Читать книгу Zagroda zębów - Wit Szostak - Страница 11
2a
ОглавлениеSowiooki gość przybył na Itakę. Uczta akurat, Telemach gości obcego. Zna prawo gościnności, wie, że bogowie chadzają w przebraniu. Nie wie, że zbiegli, skryli się w chmurze. Zerwali mosty, zabili herosów, po to rozpętali wojnę o Troję. Nie ma już połączeń i tajemnych ścieżek, pośrednicy wymarli. Ludzie sami sobie.
Sowiooki gość, zaskoczony przyjęciem, nie przynosi darów, nie ma żadnej mocy. Najada się, dziękuje i zbiera do spania. Lecz Telemach widzi w nim posłańca bogów i pyta o ojca. Czy widział Odysa, czy są jakieś wieści? Gość zakłopotany, mruży wielkie oczy. Nie chce chłopca zawieść, lecz nie chce też zwodzić. Przemawia więc jak Pytia, że znajdzie, kto szuka.
Telemach dziękuje i wybiega z komnaty. Całą noc chodzi po murach pałacu, morze ciemne jak wino, cykady, szum pinii. Rankiem oznajmia matce, że wyrusza w drogę. Odnajdzie, kto chce szukać. Tak powiedział przybysz.
Gościa nikt nie odnajdzie, zbiegnie z opowieści, zanim się jutrzenka zza morza wywlecze. Nikt w pałacu nie zapamięta sowich oczu, było późno, ciemno jak wino, wino mocne jak morze.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki