Читать книгу Córki jeziora - Wendy Webb - Страница 8

Podziękowania

Оглавление

Czytelnicy pytają mnie, czy tworząc postaci z moich powieści, odwołuję się do jakichś realnych osób, i zwykle odpowiadam, że nie, w każdym razie nie całkiem. Czasem wplatam jakiś fragment rozmowy albo opis. Odnosi się to również do tej książki, ale kiedy pracowałam nad postacią Simona, nie mogłam zapomnieć o głosie mojego drogiego przyjaciela, Kena Andersona, jak gdyby sam domagał się, żeby umieścić go w tej opowieści. (Mówiąc nawiasem, absolutnie by to zrobił). Simon ma w sobie mnóstwo z Kena. Z wielką radością usłyszałam, jak moja agentka i redaktorzy, pierwsi czytelnicy książki, mówili: „Simon jest taki zabawny! Uwielbiam go!”. Ja także.

A skoro mówimy o mojej agentce i redaktorach… Mam niebywałe szczęście, że mogę pracować z cudowną Jennifer Weltz z Jean V. Naggar Literary Agency, która mnie reprezentuje, oraz jej wspaniałym zespołem. Jennifer przez te wszystkie lata była dla mnie źródłem bezcennych rad, niestrudzenie walczyła o mnie jak lwica i była dobrą przyjaciółką, a w dodatku za każdym razem potrafi mnie rozśmieszyć. Jennifer, uwielbiam cię.

Mojemu zespołowi gwiazd z Lake Union: Danielle Marshall, Faith Black Ross, Kelli Martin, Alicii Clancy, Gabrielli Dumpit, Ashley Vanicek, grupie zdumiewających adiustatorów (składam głęboki ukłon waszemu niezwykłemu wyczuleniu na detale) oraz wszystkim pozostałym osobom, które dla mnie pracują, chciałam powiedzieć, że dziękuję wam za waszą wiarę we mnie i waszą ciężką pracę, i za to, że uwielbiacie tę historię tak samo jak ja.

Chciałam także powiedzieć, że jestem nieskończenie wdzięczna niezależnym księgarzom, którzy starają się, aby moje książki dotarły do rąk nowych czytelników, i wspaniałomyślnie zapraszają mnie do swoich sklepów na spotkania. To im zawdzięczam moją karierę.

Moim czytelnikom chciałam powiedzieć: Dziękuję wam bardzo, z głębi serca, za to, że zdecydowaliście się na tę przygodę. Pozostańmy w kontakcie, przysyłajcie mi maile ze swoimi przemyśleniami, śledźcie mnie na Instagramie albo Facebooku i piszcie do mnie, czy podobała wam się ta opowieść.

I wreszcie coś dla czytelników mojej poprzedniej książki, The End of Temperance Dare: zapewne zauważycie, że osadziłam tę opowieść w tej samej społeczności mieszkańców Wharton, niewielkiego portowego miasta, które powołałam do życia nad Jeziorem Górnym. Wharton istnieje tylko w mojej wyobraźni, a teraz także w waszej, ale inspiracją do niego było pewne realne miejsce, Bayfield w stanie Wisconsin.

Dla mnie Bayfield ma w sobie coś mistycznego. To miejsce magiczne, zanurzone w legendach i podaniach o Jeziorze Górnym, miejsce, skąd rozciąga się wspaniały widok na Apostle Island National Lakeshore, łańcuch dwudziestu jeden wysp o nieprawdopodobnej urodzie, położonych na moim ulubionym potężnym i inspirującym śródlądowym morzu.

Każdego lata staram się przynajmniej raz przyjechać do Bayfield, najczęściej w sierpniu, na moje urodziny. Kiedyś z okazji okrągłej rocznicy wynajęłam wiktoriański pensjonat pod nazwą Le Chateau Boutin i przez niezapomniany tydzień podejmowałam w nim najbliższych przyjaciół i członków rodziny. Le Chateau stało się inspiracją dla Harrison’s House – jeśli je wygooglujecie, szybko je rozpoznacie na podstawie mojego opisu. Nie ma w nim duchów… przynajmniej, o ile mi wiadomo… i nie ma też mrocznych sekretów czających się po kątach. To po prostu cudowne, sprzyjające odpoczynkowi, piękne miejsce, i szczerze polecam je każdemu, kto pragnie poczuć osobiście smak Wharton.

Jeśli chodzi o to wewnętrzne morze, Jezioro Górne, w tej książce jest jedną z postaci o wiele ważniejszych niż w moich poprzednich powieściach. Myślę, że powinniście wiedzieć o nim to i owo, jeśli po raz pierwszy stykacie się z największym z jezior. Jezioro Górne, największe słodkowodne jezioro na świecie, jest odwieczną, na przemian potężną i mściwą albo spokojną i przyjazną, masą wód, nieprzypominającą żadnych innych jezior na tej planecie.

Rdzenni mieszkańcy tych okolic, niegdyś żyjący na jego brzegach, nazwali je Kitchi-gummi* i wierzyli, że samo jezioro jest wielkim duchem, któremu ludzie powinni składać ofiary i podarunki, zanim wyruszą w jakąkolwiek podróż łodzią. Wiedzieli, że jezioro może ich ochronić i otworzyć się przed nimi, ale może być również zdradliwe i śmiertelnie groźne, wiedzieli też, że bywa kapryśne. Najlepiej więc przebłagać jego ducha zaraz na początku wyprawy.

Stworzenie, jakie pięcioletni Jess zobaczył, gdy odnalazł maleńką Addie, to postać z prawdziwej legendy Jeziora Górnego o podwodnym bóstwie Michi Peshu. Piktogramy odkryte w rejonie jeziora, zwłaszcza po kanadyjskiej stronie, pokazują, jak ono wygląda.

Przy okazji, to nie jest jedynie staroświecki przesąd. Ludzie, którzy żyją nad Jeziorem Górnym do dziś, mnie samej nie wyłączając, powiedzą wam, że ono naprawdę wydaje się żywą istotą.

* W języku Indian oznacza to właśnie: wielkie jezioro (przyp. red.).

Córki jeziora

Подняться наверх