Читать книгу Nie prosiliśmy o skrzydła - Vanessa Diffenbaugh - Страница 13

Podziękowania

Оглавление

Podobno trudno napisać drugą książkę. Nie wiem, czy to prawda, ale w to wierzyłam i ta książka naprawdę przyszła mi z trudem. Z wielkim trudem. To znaczy, że nigdy bym jej nie skończyła, gdyby nie wiele osób, które w najczarniejszej godzinie wkraczały, żeby przywrócić do życia mnie i książkę.

Po pierwsze, Tasha Blaine, która pojawiła się, kiedy niemal się poddałam, i w rekordowym czasie pokazała mi, co nie działa i dlaczego. Dla tej powieści wydarłam sobie serce i napisałam na nowo niemal wszystkie strony. Nigdy nie zdobyłabym się na taką pewność siebie, siłę i dalekowzroczność, gdyby Tasha nie odbierała każdego mojego telefonu. Pewnego słonecznego popołudnia w Bostonie siedziałyśmy w Ogrodzie Publicznym i nakreśliłyśmy całe tło historii, a ja pamiętam, jak pomyślałam rozradowana – co w tym takiego trudnego? Tasho, zamierzam napisać wszystkie przyszłe książki z tobą, czy ci się to podoba, czy nie.

Moja agentka Sally Wofford-Girand jest moją ostoją. Dopiero zaczęło do mnie docierać, jakie miałam niewiarygodne szczęście, zyskując ją jako agentkę, redaktorkę i przyjaciółkę. Sam Fox i wszyscy z Union Literary sprawili, że praca z nią jeszcze bardziej przypominała ziszczone marzenie.

Po raz drugi miałam to wielkie szczęście, że wydałam książkę w Ballantine. Jestem wdzięczna Jennifer Smith, Jennifer Hershey, Kim Hovey i LibbyMcGuire, które uwierzyły w tę książkę, gdy ledwie nadawała się do czytania, dostrzegły tkwiący w niej potencjał i nie ustawały w dopingowaniu mnie, dopóki nie osiągnęłam poziomu, którego się po mnie spodziewały.

Kiedy tuż po sprzedaniu Sekretnego języka kwiatów zatrudniłam Marię Wessman-Conroy, powiedziałam jej, że potrzebuję kogoś do pomocy przy dzieciach – choć chciałam spędzać z nimi każdą chwilę – i że czasem sama myśl o zmyciu talerzy tak mnie przytłacza, że muszę się położyć. W tamtym okresie całe moje życie stanęło na głowie i nie wiedziałam, czego mi potrzeba. Ale Maria wiedziała. Potrzebowałam jej miłości do mnie i do moich dzieci i dała nam ją, w każdej chwili każdego dnia, przez trzy lata moich podróży autorskich w sześciu krajach. Nie dokonałabym tego bez niej i zawsze będę jej wdzięczna za miłość i troskę w niewiarygodnie trudnym czasie. Jestem także wdzięczna Kasey Reinitz, która wspierała naszą rodzinę z oddaniem i wspaniałomyślnością przez najtrudniejszy rok poprawek, i Emily Grelle, której poetyczna, refleksyjna dusza i głęboka znajomość języka ulepszyły każde zdanie tej książki. Jeśli w ciągu tej dekady zdołam napisać trzecią powieść, trzeba będzie podziękować za to Emily!

Podczas pisania książki zawsze następuje chwila, która wydaje się niemal boska lub pochodząca nie z tego świata. Podczas pisania Nie prosiliśmy o skrzydła ta chwila nastąpiła na uroczystości w San Luis Obispo, kiedy poznałam Gabrielę Sepúlvedę. Silna, zabawna, inteligentna i niepokonana Gabby sprawiła, że uwierzyłam we wszystko, o czym pisałam, i zachęciła mnie, żebym nie przestawała. Ale mogłabym nie wytrwać, gdyby nie Nancy Gutierrez i Maritza Cervantes, niezmordowanie pracujące nad moim hiszpańskim, geografią i meksykańskimi grami karcianymi, a później – Ara Jauregui, Sandra Martinez, Mayra Morales i Maria Rendon-Garcia, które przeczytały ostateczną wersję książki i dały mi odwagę, żeby wysłać ją w świat.

