na wiele dziesiątków kilometrów.

Plan wędrówki Helwetów przewidywał dotarcie do celu jak najkrótszą drogą, a ta prowadziła przez tereny rzymskiej prowincji Galia Narbońska, której namiestnikiem został Gajusz Juliusz Cezar. Zamierzali przekroczyć Rodan po moście w Genewie, w mieście galijskiego ludu Allobrogów, których terytorium znajdowało się w granicach rzymskiej republiki. Helwetowie zwrócili się do Cezara o pozwolenie na pokojowy przemarsz przez prowincję. O czymś takim nie mogło być mowy! Nie był on gotowy do stawienia im czoła, więc przez tydzień zbywał ich rozmowami i równocześnie umacniał brzegi Rodanu oraz gromadził legiony. Gdy już był skłonny do konfrontacji, odmówił Galom. W tej sytuacji Helwetowie postanowili wywalczyć sobie drogę. Rzymianie odparli ich ataki. To zmusiło ich do realizacji planu B. Ich nowa trasa miała wieść przez tereny plemion galijskich. Dzięki współpracy z wpływowym Eduem Dumnoryksem (którego później poznamy nieco bliżej) uzyskali oni możliwość przemarszu przez ziemie Sekwanów. Helwetowie przeszli przez ich terytorium spokojnie, nie wyrządzili po drodze żadnych szkód (chociaż pewne drobne incydenty na pewno zanotowano), a następnie wkroczyli na tereny Eduów.

Brytania 55-54 p.n.e.

Подняться наверх