Читать книгу Nie prosiliśmy o skrzydła - Vanessa Diffenbaugh - Страница 7
ОглавлениеJeszcze nie było za późno na odwrót. Jadąc we mgle kwadrans po północy, Letty przy wszystkich pojawiających się znienacka znakach zjazdu z autostrady usiłowała zawrócić w stronę, z której przybyła. Za każdym razem wahała się o chwilę za długo. Zjazdy pojawiały się i znikały i tylko ściana mgły i tequila w butelce po wodzie zmuszały ją do dalszej jazdy – poza San Jose, Los Banos i Coalingę, przez kwaśną chmurę Harris Ranch, coraz szybciej, aż nawet te żółte przerywane linie, za którymi jechała przez ponad trzysta kilometrów, zmieniły się w pasmo bieli.
Opuściła swoje dzieci.
Nie z premedytacją, powtarzała sobie, jakby dzięki temu przestępstwo miało się stać mniej poważne. I wszystko wydarzyło się szybko – zbyt szybko, żeby miała czas się zastanowić, obudzić je, zabrać ze sobą. Wróciła do domu i stwierdziła, że jej dwoje dzieci śpi w pustym mieszkaniu, a na kuchennym stole leży pospiesznie nagryzmolony list. Przeczytała go i wpadła w panikę, a wtedy zrobiła jedyne, co przyszło jej do głowy: dopisała swoje imię na dole kartki i wybiegła tak jak stała.
Jej młodsza córka Luna spała po przekątnej ich wspólnego łóżka. Letty wyobraziła ją sobie, szukającą matki w ciemnościach. Dłonie jej zmarzną, splątana kołdra spadnie na podłogę. Po drugiej stronie pokoju w łóżku pod oknem Aleks pewnie cicho pochrapuje albo mówi przez sen – naukowe mamrotanie, które słyszała tylko Letty i w które nie wierzył nikt włącznie z Aleksem.
– Wrócę, zanim się obudzicie – szepnęła Letty, mając nadzieję, że to prawda.
A jednak ciągle jechała, z każdą chwilą się od nich oddalając.
U stóp gór Tahachapi wyrzuciła przez okno butelkę po wodzie z resztką tequili i spojrzała w mrok. Gdzieś daleko przed nią autobus Greyhounda sunął ku meksykańskiej granicy. Czuła go tak mocno, jakby jakaś lina łączyła jego zderzak z jej sercem. Niegdyś przecięłaby tę linę i uciekła w przeciwnym kierunku. Ale od tego czasu upłynęło wiele lat. Całe życie pełne błędów, które nauczyło ją tego, w co wierzyli wszyscy z jej otoczenia: że nic nie może, że sama znaczy zbyt mało. Dlatego już dawno powierzyła swoje życie jedynej osobie na świecie zdolnej nad nim zapanować.
Potrzebowała swojej matki.