Żeby napisać tę książkę, musiałam się dowiedzieć wszystkiego, czego nie wiedziałam: z dziedziny nauk ścisłych (Allison Shultz, robiąca doktorat na Harvardzie, nauczyła mnie wszystkiego o piórach i pisała do mnie e-maile w idealnych momentach dla rozwoju akcji, żeby się upewnić, czy wiem, że zbieranie piór dzikich ptaków jest nielegalne; Noah Diffenbaugh, mój szwagier i klimatolog ze Stanfordu, wyjaśnił mi znaczenie sygnatur izotopowych, a w ostatniej godzinie przed wysłaniem książki do drukarni pomógł mi przerobić pierwsze rozdziały), imigracji (Marisa Cianciarulo i Hayley Upshaw pomogły mi zrozumieć prawa imigracyjne, które są prawie bezsensowne), medycyny (Kathryn Stephenson i Reagan Schaplow wyjaśniły mi, kim konkretnie jest Wes) i sztuki barmańskiej (Gabrielle Dion i mój brat Mark Botill, bardzo uzdolnieni barmani, otworzyli mi oczy na dawne, obecne i przyszłe koktajle). Jestem wdzięczna wszystkim tym nadzwyczajnym osobom, które hojnie dzieliły się ze mną swoim czasem i wiedzą, a także Adanowi Gutierrezowi-Gallegosowi, który pozwolił mi pożyczyć swój tatuaż na piersi z pięknym zdaniem, jakie zainspirowało postać Ricka.

Chciałabym podziękować wszystkim z Grand Del Mar w Mt. Madonna Center za zapewnienie mi własnego pokoju, kiedy najbardziej go potrzebowałam – a zwłaszcza mojej teściowej Saradzie Diffenbaugh i mojemu teściowi Dayanandowi Diffenbaughowi, którzy robią najlepszy czaj na zachód od Oceanu Indyjskiego. Za opiekę nad moimi dziećmi i danie mi emocjonalnej (i fizycznej!) przestrzeni do pisania pragnę podziękować Kenowi Flemingowi, Melindzie Vasquez, Amy Moylan, Lucii Castiñeirze, Noelle Danian, Megan Gage, Kirsten Fried, Lissie McDermott, Dawn Calvert, Jan Mongkolkasterin oraz Holly i Rebece Wilson. Za czytanie pierwszych wersji książki i szczere, życzliwe uwagi: Rachel IcIntire, Angeli Booker, Polly Diffenbaugh, Heather Kirkpatrick, Mary Sullivan Walsh, Talayi Delaney, Barbarze Tomash, Edowi Vasquezowi, Liz George i Jimowi Botillowi. Za długie spacery i fantastyczne rozmowy chciałabym podziękować mojej drogiej przyjaciółce Jennifer Jacoby; większość olśnień podczas pisania tej książki zdarzyło mi się, gdy biegałam wokół Fresh Pond z Jen, w deszczu, śniegu i zawiei.

Znalezienie właściwego tytułu zajęło mi cztery lata i wiele bezsennych nocy. W końcu to mój przyjaciel z dzieciństwa David Jones wymyślił zdanie, które zmieniło się w Nie prosiliśmy o skrzydła. Nigdy nie zdołam mu się odwdzięczyć za to, że tak dobrze zawarł w jednym zdaniu wszystkie tematy i emocje tej książki.

W końcu chciałabym wyrazić największe wyrazy wdzięczności mojemu mężowi, PK Diffenbaughowi, miłości mojego życia, i moim dzieciom – Donovanowi, Tre’von, Gracieli i Milesowi, które musiały ze mną mieszkać, kiedy pisałam tę książkę. W pewnym momencie w środku szczególnie trudnego rozdziału moja siedmioletnia córka powiedziała: „Już nie chcę być pisarką, bo kiedy piszesz i ci nie idzie, masz okropny humor!”. Co oczywiście jest prawdą, i to łamiącą serce. Mogę tylko za to przeprosić i mieć nadzieję, że zapomnicie, jaka byłam podczas pisania tej drugiej książki. Słyszałam, że pisanie trzeciej powieści to niekończąca się radość – nie wiem, czy to prawda, ale w to wierzę!

Nie prosiliśmy o skrzydła

Подняться наверх