Читать книгу Chłopiec z Kresów - Tomasz Wandzel - Страница 4

WSTĘP
(Prabuty lipiec 2017)

Оглавление

– Jak ja nie cierpię tych cholernych upałów – jęknęła żona, stawiając na stole talerze z parującą zupą – od jutra robię wyłącznie chłodniki – zapowiedziała, przysuwając bliżej pokojowy wiatrak.

– A co to są te chłodniki? – zapytał młodszy z synów, pochłaniając z apetytem zawartość talerza.

– To takie pyszne orzeźwiające zupy z dużą ilością warzyw – wyjaśniła żona.

– Blee, to ja tego nie będę jadł – oświadczył syn. Czego jak czego, ale tego, że żaden z synów nie tknie chłodnika, oboje z żoną byliśmy pewni.

– Podobno od jutra ma być już dużo chłodniej – pocieszyłem, powtarzając to, co mówiono w radiowej prognozie pogody.

– Jakoś w to nie wierzę – oznajmiła żona, podkręcając obroty wentylatora.

Ledwie przełknąłem dwie łyżki pomidorówki, gdy zabrzęczał mój telefon. Odebrałem i przeszedłem do innego pokoju. Miły kobiecy głos pytał o możliwość zakupu mojej najnowszej książki. Odpowiedziałem, że oczywiście można ją nabyć bezpośrednio u mnie. Rozmówczyni zapowiedziała, że po książkę przyjdzie jej mąż, ale dopiero pod wieczór, gdy wróci z działki.

– Nie ma najmniejszego problemu, dziś i tak nigdzie się nie wybieram – odpowiedziałem, podałem adres, zakończyłem rozmowę i wróciłem do obiadu. Pan Roman zgodnie z zapowiedzią swojej małżonki zjawił się około osiemnastej. Myślałem, że będzie to jedna z dziesiątek podobnych wizyt, kiedy ludzie przychodzili, kupowali książkę, zamienialiśmy kilka zdań, a ja życzyłem im miłej lektury. Jednak tym razem było inaczej.

– Panie Tomaszu, chciałbym z panem porozmawiać, a dokładniej rzecz ujmując, opowiedzieć pewną historię – zaczął mężczyzna nieco tajemniczym tonem. Przeczuwając, że nasza rozmowa może potrwać dłużej niż zazwyczaj, zaprosiłem gościa na taras. Usiedliśmy przy stoliku, wieczorne słońce już tak nie dokuczało, a delikatny wiatr chłodził rozgrzane powietrze.

– Dotyczy ona mojego brata – kontynuował pan Roman pewnym i czystym głosem. Streszczenie losów Henryka zajęło mu ponad godzinę. W połowie opowieści zadałem sobie pytanie: Czy to mogło wydarzyć się naprawdę? Czułem się tak, jakbym słuchał scenariusza filmowego. Jednocześnie zachodziłem w głowę, jak to możliwe, że tak niesamowita, pełna wstrząsających, ale również wzruszających momentów historia funkcjonuje dotychczas jedynie jako rodzinna opowieść.

– Panie Tomaszu, opowiedziałem to wszystko w nadziei, że może pan zechce ją opisać. Ludzie powinni poznać losy mojego brata i uświadomić sobie, jak straszną rzeczą jest wojna. Zwłaszcza wtedy, gdy dotyka dzieci – zakończył pan Roman.

Zapewniłem, że przemyślę propozycję i nie była to czcza deklaracja. Po kilku dniach zadzwoniłem do niego z prośbą o ponowne spotkanie. Tym razem zjawił się zaopatrzony w całą dokumentację, jaką udało mu się zgromadzić. Materiałów było sporo, ale nie na tyle dużo, by napisać książkę dokumentalną.

– Spróbuję opisać tę historię, ale w formie powieści. Muszę jednak uprzedzić, że tworzenie prozy ma swoje prawa, a jednym z nich jest łączenie autentycznych zdarzeń z fikcją literacką – wyjaśniłem. Bałem się reakcji mojego rozmówcy na takie postawienie sprawy. Jednak okazała się ona bardzo wyważona.

– Panie Tomaszu, przekazuję panu wszystkie materiały, wierząc, że napisze pan coś bliższego prawdy niż fikcji.

Kolejne dni i tygodnie analizowałem otrzymane dokumenty. Niektóre z nich miały po kilkadziesiąt lat. Wyłaniał się z nich bardziej szczegółowy obraz Henryka, którego los nie oszczędzał, a życie zahartowało wcześniej, niż powinno to uczynić. Świadomy odpowiedzialności za każde napisane słowo, starałem się opowiedzieć losy mego bohatera oraz ludzi, jakich spotkał na swej drodze, w taki sposób, by czytelnik nie osądzał bohaterów tej opowieści.

Chłopiec z Kresów

Подняться наверх